czwartek, 24 kwietnia 2014

Wszystkie kruki mogą latać II

Na wstępie chciałam powiedzieć, że jestem zadowolona. Pisałam to z chęcią, ale jakoż opornie mi szło. Miało być słodkie randewu, a wyszło... no coś innego xd  Miałam na to dużo pomysłów i w końcu zmieniłam plan całej części ;;; Mam nadzieję, że moje wypociny wam się spodobają. Z góry przepraszam za wszystkie błędy i powtórzenia. Tak więc zapraszam na drugą część!



Opowiadanie: Wszystkie kruki mogą latać
Tytuł/Rozdział: To dlaczego to robisz?/II

Pairing: Jeongguk & J-Hope, V & Suga
Gatunek: romans, komedia
Długość: 2107 słów
Typ: fluff,smut


HOPE YOU LIKE IT
W nocy nie mogłem spać. Moje dolne partie ciała nadal strasznie bolały. Kręciłem się na każdą stronę, ale nie mogłem znaleźć odpowiedniej pozycji. Boże, jak ja jutro będę chodził?
Nie zażyłem nawet nic przeciwbólowego, bo apteka była zamknięta. W końcu odwróciłem się na brzuch i właśnie w takiej pozycji zasnąłem. W moich snach widziałem urywki z wczorajszej nocy. Duże dłonie Hoseoka przejeżdżające po moim ciele. Jego ciche westchnienia do moje ucha. Zgrabne palce pieszczące mój wzwód. Jego język drażniący moje sutki. Aż wreszcie jego członek w moim wnętrzu. Jego brutalne i mocne pchnięcia, które doprowadziły mnie do orgazmu. Jego sperma rozlewająca się w moim wnętrzu...
Obudziłem się cały spocony, a mój penis aż błagał o uwagę. Jak najszybciej chciałem pozbyć się problemu. Wstałem z łóżka trochę zataczając się po drodze. Kiedy dotarłem do łazienki ostrożnie zdjąłem ubrania i stanąłem pod prysznicem. Ciepła woda kojąco działała na moje obolałe mięśnie. Wrzątek delikatnie obmywał całe moje ciało. Wycisnąłem trochę żelu pod prysznic na rękę i zacząłem rozprowadzać po skórze. Dokładnie przejeżdżałem po obojczykach, ramionach, brzuchu, aż dotarłem do źródła mojego  podenerwowania. Objąłem członka tuż przy jądrach i powoli poruszałem ręką w górę i w dół. Z moich ust wydobywały się ciche jęki przyjemności. Nadal nie przerywając poprzedniej czynności, drugą ręką chwyciłem jądra i delikatnie zacząłem je ściskać.  Byłem naprawdę podniecony, a temperatura panująca w pomieszczeniu jeszcze bardziej mnie nakręcała. Odchyliłem głowę do tyłu zamykając oczy. Coraz intensywniej ściskałem jądra, doprowadzając się do większego szału. Moja ręka przybrała dzikiego tępa, wpadłem w trans. Ściskałem palce na członku coraz mocniej i mocniej. Lubię ten rodzaj bólu. Czułem, że dochodzę, a mój penis drży. Po chwili uczucie ekstazy ogarnęło moje ciało. Biały płyn wystrzelił, brudząc moją rękę. Zrobiłem jeszcze kilka spokojnych ruchów, aby cały ejakulat wyciekł.  Stałem tak dopóki mój oddech się nie uspokoił. Obmyłem ciało z płynu i resztek spermy. Wyszedłem spod prysznica i stanąłem na zimnych, łazienkowych płytkach. Wytarłem swoje ciało ręcznikiem i wysuszyłem włosy, po czym ubrałem mundurek szkolny. Zabrałem plecak z pokoju i zszedłem na dół. Chciałem zjeść śniadanie, ale przez długi prysznic nie zdążyłbym do szkoły. Tak więc opuściłem dom głodny.
