środa, 31 grudnia 2014

V & J-Hope Horny Santa Claus

Feliz navidad! Feliz navidad! Feliz navidad prospero año i felicidad!
Co prawda święta już przeminęły, ale jestem uzależniona od tej piosenki i nic na to nie poradzę.
Napisałam to, bo Sungii mnie zmusiła. Powiedziałam jej "piszę fluffa", ona odpowiedziała "napisz smuta" i mniej więcej taka jest jego historia~
Chciałam wam również podziękowac za tyle wejść i większą liczbę komentarzy, nawet nie wiecie jak to cieszy c:
To chyba tyle z ogłoszeń parafialnych. Jeszcze wspomnę, że ciężko i topornie idzie mi pisanie takiego czegoś. Tak właściwie jest to mój debiut jeżeli chodzi o erotyki.
Nie przedłużając, mam nadzieję, że się spodoba ^^.



Tytuł: Horny Santa Claus
Pairing: V&J-Hope
Ilość słów: 2980 słów
Gatunek: Romans
Typ: One shot, yaoi, smut


HOPE YOU LIKE IT
Idealnie ustawione świeczuszki, ładnie nakryty stół, przyozdobiona choinka. Gęsty śnieg sypiący za oknem, światełka na ścianach. Mosty ozdobione w świecidełka. Wystawy sklepowe pełne czerwonych dodatków, cukiernie wydające pierniki.
Ah, święta.
Poprawiłem krzywo ustawione sztućce i delikatnie się uśmiechnąłem. Zostało tylko poczekać aż Hoseok wróci z pracy. Jak zwykle pewnie przetrzymają go dłużej. Właśnie przez to nie trawie jego szefa. Znaczy, nie tylko przez to, leci też na mojego chłopaka, a przy okazji jest zarozumiałym dupkiem. Mam wiele powodów, aby nie pałać do niego sympatią.
Coś puchatego otarło się o moją nogę, a zaraz potem popatrzyło na mnie swoimi dużymi oczami. Ukucnąłem i pomiziałem zwierzaka pod brodą.
- No i widzisz Jaeji, tak to jest. Tatusia jeszcze nie ma, a wszystko jest gotowe.
Pupil jakby spłoszony moimi słowami szybko mnie minął i wskoczył na drapak. Zawiedziony upadłem na kolana. Nawet kot mnie nie kocha. Popatrzyłem na wielki bordowy zegar, wiszący na ścianie. Wskazywał 20:26, a Hoseokkiego nadal nie było. Przewróciłem się na plecy i teatralnie westchnąłem. Martwiłem się, że jedzenie będzie zimne, świeczki się wypalą. A miało być tak milutko.
Na dywanie było wygodnie, był miękki i czysty. No chyba, że Jaeji go zasika, ale to już mu się nie zdarzało. Spojrzałem na swoje zniekształcone odbicie w czerwonej bombce choinki. Wyszczerzyłem zęby, ciesząc się jak pięciolatek. Moja twarz była nieco rozciągnięta, nos wyglądał jak ziemniak.
Ręką wymacałem pilota i włączyłem to pudło na szafce. Czy ten zasrany Kevin musi uprzykrzać mi życie co święta? No błagam, ile można ekscytować się bachorem, który został sam na święta? Przełączyłem trafiając na kilku typów bijących się w gigantycznej sali.
- Tajwański parlament.
Chwilę jeszcze patrzyłem jak wysoki chudzielec zalicza spotkanie bliskiego stopnia z podłogą, aż w końcu zmieniłem kanał. Zaklaskałem w dłonie widząc tańczącego pingwina. Poruszałem dłońmi w rytm rytmu jaki wystukiwał nóżkami, aż do momentu, w którym usłyszałem "Ulepimy dziś bałwana?..." świadczące o tym, że ktoś do mnie dzwonił.
- No choć zrobimy tooo. Tak dawno nie widziałam Cię, nie chowaj się. Uciekłaś gdzieś czy coooooo?
Śpiewałem do momentu przerwania piosenki. W końcu zerwałem się na równe nogi, żeby popatrzeć kto taki nawiedzał mnie w wigilię.
Przez długie leżenie zamroczyło mi się przed oczami. Nie patrząc pod nogi, wlazłem na pilota. Straciłem równowagę, w wyniku czego chwyciłem się stołu, a tak właściwie prawie stołu. Trafiłem akurat na talerz. Włożyłem w niego dłoń, a on przechylił się brudząc resztę mojej ręki. Nie byłem w stanie utrzymać się czegoś takiego, więc chwyciłem obrus. Materiał ważył trochę mniej niż ja, więc zamiast mnie podtrzymać, poleciał razem ze mną. Wszystko z wielkim hukiem zleciało na podłogę.
 Przetarłem twarz czystą dłonią, nie wierząc w to co widziałem. Na naszych kremowych panelach znajdowały się uszka, makaron, plama z barszczu, potłuczone kawałki talerzy, szklanki, widelce i wiele innych rzeczy. Za pewne gdzieś w tym wszystkim była też moja godność. Udawanie zaszlochałem uświadamiając sobie, że ubrudziłem też siebie.
Właśnie kiedy próbowałem strzepnąć makaron ze swetra usłyszałem od kluczanie drzwi. Z desperacji rzuciłem się za kanapę. Chciałem się ukryć i siedzieć w swojej kryjówce do końca tej nocy.
- Taeś, przepraszam, że tak długo. Zaciągnął nas na kolację, a nie mogłem mu odmówić... Tae, gdzie jesteś?
Słyszałem jak Hoseok ściągnął płaszcz, po czym wszedł do salonu. Mocno zacisnąłem powieki i starałem się oddychać jak najciszej.
- Co tu się stało? Armagedon?
Brunet przechadzał się po pokoju. W końcu chyba stanął i przestał się poruszać.
- Bu.
Podskoczyłem czując szept przy swoim uchu. Leżałem tak chwilę nie mówiąc ani słowa. Bałem się, że Hoseok będzie zły albo coś w tym rodzaju.
W końcu otworzyłem oczy. Moja twarz była cała czerwona, ze wstydu jaki czułem. Hyung kucał obok mnie. Na głowie miał czerwoną czapkę mikołaja. Oprócz tego ubrany był normalnie: koszula, garniak. Uniósł moją brodę, zmuszając mnie abym na niego spojrzał. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Kiedy otworzył usta, mocno zacisnąłem pięści. Spodziewałem się, że mnie skarci. On jednak jak gdyby nigdy nic wplótł swoje palce w moje włosy i delikatnie głaskał mnie po głowie. Uśmiechnąłem się kącikiem i i dość niezgrabnie uniosłem się na klęczki. Czystą ręką dotknąłem jego policzka. Uśmiechał się tym swoim wspaniałym uśmiechem, jednocześnie kiwając głową. Pocałowałem jego czerwone wargi, które smakowały nikotyną w połączeniu z szampanem, ale głównie miały w sobie smak Hoseoka.
- Powiesz mi co tu się stało?
- No bo... To jego wina!- palcem wskazałem na kota, bawiącego się piankową piłką.
- A co tak konkretnie jest jego winą?
- Poczekaj, rozpracowuje to.
Chłopak trochę zbyt spontanicznie objął mnie dłońmi w pasie. Zaraz je odsunął, widząc na nich kawałki mięsa.
- Co do...
- Poślizgnąłem się.
- Ale nic Ci się nie stało?- energicznie zaprzeczyłem głową.
- Jestem tylko brudny. Muszę zdjąć mój ukochany sweterek.
Chłopak przysunął się do mnie. Chwycił moją prawą dłoń i przystawił ją do swoich warg. Wysunął koniuszek języka i delikatnie oblizał opuszek mojego kciuka. Po kolei wkładał moje palce do ust. Z pod przymrużonych powiek patrzyłem jak giną i wyłaniają się z jego warg. Cholera, jakie to było przyjemne. Mocno się na nich zasysał, nadal pracując językiem. Na chwilę, przysięgam na chwilę, wyobraziłem sobie, że moje palce są moim członkiem. Nie muszę chyba mówić jak bardzo mnie to podnieciło.
Kiedy skończył z palcami zajął się środkową częścią dłoni. Cichutko jęknąłem kiedy przejechał po liniach papilarnych. Moje dłonie są wyjątkowo podatne na dotyk, szczególnie i wyłącznie Hoseoka.
Kiedy chłopak skończył z moimi kończynami oblizał wargi i uśmiechnął się kącikiem. Ręką chwycił mnie za kark i delikatnie do siebie przyciągnął. Przelotnie mnie pocałował i uniósł się do pionu. Zdziwiony patrzyłem jak otrzepuje spodnie z kurzu, którego tak naprawdę tam nie było, a potem siada na kanapie. Zmarszczyłem brwi i postanowiłem pójść w jego ślady, wcześniej biegnąc do sypialni po prezent.
Z dużej drewnianej szafy wyciągnąłem pakunek, przewiązany kokardą. Nie było może zapakowany najpiękniej, ale starałem się. Nie moja wina, że nie mam talentu do takich rzeczy.
Jak najszybciej przybiegłem do salonu. Rzuciłem się na Hoseoka, natychmiast okupując jego kolana.
- Wesołych świąt, hyung. Życzę Ci żebyś mnie kochał, zarabiał pieniądze, dużo pieniędzy. Żeby szef nie podrywał Twojego pedalskiego tyłka. Zdrowia, dużo szczęścia, dobrego seksu i nie palenia moich garnków.- Objąłem go jeszcze mocniej, wtulając głowę w jego szyję.
- No to ja Ci życzę, żebyś miał mało obowiązków. Żeby Jaeji zaczął Cię kochać i nie sikał na dywan. Dużo zdrówka, rozwijania talentów. Kochania mnie bardzo mocniutko, tyłka z tytanu. Żebyś dużo jadł a nie tył i został taki jaki jesteś do końca życia.
Ręce hyunga wylądowały na moim pasie i mocno mnie ścisnęły. Kiwaliśmy się tak chwilę, aż do momentu, w którym Hoseok wyciągnął małe pudełko ze swoich spodni.
- To teraz czas na prezenty od Mikołaja.
Brunet nakazał mi zamknąć oczy, po czym chwycił moją dłoń. Poczułem coś zimnego wślizgującego się na mój serdeczny palec. Z wielkim uśmiechem otworzyłem oczy, nie żebym nie domyślił się, że to pierścionek.
- Podoba Ci się?
Pokiwałem głową, przyglądając się ozdobione na palcu. Byłem mocno zszokowany takim prezentem. Spodziewałem się skarpet albo czegoś takiego. Upominek naprawdę bardzo mi się podobał. Niby nic takiego, zwykły złoty czy nie złoty pierścionek, a jak cieszy.
Chwyciłem czerwoną paczkę spoczywającą obok nas i wręczyłem ją chłopakowi.
- Teraz mój.
Patrzyłem jak ze świecącymi oczami rozrywa papier. Otworzył pudełko i wyjął czerwono-białe buty.
- Jejku, a myślałem, że już nigdzie nie ma dziewiątek. Dziękuję.
- Przeglądaj dalej.
W pudełko znajdowały się jeszcze bokserki i słodycze. Brunet znów mi podziękował po czym odłożył je na poprzednie miejsce.
- Wszystko jest super, ale chyba zapomniałeś o jednym z prezentów.
- Tak, a o jakim?
- Tym najprzyjemniejszym.
Chłopak przyssał się do mojej szyi, tworząc na niej malinowy ślad. Parsknąłem śmiechem powoli łapiąc iluzję.
- Mikołaj nie powinien być taki napalony. Jeszcze byś kazał niegrzecznym dzieciom zlizywać śmietanę z kolan.
- Od tego są księża. Ja jestem tylko i wyłącznie Twoim napalonym Mikołajem.
- No nie wątpię, że tylko moim.
Nie wątpię też, ze napalonym- dopowiedziałem już w myślach. Z szerokim uśmiechem chwyciłem dłońmi jego policzki. Przybliżyłem swoją twarz do jego tak, że nasze usta prawie się stykały. Kiedy chłopak chciał mnie pocałować od razu się odsuwałem. Wystawiłem koniuszek swojego języka i jak najwolniej przejechałem nim po jego wargach.  Sfrustrowany chłopak coraz mocniej zaciskał palce na moim milutkim sweterku, nie przejmując się już tym, że był brudny.
