wtorek, 29 grudnia 2015

Wszystkie kruki mogą latać IX

Zaskoczeni, że jest? Bo ja bardzo ~
Chciałam zadedykować ten rozdział Noriko Park i Adis Adis za dzielne komentowanie ~

Opowiadanie: Wszystkie kruki mogą latać
Tytuł/Rozdział: Od czego masz hyunga?/IX
Pairing: J-Hope & Jungkook
Gatunek: romans, komedia
Typ: fluff
Ilość wyrazów:1926

HOPE YOU LIKE IT
Dzień zapowiadał się całkiem miło. Po porannej kąpieli, śniadaniu  postanowiłem zabrać się za naukę.
Zebrałem potrzebne książki i zeszyty do hiszpańskiego, po czym udałem się do swojego pokoju. Położyłem się na łóżku i zacząłem powtarzać wszystkie słówka.
Kiedy po głowie krążyły mi wierszyki, związane z zapamiętaniem, że la fantasma to duch moja mama wkroczyła do pokoju.
-Słońce, chcesz obiad?
- Nie chcę, potem coś zjem.- Odpowiedziałem mamie, która delikatnie się do mnie uśmiechała.
-Może zjesz coś na mieście? Jest ładna pogoda, Taehyunga mama jeszcze jest w pracy, więc pewnie też nic nie jadł, może da się wyciągnąć na jakieś fasfoody?
-Zadzwonię do niego.- Mama tylko pokiwała głową, po czym wyszła z pokoju.
Moja rodzicielka była najlepszą przyjaciółką mamci Taehyunga. Codziennie wychodziły na jakieś ploteczki, a jak nie, to gadały godzinami przez telefon, oczywiście tylko jeżeli i jedna i druga miała czas.
Mama Tae pracowała w firmie moich rodziców, przez co miały ze sobą kontakt 24/7, co czasami było nieznośne.
Odłożyłem zeszyt na komodę, wymieniając go na telefon. Wybrałem jego numer, a on po kilku sygnałach odebrał.
-Cześć Kookiś.
-Tae, jadłeś już?
-No właśnie się za to zabieram.
-Mama mówiła, że jeszcze nie jadłeś.
-Czemu moja druga mama tak mnie kocha?
-Bo masz kolor włosów, który zawsze chciała mieć.
-Dobra odpowiedź.
-Jesteś z Yoongim teraz?
-Tak, przecież nie mam innych przyjaciół.
-Racja- cicho się zaśmiałem- to zjedz dobrze.
-Okej, pa.
Rozłączyłem się, rzucając telefonem o pościel. Mój brak przyjaciół czasem był dobijający.
Wszystkie te dzieciaki biegały po podwórku, chodziły do kafejek ze znajomymi, a ja albo grałem w kosza z Taesiem, albo bez niego. Zdarzało mi się też grać w kulki ze znajomymi z osiedla, ale to tyle.
Znów uchwyciłem komórkę i chwilę wpatrywałem się w ekran, aż w końcu wybrałem wyświetlany numer. Dodzwoniłem się dopiero za drugim razem.
-Kooki, nie mogę teraz.
-Nie będziesz miał chwili, żeby coś razem zjeść?
-Nie sprzedajemy im akcji, ostatnio wyskoczyły w górę…
-Hoseok, będziesz miał czas-
-Przydałoby się mieć go w garści-
Poziom mojej złości doszedł do wystarczającego poziomu, żeby skończyć tą rozmowę.
To, że Hoseok był szefem firmy i nie miał czasu czasem nawet zjeść to ja rozumiem, ale to zaczynało robić się troszeczkę frustrujące.
Chciałbym spotykać się z hyungiem tak jak robią to wszyscy w moim wieku. Iść do parku, zrobić razem lekcje, najeść się w KFC i coraz bardziej myślałem o nim jak o moim chłopaku. Nie chciałem tego. Nie chciałem się w nim zakochiwać, a wiedziałem, że zauroczenie prędzej, czy później mnie do tego doprowadzi.
Potargałem swoje włosy, krzycząc w przestrzeń, z frustracji, która się we mnie nagromadziła.
Przestałem dopiero kiedy usłyszałem dzwonek telefonu.
-Przepraszam Cię, nie mogłem rozmawiać. Obiad, tak? Mogę po Ciebie być za pięć minut.
-Pięć minut? To gdzie Ty teraz jesteś?- Wstałem z łóżka, kierując się do łazienki. Położyłem telefon na umywalce, włączając tryb głośnomówiący. Musiałem jakoś się ogarnąć przed naszym spotkaniem.
-Byłem u znajomego. Wiesz, takie biznesowo-towarzyskie spotkanie.
-Mm, rozumiem. To podejdź pode mnie, tylko z łaski swojej zaczekaj przed bramką, bo matka mnie zabije, jak Cię zobaczy.
-Okej.
Zdjąłem ubrania, przebierając je z ubrań “chodzę w nich 5 dzień, ale mogę, bo są po domu” na czarne spodnie, szarą kurtkę i jakąś ciemną koszulkę. Umyłem zęby, po czym zbiegłem na dół.
  Wpadłemdo kuchni, w której stała mama, po czym uchwyciłem butelkę wody z blatu i upiłem kilka łyków.
-Wychodzisz?
-Tak, idę na ten obiad.
-Masz pieniądze?
-Tak, tata ostatnio mi przelał.- Przeszedłem do przedpokoju, a mama przeszła za mną.
-Powiesz mi w końcu jak ma na imię?
-Kto?- Nie przestawałem wiązać butów. Nie chciałem, żeby mama widziała, że to pytanie trochę mnie zdenerwowało.
-Jeon Jeongguk jakim prawem masz mnie za taką głupią?- Mama zaśmiała się, nadal nie spuszczając ze mnie wzroku.-No jak ma na imię ten Twój nowy kolega?
-Hoseok.- burknąłem.
-Jest przystojny.- Pokręciłem głową, w odpowiedzi tylko przytulając ją na pożegnanie i wyszedłem z domu.
Moja rodzicielka coś jeszcze powiedziała, ale nie miałem już szansy usłyszeć o czym mówi.
Przeszedłem przez ogród, a przez kraty furtki mogłem już zobaczyć uśmiechającego się Hoseoka.
Otworzyłem drzwiczki, ale nawet nie zdążyłem powiedzieć “cześć”, bo starszy uchwycił mnie w pasie, delikatnie muskając moje usta swoimi. Położyłem dłonie na jego karku i z cichym pomrukiem oddałem czułość.
Musnąłem jego usta swoim, po chwili odsuwając się od starszego.
-Cześć, Hoseoki.
-Cześć, słońce. To co, idziemy?
Kiwnąłem głową, dając się ciągnąć w stronę centrum. Jung uchwycił moją dłoń w swoją, delikatnie gładząc moją skórę kciukiem.
-Aż dziwne, że miałeś czas, żeby ze mną wyjść.
-Ej, przecież często mam dla Ciebie czas.
-Tak, zawsze kiedy nie jesteś na spotkaniu, czyli raz w tygodniu.- Przybliżyłem się do niego, wytykając mu język. Hoseok skorzystał z okazji, kradnąc mi pocałunek.
-Ale zaskoczę Cię teraz, bo robię sobie tydzień wolnego.
-Ta firma się bez Ciebie nie zawali?
-E tam, mój zastępca jest naprawdę świetny, więc wszystkim się zajmie. Poza tym, nie gadajmy o pracy, to męczące. Co u Ciebie w szkole?
-Całkiem dobrze, nadal nie mam przyjaciół.- Z naszych ust wyszedł krótki śmiech, który był śmiechem żałości.
-Masz tylko Taehyunga, więc to tak trochę biednie.
-Ostatnio też nie ma dla mnie czasu.
-Przez tego jego chłoptasia?
-Czemu chłoptasia?- uniosłem kąciki ust w górę- Jest starszy ode mnie.
-Dlatego jest “chłoptasiem”, Ty jesteś jeszcze gówniarzem.
Zrobiłem minę pełną oburzenia, puszczając jego dłoń, za którą on natychmiast chciał chwycić.
-Więc gówniarze chyba nie powinni spotykać się z facetami starszymi od siebie, a już szczególnie nie powinni dawać im się pieprzyć.
Uśmiechnąłem się w duchu, odwracając się i kierując z powrotem do domu. To zawsze działa.
-Jungkook, kochanie, wracaj tu.- Starszy pociągnął mnie za ramie, odwracając do siebie przodem. Splótł moje palce ze swoimi i słodko się do mnie uśmiechnął. Nie mogłem się na niego gniewać, nawet udawanie, kiedy tryskał przede mną urokiem.
Wślizgnąłem swoje ręce i oplotłem go nimi w talii. Położyłem głowę na niego klatce piersiowej, czując jak bije mu serce. Ten dźwięk uspokajał.