Lekcje mijały mi zwyczajnie. Na przerwie chciałem odłożyć książki do szafek, ale zaczepił mnie Taehyung. TaeTae jest moim przyjacielem od dziecka. Razem robiliśmy babki z piasku i bawiliśmy się na placu zabaw. Znam go bardzo dobrze i z wzajemnością. 
- Hej Kook.- rudzielec podbiegł do mnie z uśmiechem na twarzy. Mimowolnie kąciki moich ust uniosły się ku górze. 
- Cześć Taehyng.- zbliżyłem się do chłopaka, co było błędem.
- A ty co? Znowu nie możesz chodzić? Jak oni wszyscy cię traktują? Mówiłem Ci żebyś to przerwał. Za każdym razem jesteś w coraz gorszym stanie…
- Już, spokojnie, bo się spocisz V.- za pewne chłopak dalej kontynuowałby swój monolog, gdybym mu nie przerwał.
- Po prostu się o Ciebie martwię.- powiedział spuszczając głowę. No i jak go nie kochać?
- Nie potrzebnie.- zmierzwiłem jego włosy ręką, za co uzyskałem słodki chichot.- Tak nie do tematu, ale co z Sugą?
- A co ma być z Yoongim?-zarumienił się. 
- Nadal tylko się w niego wpatrujesz?- chłopak pokręcił głową.
- Kookie… Możesz mi pomóc?- zapytał spuszczając głowę.
- Nie pomogę CI go poderwać, sam musisz coś wymyślić.- odpowiedziałem z  uśmiechem na twarzy.
- Nie o to chodzi. On-n.. Zaprosił m-mnie gdzieś..
- No to super! W czym ja mam CI pomagać, przecież nie pójdę tam z tobą.
- Ja wiem, no ale.. Zawsze się przy nim stresuję i nie wiem co powiedzieć, a w dodatku nie wiem w co się ubrać….- chłopak nerwowo przeskakiwał z nogi na nogę
- Ględzisz jak rozhisteryzowana nastolatka. Mogę pomóc Ci coś wybrać, ale z tym drugim sam musisz sobie poradzić. Skoro Ci się podoba to zachowuj się normalnie, a  na pewno Cię polubi.- Tae szeroko się uśmiechnął. 
- Tak myślisz? Boję się, że coś zepsuję.
- Zepsuć to on może tylko i wyłącznie twój tyłek. Słyszałem, że w tych sprawach jest strasznie brutalny. Wiesz, krew, łzy i te sprawy. Wtedy to ty nie będziesz mógł chodzić…
- Kookie!- przerwał mi oburzony V, na co chciało mi się śmiać. Kiedy się wkurza jest jeszcze bardziej uroczy.
Rozmawialiśmy tak jeszcze chwilę, po czym Taehyung oznajmił, ze musi iść oddać książki od biblioteki. Pożegnałem się z chłopakiem i udałem się do klasy, w której miałem następną lekcje. Znowu zwyczajnie nudna lekcja. Dobrze, że ostatnia dzisiaj.  Zabrałem swoje rzeczy i wyszedłem ze szkoły. Było dziś ciepło, więc zdjąłem szarą marynarkę od mundurka. Podwinąłem rękawy białej koszuli i zacząłem kierować się w stronę domu. Nie zrobiłem 5 kroków kiedy zobaczyłem czerwony, sportowy samochód i znajomą mi przed nim osobę. Miał na sobie białą koszulę w jakieś wzorki, krawat, granatową marynarkę z podwiniętymi rękawami i ciemnogranatowe, obcisłe spodnie. Mało widziałem z tej odległości.  Skąd on wie, gdzie chodzę do szkoły? No pięknie, jeszcze jego mi tutaj brakowało. Hoseok uśmiechał się głupkowato patrząc się na mnie. Jak najszybciej podszedłem do niego popychając go do samochodu.
- Ej JungKook, co tak agresywnie?- powiedział chłopak łapiąc moje ręce i przyciskając moje ciało do boku samochodu. Nawet przez spodnie mogłem wyczuć, że jego penis jest pobudzony.