Żadne słowa nie są w stanie wyrazić, jak bardzo lubiłem go prowokować, szczególnie w miejscach publicznych. Hoseok wtedy zagryzał wargę i wyginał sobie palce we wszystkie strony.
Kiedy znowu wystawiłem język, hyung lekko mnie w niego ugryzł. Zmarszczyłem brwi i przykładając rękę do ranki, odsunąłem się od niego. Hoseok wywrócił oczami i natychmiast zdjął dłoń z moich ust. Mocno do nich przywarł ssąc dolną wargę. Ugryzł mnie w nią na co ja otworzyłem usta, co ta żmija od razu wykorzystała i wsunęła swój język do środka.
Nie lubię kiedy hyung nie daję mi chociaż poczuć jak to jest być na górze. Chciałbym, żeby kiedyś dał mi prowadzić nasze zabawy, ale to jest jedno z życzeń, które można zapisać na listę "Prędzej rozłożysz parasol w dupie niż się spełnią". Także, szansę są nikłe.
Brunet badał wnętrze moich ust, jeżdżąc językiem po zębach, podniebieniu i policzkach. Śmiało odwzajemniłem pieszczotę. Przysunąłem się bliżej tak, że nasze przyrodzenia się ze sobą stykały. Przyciskałem je do siebie, wsłuchując się w ciche posapywania z jego strony.
Zadowolony zdjąłem dłonie z jego policzków. Sunąłem nimi po obojczykach, ramionach i brzuchu,na co otrzymywałem ciche pomruki z ust Hoseoka, aż w końcu zatrzymałem się między jego nogami. Wyciągnąłem koszulę ze spodni i podciągnąłem ją do góry. Głaskałem ciepłą skórę na jego brzuchu, kreśląc na niej małe kółeczka paznokciem.
Wreszcie oderwałem się od niego, żeby zaczerpnąć powietrza. Ścisnąłem go w talii po czym chwyciłem za kołnierz od marynarki. Z niemałą trudnością w końcu udało nam się jej pozbyć. Przymrużyłem powieki, dostrzegając czerwone wypieki na jego policzkach. Może i mówi się, że rumieńce są niemęskie, ale jemu pasują bardziej niż spongebobowi spodnie.
Spoglądając to na niego to na jego krocze, zacząłem odpinać guzik od spodni. Czułem jak napina mięśnie, a jego oddech staje się płytki. Odpiąłem rozporek, starając się jak najmocniej docisnąć palec do materiału. Zaśmiałem się kiedy Hoseok uniósł się do góry, żeby pomóc mi ściągnąć jego spodnie. Po trzech zamaszystych ruchach leżały już gdzieś na podłodze. Wraz z nimi poleciały też buty i skarpetki.
Popatrzyłem w oczy kochanka, które pałały do mnie zarówno podnieceniem jak i miłością. Lubię w nie patrzeć. Zawsze są pełne zrozumienia i troski. Są takie trochę mamusiowate, ale też nie do końca. W końcu, która mama pieprzy swojego synka?
Przelotnie pocałowałem bruneta, po czym wstałem z jego kolan. Uniosłem skrawek swetra do góry tak, aby odsłaniał mój brzuch i fragment bokserek. Leniwie unosiłem go coraz wyżej. Ściągnąłem go przez głowę, niszcząc sobie ułożenie włosów.
Nadal stojąc przed chłopakiem pozbyłam się reszty ubrań, zostając w bokserkach. Jedną dłonią pocierałem swojego członka dając sobie niemożliwą przyjemność, a drugą gładziłem się po wewnętrznej stronie uda. Kątem oka zauważyłem jak Hoseok wierci się na kanapie. Prawie niedostrzegalnie uniosłem kąciki ust.
Lubię kiedy hyung pokazuje mi, że to co robię go rusza. To daje mi +10 do śmiałości.
W końcu pozbyłem się bokserek, odsłaniając swojego przyjaciela, który stał już jak żołnierz na warcie. Paznokciem przejechałem po jego główce i skierowałem się w kierunku swojego kochanka. Dość niezgrabnie upadłem na kolana przed przyrodzeniem hyunga. Hoseok rozszerzył nogi mniej więcej na szerokość moich ramion, spodziewając się tego co chciałem zrobić.
Położyłem ręce na jego kolanach, z każdą sekundą przesuwając je po jego mlecznej skórze coraz wyżej. Kiedy opuszkami wyczułem wypukłość, delikatnie ją pogłaskałem i skierowałem się dalej.
Wydostałem jego twardego członka, zdejmując z niego bokserki i wsłuchując się w ciche jęki bruneta kilka razy przejechałem po nim w dół i w górę. Nie spodziewałem się, że takie zwykłe kuszenie podnieci go do takiego stopnia.
Przybliżyłem do jego penisa swoje usta i zassałem się na główce, która z każdą chwilą stawała się coraz większa. Włożyłem język w rozwarcie na czubku, a do moich uszu dotarł stłumiony krzyk kochanka. Uśmiechnąłem się i patrząc w jego oczy obcałowywałem różne miejsca na jego członku. Czułem jak od nadmiaru emocji hyung zaciska palce u stóp i drżą mu kolana.
Zadowolony z siebie włożyłem jego członka do ust, chcąc dać kochankowi jak najwięcej przyjemności. Chyba podziałało bo jego ręką znalazła się w moich włosach i zaczęła je przeczesywać. Jego przyjaciel powoli zagłębiał się we mnie coraz głębiej, aż zniknął cały w moich ustach. Hoseok chciał się odsunąć, ale gestem dłoni zatrzymałem go. Niech choć raz da mi pokazać , co potrafię. Ssałem go z całych moich drobnych sił, a moja druga ręką powędrowała na jego jądra. Masowałem je opuszkami palców, co chwilę delikatnie przygniatając.
- Taehyung...TaeTae...
Chłopak nerwowo powtarzał moje imię, leniwie szarpiąc mnie za rude kosmyki włosów.
W końcu oderwałem się od jego przyjaciela, po czym wyjąłem go z ust. Paznokciem kreśliłem rozmaite wzory na żołędziu jego penisa, a drugą dłoń skierowałem na swój problem. Mój członek stał już sztywno i bolał, więc postanowiłem się nim zająć. Objąłem go dłonią i zacząłem zaspokajać również siebie.
Kiedy poczułem jak penis chłopaka drży, objąłem trzon ustami i przyjąłem całe jego nasienie. Grzecznie wszystko połknąłem i starłem resztki z kącików warg wierzchem dłoni. Szeroko uśmiechnąłem się do bruneta, znów wdrapując się na jego kolana. Pocałowałem go, dając mu do spróbowania swojej własnej spermy. Hoseok musiał jeść ananasy, bo była zadziwiająco słodka. Językiem penetrowałem jego wargi, liżąc je i na przemian gryząc. Oderwałem się od chłopaka i położyłem głowę na jego wystającym obojczyku. Już z daleka widać, że Hoseok jest chudy, ale najbardziej jest to widoczne właśnie na ramionach i obojczykach.
Zjechałem dłonią do swojego członka i mocno go ścisnąłem. Z moich ust wydobył się prowokujący jęk, skierowany wprost do jego ucha. Bezwstydnie masturbowałem się przy kochanku na przemian jęcząc i wzdychając. Uśmiechnąłem się kiedy chłopak odtrącił moją dłoń, a swoje ułożył na moich pośladkach, wcześniej śliniąc palce. Wziąłem głęboki oddech, kiedy wsunął we mnie jeden i powoli zaczął nim ruszać. Kręciłem się na wszystkie strony, chcąc poczuć go jeszcze bardziej. Hoseok widocznie zrozumiał moje intencję, bo dołożył do niego drugi. Skrzyżował je i przyspieszył tempa. Po moim ciele przeszły dreszcze, spowodowane wielką rozkoszą. Ah, taak...więcej...
Jęknąłem niezadowolony kiedy Hoseok wyjął palce. Położył jedną ze swoich dłoni na moim karku i obrócił moją twarz w stronę swojej. Moje policzki były całe czerwone, a w kącikach oczu znajdowały się łezki od penetracji palcami. Szeroko się uśmiechnąłem dając mu znak, że jestem już wystarczająco rozciągnięty na coś większego. W odpowiedzi, brunet pokiwał głową, nadymając policzki.
Hoseok ma manię na temat "Boli Cię coś? Matko, ja robię Ci krzywdę!". Z początku bardzo trudno było go namówić na takie, według niego, niestosowne rzeczy, ale po jakimś czasie sam się przekonał, że przyjemność z tego jest nieziemska, a mnie krzywda wcale się nie dzieję.
Chłopak sięgnął do komody, stojącej obok kanapy, i wyciągnął z niej małą paczuszkę. Rozdarł ją, trzymając róg w zębach po czym założył na swojego penisa. Nie jestem wielkim fanem prezerwatyw, ale trzeba dbać o zdrowie.
Uniosłem biodra do góry i wtopiłem się w usta Hoseoka. Całowałem je dopóki nie poczułem główki jego członka pomiędzy pośladkami.  Mocno zacisnąłem powieki, kiedy delikatnie się we mnie wsunął. Niby nie boli tak bardzo, ale to uczucie, które nadchodzi wraz z nim jest bardzo intensywne. Wziąłem głęboki oddech i powoli opuszczałem się na dół. Brunet nie poruszał się nawet o milimetr, tylko uspokajająco głaskał mnie po głowie. Przygryzłem wargę  próbując powstrzymać się od jęku jaki cisnął mi się na usta.
Dźwignąłem się do góry, dając chłopakowi znak, że jest w porządku. Poruszałem się wolno, chcąc dać nam obu jak najwięcej przyjemności. Hoseok złapał mnie za biodra i pomagał mi się unosić, obcałowując moje wargi.
- Aish...aleś ty ciasny.
Cicho zaśmiałem się na te uwagę z jego strony, czując, że chłopak ma pewien problem w poruszaniu się we mnie. Z moich ust wydobył się przeciągły jęk, skierowany do jego ust, kiedy uderzył w moją prostatę. O tak, taak...
Mój oddech stał się płytki i czułem jak kropelki potu spływają po moim karku. Za każdym razem kiedy jego penis wsuwał się we mnie, aby za chwilę powrócić na swoje wcześniejsze miejsce, czułem coraz więcej przyjemności gromadzącej się w podbrzuszu. Objąłem swojego członka dłonią, energicznie ruszając nadgarstkiem. Kiedy mój penis zadrżał, przez chwilę się nie ruszając, odchyliłem głowę w tył. Wyrzuciłem nasienie, plamiąc swoją rękę i ubranie hyunga. Zacisnąłem mięśnie na penisie Hoseoka, a chwilę potem poczułem jak jego sperma się we mnie rozlewa. Z cichym jękiem, chłopak wysunął się ze mnie.
Położyłem głowę na jego obojczyku, głośno dysząc. Uczucie jakiego doznałem było zbyt emocjonujące, żebym teraz mógł cokolwiek z siebie wydusić.
Nagle, ni z tego ni z owego, Jung zrzucił mnie ze swoich kolan na sofę, po czym wstał i zebrał z ziemi swoje bokserki. Ubrał je na siebie, po czym położył się między moimi nogami. Pocałował moje sztywne usta kilka razy, ale nie widząc reakcji pytająco uniósł brwi do góry.
- Coś się stało, Taeś? Nie podobało Ci się?
- Co? Nie, nie, podobało, nawet bardziej niż podobało, ale czemu się ubrałeś?
- Bo teraz chce sobie poleżeć, a bez bokserek może być mi trochę zimno.
- Będziemy sobie obchodzić święta leżąc?
- Ale to ja będę leżał, ty masz do posprzątania cały ten syf.
- Ale hyuuuung.
Celowo przeciągnąłem literkę, żeby zabrzmieć bardziej uroczo. Chłopak pokiwał głową, szeroko się uśmiechając. Pocałowałem jego nos i mocno go objąłem.
- Wiesz hyung, kocham Cię.- Kręciłem małe kółeczka na jego ramieniu, czując, że moje policzki robią się czerwone.
- Też Cię kocham, nigdy nie zapominaj.
- Nie zapomnę. Wesołych świąt, hyung.
- Wesołych świąt, Taeś.