~*~
Po wspólnym obiedzie, śmiechu z pani, która siedziała obok nas i powiedziała “ale się nażarłam”, postanowiliśmy iść na spacer.
Już kiedy byliśmy w Burger Kingu widzieliśmy jak ciemne chmury pokrywają niebo, więc postanowiliśmy iść troszeczkę szybciej, żeby zdążyć przed deszczem.
Zaczęło się od kilku kropel, ale już po dwóch minutach niebo płakało, jakby Putin umarł. Biegliśmy w kierunku domu Hoseoka, ponieważ był najbliższą lokacją, w której moglismy ukryć się przed pogodą.
W momencie, w którym poczułem nieprzyjemny ból na ramieniu, popatrzyłem w niebo. Zaczynało padać gradem, a ja czułem, że jutro będę miał tyle siniaków, że zrobi się ze mnie plansza do scrabbli.
Widziałem jak Jung rozgląda się wokół, zapewne, żeby znaleźć jakieś miejsce do schowania się.
Wokół nie było nic. Żadnego daszku, czy otwartej klatki, a grad robił się coraz większy.
Popatrzyłem w oczy Hyunga, który w chwilę pociągnął mnie do ściany najbliższego budynku. Zacisnąłem powieki, nie wiedząc co chciał zrobić.
Przywarłem do ściany, trochę przestraszony, ale nie miałem czego się bać. Nie czułem już kawałków lodu obijających się o moją skórę, więc otworzyłem oczy.
Hoseok pochylał się nade mną tak, że całym swoim ciałem przykrywał mnie przed gradem.
-Seokkie…
-Nie ruszaj się, jest w porządku.
Pokręciłem głową, po czym chciałem lekko odepchnąć od siebie Junga, ale chłopak mocno się zaparł i złapał moje dłonie, w jedną swoją. Uniósł kąciki swoich ust do góry, po czym scałował moje dłonie po kostkach.
Byłem tak bardzo w niego zapatrzony, że nie zauważyłem kiedy przestało padać lodem, a wszystko znów zaczynało moknąć od kropel deszczu.
Hyung pociągnął mnie w kierunku swojego domu, a ja zrozumiałem co się stało dopiero kiedy przekraczaliśmy próg do jego pokoju.
Jung otworzył drzwi do garderoby i wyciągnął z niej kilka ubrań. Położył je na łóżku, zaraz do mnie podchodząc.
Złapał za moją kurtkę i zsunął ją z moich ramion. To samo zrobił z pozostałymi ubraniami, aż w końcu stałem przed nim zupełnie nagi.
Zatrząsłem się z zimna, oplatając swoje ramiona rękami. Chłopak zauważył to, zabrał ubrania z pościeli i po kolei, razem ze skarpetkami mnie w nie ubrał.
Kiedy sam zaczął się przebierać, zgarnąłem nasze mokre ciuchy i wędrując do łazienki, położyłem je na kaloryferze. Wyszedłem z niej i trochę zdziwiłem sie tym, co zobaczyłem.
Hoseok był ubrany w dresy i czarną bluzę z kapturem. Pierwszy raz widziałem go w takim zestawie ubrań i nie powiem, wyglądał przystojnie.
Jung przywołał mnie do siebie, napierając na moje ramiona tak, żebym usiadł przed łóżkiem, na którym siedział.
Pomyślałem, że może chodzi mu o pieprzenie moich ust, ale skarciłem się za to, kiedy moje pole widzenia zostało ograniczone przez biały ręcznik na mojej głowie.
Starszy wycierał moje włosy, z nadzwyczajną delikatnością. Uwielbiam kiedy ktoś głaska mnie po głowie, czy bawi się moimi włosami, więc sprawiało mi to dużo przyjemności.
W jednej chwili ręcznik został zastąpiony jego palcami, które głaskały mnie za uchem, po szyji i karku.
Jęknąlem z żałoscią kiedy zabrał swoją dłoń, po czym zaczął suszyć moje kudły. Ciepłe powietrze smagało skórę mojej głowy, czasem muskając mnie po policzkach, a palce hyunga zgrabnie przeczesywały kosmyki moich włosów.
Nie więcej niż po dziesięciu minutach obaj byliśmy wysuszeni i było nam nareszcie ciepło. Hoseok puścił mi jakąś bajkę w telewizji, wcześniej każąc mi wejść pod kołdrę, a sam poszedł gdzieś zadzwonić.
Przez trzy minuty, które go nie było zdążyłem kichnąć co najmniej osiem razy.
-A czemu moje słońce tak kicha?- Hoseok wszedł do pokoju, stając przed łóżkiem. Wyciągnąłem ręce, a on wiedząc o co mi chodzi, natychmiast podszedł.
Usiadł obok, łapiąc mnie w swoje ramiona, ale zaraz potem się odsunął.
-Kooki, dobrze się czujesz? Chyba masz podwyższoną temperaturę.
Ruszyłem ramionami, sięgając po telefon z komody.
-Zadzwonię do mamy, żeby przyjechała.
-Jeżeli chcesz, to możesz zostać, nawet byłoby lepiej, żebyś nie wychodził na pole.
-Mama pewnie będzie chciała, żebym wrócił.
Wykręciłem numer do rodzicielki, która odebrała prawie natychmiast.
-Mamo, przyjechałabyś po mnie?
-Przecież jestem teraz na lotnisku.
-Jak to na lotnisku? Przecież ja nie mam kluczy.
-Jungkookie, kiedy wychodziłeś pytałam, czy je masz. Teraz nic z tym nie zrobimy. Do domu nie wejdziesz, bo włączy się alarm. Może przenocuj u kogoś?
-Ile was nie będzie?
-Pięć, maksimum siedem dni.
-No dobra, już nic. Pa.
-Pa, Kooki.
Głęboko westchnąłem, zaraz kładąc się na plecach i szarpiąc za swoje włosy. Hoseok gładził mnie po brzuchu w geście uspokojenia.
-Co się stało?
-Rodzice wyjechali sobie na tydzień, a ja nie mam kluczy.
-To żaden problem, od czego masz swojej hyunga.- brunet zmysłowo poruszył brwiami, na co chciało mi się zacząć śmiać.
-Przepraszam, że robię sobą taki kłopot.- Spuściłem głowę, zaraz potem kichając.
- Na zdrowie.- Hoseok glaskal mnie po głowie, wpatrując się we mnie z czułością.- Ja bardzo się cieszę, że będę miał Cię tylko dla siebie przez tydzień.
-Jak to “tylko dla siebie”?
-No chyba nie sądziłeś, że puszczę Cię z gorączką do szkoły. Poza tym i tak nie masz książek.
-Nie mam nic, oprócz telefonu i jednych, mokrych ciuchów.
-Jak to? Co moje, to Twoje. Będę Ci przynosił herbatkę tylko dlatego, że jesteś chory, ale normalnie musiałbyś robić sobie ją sam.
-Hyung, jesteś wredny.-Jung złapał mnie, zaraz przerzucając tak, że siedziałem mu na kolanach.
-Skoro hyung jest wredny, to robisz sobie herbatę sam.
-No dobra, hyung nie jest wredny. Jest najlepszy i ratuj mi dupę już drugi raz dzisiaj. Dziękuje.
-Czy mój chłopiec właśnie mi podziękował?
-Przesłyszałeś się.- ułożyłem głowę na jego obojczyku, a moje oczy kleiły się coraz bardziej.
-Nie masz za co mi dziękować, to moj obowiązek jako Twojego hyunga.
Chłopak przesunął mnie bliżej siebie, po czym okrył moje ciało kocem.
Nie wiedziałem czego miałem spodziewać się po mieszkaniu z Hoseokiem. Byłem pewien tylko tego, że kolejny tydzień będzie bardziej ekscytujący niż poprzedni.

sobota, 26 grudnia 2015

Wszystkie kruki mogą latać VIII

"Więc jest 3 w nocy, a ja właśnie publikuje fanfica."
Feliz navidad mi amigos~! Macie taki mały prezent na święta.
Chciałam wam ogólnie podziękować za wyświetlenia, komentarze, zwłaszcza te popędzające- są naprawdę motywujące. 
Ten rozdział jest Vsugowy. Chciałam wam powiedzieć, że te rpg z założenia nie miało mieć jednego głównego pairingu, więć keep calm, bo Kookie i Hobi będą jeszcze dużo razy XD
Także miłego czytania. Nowy rozdział będzię jak pojawi się wena XDD 


