czwartek, 8 stycznia 2015

V & J-Hope Sen narkomana

Cześć. Jakie iż statnio jestem zaczytana w Milion małych kawałków J.Freya to chciałam napisać coś podobnego. Dużo fragmentów brałam z realnych książek o narkomanach. Jest może napisane w trochę odmienny sposób, ale właśnie tak piszę Frey i to mi się podoba. Chce tylko wspomnieć, że może być to trochę drastyczne, ale wydaje mi się, że przetrwacie ;~;




Tytuł: Sen narkomana
Pairing: tak jakby V & J-Hope
Ilość słów: 583 słowa
Gatunek: Dramat
Typ: One shot, angst
Ostrzeżenia: Drastyczne opisy.

HOPE YOU LIKE IT
Jestem tu pierwszy dzień. Zaciskam pięści i boję się. Tego miejsca, ludzi, przedmiotów, siebie. Czuję jak mój żołądek się kurczy i jak jego części odrywają się i wędrują w górę mojego gardła. Wstrząsają mną torsję, biorę głęboki oddech i staram się zatrzymać wymioty.
Zdobądź coś. Zapchaj mnie.
Staram się utrzymać w pionie, ale ląduje na ziemi i ranie sobie kolana. Próbuję się podnieść, ale moje ciało mi odmawia. Ręka wie, że ma się spotkać z podłogą, ale jej jakoś nie ma tam, gdzie być powinna. Trzęsę się, mój tors się trzęsie i ręce się trzęsą i nogi się trzęsą i przestaje czuć cokolwiek. Czuje tylko jak moje paznokcie się odrywają i przestaje widzieć cokolwiek. Nawet nic nie słyszę, w głowie mam szum i głos. Zdobądź coś. Zapchaj mnie.
Dajcie mi coś. Dajcie mi drinka, pięćdziesiąt drinków, kleju w furgonetkach, marihuany tak dużo, żebym mógł od niej zdechnąć. Dajcie mi kurwa cokolwiek.
Wymioty znowu podchodzą i teraz nie jestem w stanie ich powstrzymać. Rzygam krwią i wodą i kawałkami żołądka. Mocno oddycham, ale nadal się trzęsę. Wbijam paznokci w nadgarstki i ląduje na podłodze. Moja twarz styka się z dywanem. Jest cała opuchnięta i czuje na niej krew. Leci z popękanych warg, nosa i strupów. Próbuję podkurczyć nogi, ale one nie reagują. Sflaczałe mięśnie opadają na zimną podłogę, a ja leże tam cały zarzygany i dławię się własną krwią. Biorę głęboki oddech i znowu i znowu i znowu. Staram się patrzeć i złapać ostrość, ale to nic nie daję. Słyszę już trochę więcej, ale nadal dźwięk przerywa ten szept.
Zdobądź coś. Zapchaj mnie.
Zamykam oczy i nagle robię się senny.
Mam przed sobą stolik pełen alkoholu i narkotyków. Biorę wódkę, wypijam ją. Wdycham klej, robię zastrzyki i palę i robię zastrzyki i wciągam i piję i nagle stół jest pusty. Siedzę na sali, a przede mną jest Hoseok. Płacze i to mnie rani. Nie odwracam wzroku tylko patrzę jak jego brązowe oczy zapadają się i on krzyczy i spada w przepaść. Lecę razem z nim, ale jego już nie ma. Robaki zjawiły się na jego miejscu. Wchodzą mi do ust, do nosa, gryzą moją skórę, czuje jak wiercą we mnie tunele. Dławię się i wyciągam poharataną dłoń. Próbuje jęknąć, ale zamiast tego kaszlę. Wypluwam larwy zalane krwią i własnymi wymiocinami. Strupy na mojej twarzy odlepiają się i na ich miejsce powstają nowe i odlepiają się i tworzą i odlepiają i tworzą. Próbuje je zdrapać dłońmi, w moich rękach pozostaje skóra, która odeszła od ciała. Płaty zostają w moich dłoniach, a ja ląduje na kolanach.
Nagle nie ma nic. Jest czarno, klęczę na niczym. I z mojego oka wydobywa się łza, jedna, pojedyncza. Unoszę wzrok do góry, pada śnieg. Spada na moją skórę i łapie płatki na język. Uspokajają mnie. Krzyczę i śmieje się zdenerwowany. Zamykam oczy.
Budzę się cały zalany potem. Wspomnienia, sen, przemijają mi przed oczami. Trzęsę się, próbuje objąć ramiona. Patrzę w bok, na postać siedząca koło mnie. Hoseok obejmuje mnie, a ja płacze. Ściskam jego koszulkę, a on gładzi mnie po głowie.
Kiedy w końcu się uspokajam patrzę w jego oczy.
- Znowu ten sen?
Przytakuję.
- Nie myśl o tym.
- Staram się.
- To już za Tobą.
Wiem, że tak jest.
- Racja.
Ale to wraca.
- Kocham Cię.
I oczekuję uwagi.
- Tak, wiem. Ja Ciebie też.
Upomina się.
- Nie odwracaj się ode mnie, nie jesteś sam.
Pamięta o mnie.
- Mam Ciebie.
I będzie pamiętać.
- I zawsze będziesz miał.
Bo narkomanem zostanę do końca życia.