niedziela, 9 listopada 2014

Jimin&Jungkook Heroin, my love

Witam ^^ Mam dla was dzisiaj aż 2 shoty! <oklaski proszę> Ostatnio zagłębiłam się w książki o tematyce hery i właśnie dlatego powstał ten shot. Końcowy dialog jest z książki "Hera moja miłość." Jeżeli ktoś czytał to zapewne odgadnie o co mi chodzi. Myślę, że kiedyś zrobię tego drugą część, ale to za długo xd Mam w planach jeszcze zebranie moich i Sungi rozmów na tt (czyt. erotyk z Kookiem na górze), więc wyczekujcie tego! Już nie przedłużam i hope you like it ;v;
P.s: Tak wgl to napisałam tego shota 10 minut temu, ale shhh.



Tytuł: Heroin, my love.
Pairing: Jungkook&Jimin
Gatunek: lekki dramat
Typ: One shot, yaoi, miniaturka

HOPE YOU LIKE IT
Czarnowłosy wyciągnął papierosa z paczki po czym pośpiesznie go odpalił. Mocno zaciągnął się dymem, drażniąc gardło. Wypuścił go obserwując jak stróżki lecą ku górze, aby po chwili zniknąć. Potarł nagie ramiona, po których przeszły go dreszcze. Miał na sobie tylko przetarte dżinsy.
Co chwilę odwracał głowę w stronę szyby. Obserwował przez nie wielki dąb, który wyrastał na wprost jego okna. Na niebie kłębiły się ciemne chmury, w każdej chwili gotowe runąć deszczem.
Spojrzał na swoje wielkie łóżko, na którym leżał młodszy chłopak. Cicho wystukiwał paznokciami dobrze mu znany rytm o brzeg szafki. Jego powieki były zamknięte, po intensywnie przeżytym doznaniu spełnienia. Czarne włosy, z granatowymi akcentami opadały na jego spocone czoło, przyklejając się do niego. Jego klatka spokojnie się unosiła. Była zupełną odwrotnością tego co działo się z nią chwilę temu.
Starszy nadal patrzył na jego nagie ciało owinięte tylko w stary koc. Podszedł do niego stawiając bose stopy na parkiecie. Pochylił się i podniósł podbródek czarnowłosego do góry. Zaciągnął się szarym dymem i złączył ich usta w pocałunku. Przekazał mu papierosowy wytwór z niezwykłą wprawą.
Młodszy dłońmi przejechał po jego plecach, czując pod opuszkami liczne zadrapania i ślady po paznokciach, których był twórcą.
Starszy oderwał się od niego i usiadł na meblu. Palcami zmierzwił włosy, a peta zgasił o blat szafki. Podniósł z ziemi swoją koszulkę i włożył ją na nagą skórę. Sięgnął do kieszeni spodni i wyciągnął z niej małą paczuszkę. Rozsypał biały proszek na zmiętym sreberku. Podgrzał go zapalniczką, a w prawą dłoń chwycił strzykawkę zapełnioną wodą. Pobrał proszek do niej z nikłym uśmiechem. Wolną ręką wymacał żyłę na ręce, a po chwili wbił w nią igłę. Przymknął oczy napawając się tą chwilą.
Młodszy otworzył oczy, a kiedy zobaczył co robi starszy oparł podbródek o jego ramię. Ponętnie zamruczał mu do ucha, zabierając strzykawkę z jego rąk. Szybko umiejscowił ją w stawie łokciowym. Wstrzyknął cały płyn i opadł na miękką poduszkę. Starszy zrobił to chwilę później rozkładając ramiona na pościeli. Jedną ręką objął wątłe ciało obok niego. Chwilę wpatrywał się w tatuaż na klatce piersiowej młodszego chłopaka. Przedstawiał H wrysowane w liście.
- Hera twoje drugie imię- starszy cicho wyszeptał- Hera moja miłość.

Jimin&J-Hope This Kid



Tytuł: This kid
Pairing: Jimin&J-Hope
Gatunek: Romans
Typ: One shot, yaoi, fluff

HOPE YOU LIKE IT
- No daj mi!
- Nie!
- Daaaj!
- Nie! Po co Ci to?
- Chce zobaczyć!
Już od jakiś piętnastu minut Jimin i Hoseok kłócili się o list, który dostał starszy. Czarnowłosy nie rozumiał dlaczego jego hyung nie chce mu dać przeczytać. Przecież byli przyjaciółmi. Starszy wstał z poniszczonej kanapy na której siedzieli. Dlaczego nie pomyślał wcześniej, że wystarczy pójść z tego feralnego miejsca, aby Park dał sobie spokój. Białą kartkę złożoną na kilka części niósł w prawej dłoni. Stanął przed szafką kuchenną, po czym wdrapał się na krzesło. Stał tam nieduży wazon. Hoseok sprawdził ręką czy jest pusty po czym wysunął do niego list.
Zadowolony z siebie zagwizdał cicho. Jego stopy znalazły się znów na zimnych kafelkach. Kto by pomyślał, że robienie takiej podłogi, kiedy niczym się jej wcześniej nie ociepliło będzie złym pomysłem. Na pewno nie ten buc, który postanowił je tutaj położyć. Brunet cicho jeszcze wyklinał na pomysłodawce po czym znów zawrócił do salonu. Jimin leżał z nogami ułożonymi na oparciu kanapy, a jego głowa zwisała wprawiając w nieład fryzurę. Kiedy Jimin przyuważył postać, która opierała się framugę drzwi, dosyć przesadnie parsknął.
- No i co? Zastanowiłeś się nad swoim złym postępowaniem i chcesz mi dać przeczytać ten list? Jeżeli ładnie przeprosisz to łaskawie mogę to zrobić.
- Nie, nie dam Ci go przeczytać- Hoseok swobodnie usiadł obok przyjaciela i włączył telewizor.- Jest dziś jakiś mecz?
Gdyby Jimin stał, zapewne zwaliłoby go z nóg. W dziwny sposób zmarszczył brwi, po czym usiadł po turecku na sofie. W jego głowie zapaliła się czerwona lampka. Przesunął się do swojego hyunga, a rękami oplótł jego wątłe ramiona. Wsunął dłoń pod rękaw jego koszulki i zaczął kręcić kółeczka na ramieniu. Z pasją polizał środek jego ucha i cicho do niego zamruczał. Skoro nie pomogły prośby, musi spróbować bardziej porywczego sposobu. Chwycił rękę Hoseoka po czym włożył ją sobie pod koszulkę. Sprawnie sterował ręką bruneta, jeżdżąc po swoich mięśniach. Kciuk pokierował na swoje sutki, co wywołało u niego prowokujący jęk, wyszeptany wprost do jego ucha. Już dużo razy przyłapał Hoseoka na wzwodzie kiedy dawał mu się dotykać.
- Hyung? Mam wspaniały pomysł!
- Cicho! Zaraz...no..no..no.. nie ma gola! Ja pierdole.- brunet położył głowę na oparciu sofy robiąc przy tym wkurzoną minę, która teraz wyglądała bardziej na aegyo. Jimin był już trochę poddenerwowany, nie wierzył, że jego zaloty nie poskutkowały. Palcami delikatnie wędrował od jego kolan do wewnętrznej części ud. Spokojnie rozsunął jego nogi mając nadzieję, że starszy jakoś zareaguje na to posunięcie. Znowu nic. Jimin raczej nie był zjawą, ale żeby mieć pewność uszczypnął się w przedramię. Tak jak przypuszczał, był materialny. Czarnowłosy wsunął ręce pod koszulkę starszego, błądząc po jego klatce piersiowej. Zatrzymał się na kościach biodrowych. Obserwował twarz Hoseoka, mając nadzieję, że coś się w niej zmieni. Nadal był skupiony na meczu. I tylko tyle. Ten cholerny dupek nie wykazywał żadnego zainteresowania tym co robił Jimin. Zdesperowany zacisnął usta w linie, a prawą dłonią wpełznął pod bieliznę hyunga. Hoseok szybko uchwycił dłoń młodszego, boleśnie zaciskając na niej palce. Odsunął ją na bezpieczną odległość od swojego krocza. Z furią patrzył w przerażone tęczówki Jimina jeszcze głębiej wbijając paznokcie w jego skórę.
- Nie.
- Hoseokkie...
- Nie.
- Bo ty...
- Powiedziałem nie. Jimin ile ty masz lat, żeby nie rozumieć co się do Ciebie mówi?
Brunet smutno spuścił głowę. Nie zrobił przecież nic złego. Tylko chciał sprawić mu przyjemność. To naprawdę jest takie niedobre?
- Patrz się na mnie.- czarnowłosy podniósł głowę i napotkał świdrujące spojrzenie Hoseoka.
- Hyung, ręką mnie boli...- nadgarstek Jimina zaczął piec od intensywnego uścisku. Starszy wreszcie odpuścił i puścił rękę Parka. Chłopak potarł kończynę w miejscu czerwonego śladu. Zamruczał pod nosem coś, czego jego hyung nie zrozumiał.
- Powtórz głośniej.
- Pszpszm...
- Co?
- Przepraszam no. Jeju, uszy się myje, a nie trzepie o wannę.
- Ty zapewne trzepiesz coś innego.- z uśmiechem skomentował Hoseok. Poprzednia zła aura wokół niego zdążyła już wyparować. Nie mógł długi gniewać się na młodszego.
Jimin po prostu ma już taki charakter- porywczy. Najczęściej działał pod wpływem impulsu, nie myślał o tym co robi. 
Jednym z lepszych pomysłów Jimina było też kąpać się w fontannie. Kiedy już miał wciągnąć do niej Jungs, zjawił się ochroniarz. Jimin spieprzył za drzewa, a ja starszy obdarowany wykładem "Dlaczego kąpiel w fontannie jest zła?". Jego tłumaczenia, że przecież do niej nie wszedł, nie przyniosły efektu.
Jimin nadal nie odrywał wzroku od swojego zarumienionego nadgarstka. Miał w niej wyrysowane widoczne ślady po paznokciach. Oprócz bólu w ręce czuł te ból w sercu. Poczuł się odrzucony, nawet jeżeli brunet już się na niego nie gniewał. Przeszły go dreszcze kiedy poczuł dłoń na swoim ramieniu. Delikatnie głaskała jego skórę niosąc ze sobą fale spokoju. Kiedy podniósł głowę zobaczył uśmiech swojego hyunga. Mimowolnie jeden z kącików jego ust uniósł się do góry. Jung wyciągnął ręce przed siebie z miną zadowolonej pięciolatki. Czarnowłosy wpadł w jego ramiona, mocno ściskając talie. Hoseok pogłaskał go po głowię po czym roztrzepał jego włosy. Młodszy nadal kurczowo trzymał się jego koszulki. Poczuł, że jest czerwony. Może ze wstydu przez to co zrobił i przez to, że tak intensywnie wtulał się w ciało chłopaka. W tamtej chwili potrzebował zwykłego ciepła, które mógł dać mu jego przyjaciel. Hoseok położył podbródek na czubku jego głowy, a oczy przymknął. Wolną dłonią głaskał czuprynę czarnowłosego.
- Pabo.
- Hyuuung- chłopak celowo przeciągnął literkę jego imienia, aby brzmieć bardziej uroczo.
- Teraz będziemy udawać, że jesteśmy niewinni i wcale nie chcieliśmy mi obciągać, hmm?
- Zmusiłeś mnie.- młodszy bardziej przycisnął policzek do klatki Hoseoka.
- Ja? A to niby czym?
- Nie dałeś mi tego listu i nie zwracałeś na mnie uwagi. To wystarczające powody.- Starszy cicho się zaśmiał. Ta odpowiedź go rozbawiła, ale była też tak cholernie dopasowana do Jimina.
- Wiesz co to był za list?
- Teraz to mam gdzieś ten kawałek papieru.
- I słusznie.
Młodszy nie odpowiedział już nic więcej. Przytulał Hoseoka jeszcze długo po ich rozmowie. Brunet nie miał zamiaru zawiadamiać Jimina, że to co tak uporczywie chciał zobaczyć, było rachunkiem za prąd. Nie przerwał tej ociekającej lukrem chwili. Przecież nie mógł odepchnąć od siebie tego dzieciaka, który potrzebował mieć kogoś do tulenia.