 Opowiadanie: Wszystkie kruki mogą latać
Tytuł/Rozdział: Mam Cię nauczyć szcaunku?/VIII
Pairing: J-Hope & Jungkook, V & Suga
Gatunek: romans, komedia
Typ: fluff, lekki smut
Ilość wyrazów:1929
HOPE YOU LIKE IT
Upiłem kolejny łyk z kieliszka, zaraz odstawiając go na blat, przy okazji uśmiechając się do kelnera.
Odwróciłem się z zamiarem powrotu do stolika, ale przerwała mi to ręka Yoongiego, która już ciągnęła mnie w stronę parkietu.
Nie obchodziło mnie to, że piosenka jest szybka. Przyległem plecami do klatki piersiowej chłopaka, dłoń kładąc na jego karku. Rozchyliłem usta, czując jak hyung zsuwa z moich ramion kurtkę tak aby wisiała przy moich łokciach. Byłem mu za to ogromnie wdzięczny, bo przez alkohol i wszystkie te tańce zrobiło mi się okropnie gorąco. Nie tylko pod względem temperatury ciała.
Suga wsunął jedną ze swoich dłoni pod moją koszulkę od strony pleców, delikatnie prowadząc nią do mojego brzucha. Lekko zadrapał skórę wokół mojego pępka, aby chwilę potem wsadzić palce w moje bokserski.
Jęknąłem do jego ucha, czując jak jego dłoń stymuluje mojego członka, jeżdżąc po nim w górę i w dół.
Zacisnąłem palce na włosach hyunga, poddając się wszystkim jego ruchom.
Suga podszczypywał różne miejsca na szczycie mojej męskości, podczas gdy ja dyszałem coraz głośniej.
Szczęście, że miałem dziś dłuższą koszulkę, bo inaczej ktoś mógłby zobaczyć co robimy.
Poza tym, to był klub. Tutaj ludzie macają się w każdym kącie, ale nikt tego nie widzi, bo jest ciemno i nie słyszy, bo muzyka jest tak głośna, że mogłaby wybić szyby z okien.
-Suga, nie tak mocno...- zaskomlałem, zaciskając wargę pomiędzy zębami. Popatrzyłem w oczy mojego kochanka, widząc w nich coś jak przerażające pożądanie. Jego tęczówki, zwykle brązowe, zdawały się płonąć czerwienią, a źrenice były powiększone do nierealnych rozmiarów.
Chłopak zaczynał wbijać swoje paznokcie coraz głębiej w mojego członka. Było to przyjemne, ale jednocześnie trochę bolesne.
-Nie przesadzaj, nic Ci nie jest.
Odchyliłem głowę do tyłu, kiedy hyung masował moją męskość coraz szybciej, przyprawiając mnie o dreszcze.
-To bo- nie zdążyłem dokończyć, bo Yoongi wślizgnął swój język do moich ust, łącząc go z moim własnym.
Suga jest niekwestionowanym mistrzem w używaniu języka. Potrafił nim uciszyć każdy mój protest i wprowadzić mnie na zupełnie nowy poziom podniecenia
Jego pocałunku, w połączeniu z tym brutalnym obciąganiem były wprost idealne, żeby dać mi spełnienie.
Westchnąłem w jego usta, a biała maź rozlała się po moich bokserkach i dłoni hyunga. Chłopak oderwał się ode mnie, zlizując z ręki moją spermę, a ja starałem się opanować oddech. Ręką Mina mocno obejmowała mnie w pasie i gdyby nie ona, zapewne upadłbym z nadmiaru emocji.
Kiedy hyung zapytał mnie, czy wracamy już do domu dałem radę tylko kiwnąć głową.
Złapalismy taksówkę i w piętnaście minut byliśmy w domu Yoongiego. Przez całą drogę chłopak głaskał mnie po głowie i trzymał moją rękę. Popatrzyłem na niego, dostrzegając, że jego oczy są takie jak zwykle i nie mienią się już tym pożądaniem.
W mieszkaniu hyunga natychmiast przeszliśmy do sypialni. Nie, żeby robić niegrzeczne rzeczy, tylko iść spać. Suga wie, że ja już po jednym czasie jestem wykończony, a szczególnie kiedy do tego wypije. Mówi się, że każdy facet miałby ochotę na obciąganie raz za razem. Gówno prawda. Ci wszyscy naukowcy, którzy robią te statystyki, pewnie nigdy nikogo nie mieli i nie wiedzą jak to cholernie męczy.
Yoongi położył mnie na łóżko, powoli zdejmując moje spodnie. Kiedy zabrał się za zsuwanie bokserek, niemo jęknąłem, ponieważ zahaczył o moją męskość. Mimo tego, że jedynym źródłem światła w tym pomieszczeniu była mała lampka, mogłem zobaczyć kilka zadrapań no moim penisie. Uśmiechnąłem się sam do siebie, kiedy uświadomiłem sobie, że prawdopodobnie następnego dnia ciężko będzie mi się poruszać.
Nim się obejrzałem Suga był juz przebrany. On, w przeciwieństwie do mnie, zawsze sypia w ubraniu.
Zdziwiło mnie, kiedy chłopak zamiast położyć się obok, pocałował moje czoło, powiedział dobranoc i kierował się do wyjścia z pokoju.
-Ya! Gdzie idziesz?
-Ya?- Suga uśmiechał się do mnie, pomimo podniesionych brwii. Sam byłem zdziwiony tym, że odważyłem się powiedzieć tak do Yoongiego.
-A od kiedy to jesteś taki bezczelny?- Chłopak podchodził do łóżka z zupełnie poważną miną, która szczerze mnie przerażała.
Przysunąłem się do ściany, opierając o nią plecy, a nogi podkurczyłem jak najbardziej się dało. Próbowałem coś powiedzieć, ale nie mogłem wydusic z siebie ani słowa.
-Taehyung, mam Cię nauczyć szacunku?
Chłopak usiadł na piętach na przeciwko mnie, a jego twarz wyglądała na cholernie wściekłą.
- Ja nie...Przepraszam, hyung.- Schyliłem głowę, zaciskając powieki i trwałem w takiej pozycji, dopoki nie usłyszałem śmiechu.
Popatrzyłem na jedyną osobę oprócz mnie w pomieszczeniu. Suga śmiał się, wprawiając mnie w totalne osłupienie.
-Nie bój się, kochanie, przecież nic Ci nie zrobię.- Suga położył swoją dłoń na moim kolanie, słodko je masując.
Uderzyłem go pięścią w ramię, marszczác brwii. On sobie, do chuja, żartował, kiedy ja prawie padałem na zawał.
-Jesteś idiotą.- Uniosłem górną wargę, w geście obrazy, zaraz potem przytulając się do Sugi.
-Przecież nic bym Ci nie zrobił.- Min pogłaskał mnie po głowie, całując mnie w czoło.- Moje słoneczko się przestraszyło?
- Skończ już gadać, hyung, i chocmy spać.
Ułożyłem się na pościeli, ciągnąć za sobą szatyna. Wygodnie rozłożyłem się na łóżku, dając się porwać do krainy Morfeusza.
~*~
-Tae, nie nudzi Ci się czasem?
-Teraz jem obiad, ale potem tak trochę mi się nudzi.
-Nie chciałbyś mi porzucić notatek ze środy?
-A nóżek Bozia nie dała?
-Taehyung, no proszę
- Dobra, będę za pół godziny.
-Tylko ja potrzebuje ich do domu Hoseok. Wysłalbym Ci adres, to może...
- Nienawidze Cię, ale okej.
Rozłączyłem się, dalej siorbiąc talerz zupy. Nie miałem zamiaru się spieszyć. Jak kocha, to poczeka.
~*~
Droga nie zajęła mi dłużej niż 20 minut i wszystko byłoby fajnie gdyby nie to, że ledwo co chodziłem. Na moim członku było pełno malutkich zadrapań i gdyby nie to, że skóra w tym miejscu jest cholernie delikatna to nic by mnie nie bolało i nie musiałbym zakładać dresów.
