czwartek, 26 czerwca 2014

V & Jimin

Nie sądziłam, że będę w stanie napisać shota. Ja nie umiem pisać zwięźle, więc to dla mnie mega problem TT TT Nudzi mi się ostatnio, a życie umilają mi tylko opowiadania o Bangtangach. Jeżeli macie jakieś fajne ff o Bangtangach: shoty/wieloczęściowe/scenariusze/yaoi. Yaoi przyjmę zawsze ;w; To zostawcie mi w komentarzu, albo wyślijcie na maila. Jeżeli sami piszecie to też z chęcią poczytam. Jeżeli doszedłeś do tego momentu to owacje na stojąco c: Za wszelkie błędy jakie będą, z góry przepraszam. Tak więc już nie przedłużam ;w;

Tytuł: Historia z kantorka
Pairing: V & Jimin
Gatunek: romans, komedia
Typ: Shot, Yaoi, fluff
Długość: 1388 słów


HOPE YOU LIKE IT

Szedł korytarzem ze spuszczoną głową. Patrzył na czubki swoich już trochę pobrudzonych butów. Z każdym krokiem zwalniał tempa. Bał się. Nie chciał tam iść. Kiedy usłyszał huk, zerwał się do biegu. Nie patrzył pod nogi tylko jak najszybciej biegł do starego kantorka. Krople potu lśniły na jego czole. Krawat uciskał jego szyję. W tamtej chwili nie miało to większego znaczenia. Rudzielec co chwilę odwracał się do tyłu. Modlił się, żeby go nie zauważyli. Dzieliło go mniej niż dziesięć metrów od kantorka. W tej chwili na jego drodze stanął niewysoki brunet. Chłopak zamarł. Zatrzymał się i stanął na środku korytarza. Tylko nie on. Już wolał ich, ale nie jego. Brunet uśmiechnął się do chłopaka i chwycił za ramiona. Szybkim krokiem wszedł do pomieszczenia ze sprzętem, ciągnąć go za sobą. Przycisnął go do ściany i niebezpiecznie blisko przysunął jego ciało do swojego. Ręce rudzielca przytrzymał w swoich i położył nad jego głową.
- Dawno się nie widzieliśmy Taehyung.- powiedział otulając jego policzek swoim ciepłym oddechem. Dało się w nim wyczuć woń papierosów, pomieszaną z zapachem gumy do żucia. Wszyscy uczniowie mogą wiedzieć, że pali, byle nie nauczyciele. Oni i tak się domyślali. Nie są tacy głupi jak się wydaje.
- T-tak, racja Ji-Jimin.- Taehyung skarcił się w głowach za załamanie głosu. Nie chciał mu pokazać, że się boi.- Pu-uścisz mnie?- już pewniej dopowiedział.
- Może puszczę, może nie. A co? Wolisz, żebym Cię do nich posłał?- brunet dotykał gorącej szyi Taehyunga swoim nosem.- Hmm?
Chłopak nie wiedział jak mu odpowiedzieć. Był przerażony postawą Parka. Chciał cofnąć się bardziej, ale ściana mu to utrudniała. Bał się go, ale on nie zrobiłby mu czegoś takiego jak oni. Szatyn dyskretnie popatrzył w brązowe oczy rudzielca. Światło odbijało się w nich i tonęło. Uwielbiał patrzeć w te rozszerzone źrenice kiedy stawiał go w takiej sytuacji. Nie chciał zrobić mu krzywdy, ale podniecał go fakt, że Tae się go boi. Puścił ręce chłopaka i trochę się odsunął. Patrzył na smukłą figurę rudzielca. Te biodra, które chciało się dotykać. Nogi, które opinały te ciasne spodnie. Park zagryzł warge, karcąc się za swoje myśli.
 Wydawało mu się, że temperatura w tym małym pomieszczeniu zaczęła się podnosić. Rudzielec podniósł głowę i nieśmiało popatrzył w oczy Jimina. Kiedy usłyszał głosy za drzwiami zamarł i błagalnie popatrzył na chłopaka. Ten przesunął się do niego i objął go ramieniem.