Przecież każdy potrzebuje kogoś takiego.

poniedziałek, 22 września 2014

V & Jin



Tytuł: Darling
Pairing: V & Jin
Gatunek: romans
Typ: one shot, Yaoi, fluff

HOPE YOU LIKE II
"Minął już rok. Już rok jesteśmy w jednym zespole jako Bangtan boys. Ten czas minął naprawdę szybko. Tyle fanmeetingów, występów. Takie życie jest cudowne.
Właśnie skończyliśmy imprezę z okazji pierwszych urodzin. Podczas śpiewania złośliwie zdmuchnąłeś świeczki z tortu. Śmiałeś się z tego jak głupi. My nie widzieliśmy w tym nic fajnego. Śmiało mogę stwierdzić, że jesteś idiotą."
~||~
W dormie nigdy nie było tak czysto jak przed przyjęciem. No bo czego można się spodziewać po zgrai nastoletnich samców?
Siedziałem na kanapie i rozglądałem się co robi reszta. Suga i Jimin kłócili się o to kto zje resztę tortu. Hoseok i Jungkook grali na konsoli. Namjoon próbował ich jakoś ogarnąć, żeby nie krzyczeli, Taehyung wściekał się na wieże z klocków, która cały czas się przewracała. Chwila, dlaczego V układał wieże z klocków? A co gorsza, skąd my mamy te klocki? Później ich nie pozbiera, a ja w nie wdepnę. Nadepnąć na lego to istna śmierć w katuszach.
- Debile, może oglądniemy film? Nudzi mi się.- zaproponował siedzący przy stole Yoongi.
- Okej może być, ale proszę mnie tutaj nie obrażać. Ja mam swoją godność.- powiedział Namjoon dumnie wypinając pierś do przodu.
- Polemizowałbym.- skomentował Hoseok, na co reszta odpowiedziała salwą śmiechu. Chłopcy skierowali się do jednego z pokoi i zamknęli drzwi. Taehyung zajęty swoją pracą nawet nie usłyszał propozycji Mina i nadal walczył z lego. Zacząłem śmiać się z tego co robi.
Podszedłem do niego i usiadłem na miękkim dywanie. Chwyciłem klocki i zacząłem układać podstawę wieży. Rudzielec widząc co robie szeroko się uśmiechnął. Jak można nie pomóc takiemu biednemu dziecku jakim jest Taehyung?
- Jin to nie tak! Tu ma być czerwony!- Kim darł się na mnie za ułożenie niebieskiego klocka w miejscu czerwonego.
- Ej, to ja jestem twoim hyungiem! Nie krzycz na mnie!- mówiłem to ze śmiertelnie poważną miną, choć chciało mi się śmiać. Powiedziałem to na żarty, ale nie wiedziałem, że Tae tak na to zareaguje. Ścisnął swoje drobne dłonie w pięści i zacisnął usta. W jego oczach pojawiły się łzy. Rudzielec wlepiał we mnie swoje przeszywające spojrzenie, żebym poczuł się winny. Zawsze tak robił. Powoli wstał i prawdopodobnie chciał iść do naszego pokoju. Zatrzymałem go.
- Taehyung przepraszam, nie chciałem, żeby to zabrzmiało tak poważnie.- chwyciłem go za ramie, delikatnie szarpiąc. Ten odwrócił się do mnie z ustami zaciśniętymi w linie.
- Nie rób tak więcej. Nie musisz wypominać mi tego, że jestem młodszy. Szczególnie, że nie jest to moja wina.- chłopak przybliżył się do mnie i objął rękami w pasie. Odwzajemniłem uścisk oplatając jego ramiona. Tae naprawdę lubi być przytulany. No i jak go tu nie kochać?
Staliśmy tak chwilę po czym Kim oznajmił, że jest głodny. Zaśmiałem się z jego zachowania i pokręciłem głową. Przeszedłem do kuchni i usiadłem na krześle przy stole.
- Jeżeli robisz coś smacznego to mi też możesz zrobić- powiedziałem do rudzielca. Opierał się o blat rękami. Wpatrywał się w jakiś niewiadomy punkt za oknem. Zmarszczyłem brwi, zdziwiony zachowaniem przyjaciela.
- Tae, co się...- nie zdążyłem nic powiedzieć, bo Taehyung położył dłonie na moich barkach. Szybko przesunął swoją twarz do mnie i złożył miękki pocałunek na moich wargach. Zszokowany nie mogłem wykonać nawet najmniejszego ruchu. Rudzielec odsunął się ode mnie jakby poparzony. Przez sekundy patrzył w moje oczy, żeby później uciec Nie wiedziałem co mam o tym myśleć. . Mnóstwo emocji kotłowało się w mojej głowie. Powinien za nim iść i zapytać o to co się stało, ale nie byłem w stanie normalnie myśleć. Jin zepnij swój tyłek i idź do niego. Jeżeli Cię pocałował to może naprawdę jest w Tobie zakochany. Wstałem i ruszyłem do naszego wspólnego pokoju. Niepewnym krokiem kroczyłem przez długi korytarz, aż w końcu zatrzymałem się przed drewnianymi drzwiami. Spokojnie położyłem dłoń na klamce i naparłem na nią ręką. 
Lekko popchnąłem drzwi dłonią, a one dość głośno zaskrzypiały. Dlaczego złośliwość rzeczy martwych musi gnębić mnie w takich chwilach? Taehyung nieruchomo siedział na łóżku. Głowę miał spuszczoną. Wypuściłem powietrze z ust, nieświadom, że przez te kilka sekund nie oddychałem. Już trochę pewniej zrobiłem krok w stronę młodszego. Kiedy znalazłem się przy nim zauważyłem, że chłopiec płacze. Gorzkie łzy skapywały po jego twarzy na zimne dłonie. Przyłożyłem rękę do jego policzka. Prawie natychmiast odsunął się od mojej dłoni. Po raz pierwszy Taehyung odrzucił mój dotyk. Myślałem, że skoro mnie pocałował to chciałby mojej bliskości.
Lewą dłonią ścisnąłem materiał jego dresów, a prawą przyłożyłem do jego szyi. Kiedy chłopak chciał uciec moja ręką podążała za nim, aż do momentu, w którym Taehyung się w nią wtulił. Kciukiem pogładziłem jego policzek, czując miękką skórę, zamazaną łzami. Starłem je przymykając oczy. Palcem wskazującym przejeżdżałem po lini jego szczęki. Zaprzestałem wykonywania jakiegokolwiek ruchu kiedy poczułem ciepły, choć niepewny, uścisk na mojej dłoni. Ręce Taehyunga drżały kiedy wplatał swoje palce w moje. Nadal robił to bardzo nieśmiało, jakby bał się mojej reakcji. Wydawał się wtedy taki bezbronny, taki niewinny. Chyba nikt nie byłby w stanie nie zareagować na te słodkie gesty z jego strony. Zręcznie uchwyciłem jego podbródek. Natychmiast zamknąłem oczy, nawet nie spoglądając na chłopaka. Przywarłem do jego czerwonych ust i ucałowałem. Najpierw górną wargę, aby potem przejść na dolną. Trochę straciłem na pewności siebie, kiedy Tae nie oddawał pocałunku, a wręcz powoli się odsuwał. Złapałem tył jego karku, a ciało młodszego zareagowało tak jak chciałem. Z cichym pomrukiem otworzył usta, a ja wsunąłem do nich swój język. Rudzielec jakby oddał pocałunek, zaraz potem się odsuwając. Zacmokałem, kiwając głową. Czy ta mała sierotka nie może się zdecydować? Tae cicho się zaśmiał, nadal ściskając moją dłoń.
- Nie byliśmy nawet na randce, a ty już chcesz się całować po francusku?- młodszy podniósł głowę i szeroko się uśmiechnął. Zadowolony odwzajemniłem go. Czyli Taehyung naprawdę coś do mnie czuję. To chyba to oznacza, jeżeli moja wewnętrzna, kobieca intuicja mnie nie myli. Wpatrywałem się w jego kawowe tęczówki, aż do momentu, w którym usłyszeliśmy głośne wołanie z kuchni- "Chłopaki, obiad czeka!"
~||~
Z brzuchami pełnymi jedzenia, przyrządzonego przez chłopców, leżeliśmy razem z Taehyungiem. Głowa młodszego spoczywała na mojej piersi. Palcami przeczesywałem rude kosmyki Tae, na co on odpowiadał pomrukami. Z radia leciała cicha melodia, w której mogłem rozpoznać jedną z moich ulubionych piosenek. Prawie szeptem nuciłem jej słowa. Przy ostatnim refrenie pocałowałem zimne wargi Taehyunga i wprost w jego usta wyszeptałem wers kończący piosenkę.
But darling,
stay with me.
Cause you're
all I need.