Nie to, ze ich nie lubię, bo są bardzo wygodne, ale pan Hoseok jest człowiekiem z wysokiej półki i mimo naszego spotkania, przy którym chciał mnie pobić, nigdy oficjalnie się z nim nie poznałem, a nie chciałem wyjść na sierotę.
Zadzwoniłem dzwonkiem, a kiedy bramka się otworzyła węzłem na teren posiadłości. Willa Kayne Waste'a przy tym to plac zabaw.
Po przejściu ogrodu doszedłem do bordowych drzwi, przy których stał jakiś facet. Ukłoniłem mu się, na co on odpowiedział tylko "drugie po prawej na piętrze", więc skierowalem się w tamtą stronę.
Będąc kilka metrów od drzwi, mogłem usłyszeć śmiech Kookiego i pana Hoseoka.
Niepewnie nacisnąłem na klamkę, uprzednio pukając, a kiedy usłyszałem " chodz, chodź", wsunąłem się do środka.
Rozejrzałem się po pokoju, nie dostrzegając w nim Kookiego, a jedynie pana Hoseoka siedzącego przy biurku, przy stosie jakis papierów.
-Dzień dobry, panie Hoseok.- Ukłoniłem się nisko, ściskajac w dłoniach notatki. Że też Jungkook musiał gdzieś pójsć akurat jak ja przyszedłem.
-Czemu od razu tak formalnie? Może po prostu po imieniu, co?
Hyung uśmiechnął się do mnie, wystawiając swoją dłoń, która natychmiast uscisnąłem.
- To ja to zostawie tutaj.- Połozyłem kartki na biurku, powoli wycofując się do ucieczki. Mężczyzna uchwycił papiery w dlon i tasujac je wzrokiem, lekko rozluźnił krawat. Nie dziwie się, że Hoseok podoba się Kookiemu. Jest przystojny i dobrze mu w marynarce z koszulką.
-To ja już będę-
-Boli Cię coś, ze tak utykasz?
- Nie, nie, nic mi nie- Nerwowo drapałem się po karku, nadal robjac małe kroki w tył. Kiedy już chciałem rozwinąć swoje zaprzeczenie, poczułem jak coś z całej siły uderza o mój tyłek i nogi, po czym krzyknąłem i wylądowałem na klęczkach. Kląłem pod nosem, a wewnętrznie zwijałem się z bólu.
- Z buta wjeżdżam...Tae, czemu siedzisz na ziemi?- Chłopak przerwał swoją piosenkę pomagając mi wstać, co nie było takie proste. Zadrapania na moim członku piekły jak cholera.
Jungkook usadził mnie na fotelu, podając szklankę czegoś do picia. Przyłożyłem to do ust, ale zanim upiłem łyka, poczułem woń alkoholu uciekającą ze szklanki. Odsunąłem ją od siebie i odstawiłem na stół. Nie cierpie whiskey.
- Taehyunggie, żyjesz?
- Nic mi nie jest, tylko-
-Albo kto go pobił, albo cholernie mocno zerżnął.- Obaj popatrzyliśmy na Hoseoka, który zapisywał coś w notesie. Ten człowiek był naprawdę niemożliwy.
- Suga Ci to zrobił? Mówiłem, żebyś uważał, bo słyszałem, że nie jest delikatny. A to niby ja jestem tym głupszym.
- Nikt mnie nie zerznął, okej?- Dopiero po chwili przeanalizowalem, że przez to jak odpowiedziałem, będę musiał rozwijać cały ten wątek.- Po prostu byliśmy wczoraj w klubie-
- I on Cię zerżnął- Hoseok znow się wtrącił, nadal nie odrywając wzroku od papierów.
- Nie! Byliśmy w klubie, potem wracaliśmy taksówką-
- I on Cię zerżnął.
- Nie! Nikt mnie nie rżnął, okej? Co ja jestem? Kawałek drewna?
Mój głos z każdym wersem stawał się głośniejszy, bo czułem się trochę wkurzony, choć w pewnym sensie bawiła mnie ta rozmowa.
-No to jeżeli Cię nie rżnął, to pewnie zrobił Ci obciąganie z drapaniem, wszystko jedno.- Nie wychodziłem z podziwu dla tego faceta. Jakim sposobem się domyślił? Nie miałem pojęcia.
Spuściłem głowę, czując jak rumieniec wykwita na moich policzkach.
-Taesiu, jeżeli on robi Ci krzywdę-
- Nikt nie robi mi krzywdy. Gdybym tego nie chciał, to by tego ze mną nie robił.
-Czekaj, czekaj. Ten Twój kochaś przez przypadek nie lubi Ci może rozkazywać.-przytaknąłem w odpowiedzi na pytanie hoseoka-nie przyjmuje odmowy?- przytaknąłem.
-Więc ten Twój kochaś jest typem pana, władcy, którego jara sadomaso, zgadłem?
Wzruszyłem ramionami, nie bardzo wiedząc co powiedzieć. Wiecie, Yoongi ma wladczy charakter, nie lubi sprzeciwu, ale czy to od razu ma go klasyfikować jako osobę, którą jara sado maso?
- Suga jest bardzo kochany i nie zrobiłby mi krzywdy, gdybym tego nie chciał.
- Tayhyunggie, tylko pamiętaj: nie daj się wykorzystać. On sobie może mówić, że Cię kocha, a tak naprawdę może mu chodzić o jedno.
- Gdyby chodziło mu o jedno, to nie odmówiłby mi, kiedy chciałem to z nim zrobić, Kooki. Ja wiem jakie wszyscy mają o nim zdanie. Uważają go za dupka, mimo tego, że nic o nim nie wiedzą. Opierają się na plotkach, które ktoś sobie dla zabawy wymyślił.
Siedząc tam, byłem bliski płaczu. Naprawdę miałem łzy w oczach, broniąc imienia Sugi. Bolało mnie to, że uważają go za taki typ osobowości
Akurat wtedy odezwała się moja komórka, a na wyświetlaczu pojawiło się "Suga".
- Idę, bo już do mnie wydzwaniają. Kooki, widzimy się jutro?
Jeong pokiwał głową, więc skierowałem się do drzwi. Mój przyjaciel jeszcze mi pomachał, po czym opuściłem pomieszczenie. Nacisnąłem zieloną słuchawkę, schodząc po schodach.
- Cześć, Suga.
- Cześć, słońce. Gdzie jesteś?
- Daleko od domu. W tej takiej dzielnicy co są domy jak pół wsi.
- Po co?
- Byłem zanieść Kookiemu notatki, a jest akurat tutaj, bo tu mieszka osoba, z którą teraz się spotyka no i tak wyszło.- Przekroczyłem bramę, mając zamiar skierować się na autobus.
- Hmm, okej.
Usłyszałem trąbienie, dochodzące zza moich pleców. Zobaczyłem samochód Yoongiego, więc szybko do niego podszedłem, ładując się do środka.
Przywitałem go czułym pocałunkiem, a chwilę potem ruszyliśmy.
- Co Ty tu robisz?
- Tata tu mieszka, a chciałem coś od niego.- Chłopak wyciągnął z tylnego siedzenia torebkę z jedzeniem z McDonald's i położył ją na moich kolanach- Zjedz, póki ciepłe.
- Dziękuje, hyunggie.
Rozpakowałem torebkę i przez piętnaście minut drogi razem z Youngim jedliśmy frytki, śpiewaliśmy, aż w końcu dotarliśmy do jego mieszkania.
Zdjąłem buty i kurtkę, kierując się do przytulnie urządzonego salonu.
Sięgając po pilota, poczułem jak ręce chłopaka obejmują mnie w pasie, delikatnie tuląc do jego ciała.
Przymknąłem oczy, kładąc swoje dłonie na jego. Ze wszystkich osób, które kiedykolwiek mnie przytulały, to w jego ramionach pragnąłem być najbardziej.
- To co: film, kolacja i do spania?
Kiwnąłem głową, obracając się przodem do Hyunga. Złożyłem pocałunek na jego policzku, wtulając się w jego ciepłe ciało
Nie był złą osobą, po prostu ludzie nie znali go za dobrze.

