czwartek, 4 sierpnia 2016

Wszystkie kruki mogą latać XII

To nie ptak
To nie samolot
To ficzek
Jest, nie umarł, ja też żyje
Nie spinajcie tak, ficzki się piszą
Przeczytajcie poprzedni post
Serio
To
Ważne
Hołp ju lajk dys part
Opisy i obrazek zaktualizuje jutro
Albo kiedyś tam



Opowiadanie: Wszystkie kruki mogą latać
Tytuł/rozdział: Playin' / XII
Pairing: J-Hope & Jungkook, Suga & V
Gatunek: romans, komedia :/
Typ: fluff
Ilość wyrazów:około 1300


-Hyung, Twoja kolej.
Brunet zastanawiał się chwilę, po czym uchwycił w swoje długie palce damkę, zbijając przy okazji moją wieżę.
Popatrzyłem na jego skupiony wzrok, którego nie odrywał od drewnianej planszy. Satysfakcję za zbliżającej się wygranej miał wypisaną na twarzy.
-Hoseok, nie chcę mi się już grać.
Starszy uśmiechnął się do mnie, machając palcem na króla. Przewróciłem go, po czym figura z hukiem spadła na drewnianą posadzkę.
Rozsiadłem się wygodnie na dużym czerwonym fotelu, biorąc w dłonie chusteczkę, do której wysmarkałem nos. Od poprzedniego dnia nie miałem już podwyższonej temperatury, więc i humor miałem lepszy. Mogłem też spać do dwunastej, co jeszcze bardziej potęgowało moją uciechę.
Chłopak wstał z miejsca, żeby podać mi ciastka i bluzę, z której wypadł mały kartonik. Brunet spojrzał na niego, potem na mnie, miał markotną minę. Wyciągnąłem dłoń, aby zobaczyć treść wizytówki.
-Skąd to masz?
-Jakiś facet na przystanku mi dał.
Podkurczyłem nogi pod brodę, dłońmi badając fakturę fotela. Nie podobała mi się ta rozmowa. Tamten blond chłopak, czy raczej mężczyzna mówił, ze wie co łączy mnie z Hoseokiem, szkoda, że nie wspomniał, że Jung nie szczególnie za nim przepada, a przynajmniej  wywnioskowałem to z jego miny.
-Tak po prostu do Ciebie podszedł i dał Ci wizytówkę?
-Wypadła mu z kieszeni, podniosłem ją, a on powiedział, żebym sobie ją wziął.
-Może bym Ci uwierzył, gdybym nie znał Namjoona. On nigdy nie wysiada z auta, jeśli to nie jest coś ważnego. Kiedy Ci to dał?
-Jeny, nie pamiętam. Czy to takie ważne?
Wstałem z miejsca, kierując się do sypialni po telefon. Nie miałem żadnej ochoty na tą rozmowę, szczególnie kiedy chłopak odzywał się do mnie tonem szefa.
Nie dane mi było leżeć na łóżku w spokoju, bo drzwi zaraz się otworzyły i pojawiła się w nich brązowa czupryna.
-Nie chce, żebyś się z nim zadawał.
-Przecież nie mam zamiaru, nie ględź już.- brunet przysiadł się obok mnie, po czym zaczął czule głaskać mnie po włosach, co jakiś czas okręcając pojedyncze kosmyki wokół palców.- Taesiu jedzie ze swoim chłopakiem na wycieczkę, ale powiedział, że nic mi tam nie kupi, bo ostatnio jestem dla niego niedobry.
Jung zaśmiał się, po czym położył się obok mnie, tyle, że z głową skierowaną w inną stronę. Na suficie widniały białe lampki choinkowe, o zamontowanie których ostatnio poprosiłem Hobiego.
Na polu zaczynało się ściemniać, ale jeszcze nie było wystarczająco późno, aby można było je włączyć.
-My też gdzieś pojedziemy.
-Nie chcę .
Hoseok obrócił się, opierając głowę na łokciu. Jego pytając spojrzenie wierciło mi dziurę w głowie. Nie miałem ochoty na wycieczki z jednego problemu. Wiem, że niby wspominałem Jungowi, że nie ma dla mnie czasu i tylko praca się liczy, ale patrząc na to ile już dla mnie poświęcił, nie mogłem pozwolić na to, aby jeszcze bardziej zapuścił się z robotą.
-Zamiast wycieczki, wolałbym kolację na tarasie. Byłoby milej.