środa, 10 września 2014

Wszystkie kruki mogą latać IV


Witam moi drodzy! Pojawiam się dopiero teraz z IV rozdziałem Wkml. Teraz mam jeszcze więcej nauki, więc moja aktywność może zrobić się jeszcze rzadsza ;;; Ale nie martwcie się! Nie zamierzam zostawić tego bloga i tego opowiadania. Mam nadzieję, że wam się to spodoba. Szczególnie, że od niedawna mam dużo do roboty, jeżeli chodzi o bts. Aigoo, tak dużo do zrobienia tak mało czasu.
Tak btw, to nie wiem jak wy, ale ja nadal nie mogę otrząsnąć się po tym, że dark&wild ujrzało światło dzienne. Aish, kocham go tak bardzo, że brak słów. To prawie tak jak Hoppiego. Mało ważne jest to co tutaj pisze, więc nie sądzę, żeby ktokolwiek to czytał X"D
Także zapraszam do czytania, komentowania, dzielenia się wrażeniami i przesyłania mi swoich ff, jeżeli taki własnie tworzycie ^^



 Opowiadanie: Wszystkie kruki mogą latać
Tytuł/Rozdział: Nie odpuścisz,prawda?/IV
 Pairing: J-Hope & Jungkook
Gatunek: romans, komedia
Typ: fluff, smut
Ilość wyrazów: 3158