Jimin & Jungkook Elvis's song

Tytuł: Elvis song
Pairing: Jimin & Jungkook
Gatunek: romans 
Typ: fluff, one shot
Ilość wyrazów: 2700

HOPE YOU LIKE IT
Poprawiłem włosy, odgarniając poszczególne kosmyki z twarzy. Po trzech miesiącach koncertów za granicą wreszcie dotarliśmy do Korei. Nie to, że nie cieszyły mnie koncerty w Meksyku, czy Niemczech, ale byłem już zmęczony tymi wszystkimi podróżami z jednego miejsca do drugiego.
Wysiadłem z samolotu jako pierwszy,od razu biorąc głęboki oddech. Powietrze Seulu nie należy do najczystszych na świecie, ale przynajmniej pachnie domem.
Jak się tego spodziewałem, przy bramkach czekały już nas nas nasze armys. Kocham te dziewczyny, ale czasami drą się tak, że nie mogę usłyszeć nawet własnych myśli.
Miło uśmiechnąłem się do koreanek, kilku nawet odmachałem, po czym udałem się w stronę wskazaną mi przez ochroniarza. Marzyłem wtedy, żeby być już w swoim pokoju, rzucić się na łóżko i w końcu, po 12 godzinach lotu iść spać.
~*~
-Oddaj mi!
-Nie drzyj się, bo obudzisz Jimina.
-Ale hyung, to jest moje!
Nawet gdybym nie słyszał tej rozmowy, a tylko czytał ten dialog, mógłbym się domyslić kto śmiał się kłócić, w czasie mojego snu.
-No daj mi, hyu-
-Do jasnej cholery, czy naprawdę musicie się kłócić kiedy ja śpie?!
Jungkook i Tahyung popatrzyli na mnie, po czym spuścili głowy.
-Bo hyung, on mi zabrał tą bluzę, którą mi pożyczyłeś.
-Bo chciałem ją wyprać!
-Ale mi będzie bez niej zimno!
Ignorując dalsze kłótnie dongsaengów, chwyciłem za swoją bluzę , leżącą na oparciu krzesła, po czym rzuciłem nią w Kookiego. Odwróciłem się plecami do tych debili, zakryłem głowę kołdrą i zasnąłem, otulony błogą ciszą.
~*~
Usiadłem na kanapie, wlepiając spojrzenie w telewizor, który ostatnio pokazywał tylko programy historyczne, kiedy Jin hyung był przy pilocie lub programy muzyczne, kiedy pilota przejmował Hoseok hyung.
Gapiłem się w grające pudło na szafce, ale jakoś nie mogłem się skupić. Miałem za dużo czasu na myślenie, ze względu na to, że dostaliśmy kilka dni wolnego. “Wolnego”, znaczy poświęconego na rozwój własny, ale  żadnemu z nas nie chciało się nawet ruszyć po szklankę wody do kuchni, a co dopiero śpiewać, a tym bardziej tańczyć.
Przesiedziałem kilka godzin, siedząc na sofie i tylko skacząc po kanałach.
- Zostaw na tym wcześniejszym, hyung.
Popatrzyłem w prawo, skąd dochodziło źródło dźwięku. Zdziwiony, wpatrywałem się w Kookiego, który w tamtym momencie uroczo śmiał się z bajki, którą oglądał. Nie miałem nawet pojęcia kiedy przyszedł.
Chłopiec uchwycił z komody szklankę, biorąc kilka łyków przez słomkę. Jego usta delikatnie zaciskały się na rurce, a jabłko Adama poruszało się w rytm połykania napoju. Palce zaciskał na szklance, jedynie mały trzymał w górze.
Otrząsnąłem się dopiero w momencie, w którym poczułem, że skierował na mnie swój pytający głos. Spłonąłem rumieńcem, ale nadal wpatrywałem się w usta Jungkooka. Dobrze, że siedziałem na tyle daleko, że nie mógł dokładnie wiedzieć co jest obiektem mojego zainteresowania.
-Coś się stało, hyung?
-Ładna pogoda,no nie? To ja może zrobię pranie?
-Hyung, ale-
-Albo się przejdę. tak, spacer to dobry pomysł.
Wstałem z kanapy, tyłem kierując się do korytarza. Po drodze zawadziłem biodrem o stół i mimo tego, że chciało mi się krzyczeć i płakać z bólu jaki sprawiło mi uderzenie, uśmiechnąłem się do Kookiego, po czym jak najszybciej wybiegłem z dormu.
Oparłem się o ścianę budynku, biorąc kilka głębokich wdechów. Musiałem się uspokoić.
Przyłożyłem rękę do klatki piersiowej, bo miałem wrażenie, że serce mi zaraz wyskoczy.
- Nie, nie, nie, nie możliwe!
Krzyknąłem sam do siebie, bo do głowy wpadł mi najgorszy scenariusz.
Kiedy już oddychałem w pełni, postanowiłem zrobić test. Znów ułożyłem dłoń na miejscu serca, po czym przywołałem w myślach obraz Jungkooka. Otworzyłem szeroko oczy, czując uderzenie, jakie moje serce wywołało. W podbrzuszu poczułem nieprzyjemne mrowienie, a po moim ciele przeszła fala ciepła.
Głęboką wzdychnąłem, uświadamiając sobie co to oznacza. Postanowiłem wrócić do środka.
Zanim nacisnąłem klamkę od drzwi, z moich ust wyszło kilka prostych słów:
-Pięknie kurwa, brawo. Zakochałeś się.
~*~
Czekaliśmy w garderobie już około pół godziny, ale nadal nie zapowiadało się, że w najbliższym czasie mielibyśmy wejść na scenę. Rozejrzałem się po pomieszczeniu, ale kiedy tylko kątem oka zauważyłem Kookiego, skierowałem całą swoją uwagę właśnie na niego. Młody grzebał coś w telefonie, co jakiś czas się uśmiechając. Chciałem wiedzieć z czego się śmieję, a najlepiej śmiać się z tego razem z nim, ale nie miałem wystarczająco odwagi.
Starałem się zachowywać w stosunku do maknae tak jak kiedyś, ale nie było łatwo kiedy on był taki jak zawsze. Odpychał mnie, kiedy go przytulałem i gdybym nie czuł do niego tego, co  czułem, to nic bym sobie z tego nie robił, bo Kooki po prostu nie lubi skinshipu, ale nie potrafiłem być obojętny, kiedy coraz bardziej mnie od siebie odsuwał.
Tak właściwie to nie rozumiałem jego zachowania. Ostatniej nocy przyszedł do mnie i chciał ze mną spać. Gdyby nie to, że światła były zgaszone, chłopiec mógłby zobaczyć rumieńce na mojej twarzy,kiedy odpowiadałem “T-tak, jasne”. Kooki nawet sam się do mnie wtedy przytulił. Ułożył głowę w zagłębieniu pomiędzy szyją, a obojczykiem. Czułem na szyi jego gorący oddech i cieszyłem się tak bardzo, że przez północy nie mogłem zasnąć i tylko głaskałem maknae po głowie. Następnego dnia, kiedy chciałem go przesunąć ze środka korytarza, lekko pociągnąłem go za ramię. Nie długo cieszyłem się dotykaniem jego miękkiej skóry, bo Jungkook natychmiast się wyrwał i mimo tego, że nie powiedział ani słowa, po wyrazie jego twarzy mogłem odczytać, że nie był zadowolony z tego, że śmiałem go dotknąć. “Mało zadowolony”, to minimalne określenie, bo wydawał się wręcz wściekły. Nie mogłem nic na to poradzić, więc po prostu odwróciłem się i mimo tego, że cholernie bolało mnie serce, unikałem go do końca dnia.