- Skąd ty do cholery wiesz gdzie jest moja szkoła? Po co żeś tu w ogóle przyjechał? Myślisz, że wolno robić Ci takie rzeczy, kiedy ludzie się patrzą?- byłem zdenerwowany. Chyba miałem prawo być. No kto normalny robi coś takiego?
- Powiedziałem Ci wczoraj, że dzisiaj gdzieś Cię zabieram. Nie chcę się z tobą szarpać, ale jeżeli będzie trzeba to siłą wciągnę Cię do tego samochodu.- wnioskując z jego miny, chłopak mówił całkiem poważnie. Dobra, przyznaję. Trochę się przestraszyłem. Wyszarpałem swoje ręce z jego uścisku i skierowałem się w stronę drzwi pasażera.
- Dobre dziecko.- powiedział znowu się uśmiechając. Hoseok zajął miejsce za kierownicą i odpalił silnik samochodu. Zapiąłem pas i odwróciłem głowę w stronę okna. Nie wiedziałem gdzie jedziemy, ale chyba wywoził mnie na obrzeża. Chłopak nic nie mówił, pewnie skoncentrował się na drodze. Ale mnie nadal gnębiło kilka pytań. Odwróciłem głowę w jego stronę marszcząc brwi. Szatyn patrzył się na mnie pytająco.
- Stało się coś?
- Skąd wiesz gdzie chodzę do szkoły?.- Hoseok zaczął się śmiać. Nie rozumiem. Czy w tym pytaniu było coś śmiesznego? 
- Powiedzmy, że mam swoje źródła.
- Kto Ci powiedział?- zapytałem lekko podniesionym głosem. 
- Popatrzyłem na listę uczniów ze szkoły, najbliżej twojego domu.
Dobra, na to nie wpadłem. Speszony odwróciłem głowę. Moja pewność siebie trochę zmalała. 
- Już jesteśmy.
Popatrzyłem się na niego zdziwionym wzrokiem. Wywiózł mnie do jakiegoś lasu. Pójdziemy na grzyby? Zgwałci mnie? Szatyn wysiadł z samochodu. Zrobiłem to samo, żeby znowu nie otwierał mi drzwi. Podszedłem do niego, a ten kazał mi się odwrócić. Zawiązał mi czarną przepaskę na oczach i chwycił moją dłoń. Szedłem za nim niedługo po wydeptanej ścieżce. Chłopak w pewnym sensie dobrze się mną opiekował. Cały czas trzymał moją dłoń i nie dawał mi upaść. Było to w pewien sposób miłe, ale to nadal był Hoseok. 
- Już jesteśmy.- chłopak zdjął mi przepaskę z oczu. Zobaczyłem obraz jak z dramy. Stolik przy morzu, 2 krzesła i domek letniskowy. Szatyn patrzył się na mnie jakby zachęcał mnie do powiedzenia czegoś. Spuściłem głowę i zasłoniłem twarz rękami. Chciałem ukryć uśmiech, który cisnął mi się na usta, ale on chyba to zauważył. Nie powinien robić takich rzeczy, dopóki jest moim klientem. Chłopak lekko chwycił mnie za koszulę, przyciągając do stołu. Usiadłem na krześle i wpatrywałem się w widok przed sobą. Tak właściwie, po raz pierwszy ktoś zrobił dla mnie coś takiego. Nasze talerze przykryte były pokrywkami, za pewne, żeby jedzenie nie było zimne. Na środku stołu stał wazon z czerwonymi różami. Może to dziwne, ale podobał mi się ten widok. Szatyn podniósł pokrywkę z nad mojego talerza. Za pewne domyślił się, że sam tego nie zrobię. Nie, żebym był divą, ale po prostu nadal byłem zaskoczony. 