HOPE YOU LIKE IT!
Znowu to samo: pobudka, mycie się, śniadanie, szkoła, lekcje, dom. To zaczyna być nudne.
Minęły 4 dni od mojego ostatniego spotkania z Hoseokiem. Od tego czasu nawet nie zadzwonił, nie napisał. Najpierw zabrania mi spotykać się z innymi, a teraz się nie odzywa. Zaraz zwariuje.
Stałem przed łóżkiem, na którym leżał mój telefon. Z wypisaną złością na twarzy zacięcie się na niego patrzyłem. Nie zadzwonię pierwszy. Nawet nie ma na co liczyć. Chwyciłem telefon i rzuciłem nim o łóżko. Położyłem się obok, zakrywając twarz dłońmi. To jest istna paranoja. Jestem jak jakaś zakochana szesnastka, która czeka na telefon od chłopaka. Zaczyna mi odwalać.
Usłyszałem mój dzwonek i od razu zerwałem się żeby odebrać. Z pośpiechu nawet nie patrzyłem kto to. Ale chwila. Nie mogę wyjść na łatwego. Udam, że nic mnie to nie obchodzi i wcale na to nie czekałem.
- Słucham.- smętnym głosem powiedziałem. Tak, to było dobre.
- Hej Kookie! Stało się coś, że masz taki głos?- usłyszałam głos Taehyunga po drugiej stronie.
- Hej Tae... Nie, nic takiego.- zawiedziony odpowiedziałem.
- Na pewno? Brzmisz jakoś niewyraźnie.
- Na pewno TaeTae. Mniejsza, co się stało, że dzwonisz?
- A co? Nie mogę zadzwonić do mojego przyjaciela? Po twoim głosie zgaduje, że nie chcę Ci się ze mną rozmawiać.
- Po prostu jestem trochę zmęczony.- do czego to doszło, że okłamuje tego aniołka.
- Hmm... Okej, okej. To idź odpocznij Tae. To dobrze Ci zrobi. Do zobaczenia!
- Taehyung poczekaj!
- Hmm..?
- Jak randka?
- Umm...dobrze.
- Czyli Tae?- naprawdę byłem ciekaw jak mu poszło.
- Ja...umm...jesteśmy razem...- smętnie odpowiedział
- No to cudownie! Czemu się nie cieszysz?
- Cieszę, cieszę.- chichot przerwał jego wypowiedzieć.- Idź już spać JungKookkie, do zobaczenia.
- Okej, do zobaczenia.
Odłożyłem telefon na komodę i wstałem z łóżka. Nie mogę żyć tylko nadzieją, że zadzwoni. Ze świstem wciągnąłem powietrze i skierowałem się na dół, do salonu. Schodząc po schodach zobaczyłem walizki obok drzwi.
- Jungkookkie, mamy spotkanie biznesowe w Wietnamie i na kilka dni zostaniesz sam. Tata już przelał Ci pieniążki na twoje konto- z uśmiechem mówiła kobieta, którą nazywam matką. Zawsze w takiej sprawie zostawiają mnie na kilka dni samego. Nie żebym się nie cieszył. Jestem nastolatkiem, lubię posiedzieć sam w domu. Można wtedy porobić dużo ciekawych rzeczy.
- Okej- zdążyłem wydusić z siebie tylko tyle zanim mama podeszła do mnie i ucałowała mnie w głowę. Poprawiła moją koszulkę, jeżdżąc dłońmi po moich barkach.- Bawcie się dobrze.- pomachałem tacie na pożegnanie i drzwi się zamknęły. Jeszcze chwilę było słychać jak mama krzyczy o coś na ojca. Parsknąłem śmiechem i ruszyłem do kuchni. Otworzyłem lodówkę by po chwili ze zrezygnowaniem ją zamknąć. Skierowałem swoje kroki do salonu. Oglądnę jakiś film i tak nie mam nic do roboty. Nareszcie kilka tygodni wolnego. Położyłem się na kanapie i chwyciłem pilot do ręki. Skakałem od jednego kanału do drugiego. Wszędzie reklamy, reklamy i reklamy. Jedyny kanał bez reklam pokazywał hiszpańską opere mydlaną. Dobrze, że nie moda na sukces. Teatralnie westchnąłem i przeczesałem włosy ręką. Muszę iść je podciąć, bo już prawie nic nie widzę. Wyłączyłem telewizor i nadal wpatrywałem się w czarny ekran. Moje powieki zaczęły się przymykać. Zrobiłem się senny. Może trochę odpoczynku mi nie zaszkodzi. Zamknąłem oczy czekając na porwanie do krainy Morfeusza.
~*~
Obudziło mnie głośne pukanie do drzwi. Nie, to nie było pukanie tylko walenie. Leniwie otworzyłem oczy. Musiała być już noc. Na dworze było ciemno. Nie spodziewałem się dziś  nikogo. Pół przytomny podszedłem do źródła dźwięku. Chwyciłem klamkę i otworzył drzwi. Moim oczom ukazał się Hoseok. Na jego twarzy mogłem wyczytać złość- a raczej prawdziwą furie. Chłopak spojrzał na mnie i szybko wepchnął nas do środka.
- No co ty robisz? Ogarnij się. Przeszkodziłeś mi w spaniu.- zaspanym głosem powiedziałem, nie zwracając uwagę do kogo kieruje swoje słowa.
- Spałeś? Spałeś?! Ja tu do Ciebie wydzwaniam, martwię się, że coś Ci jest, a ty sobie śpisz?! Już myślałam, że jesteś z kimś albo leżysz zgwałcony i pobity w jakimś rowie! Czy ty czasem myślisz JungKook?!- chłopak krzyczał na mnie, a ja zupełnie nie wiem po co. Przetarłem oczy rękami. Popatrzyłem na wściekłą twarz chłopaka i delikatnie się uśmiechnąłem. Położyłem swoje ręce na szyji Hyunga i delikatnie gładziłem skórę. Szatyn odepchnął moje dłonie i nadal przeszywał mnie wzrokiem.
- Przepraszam Hoseok. Zostawiłem telefon na górze. Nie złość się na mnie, nie masz po co.
- Nie mam po co?! Jak to nie mam...
- Sam nie dzwonisz od 4 dni, a teraz masz pretensje.- przerwałem chłopakowi szepcząc z opuszczoną głową. Ranił mnie fakt, że o mnie zapomniał. Choć cieszę się, że go widzę. Za bardzo się za nim  stęskniłem, żeby teraz się na niego gniewać.
- Życie dorosłych nie jest takie proste jaj myślisz Kookie. Przepraszam.- już spokojniejszym tonem odpowiedział. Podniosłem głowę i spojrzałem na niego. Brunet przysunął mnie do siebie i objął. Oddałem uścisk i wtuliłem się w jego ciepłe ciało. Kołysaliśmy się delikatnie jak łódka na wietrze. Nie chciałem, żeby mnie puszczał. W jego ramionach jest tak przyjemnie.
- Hyung ja przepraszam.- podniosłem głowę do góry i popatrzyłem w jego kawowe oczy.
- Już w porządku Kookie. Chyba trochę za bardzo mnie poniosło. Ale następnym razem dawaj mi jakiekolwiek znaki życia, okej?- delikatny uśmiech wstąpił na jego twarz. Przytaknąłem nadal mu się przypatrując. Zimne usta Hoseoka spoczęły na moich. Na dworze jest zimno, a on przyszedł tylko w marynarce. Będę go musiał nauczyć dbać o swoje zdrowie.
Brunet składał krótkie pocałunki na moich wargach. Na koniec przeciągnął jeden i oderwał się ode mnie.
- Będę już szedł. Idziesz ze mną?
- Nie Hoseok, zostań. - zacisnąłem pięści na jego koszuli.
- Kookie wolałbym gdybyśmy pojechali do mnie. Nie groziło by nam przyłapanie przez twoich rodziców. Poza tym w domu mam dokumenty, które muszę jeszcze uzupełnić.
- Rodzice są na spotkaniu służbowym w Wietnamie. Nie dam Ci sobie pójść.- brunet odpowiedział na to śmiechem.
- Okej, ale później pojedziemy do mnie. Muszę uzupełnić kilka papierów.
Przytaknąłem głową odsuwając się od chłopaka. Trzymając go za dłoń skierowałem się do kuchni. Zmuszony podreptał za mną. Po ciemku znalazłem włącznik i zaświeciłem światło. Dosłownie usadowiłem go na krześle, lekko popychając. Nalałem wodę do czajnika i postawiłem, żeby się gotowała.
- Chcesz coś do picia?- otworzyłem szafkę w poszukiwaniu czegoś do zaparzenia.
- Nie chcę picia. Chcę Ciebie.- Hoseok wstał z krzesła i podszedł do mnie. Położył swoje zimne dłonie na mojej koszulce i podwijał ją do góry.
- Dzisiaj oferuje tylko kawę lub herbatę. Nie mam ochoty się z tobą pieprzyć... Hoseok!- krzyknąłem kiedy brunet brutalnie ścisnął moje krocze.
- Nie chcę się z Tobą pieprzyć, chcę się kochać. A na to kiedy masz ochotę?- chłopak lekko smyrał moją szyję swoim nosem.
- Na pewno nie teraz.- wygrzebałem herbatę i zmierzałem do szafki ze szklankami. Zatrzymała mnie przeszkoda, która nie chciała mnie puścić.- Hyung proszę, puść mnie.
Brunet odpuścił i zdjął ze mnie swoje dłonie. Usiadł na krześle przy stole i zacisnął usta. Chyba był zły za to, że mu odmówiłem. Nic nie poradzę na to, że nie mam ochoty. To nie tak, że jest mi z nim źle. Jest cudownie, ale z nim nie można robić tego często. To jest zbyt męczące.
Kiedy usłyszałem charakterystyczny dźwięk dający znak, że woda jest już ugotowana zabrałem czajnik i zalałem nim torebki z herbatą. Chwyciłem cukierniczkę w dłonie.
- Ile chcesz cukru, hyung?
Odpowiadała mi głucha cisza. Nie słyszałem, żeby wstawał. Nie wydaję mi się też, że sobie poszedł. Odwróciłem się przodem do niego. Pytająco podniosłem brwi. Tylko się na mnie patrzył, nadal nie mówiąc ani słowa. Do jego kubka wsypałem 2 łyżeczki, to samo zrobiłem u siebie. Każdy cukruje dwie, to może on też. Nie wiedziałem bo pan "foch-o-byle-co" nie raczył mi odpowiedzieć. Czemu Ci wszyscy ludzie tak łatwo się obrażają? Westchnąłem, chwytając szklanki w dłonie. Postawiłem je na stole i usiadłem obok Hoseoka. Chwyciłem swój kubek i upiłem mały łyk. Cicho przeklnąłem, bo oparzyłem sobie język.
No i co? Teraz będziemy tak siedzieć w ciszy i nic nie porobimy? Brunet chwycił łyżeczkę i leniwie zamieszał swoją herbatę. Dobrze, że się ruszył. A już myślałem, że mam wezwać karetkę Podniósł szklankę do ust i napił się trochę. W jednej chwili chłopak zaczął się krztusić. Klepałem go po plecach tak zwaną łódeczką. Nie, nie taką z drewna. Przeraziło mnie to, że coś może mu się stać. Bałem się o niego. Chłopak złapał się za gardło i przestał kaszleć. Gromki śmiech wyszedł z jego ust. Zmarszczyłem brwi niezbyt wiedząc o co chodzi.
- Nie zostaniesz raczej gosposią Kookie. Nie rób już herbaty, bo nas jeszcze otrujesz.- Hoseok odwrócił się do mnie i uśmiechnął. Ze smutkiem wydąłem dolną warge.
- Mi smakowała.- cicho szepnąłem tak właściwie sam do siebie. Brunet przysunął się do mnie. Chwycił moje ręce, w celu odłożenia kubka na stół. Patrząc w moje oczy położył dłonie na moich policzkach. Byłem cały czerwony ze wstydu.
- Hyung, m-masz zimne dłonie.- szepnąłem. Nie wiem dlaczego tak gwałtowne reagowałem na to co robił. Jego dotyk palił, kiedy kciukiem gładził mój policzek. Przybliżył się do mnie i delikatnie pocałował. Subtelnie muskał moje wargi, zahaczając nie językiem. Cicho mruknąłem kiedy wsunął go do środka. Rękami błądził po moich plecach, żeby za chwilę chwycić moje pośladki swoimi dłońmi. Delikatnie przysunął mnie do siebie. Siedziałem mu na kolanach, przodem do niego. Było to co najmniej trochę niekomfortowe. Brunet objął moje ciało w talii, na co troszkę się wzdrygnąłem. Nieświadomie ocierałem się o jego krocze, powodując ciche dźwięki z jego ust. Nasze słodkie pieszczoty przerwało głośne burczenie w brzuchu Hoseoka. Zaśmiałem się, bo to brzmiało jak bombardowanie.