~*~
-Jimin, mówię do Ciebie.
-Tak, wiem, przecież Cię słucham, Tae.
-To o czym mówiłem?
-O tym jak to jeden chłopiec z anime obściskiwał się z jakąś dziewuchą, a drugi chciał go za to wyzwać na magiczny pojedynek.- Taehyung podniósł brwi w górę, a na mojej twarzy wykwitł tryumfalny uśmiech. Chłopak myślał, że jeżeli nie koncentruje całej swojej uwagi na nim, to nie mam pojęcia o czym tak kolorowo mi opowiada.
-Ale jesteś jakiś nie obecny.
-Cały czas przecież na Ciebie patrzę i Cię słu-
-To, że na mnie patrzysz nie oznacza, że mnie widzisz. - Wywróciłem oczami,biorąc ze stołu puszkę coli i pociągnąłem z niej łyk niszczyciela szkliwa.- Kooki aż tak Ci w głowie zawrócił?
Wyplułem całą zawartość moich ust, kierując swoje spojrzenie na Aliena. Nie wiedziałem jakim sposobem się domyślił, przecież nie robiłem nic co miałoby pokazywać na moje uczucia.
-Nie martw się, nikomu nie powiem.
-Ale jakim sposobem się-
-Jakby to powiedzieć, jaki jedyny nosisz dwa swetry w stosunku do Jungkooka.- Nie miałem pojęcia o co mu chodzi. Ostatnio mówił tylko takimi zdaniami-zagadkami, filozofował i we wszystkim szukał głębszego znaczenia, ale to nic. Taehyung czasem lubi zrobić z siebie Arystotelesa.- Chodzi o to, że wszyscy swobodnie go dotykają, drażnią się z nim, a Ty albo robisz to rzadko, albo specjalnie się od niego odsuwasz i zamiast coś zrobić, patrzysz na niego z tym utęsknieniem, czekając na cud.
-Ale co mam zrobić, jak nie czekać na cud? Myślisz, że najbardziej męski facet jakiego znam, nagle zmieni orientacje, bo jego kumpel się w nim zakochał? Nie bądź śmieszny.- Westchnąłem, po czym podrapałem się po karku. Naprawdę byłem bezsilny w stosunku do swoich uczuć. Bałem się, że mnie odrzuci, dlatego wolałem nie spać po nocach, marząc o tym, że kiedyś odwzajemni moją miłość, niż podejść, wyznać co czuje i przyjąć odrzucenie, jak prawdziwy facet.
-Z tego co wiem, to dla tego “męskiego faceta”, nie jesteś obojętny.
-Czyli?
-Lubi Cię, to wiem na pewno.
-Co mi z tego, że mnie lubi? Lubi Ciebie, makijażystki, menagera, ale ja nie chcę być dla niego po prostu jedną z wielu osób, które lubi.
-Wiem,Jiminnie.- Rudzielec objął mnie ramieniem, ciepło do siebie tuląc. On też nie wiedział co robić, więc nic nie mówił.
~*~
Zbliżały się święta. Zapach pierników roznosił się po dormie i był prawie tak wyczuwalny jak głośne były krzyki chłopców, wnoszących choinkę do domu. Oprócz wyzwisk jakimi w siebie rzucali,było całkiem sympatycznie.
-Jak to nie ma stojaka? Nie no fajnie, że ktoś mnie o tym poinformował wcześniej, kiedy byliśmy w sklepie z choinkami. Naprawdę chłopaki, można na was polegać.- Namjoon hyung kręcił swoją różową głową,zaraz potem ciągnąc Suge hyunga i Hoseoka hyunga za kurtki, po czym razem wyszli, zapewne po stojak.
-Jiminnnie, ubierzesz choinkę?-  Przed moimi oczami stanął Taehyung, nakładający niebieską czapkę w króliczki na uszy.
-A Ty gdzieś idziesz, czy co robisz?
-Nie no, tak wiesz, ubieram się, żeby było mi gorąco.- Może i zadałem głupie pytanie,zważając na to, że Tae stał przede mną w zimowych ubraniach, ale obeszłoby się bez tego sarkazmu.- A tak serio to idę odebrać Jina hyunga z uczelni, a potem idziemy po słodycze i jedzenie na święta.
Pokiwałem głową, poprawiając bluzę, która cały czas spadał mi z ramienia.
-Kooki będzie za godzinę, Namjoon hyung i jego gang mają jeszcze jechać odebrać prawo jazdy dla iguany, więc z ubieraniem naszej jodełki zostajesz sam.
-Gdzie są ozdoby?
-Były gdzieś u Rapmona,poszukaj.
Chłopak jeszcze całkiem uroczo mi pomachał i w kilka sekund byłem sam w mieszkaniu. Postanowiłem najpierw zrobić sobie coś do picia,przecież nigdzie się nie paliło, żebym musiał się śpieszyć.
Na szczęście w czajniku zostało jeszcze trochę wrzątku, więc wlałem go do wcześniej przygotowanego kubka z piramidką herbaty. Poczekałem chwilę, aż ciecz przyjmie mocno herbacianego koloru, po czym wyrzuciłem saszetkę do kosza. Zabrałem kubek do pokoju, w którym rzekomo miały leżeć ozdoby, po czym zacząłem ich szukać. Byłoby prościej gdyby Jungkook i Rapmon hyung umieli po sobie sprzątać i nie zostawiali bokserek w każdym miejscu pokoju.
Pozbierałem wszystkie brudne ubrania walające się po podłodze, pościeliłem łóżko hyunga, poukładałem na półkach, a kiedy strzepywałem śmieci z kołdry maknae, przez przypadek zwaliłem coś z komody. Usłyszałem trzask rozbijanego szkła, co oznaczało, że zbiłem zapewne jakąś szklankę.
Jak się okazało,zrzuciłem ramkę ze zdjęciem. Był na nim Kooki i jego mama. Uśmiechnąłem się,przywołując w głowię obraz z mojego spotkania z panią Jeong. Jest naprawdę przemiłą kobietą,która traktuje nas wszystkich jak swoje dzieci.
Pozbierałem rozbite szkło, zostawiając ramkę wraz ze zdjęciem bez szybki. Pomyślałem, że następnego dnia pójdę po taką samą.
Po końcu sprzątania zabrałem się za szukanie tych przeklętych ozdób. Otworzyłem szafę, na dole której stały dwa kartony. Pociągnąłem za jeden, w rezultacie znajdując tam tylko stare pisaki, kilka zeszytów i jakieś mało potrzebne pierdoły. Sięgając po drugie pudło, usłyszałem, jak ktoś wchodzi do dormu.
-Czego zapomniałeś, sieroto?
-Czemu miałbym czegoś zapomnieć?- Odwróciłem się zdziwiony, rejestrując wzrokiem Kookiego, który jak gdyby nigdy nic stał przede mną. Kątem oka zauważyłem, że powinien przyjść za dwadzieścia minut. Chłopak miał spuszczoną głowę, przez co nie mogłem zobaczyć jego twarzy, ale miałem złe przeczucie, że coś się stało.
- Nie miałeś być za pół godziny?