- Zamierzasz to zjeść dzisiaj? Później będzie zimne.- moje rozmyślania przerwał głos Hoseoka. Wpatrywałem się w niego przez chwilę, aż w końcu skinąłem głową. Nie znam się na kuchni, więc nie wiem co to było, ale było pyszne. Przez większość czasu chłopak patrzył się na mnie w kieliszkiem w dłoniach. Podniósł widelec do ust może z 3 razy. To dziwne, bo MNIE to onieśmielało. Kiedy skończyłem jeść wytarłem usta chusteczką. Mój talerz był prawie pusty, w końcu od rana nic nie jadłem.
- Chcę Ci się pić?- zapytał mnie wyciągając butelkę z wiaderka z lodem.
- Trochę, ale ja nie pijam win.
- Jeżeli chcesz coś mocniejszego, to możemy iść do domku.- pokiwałem głową i wstałem od stolika.  Chłopak otworzył przede mną drzwi pozwalając wejść do środka. W środku było bardzo ładnie. Przy ścianie stało duże, małżeńskie łózko, zaścielone satyną. Dwie komody, szafa, barek i drzwi, jak przypuszczam, do łazienki. Hoseok kazał mi usiąść, a sam poszedł po alkohol. Wręczył mi kieliszek z szampanem i położył się obok mnie, opierając się na łokciu. 
- Czemu nie pijesz wina?- niespodziewanie zapytał.
- Po prostu nie lubię tego smaku.
- Po prostu jeszcze nie dorosłeś do tego smaku.- z uśmiechem powiedział.
- Ha. Ha. Ha.
- Tak właściwie, to ile ty masz lat, moje drogie dziecko?- chłopak zabrał mój kieliszek i znowu napełnił do końca.
- Szesnaście.
- Masz 16 lat, bogatych rodziców, chodzisz do dobrej szkoły. To dlaczego to robisz?
- A ty dlaczego z tego korzystasz?- ostro popatrzyłem na chłopaka. Nie lubię, kiedy ktoś o to pyta.
- Jestem sam, więc chcę bliskości.- odpowiedział jakby spodziewał się mojego pytania.
- Czemu po prostu sobie kogoś nie znajdziesz?
- Być z kimś to sam problem. Poza tym, wszyscy lubią moje pieniądze nie mnie. 
Rozmawialiśmy tak przez kilka godzin, jednocześnie pijąc. Opowiadał mi wiele historii z jego życia. Nawet kilka razy mnie rozśmieszył. Nie czułem do niego niechęci. Był miły i nie mówił o żadnych obrzydliwych rzeczach. Kiedy ja byłem już nieźle wstawiony chłopak w ogóle nie wyglądał na pijanego. 
Byłem oparty o ścianę, a Hoseok leżał obok mnie. Poczułem jak jego ręka przejeżdża po mojej klatce piersiowej. Odłożył nasze kieliszki na komodę i kazał mi się położyć. Zrobiłem co kazał. Szatyn pochylił się nade mną, kładąc łokcie po obu stronach mojej głowy. Delikatnie pocałował moje usta, ssąc dolną wargę. Podobał mi się sposób w jaki to robił. Oplotłem jego kark rękami, przyciągając go bliżej. Jego zwinny język ocierał się o mój. Kolanem drażnił moje krocze. Jęczałem do jego ust. Chłopakowi widocznie się to podobało, bo zaczął się uśmiechać.   Było mi cholernie dobrze i robiłem się coraz bardziej twardy. Mój entuzjazm osłabł, kiedy pomyślałem, że jutro będzie mnie wszystko boleć. Poczułem duże dłonie Hoseoka pod moim plecami. Uniósł mnie do góry tak, że siedziałem na jego kolanach klęcząc. Z pocałunkami zaczął schodzić na szyję. Teraz moje ręce spoczywały na jego plecach. Obracałem głową i lekko pomrukiwałem. To lubię chyba najbardziej. Chłopak ugryzł mnie wywołując jęk. Lizał to miejsce, sprawnie pracując językiem. Poruszał biodrami, drażniąc mojego członka. Jego dłonie były już pod moją koszulką.