Hyung uśmiechnął się i złożył całusa na moich wargach.
-Brzmi w porządku.
~*~
Moja mama przyjechała piątego dnia mojego pobytu u Hobiego. Wróciłem do domu w niezbyt dobrym nastroju. Przeziębienie minęło, co oznaczało, że musiałem wrócić do szkoły. Taehyung przyszedł tylko na czwartą i piątą lekcje, żeby zaliczyć wos, po czym uciekł do domu pakować się na wyjazd. Mnie również namawiał na wajsy, ale nie chciałem się zrywać, szczególnie, że szóstą lekcją była wychowawcza. Kiedy nauczycielka zorientowana się, że Taehyng spierdolił, zaczęła mówić o tym, że chłopak nie zda, przez swoje lenistwo i nieusprawiedliwione godziny. Wyjąłem telefon, żeby powiadomić go o dramie, ale babka to zauważyła i byłem zmuszony napisać do niego dopiero po lekcjach, gdyż dopiero wtedy odzyskałem urządzenie.
<Babka mówiła
<Że Cię nie przepuści
<Za wajsy
>Niech się w dupe pocałuje
>Nienawidzi mnie do tego stopnia, że puści mnie
>Tylko dlatego, żeby nie musieć spędzać ze mną kolejnego roku
Pokręciłem głową i już chciałem opuszczać budynek, kiedy usłyszałem za sobą nawołujący mnie głos. O wilku mowa.
Kobieta przywolala mnie do siebie, a ja chcąc, czy nie chcąc i tak musiałem do niej podejść.
-Jungkook, co się z Tobą stało? Miałeś dobre oceny, a teraz lecisz na dwójach.
-Nic się nie stało. Po prostu mam trochę zaległosći przez nieobecności. Nadrobie je. Przepraszam, ale muszę już iść, mama na mnie czeka.
Ukłoniłem się kobiecie, kierując się do wyjścia z budynku. Oceny przecież i tak się nie liczą, jeśli chodzi o studia. Trzeba umieć myśleć, tylko tyle trzeba do zdania matury.
Przekroczylem próg domu, przywitany zapachem sosu brokułowego. Zdjąłem buty i usiadłem na krześle przy wysepce kuchennej. Mama uśmiechnęła się do mnie i nałożyła mi porcje obiadu.
Akurat w telewizji leciał jakiś przygłupi program ala' mtv. Moja rodzicielka często je oglądała, ale głównie po to, żeby się z nich pośmiać.
"W każdym domu powinna być harmonia."- głosiła specjalistka od fenkszui.
-Ta i kontrabas i wiolonczela.
Brunetka starła okruszki z blatu stołu, po czym nalała mi do szklanki zimny kompot.
-Dzwoniła do mnie Twoja wychowawczyni. Mówi, że się nie uczysz.
-Przesadza.
-Oby, nie wychowałam Cię na debila. W ostateczności mogłeś to odziedziczyc po ojcu, ale wydawałeś się być całkiem normalny.
Zasmiałem się, odkładają talerz do zlewu. Moja mama była najbardziej bezpośrednią osobą, jaką znałem.
~*~
<Hulp Kooki
<Nie wiem co spakować
>ubrania
>hihi
<...
>The only reason why I'm so good at jokes is bc my life is one
Westchnąłem, stwierdzając, że ten przychlast i tak mi nie pomoże, więc napisałem do Yoongiego. Wcześniej odczytując kilka wiadomości od niego.
>Kumple powiedzieli mi, że mój chłopak jest gorący
>Więc powiedziałem im, że przecież nie mam dwóch
>hehe
>Jak się śmieją figury geometryczne?
>Zrywają boki
<Zaraz ja zerwe
<Tyle, że nie boki
>kc
>Spakowany?
<Nie wiem co zabrać
>Ubrania
<Fakof
Odłożyłem telefon na łóżko, kładąc się na starcie ciuchów. Chciałem zabrać coś fajnego, dla Yoongiego. Nie powiem, ale liczyłem na to, że podczas wyjazdu do czegoś między nami dojdzie. Szkoda, że nigdy nie byłem dobry z matmy.

Info!

Założyłam Twittera, żebyście w razie pogrzeby mogli ze mną skontaktować. Wszystkie prośby, skargi, zażalenia proszę kierować na konto @btsopowiadania
Zapraszam także na wattpada (@hoskiv), gdzie jest kilka opowiadań stąd, ale i nie tylko ~