- Nie martw się, nie wydam Cię.- szepnął ciepłym głosem, chcąc dodać mu otuchy.
- Szkoda, że go nie ma.- odezwał się jeden z nich.
- Kurde, a tak chciałem się pośmiać.
Oczywistym było, że mówili o Taehyungu. Od ponad pół roku mu dokuczali. Często dotykali go tam, gdzie nie powinni i robili sobie z niego żarty.
Kiedy czyjeś ciało uderzyło o drzwi kantorka Tae odskoczył od szatyna i tym samym przewrócił miotły, które stały obok niego. Głosy na chwilę ustały, ale słuchać było, że grupa chłopaków była coraz bliżej.
- A kto co tam robi, hmm?- gardzącym tonem powiedział Hoseok, z zamiarem otworzenia drzwi. Na te kilka sekund Tae nie oddychał. Błagał ze wszystkich sił o ratunek.
- Hoseok debilu, odpierdol się od tych jebanych drzwi.- krzyknął niespodziewanie Park.
- Co tu tam robisz? Znalazłeś sobie kogoś do pieprzenia?- ze śmiechem odpowiedział.
- Nie twój jebany interes Jung. A teraz wypierdalaj z pod tych drzwi, bo Ci jaja pourywam.- z uśmiechem odpowiedział chłopak. I kto by pomyślał, że przyjaźni się z tymi ludźmi, a Hoseok to jego najlepszy przyjaciel. Kim zastanawiał się dlaczego Jimin robi to dla niego. Szeroko otworzył oczy patrząc na jego uśmiech. Naprawdę był bardzo uroczy. Pod tą maską bad boja krył się słodki nastolatek. Taehyung cicho się zaśmiał co szatyn najwyraźniej usłyszał. Popatrzył się na rudzielca i zbliżył swoje usta do jego ucha. "Kiedy złapie Cię za biodro głośno jękniesz, rozumiesz?" Chłopak w odzewie nikle skinął głową.
- Coś Ci nie wierzę, w to co Ty tam robisz.
- Mi nie wierzysz?- Jimin ścisnął biodro TaeTae. Chłopak głośno i gardłowo jęknął. Nieświadomie odchylił głowę do tyłu i zamknął oczy. Było to zupełnie instynktowne. Jiminnie widząc to szeroko otworzył buzię. Nie mógł oderwać od niego wzroku. Jego malinowe usta były lekko rozchylone i aż prosiły się o złożenie pocałunku na nich. Nie uchodziły go już głosy tych debili. Teraz chciał całą swoją uwagę zwrócić na tą kruchą postać przed sobą. Tae delikatnie otworzył oczy po czym szybko spuścił głowę na dół. "Menda jedna najpierw mnie seksualnie prowokuje, a teraz się peszy."- pomyślał Jimin.
- Dziękuję.- szepnął tak cichutko jakby starszy miał mu coś za to zrobić. Nerwowo bawił się rąbkami swojej białej koszuli i miął ją dłońmi.
- Wolałbym, żebyś podziękował mi troszeczkę inaczej.- Jiminnie zadziornie się uśmiechnął robiąc przy tym eye smile. Kim zrobił jeden nieśmiały krok do przodu nadal nie odkrywając wzroku od butów. Bardzo leniwie podnosił głowę do góry, aż wreszcie spotkał wzrok Jimina. Wpatrywał się w jego czekoladowe oczy wstrzymując oddech. Park był przystojny. Nie tylko on tak myślał. Ale on był zły. Szalał, ćpał, woził się i wywyższał, choć zawsze przy Tae zachowywał się inaczej. To dlatego, że tylko jemu nie imponowało to, co Park robił. W tym swoim całym chorym świecie narkomani, hajsu i lansu Jimina istniało jeszcze jedno dobre światełko. Światełko nosiło imię Kim Taehyung.