- Nie-e… Hoseok, ja-a dzisiaj nie-e chcę.
- Czemu kochany?- zapytał, nie przerywając poprzednich czynności.
- P-po wczoraj wszystko mn-mnie boli.- Jego pocałunki nie ułatwiały mi mówienia.
- W porządku, dzisiaj będę delikatniejszy.- przycisnął mnie bliżej swojego ciała.
- Powiedziałem, że nie chcę.- zacząłem się wyrywać, odpychając go od siebie. Normalnie bym tego nie zrobił, ale wypity alkohol dodawał mi śmiałości. 
- Dobra, już spokojnie. Nic nie będzie.- w jego głosie dało się słyszeć podenerwowanie. Odłożył mnie  na plecy i wstał z łóżka.- Chcesz iść spać?
- Mhm.
- Nie chcesz się przebrać?
- Nie mam ubrań.- odpowiedziałem przewracając się na bok.
- Chodź, dam Ci moje.- Hoseok wyjął dla mnie ubrania z szafy. Poszedłem do łazienki i zamknąłem zamek w drzwiach. Wszystko co dostałem było na mnie za duże. Czarna ksozulka sięgała mi prawie że do kolan, a szare dresy zakrywały połowy moich stóp. Nie myślałem, że szatyn jest aż takim dębem.  Ale lepiej spać w tym, niż męczyć się w koszuli. Załatwiłem jeszcze swoją potrzebę i opuściłem pomieszczenie. Hoseok patrzył mnie na mnie i uśmiechał. Pocałował mnie w usta i sam poszedł ubrać piżamę. Odłożyłem swoje ubrania na komodę i spojrzałem przez okno. Księżyc odpijał się od powierzchni wody, tworząc naprawdę piękny widok. Szatyn Wrócił ubrany w szare dresy i czarną koszulkę bez rękawów. Wyglądał gorąco. Zacząłem się zastanawiać, czy nie zmienić zdania i dać mu się posuwać. No i znowu pieprzę głupoty. Alkohol źle na mnie wpływa. Chłopak chwycił mnie za biodra i zaczął lekko popychać w stronę łóżka. Odwróciłem się plecami do niego i wszedłem pod pościel. Ułożyłem się na boku i zamknąłem oczy. Hoseok zgasił lampkę i objął mnie w tali. Szepnął jeszcze dobranoc i pocałował mój policzek. Poczułem przyjemne uczucie w okolicy podbrzusza. Dzisiaj zdarzyło się za dużo. 
Zdecydowanie za dużo.



P.S.: Mam dla was suchara. 
Po co kłódka ma dużą dziurkę?


niedziela, 20 kwietnia 2014

Wszystkie kruki mogą latać I

Dzień dobry, wieczór!
Uhh, to mój pierwszy fanifik jaki napisałam. Przeraża mnie ten fakt, ale Dzik mówił, że każdy pisał kiedyś po raz pierwszy :3 Trochę się umęczyłam nad tym, choć efekt mojej pracy wydaję mi się w miarę dobry ;w; Z góry przepraszam za wszystkie błędy, przecinki i ten 1 komentarz w nawiasie, ale musiałam XD
Tak więc zapraszam na I część!