-A co to? przesłuchanie?- Chłopak zrzucił z siebie kurtkę, razem z czapką i szalikiem,po czym położył się plecami na łóżko. Przedramię trzymał na oczach, ale mimo tego mogłem zobaczyć, że jego oko jest fioletowe i podpuchnięte.
Szybko wstałem i szarpnąłem go za dłoń, aby wstał. Chłopak mimo tego, że był widocznie zdziwiony, pozwolił mi pociągnąć się do siadu. Na wszelki wypadek trzymałem jego dłonie w uścisku, kto wie, czy nie przywaliłby mi w jakimś nagłym, niekontrolowanym napadzie złości.
Z troską przejechałem po powiece Kookiego kciukiem, na co dzieciak cicho parsknął.
Ściągnąłem brwii, wpatrując się w kpiące spojrzenie tego gówniarza.
Jungkook był gówniarzem i  mimo, że nic na to nie wskazywało to naprawdę był cholernie upartym bahorem. Kłócił sie z nami, komentował i miał w dupie część słów, które do niego kierowaliśmy, ale, że oprócz Rapmona i Jina hyungów wszyscy tacy byliśmy, nikt nie zwracał na to uwagi.
-Jesteś cholernie bezczelny-
-Uczę się od najlepszych- Kooki uśmiechnął się, ale tym razem już bardzo przyjaźnie, więc odwzajemniłem gest.
-Będzie trzeba to zamalować jakoś.- Podszedłem do komody, a po chwili poszukiwań miałem już w ręce rozświetlasz na cienie pod oczami.
Wylałem dość dużą ilość na gąbeczkę do makijażu, po czym zacząłem wklepywać gęstą ciecz we fioletową skórę.
Nie trzeba było dużo, a oko maknae
wyglądało znacznie lepiej.
-Teraz wygląda tylko tak jakbyś się o coś uderzył, a nie jakby ktoś Cię pobił. Możesz powiedzieć hyungom, że wpadłeś w otwartą szafkę.
Jungkook pokiwał głową, z lekko uchylonymi ustami. Natychmiast spuściłem wzrok, wiedząc, że gdybym patrzył na niego sekundę dłużej, dzieciak skończyłby obcałowywany przeze mnie, a tego byśmy nie chcieli. Znaczy, ja bym chciał, ale on nie.
-Hyung, podasz mi ukulele?
Kooki wskazywał palcem na róg pokoju, z którego chwyciłem instrument i szybko mu podałem.
Chłopiec zaczął grać i widziałem jak powoli się rozluźnia. Na jego twarzy rozkwitała ulga, którą przypieczętował piękny uśmiech jego malinowych ust.
Z uśmiechem na ustach zabrałem karton z pomieszczenia, kierując się do choinki. Mogłem ubierać ją spokojnie, wiedząc, że Jungkook czuje się dobrze.
~*~
-Hyung!- usłyszałem wołanie z pokoju na końcu korytarza, a jako, że Jin hyung spał, Taehyung się mył, a reszta szlajała się po mieście, czułem się zobowiązany zajrzeć do pokoju Kookiego.
- Co się stało?- chłopiec siedział na łóżko, wystawiając w moją stronę swoje ukulele.
- Nauczyłem się tej piosenki co ją ostatnio tak lubisz.
- Jungkookie, jest dużo piosenek, które lubię.
- Hyung, to posłuchaj.
Nastolatek był strasznie roztrzepany, więc zostało mi tylko usiąść i wysłuchać co chce mi zagrać.
-Wise men said only fools rush in- doskonale znałem utwór, który grał. Kiedy go
słuchałem miałem w myślach obraz tego dzieciaka, do którego coś czułem. Tego samego, który siedział przede mną, muskając opuszkami palców ukulele. Tego, który właśnie śpiewał pieprzoną piosenkę, opisującą moje uczucia do niego.
-Shall I stay? Would it be a sin? If I can’t help falling in love with you- nastolatek nie raczył mnie nawet jednym małym spojrzeniem, podczas gdy ja nie odrywałem od niego wzroku. Patrzyłem jak przesuwa palcami po gryfie instrumentu. Obserwowałem sposób w jaki układają się jego wargi, przy wymawianiu poszczególnych słów.
Dla mnie ten obraz był idealny. Mój Jungkook znów wyglądał tak jak dawniej, jak kruchy i niewinny chłopiec, którego chciałbym mieć przy sobie kiedy będę zasypiał i kiedy będę się budził.
Kiedy moje oczy na ułamek sekundy spotkały się z jego, uśmiechnąłem się, starając się powstrzymać łzy.
-Take my hand, take my whole life too. Cause I can’t help falling in love with you.- Jungkook spojrzał mi w oczy, nie przestając śpiewać. Odłożył ukulele, muskając swoją dłonią kilka moich palców.
Przyłączyłem się do śpiewu, nadal nie odrywając od niego swoich oczu.
Myślałem, że moje serce wyskoczy kiedy Jungkook śpiewał, że nic nie poradzi na to, że się we mnie zakochuje.
-Can’t hell falling in love with you- wyszeptaliśmy koniec piosenki, nadal trzymając nasze dłonie splecione.
Przez chwilę panowała cisza, którą przerwał delikatny śmiech Kookiego.
-Twoje serce.- nastolatek pokazał swoje urocze ząbki, zaraz potem kładąc dłoń na mojej klatce piersiowej.- Taehyung miał rację. Ty naprawdę mnie kochasz.
Nie wiedziałem co powiedzieć, więc tylko przytaknąłem. Są takie chwilę, że nie trzeba już nic mówić.
-Hyung, ja nie zaśpiewałem Ci tej piosenki przez przypadek. Lubie Cię i nie wiem co z tym zrobić.- Delikatnie głaskał moją dłoń swoim kciukiem.
- W porządku. Nie oczekiwałem od Ciebie, że odwzajemnisz to uczucie.
- Czemu się boisz mówić “miłość”? Nie to do mnie czujesz?
- Jak mogę mówić o miłości, kiedy nie ma mnie przy Tobie cały czas? Jeśli nie pomagam Ci w każdej sprawie? Kiedy nie jestem taki, jakim chciałbyś, żebym był? Mógłbym mówić, że Cię kocham, ale dopóki Ty nie poczujesz się kochany, to będą tylko słowa.
-Hyung, jeżeli chcesz, możesz być ze mną zawsze, mogę przychodzić do Ciebie ze wszystkim, możesz być wszystkim czego zapragnę, jeśli tylko chcesz.
Ze zdziwienia otwarłem usta. Miałem w głowie kilkanaście myśli, powoli analizujących jego słowa.
-Hyung, chciałbym tego spróbować i przekonać się, czy naprawdę będziemy umieć kochać.
Nie odpowiedziałem nic, ale w zamian chwyciłem Jungkooka za szyję i najdelikatniej jaj potrafiłem, pociągnąłem go w swoją stronę. Zasmakowałem jego delikatnych ust, składając na nich pocałunek. Jeden, krótki, ale najbardziej czuły na jaki byli mnie stać. Chciałem, żeby oddał wszystkie moje emocje.
Odrywając się od niego, nie mogłem się powstrzymać i jeszcze raz zaśpiewałem w jego usta mój ulubiony wers piosenki.
Take my hand, take my whole life to you.
Cause I can’t help falling in love with you… ~
The end.