- Hyung jest głodny?- brunet szeroko się uśmiechnął.- Masz ochotę na pizze?- chłopak słodko skinął głową. Dzisiaj miał w sobie więcej aegyo niż zazwyczaj. Nadąłem policzki i przyłożyłem dłonie do jego twarzy. Palcami chwyciłem jego policzki i zacząłem się nimi bawić. Ściskałem je i wyciągałem we wszystkie strony. Był taki uroczy. Słodziutki i bezbronny Hoseok. Choć chłopak nie wyglądał na zadowolonego, nie sprzeciwiał się moim ruchom.
- Jaki Hoseokkie jest śliczniutki, aww.- nadal nie przestawałem chwalić jego aegyo. W końcu zrobiłem z jego ust dzióbek. Tarmosiłem jego twarzą na prawo i lewo. Coś czuję, że później mi się za to dostanie. Dostanie mi się nawet na pewno.
- Niech hyung powie sznycelek.- dopiero po chwili ciszy uzyskałem odpowiedź na moją prośbę.
- ...sznycelek.- szeroko się uśmiechnąłem i słodko ucałowałem bruneta w usta.  Wyciągnąłem z kieszeni jego spodni telefon i wykręciłem numer do pizzerii. Kiedy rodziców nie ma jem ją naprawdę często. Będzie trzeba to wszystko później zrzucić. Ale najpierw masa, potem rzeźba. Chłopak z osłupieniem patrzył jak korzystam z jego własności. Złożyłem zamówienie pani ze smętnym głosem, która wydawała się zmęczona swoją pracą i odłożyłem telefon na stół.
- Poróbmy coś Hyung.- prawie niedosłyszalnie powiedziałem przy uchu bruneta. Głowę oparłem o jego obojczyk, ręce splatając na jego karku. Nadal byłem zmęczony, bo przecież chwilę temu ktoś mnie obudził.
- Jest dużo rzeczy, które możemy robić.- chłopak jeździł dłońmi po moich plecach. Paznokciami smyrał mój kręgosłup. Cicho pomrukiwałem, ciesząc się tym gestem.- Możemy iść na górę i robić dużo...- brunet językiem przejechał po skórze mojej szyji, zostawiając mokry ślad.- dużo ciekawych i niekoniecznie grzecznych rzeczy.
- Nie odpuścisz, prawda?- odchyliłem głowę dając mu więcej miejsca do popisu. Co jak co, ale język to ten chłopaka ma sprawny. Zastanawiałem się skąd wyciągnął taką zdolność. Może to jest wrodzone? Pan Bóg rozdaje naprawdę dziwne talenty.
Z zamyślenia wyrwał mnie brunet, a konkretnie jego posunięcie. Zassał skórę na moim obojczyku, tworząc soczysty ślad. Dobrze, że mamy mundurki z kołnierzem. Nie chcę myśleć co by było gdyby ktoś zauważył. Mruczałem cicho napawając się pieszczotą jaką mi dawał. Dłońmi zjechałem na jego klatkę, aby powoli odpiąć dwa guziki u góry koszuli. Palcami pocierałem delikatną skórę jego klatki piersiowej. Wbiłem w nią paznokcie kiedy Hoseok ugryzł mnie w prawe ramię. Otumaniony przyjemnością nie zauważyłem kiedy odsłonił skórę na moim ramieniu. Delikatnie gładził dłonią ślad po ugryzieniu. Zaczął całować linie mojej szczęki, aby w końcu dojść do ust. Co chwilę wysuwał język zaczepnie zahaczając o moje wargi. Zaczęło mnie to trochę drażnić, więc przejąłem inicjatywe Napadłem jego usta swoimi i namiętnie całowałem. Kiedy poczułem jego język na wargach otworzyłem je bardziej dając mu pełny dostęp do środka. Nie przerywając pocałunku zacząłem rozpinać guzik u jego spodni. Jak najdelikatniej rozpiąłem rozporek. Dłonią przejechałem po bokserkach i poczułem lekkie wybrzuszenie. Cicho się zaśmiałem czym przerwałem pocałunek. Szeroko się uśmiechnąłem i patrząc mu w oczy oblizałem swoje napuchnięte wargi. Mogę przysiądz, że zobaczyłem rumieńce na jego twarzy. Mogę być z siebie dumny. Myślałam, ze taki ktoś jak on nigdy nie będzie zawstydzony, a tymczasem sam go do tego doprowadziłem. Cicho się zaśmiałem i powróciłem do wcześniejszej czynności. Wewnętrzną częścią dłoni gładziłem jego członka przez materiał. Brunet cicho zaklął kiedy moja ręka znalazła się pod jego bielizną. Zacząłem suwać dłonią po jego przyjacielu. Mocno ścisnąłem jego członka, paznokciem drapiąc rozwarcie na czubku. Wydawało mi się, że z jego ust wydobył się stłumiony jęk.
- Czyżby Hoseokkie chciał jęknąć?- Z drwiącym uśmiechem zapytałem. Na chwilę zatrzymałem rękę, czekając na odpowiedź.
- Nie ja tu jestem od jęczenia JungKook.- mogłem zauważyć, że kącik jego ust uniósł się do góry. Teatralnie westchnąłem na tą aluzje i powróciłem do poprzedniej czynności. Jedną ręką suwałem po jego członku, a drugą ciągnąłem jego włosy. Musiałem zrobić coś, żeby znowu zajęczał. No bo czemu to ja zawsze mam być od tego? Hoseok mógłby choć raz dać poczuć mi się mężczyzną. W końcu nim jestem, prawda?
Mocno ścisnąłem penisa bruneta czym nareszcie spowodowałem cichy jęk. Z moich ust wydobył się drwiący śmiech. W duchu naprawdę się ucieszyłem, a mój mały ja wewnątrz mnie odtańczył taniec szczęścia. Kiedy oddech Hoseoka stał się płytki, a jego mięśnie widocznie się spięły chwyciłem kawałek ręcznika papierowego ze stołu i przyłożyłem do czubka prącia hyunga. Brunet mocno ścisnął moje ramiona, a głowę położył na moim obojczyku. Krzyknął kiedy ekstaza ogarnęła całe jego ciało. Biała substancja wystrzeliła brudząc chusteczkę. Wytarłem resztki nasienia z członka po czym odłożyłem papier na stół. Rękami oplotłem szyję chłopaka i przyłożyłem swoje czoło do niego. Wyglądał tak pięknie. Zaczerwienione policzki, posklejane włosy opadające na czoło. I te szczęśliwe ciemnobrązowe tęczówki patrzące na mnie z na wpół przymkniętych powiek. Byłem oczarowany tym widokiem. Otworzyłem usta i z zapartym tchem wpatrywałem się w ten przyjemny obraz. Poczułem się jak fanka, która widzi absa swojego oppy. To dziwny stan. Tyle uczuć kotłuje się wewnątrz, a i tak nie jest się w stanie powiedzieć choćby słowa. Znowu zachowuje się jak baba. Rumienie się, jąkam, trzęsę. Może to przez to, że zawsze jestem na dole. Tak, tak, to zdecydowanie przez to.
- O czym myślisz, Kookie?- brunet palcami przejechał po moim policzku, pokazując mi swój unikatowy uśmiech. Przekrzywiłem głowę, wtulając się w jego dłoń.
- Skoro ja zrobiłem to co chciałeś to teraz robimy to co ja chcę.- cmoknąłem jego wargi i szybko wstałem z jego kolan. Nieśmiało poprawiłem jego spodnie i zapiąłem guziki koszuli. Chwyciłem go za rękę i poprowadziłem za sobą. W drodze do salonu zahaczyłem małym palcem o kant ściany. Złapałem się za stopę i zacząłem skakać w kółko. Matko, dlaczego to zawsze musi być mały palec?
- JungKookkokie, co Ty robisz?-zapytał skromnie unosząc kąciki ust. Czy on jest ślepy i nie widzi co dzieję się przed nim?
- Co robię? Hmm, no wiesz, łowię ryby. - sarkastycznie odpowiedziałem. Głupi głupek, tylko mnie wkurza. Położyłem nogę z powrotem na ziemi i z bólem ruszyłem siąść na ziemi przed telewizorem. Chwyciłem pilota w dłoń i plecami oparłem się o kanapę. Popatrzyłem na Hoseoka, dając mu znak, żeby zrobił to samo. Na ekranie pojawiły się kolorowe napisy i usłyszeliśmy muzykę typową do takich gier. Chciałem zagrać w samochodziki*, bo dawno tego nie robiłem, a przynajmniej z kimś. Tata nie ma czasu, a mama... Mama jak większość naszych rodzicielek nawet nie wie do czego służy gałka na padzie. Zadowolony podałem chłopakowi joystick i czekałem aż go zabierze. Kiedy przez chwilę nie uzyskiwałem reakcji zmarszczyłem brwi i zacząłem potrząsać urządzeniem przed jego twarzą. Niechętnie chwycił go dłońmi i położył na swoich kolanach.
- JungKook, naprawdę? Mam 23 lata i man grać w samochodziki?
- Tak, Hoseokkie. Ja sprawiłem przyjemność Tobie, więc teraz twoja kolej.- uniosłem kąciki ust wysoko do góry, tworząc sztuczny uśmiech. Wcisnąłem start i mocniej ścisnąłem joystick. Kiedy na telewizorze zniknęło 0, nacisnąłem przycisk jeden, a mój samochodzik ruszył do przodu. Umiejętnie zbierałem prezenty, które odpowiadały za wybór broni. Spojrzałem na bok i załamany spuściłem głowę. Hoseok naciskał przycisk odpowiedni za ruch i zdziwiony patrzył na ekran. Z zaciętą miną i padem prawie przy brodzie wyglądał komicznie.
- Hyung...
- No i mówiłem, że to głupia gra? Czemu to mi nie działa?!- oburzony spojrzał na mnie wymachując rękami na prawo i lewo. Na czworakach podreptałem do konsoli przy telewizorze.
- Hoseok, jesteś głupi- głupi głupek. Joystick był nie podłączony.- załamany pokiwałem głową na boki i wróciłem do poprzedniej pozycji.
- Wiedziałem- brunet z przekonaniem powiedział i wcisnął przycisk. Kiedy zobaczył, że działa, słodko się uśmiechnął.
- Jasne, jasne- wpatrywałem się whyunga, leniwie kiwając głową.
- Cicho- z uśmiechem mi odpowiedział- chciałem zauważyć, że przegrywasz.
Spojrzałem na ekran. Rzeczywiście byłem ostatni. Szybko złapałem za pada i z zaangażowaniem zacząłem grać.
Graliśmy w tą grę już z godzinę. Marynarka Hoseoka dawno zdążyła wylądować na kanapie. Po tych kilkunastu rundach, brunet wygrywał. Może dlatego, że w jednej odłączył mi joystick, w drugiej rzucał we mnie poduszką, a w trzeciej widząc mimikę jego twarzy ze śmiechu nie byłem w stanie panować nad ruchami rąk. Właśnie kiedy byłem niedaleko mety, usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
- Jedzenie, jedzenie!- Wstałem i zacząłem skakać z podniesionym rękami.
- Jesteś słodki- skomentował chłopak, na co ja posłałem mu mordercze spojrzenie. Sięgnął ręką do marynarki. Chwyciłem pieniądze z małego stolika obok sofy. Krokami jak żołnierz podchodziłem do drzwi.
- JungKook.- Odwróciłem się, ciekawy co brunet może ode mnie chcieć. Zanim zdążyłem zareagować dostałem czymś twardym w głowę. To było tak nagłe, że aż odrzuciło mnie do tyłu.
- Za co to było?- cicho jęknąłem masując bolące miejsce. Spojrzałem na ziemi i podniosłem z niej portfel, którym wyraźnie dostałem.- Mam pieniądze.- Pokazałem chłopakowi banknoty w mojej dłoni.
- Ale ja mam więcej.- Seokkie mrugnął do mnie i powrócił do gry.
Podszedłem do drzwi i szeroko je otworzyłem. Pryszczaty nastolatek w czerwonej czapce wręczył mi pizze, z nieśmiałym uśmiechem. Wydawał się miły. Otworzyłem własność mojego kochanka i wyciągnąłem z niego pieniądze. Oprócz całkiem pokaźnej kolekcji banknotów chłopak miał tak też dużo kart kredytowych. Skoro ma tyle pieniędzy to mogę chyba dać coś tej kruchej postaci przede mną. Wręczyłem mu zapłatę i napiwek do ręki, podziękowałem po czym zamknąłem drzwi. Cicho podszedłem do kanapy i położyłem nasz posiłek na stole. Usiadłem na meblu tak, że moje nogi zwisały na ramionach hyunga, a dłonie oplotłem pod jego brodą. Brązowooki odchylił się do góry ze słodkim uśmiechem. Pochyliłem się nad jego twarzą i ucałowałem ciepłe wargi.
- Chodź hyung, trzeba zjeść, bo będzie zimne.- wyszeptałem wprost w jego usta.