Opowiadanie: Wszystkie kruki mogą latać
Tytuł:/Rozdział: Na dzisiejszą noc/I
Pairing: Jeongguk & J-Hope
Gatunek: romans,komedia
Ilość słów: 1491
Typ: fluff

Duszący zapach papierów dotarł do moich nozdrzy. Przez wpół zamknięte powieki widziałem dziko poruszające się sylwetki ludzi. Prawdopodobnie wszyscy wypili dzisiaj za dużo. Trzymałem już prawie wypalonego papierosa w ustach. Zakręciło mi się w głowie i traciłem czucie w nogach. Jedyną moją ostoją, aby się nie przewrócić był mężczyzna za mną. Stał za moimi plecami i otaczał moje ramiona ręką. Czułem jego zapach. Słodki, męski i przyciągający.  Sprawiał wrażenie silnego i stanowczego, choć delikatnego z tym co robił. Wtulił swoją twarz w moje włosy. Przyjemne uczucie ogarnęło moje ciało. Jego nos przejechał po mojej szyi, wywołując u mnie uśmiech. W pewnej chwili  puścił moje ramiona i zaprowadził mnie do jego, jak przypuszczałem, samochodu. Dopiero kiedy ruszyliśmy zobaczyłem jego twarz. Był naprawdę przystojny. Ciemne oczy kontrastowały z  jasnobrązowymi włosami, które opadały mu na czoło. Miał wyraziste kości policzkowe i cienkie usta. Odwrócił głowę w moją stronę szeroko się uśmiechając. Wyglądał na naprawdę zadowolonego z obecnej sytuacji. Wpatrywałem się w ten piękny uśmiech, nie mając siły odwrócić wzroku. Przymknąłem powieki, upajając się delikatnym zapachem panującym w samochodzie. Nie był jak wszyscy inni, przynajmniej nie sprawiał takiego wrażenia. Jechaliśmy jeszcze chwilę oświetloną drogą, aż do momentu, w którym zatrzymaliśmy się przed wielkim domem. Czarna brama otworzyła się wpuszczając nas na teren posiadłości. Chyba jeszcze nigdy nie byłem w takim miejscu. Zielony ogród oświetlony był przez lampy ogrodowe. Za pewne nie pielęgnował go sam. Ktoś otworzył drzwi samochodu pozwalając mi wysiąść. Moje ręce się trzęsły, choć nie czułem strachu. Z trudem odpiąłem pas i  stanąłem na podłożu z kostki brukowej. Nadal nie czułem się za dobrze, choć ta przejażdżka trochę uspokoiła mój organizm. Wysoki chłopak chwycił mnie za rękę powtórnie pokazując ten zniewalający uśmiech. W tamtej chwili mogłem iść z nim nawet na koniec świata, gdyby tylko moje nogi mnie słuchały. Za chłopakiem znajdowały się drzwi i schody do tego wielkiego domu. Białe schody wyglądały trochę przereklamowanie. Może chciał poczuć się jak księżniczka? Zacząłem chichotać z tego co przyszło mi do głowy. Dzisiejszy dzień wydawał się nazbyt zabawny. Wnętrze domu było bogate, co mnie nie zdziwiło. Pokonywałem schody na piętro z wielkim trudem. Trzymałem się poręczy, żeby nie upaść. Wreszcie dotarliśmy do dużych, drewnianych drzwi. Wszystko wydawało się tutaj takie dziwne i idealne: ogród, dom, on, nawet głupim drzwiom było bliżej do perfekcji niż mi. Chłopak brutalnie wepchnął mnie do ciemnego pokoju. Spokojna muzyka leciała z radia leżącego na komodzie. Lekko ogłuszony rozglądałem się po miejscu, w którym się znajdowałem.  Przestrzenne pomieszczenie , z białymi ścianami sprawiało wrażenie miłego i ciepłego. Zupełnie jak w domu, przy rodzinie, rodzicach... Z zamyślenia wyrwał mnie ostry pocałunek. Zostałem rzucony na ścianie i przyciśnięty jego rękoma. Przez chwilę nawet nie wiedziałem co się dzieję. Nadal w szoku złapałem w swoje małe dłonie jego twarz i przybliżyłem do siebie. Jego delikatne usta ocierały się o moje wargi silnie je naciskając. Czułem się otępiały i zahipnotyzowany jego pocałunkami. Jeszcze nikt nigdy nie robił tego w taki sposób. Jego dłonie zaczęły rozpinać moją białą koszulę. Czułem opuszki palców na mojej klatce piersiowej. Na jednym z nich miał pierścionek. Może był żonaty? Może miał dzieci? Coś sprawiało, że nie chciałem się dowiedzieć. Jakaś wewnętrzna siła targała moim sercem, jak lalkarz marionetką. Oderwał się ode mnie, aby zaczerpnąć powietrza. W jego oczach mogłem dostrzec ogniki. Mimowolnie uśmiechnąłem się, ponieważ to ja byłem ich powodem. Ściągnął swoje spodnie jednocześnie rzucając mnie na łóżko usłane satynową pościelą.