poniedziałek, 30 listopada 2015

Wszystkie kruki mogą latać VII


Więc jest. Mam dużo nauki, więc trochę późno.


 Opowiadanie: Wszystkie kruki mogą latać
Tytuł/Rozdział: Masz mnie kochać, rozumiesz?/VII
Pairing: J-Hope & Jungkook
Gatunek: romans, komedia
Typ: fluff
Ilość wyrazów:1408

Obracałem karteczką między palcami, wzrok wlepiając w nieokreślony punkt przed sobą. Zastanawiało mnie, skąd niejaki “Kim Namjoon” wiedział kim jestem, a raczej byłem i jak dowiedział się gdzie chodzę do szkoły. Rozumiem, że ludzie uwielbiają plotkowować, ale nie sądziłem, że aż na taką skalę. O tym co robiłem, wiedział Taehyung i jeden chłopak z pierwszej klasy, tylko dlatego, że siedział w tej samej branży.
- Słuchasz Ty mnie?- powiedział Tae, a w jego głosie mogłem wyczuć dozę irytacji
- Tak, tak.
- Jeongguk jest głupi
- Tak, tak. Nie, czekaj, czemu?
Otrząsnąłem się z zamyślenia, starając powrócić do rzeczywistości i tego durnia, który leżał przede mną.
- Co to za kartka, że tak ją miętolisz?- Rudzielec wyrwał mi świstek z dłoni, czytając go, a zaraz potem rzucając mi nim w twarz
- Myślałem, że skoro masz swojego kochasia to prezesy już Cię nie interesują.
- Bo nie interesują.
- To po kij Ci ta wizytówka?
- Znalazłem w papierach, jak sprzątałem biurko
Tae pokiwał głową, choć wiedział, że kłamałem. Mimo, że w oszustwach byłem świetny i mogłem rzucać kłamstwami prosto w oczu, on zawsze rozpoznawał kiedy nie byłem szczery. Kocham go za to, że nigdy nie drąży tematów, na które nie mam ochoty rozmawiać.
- Dobra, weźmy się za robienie tego zadania, bo zgaduje, że naszym tempem, będziemy musieli siedzieć nad tym pół nocy.
Podałem chłopakowi książkę, po czym zszedłem na dół, po coś mocniejszego do picia, tak na rozluźnienie.
Kiedy wróciłem, mój przyjaciel już notował coś na kartce, delikatnie gryząc dolną wargę swoich ust.
- Masz łajzo.- podałem mu butelkę piwa, po czym usadowiłem się obok niego.
- To jest to mocne?
- A jakie ma być? Chlej, nie gadaj.
Po kilkunastu minutach robienia naszej wspólnej pracy domowej, stwierdziliśmy, że potrzebna nam przerwa. Właśnie kiedy miałem zamiar iść na stronę, zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu pojawiło się “Hoseokkie”, co nieco mnie zdziwiło. Widzieliśmy się zaledwie jeden dzień wcześniej, a mój kochaś nie należał do osób z nadmiarem wolnego czasu.
- Słucham?
- Cześć, gówniarzu
- Cześć staruchu.
- Nie masz może wolnej chwili?
- Nie bardzo. Życie gówniarza jest ciężkie, a właśnie w tej chwili musi robić zadanie na biologię.
- No to nic, powodzenia w nauce. Do zobaczenia.
- No pa.
Rzuciłem telefonem o łóżko, pocierając powieki dłońmi. Dochodziła pierwsza w nocy, a my nadal nie skończyliśmy tego durnego zadania.
Zobaczyłem jak Taesiu wpatruje się we mnie z głupią miną, jego twarz była cała czerwona. Przyłożyłem dłoń do jego czoła, sprawdzając jego temperaturę.
- Jesteś gorący.
- Jest mi po prostu trochę ciepło.
- To może się rozbierz?
Rudzielec pokiwał głową, natychmiast ściągając z siebie bluzę i zostając w samym podkoszulku.
- Pasuje?
- Tak, znacznie lepiej.
Zaśmiałem się, analizując nasz dialog w głowie, po czym “wyciągnąłem się”, starając się rozluźnić wszystkie zbolałe mięśnie.
Kiedy przechylałem głową na prawo i lewo, coś strzeliło mi w karku, powodując okropny ból. Jęknąłem, łapiąc się za szyję.
- Co się stało? Boli Cię?
- Boli i to okropnie.
Chłopak popchnął mnie tak, że ułożyłem się na plecach, a zaraz potem przewrócił mnie na brzuch. Poczułem jak jego dłonie lądują na moich barkach, leniwie je masując. Zamruczalem z rozkoszy, takie to było przyjemne.
- Mogę mocniej?
- Tak, alee- Nie zdążyłem dokończyć, bo poczułem jak Taehyung wbija mi palce w plecy i łopatki. Jęknąłem kilka razy, starając się zatrzymać krzyk, wychodzący z moich ust. Bolało, a jednocześnie było mega przyjemne.
- O boże, Taehyung! Tak, tu! Rób mnie tak!
Usłyszałem jak kosmita cicho się śmieje, ale nie zaprzestał robienia mi najcudowniejszego masażu mojego życia.
Chłopak rozluźniał moje mięśnie jeszcze przez kilka minut, w trakcie których trwania zdarzyło mi się jęknąć lub nawet krzyknąć “Jak mi dobrze!”. To takie przyzwyczajenie że starej pracy.
Kiedy jego palce opuściły moje plecy, uniosłem się do siadu i z zamkniętymi oczami, podziękowałem rudzielcowi, całując jego policzek. Przy okazji sprawdziłem, czy nadal jest taki rozgrzany, ale na szczęście nie był.
- To było świetne, czuje sie taki rozluźniony.
- To dobrze, bo jeszcze dużo pracy przed Tobą. Zostało Ci do napisania o cechach owadów.
- A Ty niby co będziesz robił?
- Jak to co? Idę spać.
Patrzyłem jak kosmita układa się pod moją kołdrą i gasi lampkę obok łóżka. Jedynym oświetleniem w pomieszczeniu była lampka na biurku, na którym zdecydowałem dokończyć pracę.
Nie miałem pretensji do Taesia za to, że kazał mi dokończyć zadanie, w końcu on napisał już jego większość.
Kiedy dopisywałem ostatnie poprawki, usłyszałem dzwonek do drzwi. Było już grubo po trzeciej, więc postanowiłem nie otwierać. Niestety nieznajomy dobijał się tak głośno, że dla świętego spokoju postanowiłem zobaczyć kto ma prawo nachodzić mnie w środku nocy.
Zeszłem po schodach, krzycząc niezbyt głośne “no idę”. Byłem już lekko poirytowany tym hałasem.
Odkluczyłem drzwi, widząc przed swoimi oczami twarz Hoseoka. Nie miałem pojęcia co on tu robił, a nie miałem też okazji, żeby zapytać, bo chłopak od razu zaczął krzyczeć.
- Gdzie on jest, co?!
- Ale kto?
- Kto?! To ja się pytam kto! Schował się tu, czy już zdążył spierdolić?!
-Opanuj się, o czym Ty mówisz?- Starałem się uspokoić starszego, bo swoimi językami mógł obudzić Taehyunga.
- No pokaz się! A może jest na piętrze, co?!
Jung zaczął praktycznie biegać po schodach, po drodze zrzucając swoją kurtkę na podłogę.
- Nie drzyj się tak, ludzie chcą spać.
- Spać!? Chyba ruchać cudzych kochanków!
  Chłopak otwierał po koleii wszystkie drzwi, aż w końcu kiedy dotarł do tych moich, postanowiłem go dogonić. Równocześnie przekroczyliśmy próg mojego pokoju. Stanąłem przed łóżkiem, bojąc się, że może zrobić coś kosmicie.
- Tu jest nasz drogi Taehyung, tak?! No, wstajemy!
Zauważyłem jak postać mojego przyjaciela porusza się, po czym otwiera oczka. Chłopak był widocznie zaspany, choć to nic dziwnego. Każdy byłby zaspany, gdyby obudziło go darcie ryja, bo inaczej tego co Hoseok robił się nazwać nie da.
- Huh? O, pan Hoseok.
- Pan Hoseok, ja Ci dam “pan Hoseok”.
Jung już klęczał na łóżku z pięścią uniesioną w górze, kiedy znalazłem się między nim, a rudzielcem. Nie wiedziałem, czy uderzy mnie, czy nie, ale to nie miało znaczenia. Chciał uderzyć mojego przyjaciela.
- Powiesz mi, jaki masz problem?
- To Ty pierdolisz się z jakimś chłoptasiem, a to niby ja mam problem?!
- Z kim się pierdole? Słyszysz o czym mówisz?
Starszy wziął głęboki oddech, usta zaciskając w linie. Patrzył się na mnie z widoczną złością w oczach.
- Jeszcze mi powiedz, że te jęki i teksty “mocniej “ i “jak mi dobrze” to w ogóle sobie wymyśliłem.
Popatrzyłem się na Taehyunga i prawie równocześnie wybuchliśmy śmiechem. Prawie płakałem, uświadamiając sobie co właśnie się stało.
- On robił mi masaż, głupku.
- Masaż..?
Pokiwałem głową, ścierając dłonią łzy, które wylalem ze śmiechu.
- To był tylko masaż, panie Hoseok.- wtrącił Taehyung, który tak samo jak ja, prawie się dławił ze śmiechu.
- To czemu tak jęczałeś?
- Bo TaeTae jest najlepszy w masowaniu, szczególnie w przerwie pomiędzy pisaniem pracy na biologię.
Jung odetchnął, po chwili cicho się śmiejąc. Kręcił głową, zapewne nie dowierzając w zaistniałą sytuację.
- Czyli mówisz mi, że przyjechałem 150 kilometrów tylko po to, żeby dowiedzieć się o tym, że to był tylko masaż?
- Hobi, Taehyung to mój najlepszy przyjaciel, poza tym ma chłopaka, więc chyba odpowiedź na Twoje pytanie musi być twierdząca.
- Dobra, jadę już do domu, nie będę wam przeszkadzał.
- Odprowadzę Cię.
Razem z Jungiem opuściliśmy pocieszenie. Na odchodne usłyszeliśmy jeszcze jak Tae krzyczy “Do widzenia, panie Hoseok”, ale ten nic nie odpowiedział.
Zeszliśmy po schodach, zatrzymując się na chwilę przy drzwiach.
- Nawet nie masz pojęcia jak mi ulżyło.
- Bałeś się, że robie coś nie dobrego?
- Bałem się, że ktoś mi Cię zabierze.
- Przecież oficjalnie nie jestem Twój.
- Oficjalnie nie- Hoseok przyciągnął mnie do siebie i złożył całusa na moich ustach- ale za niedługo będziesz.
- A kto powiedział, że będę chciał być Twoj?
- Ja tak powiedziałem. Masz mnie kochać, rozumiesz?
Kiwnąłem głową, delikatnie popychając starszego w stronę wyjścia z domu. Ten tylko rzucił mi porozumiewawcze spojrzenia i zaczął iść w stronę samochodu, który swoją droga musiał nie dawno kupić, bo jeszcze nim nie jechałem.
Kiedy miałem już zamknąć drzwi usłyszałem jak Hoseok krzyczy
- Powiedz swojemu przyjacielowi, żeby nie mówił do mnie “pan Hoseok”!
- Powiem mu, żeby mówił “staruszku”.
Jung krótko mówiąc, z uśmiechem na ustach pokazał mi środkowy palec, po czym wsiadł do samochodu i odjechał.
Zakluczyłem drzwi, kierując się w stronę sypialni. Miałem wielką ochotę wreszcie iść spać.
Kiedy dotarłem do pokoju, zgasiłem lampkę, po czym rzuciłem się na łóżko, natychmiast przykrywając się kołdrą.
- Ten Twój pan Hoseok to jest przystojny. Mówiłeś, że jest stary.
- Bo jest, śpij już.
- Jeonggukie…?
- Co?
- A ma dużego- uderzyłem chłopca poduszką, nie chcąc nawet słyszeć końca tego zdania.
- Śpij Taesiu.
Kosmita pocałował mój policzek, odpowiedział cichym dobranoc, po czym grzecznie się ułożył i obaj nareszcie poszliśmy spać.