Taetae przybliżył się bliżej do Jimina i nieśmiało dotknął swoimi wargami jego. Nigdy jeszcze się nie całował, więc przez jego ciało przeszedł słodki dreszcz. Park objął jego talie rękami i przysunął bliżej siebie. Chwilę jeszcze po skończonym pocałunku Tae kurczowo trzymał się szyi chłopaka, aż w końcu spuścił ręce wzdłuż szwów u spodni. Szeroko uśmiechnął się do Parka i otworzył drzwi do pomieszczenia. Jimin podążył za rudzielcem.
- Co robisz?- zapytał Kim.
- Odprowadzam Cię do domu.
- A jeżeli po drodze mnie zgwałcisz? Wywieziesz na Syberię? Sprzedasz na targu rumunów? Mama mówi, że nie wolno rozmawiać z obcymi.- w swoim monologu był naprawdę uroczy. Park uśmiechał się, widząc tylko jak chłopak mówi o tych wszystkich rzeczach, z zadowoleniem wypisanym na twarzy.
- Zrobię to wszystko na raz.
- Można się było spodziewać.- odpowiedział rudzielec, a kąciki jego ust uniosły się ku górze.
Niestety czarnowłosy nie przypuszczał, że dom Taehyunga będzie zaledwie dwieście metrów od szkoły.
- Ummm. Do zobaczenia jutro.- rzekł Kim. Jimin nie chciał sobie iść. Przy Taehyungu było mu jakoś inaczej. Sama jego osoba powodowała miłą atmosferę wokół. Szatyn tylko przytakiwał głową jakby uciekł z psychiatryka.
- Oooo, patrzcie się chłopcy! To nasza mała sierotka.
Jimin usłyszał głos Yoongiego za sobą.  Widział panikę w oczach swojego światełka. Raz kozie dupa, jak to się mówi. Jednym szybkim ruchem złapał Taehyunga i przekręcił ich tak, że byli bokiem do tamtej zgrai debili. Napadł usta rudzielca swoimi, przyciskając jego ciało jak najbliżej swojego. Czuł intensywne bicie w klatce piersiowej TaeTae kiedy odwzajemniał pocałunek. Reszta chłopaków stała w osłupieniu, myśląc "co do cholery". Tylko Hoseok nie był zaskoczony. Wpatrywał się w nich z głupim uśmieszkiem.
- Dobra, starczy już tego miziania ludzie. Tu są dzieci, Jungkook zasłoń oczy.
Ten komentarz rozśmieszył Parka i nie był w stanie się opanować. Oderwał swoje usta od Tae i lekko go otulił.
- A wy co tu robicie sieroty?- Jimin wreszcie był w stanie mówić, choć uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- Hoseok mówił, że to z Tae byłeś w tym schowku, a my mu nie wierzyliśmy.- Jin odpowiedział i wyjął z kieszeni pomięty banknot. Wręczył go Hoseokowi z zawiedzeniem.- Przez was straciłem dychę, no dzięki.
Jung z na wpół zamkniętymi oczami przyglądał się Kimowi. Speszony chłopak zaczął bawić się dłonią Jimina, z którą splecione były jego palce. Hoseok przybliżył się do rudzielca i ręką zmierzwił mu włosy.
- Nie bój się już, nie zrobimy Ci krzywdy Tae.- szatyn rzekł czule uśmiechając się do Kima. Ten delikatnie odwzajemnił uśmiech. Nie miał jakiegoś wielkiego żalu do nich o to wszystko. Ludzie, których się bał, mieli zostać teraz jego przyjaciółmi. Świat jest dziwny.
- Długo już jesteście razem?- z założonymi rękami wtrącił Jungkook. Wydawało się, że cała ta sytuacja mu przeszkadza. W rzeczywistości nie miał nic do Taehyunga. Rudzielec był naprawdę uroczy.
- Od dzisiaj.- z dumą odrzekł brunet czule spoglądając w brązowe oczy swojego chłopaka. Ten romantyczny moment przerwał Jin. Zrobił minę pełną obrzydzenia i powiedział:
- Chyba już nigdy nie chwycę żadnej rzeczy, która była w tym schowku.