Zimny powiew dotknął mojej skóry wywołując dreszcz. Przez chwilę nie otwierałem oczu napawając się chwilą odpoczynku.  Nie trwało to długo, bo wraz z pierwszą próbą rozciągnięcia się poczułem ogromny ból w dolnych częściach ciała. Zgiąłem się przysparzając sobie jeszcze więcej cierpienia. Uniosłem się do pozycji siedzącej nadal mając wielki grymas na twarzy. Przeczesałem włosy ręką i przetarłem oczy. Po chwili dotarła do mnie spokojna melodia. Ktoś grała na pianinie. Oczywistym było, że to ten chłopak, głupi nie jestem. Rzuciłem się do drzwi, zapominając o jednym- nadal nie miałem na sobie ubrań. Na szczęście wszystkie części mojej garderoby leżały tak jak je wczoraj zostawiliśmy. Podniosłem je i założyłem na siebie.  Po cichu zszedłem po schodach na dół, zbliżając się do źródła dźwięku. Jego zgrabne palce naciskały klawisze białego pianina. Usłyszałem słowa, wydobywające się z jego ust:
 If I die young bury me in satin
Lay me down on a bed of roses
Sink me in the river at dawn
Send me away with the words of a love song
Nigdy wcześniej nie słyszałem ten piosenki. Chłopak śpiewał z wielkim zaangażowaniem i miał talent. Jego głos idealnie komponował się z instrumentem, na którym grał. Choć wydawał się załamany, to wyglądał pięknie. W białej koszuli i ciemnych, obciśniętych spodniach, z widocznymi śladami problemów ze spaniem na twarzy. Z jak najmniejszą ostrożnością usiadłem na chodach, aby dalej obserwować chłopaka. Zamknąłem oczy i oparłem się o ścianę, wsłuchują się w słowa. Kiedy piosenka dobiegła końca ogarnęło mnie uczucie pustki. Chciałem, żeby chłopak grał ją i grał, i grał. Huk przewróconego przedmiotu wyrwał mnie z transu. Szatyn wyszedł na balkonu i oparł ręce o barierkę spuszczając głowę. Nawet z mojego położenia mogłem usłyszeć jego nieregularny oddech. Korzystając z okazji postanowiłem powiadomić go o mojej pobudce.
- Dzień dobry- powiedziałem do chłopaka. Ten odwrócił się i radośnie do mnie uśmiechnął.
- Pan śpiąca królewna już się obudził?- zapytał ironicznie zamykając drzwi balkonowe. Przewróciłem oczami na pytanie chłopaka i zacząłem wkładać buty.
- A ty gdzie JungKook?- chłopak podszedł do mnie i posadził mnie na blacie. Czułem się tą sytuacją trochę zażenowany, bo nikt nigdy nie robił takich rzeczy. Nikt nigdy tak do mnie nie mówił.  Odepchnąłem go lekko i znów stanąłem na zimnych płytkach.
- Po uno: Skąd wiesz, jak mam na imię? Po dos: Daj mi moje pieniądze, a ja stąd wyjdę.
Chłopak zaczął się śmiać, czym całkowicie zbił mnie z tropu. Sięgnął do kieszeni spodni i wyciągnął plik banknotów.
- Powiedziałeś mi wczoraj, niedorajdo. Ja jestem Hoseok, czego pewnie nie pamiętasz. Nie dziwie się, skoro byłeś tak pijany.- chłopak głęboko westchnął- Dam Ci te pieniądze, ale musisz tutaj podejść.
Dobra, okej, ten chłopak miał coś z głową. Dlaczego wszyscy bogaci ludzie muszą być takimi dupkami? Niechętnie podszedłem do niego z zamiarem szybkiego wyrwania mu mojej własności.
Ku mojemu zdziwieniu nawet nie musiałem się szarpać. Hoseok dobrowolnie oddał mi pieniądze. Chłopak znowu się uśmiechnął po czym obrócił mnie plecami do siebie i uwięził w uścisku. Pomyślałem, że może jeżeli poprzytula mnie chwilę, to wreszcie da mi odejść. Nie reagowałem dopóki nie zaczął delikatnie całować mnie po szyi. Nawet jeżeli był dupkiem, to był w tym świetny. Jego dłoń obróciła moją twarz ku jego, a jego usta już były przy moim. Jego język przejeżdżał po moim ustach, drażniąc je. Coś trzymało mnie przy tym, a ja sam chyba nie chciałem przestawać. Czułem się tak pierwszy raz. Oni wszyscy zawsze mnie obrzydzali, a on był inny. Miał cos czego pragnęła każda napalona nastolatka i każdy napalony gej. Po kilku sekundach oderwałem się od jego malinowych ust.
Hoseok nadal mnie nie puszczał. Zbliżył się do mojego ucha i zaczął szeptać.
- Spotkamy się jeszcze kiedyś? Jutro? Pojutrze? Codziennie?
- Nie wiem czy będę miał czas. Poza tym kto powiedział, że chcę się z tobą spotkać?
- To, że dajesz mi się całować, jest wystarczającą odpowiedzią.
Westchnąłem teatralnie i zacząłem uwalniać się z jego uścisku. Chłopak mnie puścił, ale nadal trzymał moją dłoń w swojej. Zrobiłem krok do przodu myśląc, że mnie puści. Zamiast tego on zaczął iść za mną. Czy już mówiłem, że to kretyn? Kiedy się na niego popatrzyłem ten zaczął się głupkowato uśmiechać. Szarpnąłem rękę i przykucnąłem, żeby ubrać buty.
- Pozwól mi.- chłopak przyjął taka pozycję jak ja i chwycił moje sznurówki w dłonie. Patrzyłem na niego jak na kretyna, bo kto normalny tak robi?
- Zadowolony?- zapytałem wstając z ziemi. Ten tylko pomachał głową znów się uśmiechając. Ja nie wiem, on ma chyba jakąś chorobę z tym ciągłym uśmiechem.
- Odwiozę cię.
- Jeżeli nalegasz.- po raz pierwszy to ja się uśmiechnąłem. Rozbawiony Szatyn chwycił mnie za rękę i pociągnął ku drzwiom wejściowym. Zeszliśmy po schodach, a on otworzył mi drzwi do samochodu. Zakryłem twarz, żeby ten nie widział moich rumieńców. Hoseok usadowił się na swoim siedzeniu i odpalił samochód.
- Gdzie mam jechać?- zapytał unosząc brwi do góry.
- Deul  14.- odpowiedziałem spuszczając głowę.
- Bogata dzielnica.- stwierdził
- Taa.
Chłopak delikatnie przytaknął głową, po czym zaczął się kierować do mojego domu. Podróż nie trwała długo, co mnie przeraziło. Fakt, że mieszkam niedaleko tego psychopaty, nie był fajny.
- To gdzie idziemy jutro?-szatyn zbliżył się do mnie, zwilżając usta językiem.
- Jutro nie mogę.- silnie odpowiedziałem.
- Wiem, że możesz Kookie.- musnął moje usta swoimi- i wiem, że chcesz.
Wywróciłem oczami i wysiadłem z samochodu. Hoseok jeszcze mi pomachał i udał się do swojego domu. Lekko się uśmiechnąłem kręcąc głową- co z nim nie tak? Otworzyłem drzwi wejściowe, a kiedy przekraczałem próg domu usłyszałem pikanie. Spojrzałem na wyświetlacz telefonu:
„Nie mogę się doczekać naszego jutrzejszego spotkania. Już tęsknie xx ”
No ja pierdole.