Przecież jesteś głodny.

*samochodziki- chodzi mi o grę taką typową jak to http://img7.gram.pl/20120727083907.jpg ^^

środa, 13 sierpnia 2014

Jungkook&J-Hope Paleta kolorów

Dzień dobry! Tak na powitanie mam dla was Junghopa. Uwielbiam ten pairing T^T
Shot dedykowany Sungi i Hoonie za jeden z lepszych dni mojego życia~ <3



Tytuł: Paleta kolorów.
Pairing: JungKook & J-Hope
Gatunek: shot, romans
Typ: angst
Długość: 944 słów

HOPE YOU LIKE IT

Czy z każdym rozstaniem jest tak samo? Czuję się pustkę w sercu? Wszystkie kolory wokół nas zmieniają się, bledną? Kolorowy świat już nie wygląda tak jak kiedyś? Tęsknota odbiera jakiekolwiek chęci do życia? Naukowcy twierdzą, że nie tęskni się za człowiekiem, a wspomnieniami z nim związanymi. Ale jeżeli ma się z kimś okropne wspomnienia, a nadal się go kocha? Czy wtedy nie mogę nazwać tego tęsknotą? Nie mogę mówić o uczuciach? Nie mogę mówić o miłości?
Szare dni. Szare noce. Szare życie. Kolorowe liście wydawały się takie szare. Wszystkie spojrzenia ludzi wydawały się takie szare. Zimne, pozbawione uczuć. Każdy uśmiech szczęścia był szary. Od kiedy odszedł wszystko było szare. Czerń zmieniła się w ten kolor bez nadziei.
JungKook przemierzał ulice Seulu z rękami w kieszeniach. Wszyscy tak wesoło się śmieją, jakby życie było czymś pięknym. Chłopak zaśmiał się ironicznie z głupoty ich wszystkich. Nie miał jasnego celu gdzie idzie. Ale po co mu to było. Czuł już wszystko, od gniewu, po szczęście do cierpienia. Nic nie było ważne, skoro nie miało w sobie tego intensywnego koloru. Nawet biel byłaby odpowiednia. Ona przynajmniej nie miała w sobie tej atmosfery przygnębienia. Ale biel nie istniała. Była tylko szarość.
Jeon skręcił w ciasną uliczkę nadal mając ręce w kieszeniach. Musiał jakoś się w końcu odstresować. Miał nadzieję, ze klub mu pomoże. Wszedł do niego bez większych problemów. Woń alkoholu i ostry zapach papierosów dotarły do jego nozdrzy, drażnią je. Brązowooki głośno kaszlnął i skierował się do baru.
Rozglądnął się po klubie i zatrzymał wzrok na szatynie, który siedział na kanapie. Pił drinka przez kolorową słomkę z pokerowym wyrazem twarzy. Jeon szybko do niego podszedł i usiadł obok. Zechciało mu się nawet uśmiechać. Zrobić tą ludzką czynność, którą można wyrazić szczęście. Szatyn skierował wzrok na Jungkooka. Wyraz jego twarzy prawie natychmiast zmienił się w ciepły. Chwycił drobne ciało młodszego i objął go ramieniem. Serce Jeona przyspieszyło. Dawno nie czuł takiego ciepła. "Chodź Kookie, pojedziemy do mnie" szepnął do ucha Jungkooka i wstał z miejsca. Nastolatek nie protestował i zrobił to samo. Nie minęło kilka minut, a byli już w domu starszego. Panował w nim łagodzący półmrok. Usiedli na łóżku i wpatrywali się w siebie. Z oczu młodszego chłopaka zaczęły wypływać łzy. Wyznaczały mokrą ścieżkę po jego policzku i skapywały na zimne dłonie. Starszy chwycił jego drobne ciało i delikatnie pociągnął w swoją stronę. Rozłożył nogi i usadził Jungkoka między nimi. Jeon prawie natychmiast wtulił się w jego ciało, chcąc uzyskać choć trochę ciepła. Czuł bicie jego serca. Bicie, które było spokojnie, i harmonijne.
- Czemu? Jestem naprawdę aż tak złym człowiekiem? To była moja wina? Co zrobiłem źle?- nastolatek mocno ściskał koszulkę chłopaka nadal wylewając gorzkie łzy.
- Nigdy tak nie myśl Kookie. Nie powinieneś się za to obwiniać.
- Chciałbym jego powrotu. Nawet jeżeli kłamałby, to chciałbym usłyszeć, że mnie kocha. Tęsknię za nim.
Starszy nie chciał usłyszeć tych słów. Stan Jungkooka coraz bardziej go martwił. Po tych czterech miesiącach miało być lepiej, ale nie było. Ten kiedyś szczęśliwy chłopak, z zapałem w oczach zamienił się w wrak emocjonalny. Z podniszczoną duszą i  poharatanym sercem próbował sobie jakiś radzić. Podnieść się, powiedzieć "trudno" i zapomnieć. Ale on nie chciał zapomnieć o największym uczuciu jakim kiedykolwiek kogoś dażył. To właśnie Min Yoongi zrobił z jego przyjacielem.
~-~
- Okej, teraz Ty.- JungKook siedział na łóżku swojego przyjaciela i grał w grę planszową.
- Ej, nie ma tak Kookie, oszukujesz!-pomiędzy salwami śmiechu z ust Junga dało się usłyszeć kilka słów.
- Nie prawda hyung!- śmiejąc się odpowiedział.
- Nie prawda? Ja Ci dam "nie prawda"- szatyn rzucił się na młodszego przygniatając go. Gilgotał go po całej klatce piersiowej, wywołując słodki śmiech z ust młodszego.
Ostatnio Jungkook miał się trochę lepiej. Szarość zaczęła znikać. Pojawił się niewyraźny kolor, który z czasem się rozjaśniał. Zaczęło się od zielonego. Zieleń daje życie, dlatego była dla Kooka pierwszym znakiem. Znakiem o nowym, lepszym życiu z jego przyjacielem. Już nawet nie przeszkadzał mu śmiech. Jeżeli ma się powód do śmiechu, to chcę się to robić.
- Błagam Hoseok, nie mogę oddychać!- kręcąc się na wszystkie strony, starał się powiedzieć młodszy.
- Ale już nie oszukuj. A jak już to przynajmniej umiejętnie.- Jung poczochrał mu włosy i wypuścił jego dłonie z uścisku.- Okej?
Jungkook energicznie potrząsnął głową i usiadł po turecku. Wpatrywał się w twarz Hoseoka z tajemniczym uśmiechem.
- Co? Znowu masz w głowie jakiś chory pomysł?- szatyn uśmiechnął się i trochę odsunął od młodszego. Młodszy przybliżył się do chłopaka. Jego twarz znajdowała się zaledwie dwa centymetry od jego. Jungkook popatrzył na usta Hoseoka. Były lekko rozchylone. Tak dawno nikogo nie całował.
- Hyung. Czy mogę zrobić pewną rzecz?
- Czyli?
- No mogę?
- Jeżeli ma Cię to uszczęśliwić to proszę bardzo.
W ułamku sekundy młodszy położył ciało Junga na pościeli. Usiadł okrakiem na jego brzuchu i pochylił się do jego ust. Pocałował je z dziewczęcą gracją. Lekko muskał swoimi wargami. Ręce starszego objęły pas JungKooka. Odwzajemnił pieszczotę. Nie chciał odpychać chłopaka. Ludzie zrobili to już za dużo razy. Jeon objął twarz szatyna swoimi dłońmi nie przerywając pocałunku. To nie było to samo uczucie jakie towarzyszyło mu przy Yoongim. Przy nim zawsze była czerń. Towarzyszyła mu przy każdym uśmiechu, każdym pocałunku, każdym słowie. Hoseok miał tą unikalną zieleń. Dawała zupełnie inne odczucie, ale było tak samo przyjemne. A może nawet i lepsze?
Kiedy Jungkook wreszcie oderwał się od Junga, cicho się zaśmiał. Patrzył w jego ciemne oczy ze szczęściem wypisanym na twarzy. Może z Hoseokiem będzie szczęśliwszy? Może on będzie potrafił poskładać jego serce? Może on będzie w stanie go kochać?
Zanim się obejrzeli leżeli nadzy, spleceni ciałami. Jeon otrzymał od Hoseoka rozkosz, rozkosz powstałą z miłości. Z uczucia, które zawsze dawał, ale nigdy nikt go nie przyjmował. Dlatego tak bardzo był szczęśliwy kiedy z ust jego kochanka usłyszał te trzy proste, ale i szczere słowa "Kocham Cię, JungKook".
~-~
Od tamtego czasu wszystko było inne. Świat nabrał kolorów. Nie było szarości. Znikła wraz z przybyciem  miłości Hoseoka. JungKook myślał czasem o Yoongim. Spotkał go zeszłej jesieni na ulicy. Uśmiechnął się do niego i poszedł dalej. Wydawać by się to mogło nieco dziwne. W jego życiu zagościło wiele dziwactw związanych z jego miłością i nowym, lepszym życiem. No ale co zrobić?
Przecież życie to sen wariata.

czwartek, 26 czerwca 2014

V & Jimin

Nie sądziłam, że będę w stanie napisać shota. Ja nie umiem pisać zwięźle, więc to dla mnie mega problem TT TT Nudzi mi się ostatnio, a życie umilają mi tylko opowiadania o Bangtangach. Jeżeli macie jakieś fajne ff o Bangtangach: shoty/wieloczęściowe/scenariusze/yaoi. Yaoi przyjmę zawsze ;w; To zostawcie mi w komentarzu, albo wyślijcie na maila. Jeżeli sami piszecie to też z chęcią poczytam. Jeżeli doszedłeś do tego momentu to owacje na stojąco c: Za wszelkie błędy jakie będą, z góry przepraszam. Tak więc już nie przedłużam ;w;

Tytuł: Historia z kantorka
Pairing: V & Jimin
Gatunek: romans, komedia
Typ: Shot, Yaoi, fluff
Długość: 1388 słów


HOPE YOU LIKE IT

Szedł korytarzem ze spuszczoną głową. Patrzył na czubki swoich już trochę pobrudzonych butów. Z każdym krokiem zwalniał tempa. Bał się. Nie chciał tam iść. Kiedy usłyszał huk, zerwał się do biegu. Nie patrzył pod nogi tylko jak najszybciej biegł do starego kantorka. Krople potu lśniły na jego czole. Krawat uciskał jego szyję. W tamtej chwili nie miało to większego znaczenia. Rudzielec co chwilę odwracał się do tyłu. Modlił się, żeby go nie zauważyli. Dzieliło go mniej niż dziesięć metrów od kantorka. W tej chwili na jego drodze stanął niewysoki brunet. Chłopak zamarł. Zatrzymał się i stanął na środku korytarza. Tylko nie on. Już wolał ich, ale nie jego. Brunet uśmiechnął się do chłopaka i chwycił za ramiona. Szybkim krokiem wszedł do pomieszczenia ze sprzętem, ciągnąć go za sobą. Przycisnął go do ściany i niebezpiecznie blisko przysunął jego ciało do swojego. Ręce rudzielca przytrzymał w swoich i położył nad jego głową.
- Dawno się nie widzieliśmy Taehyung.- powiedział otulając jego policzek swoim ciepłym oddechem. Dało się w nim wyczuć woń papierosów, pomieszaną z zapachem gumy do żucia. Wszyscy uczniowie mogą wiedzieć, że pali, byle nie nauczyciele. Oni i tak się domyślali. Nie są tacy głupi jak się wydaje.
- T-tak, racja Ji-Jimin.- Taehyung skarcił się w głowach za załamanie głosu. Nie chciał mu pokazać, że się boi.- Pu-uścisz mnie?- już pewniej dopowiedział.
- Może puszczę, może nie. A co? Wolisz, żebym Cię do nich posłał?- brunet dotykał gorącej szyi Taehyunga swoim nosem.- Hmm?
Chłopak nie wiedział jak mu odpowiedzieć. Był przerażony postawą Parka. Chciał cofnąć się bardziej, ale ściana mu to utrudniała. Bał się go, ale on nie zrobiłby mu czegoś takiego jak oni. Szatyn dyskretnie popatrzył w brązowe oczy rudzielca. Światło odbijało się w nich i tonęło. Uwielbiał patrzeć w te rozszerzone źrenice kiedy stawiał go w takiej sytuacji. Nie chciał zrobić mu krzywdy, ale podniecał go fakt, że Tae się go boi. Puścił ręce chłopaka i trochę się odsunął. Patrzył na smukłą figurę rudzielca. Te biodra, które chciało się dotykać. Nogi, które opinały te ciasne spodnie. Park zagryzł warge, karcąc się za swoje myśli.
 Wydawało mu się, że temperatura w tym małym pomieszczeniu zaczęła się podnosić. Rudzielec podniósł głowę i nieśmiało popatrzył w oczy Jimina. Kiedy usłyszał głosy za drzwiami zamarł i błagalnie popatrzył na chłopaka. Ten przesunął się do niego i objął go ramieniem.
- Nie martw się, nie wydam Cię.- szepnął ciepłym głosem, chcąc dodać mu otuchy.
- Szkoda, że go nie ma.- odezwał się jeden z nich.
- Kurde, a tak chciałem się pośmiać.
Oczywistym było, że mówili o Taehyungu. Od ponad pół roku mu dokuczali. Często dotykali go tam, gdzie nie powinni i robili sobie z niego żarty.
Kiedy czyjeś ciało uderzyło o drzwi kantorka Tae odskoczył od szatyna i tym samym przewrócił miotły, które stały obok niego. Głosy na chwilę ustały, ale słuchać było, że grupa chłopaków była coraz bliżej.
- A kto co tam robi, hmm?- gardzącym tonem powiedział Hoseok, z zamiarem otworzenia drzwi. Na te kilka sekund Tae nie oddychał. Błagał ze wszystkich sił o ratunek.
- Hoseok debilu, odpierdol się od tych jebanych drzwi.- krzyknął niespodziewanie Park.
- Co tu tam robisz? Znalazłeś sobie kogoś do pieprzenia?- ze śmiechem odpowiedział.
- Nie twój jebany interes Jung. A teraz wypierdalaj z pod tych drzwi, bo Ci jaja pourywam.- z uśmiechem odpowiedział chłopak. I kto by pomyślał, że przyjaźni się z tymi ludźmi, a Hoseok to jego najlepszy przyjaciel. Kim zastanawiał się dlaczego Jimin robi to dla niego. Szeroko otworzył oczy patrząc na jego uśmiech. Naprawdę był bardzo uroczy. Pod tą maską bad boja krył się słodki nastolatek. Taehyung cicho się zaśmiał co szatyn najwyraźniej usłyszał. Popatrzył się na rudzielca i zbliżył swoje usta do jego ucha. "Kiedy złapie Cię za biodro głośno jękniesz, rozumiesz?" Chłopak w odzewie nikle skinął głową.
- Coś Ci nie wierzę, w to co Ty tam robisz.
- Mi nie wierzysz?- Jimin ścisnął biodro TaeTae. Chłopak głośno i gardłowo jęknął. Nieświadomie odchylił głowę do tyłu i zamknął oczy. Było to zupełnie instynktowne. Jiminnie widząc to szeroko otworzył buzię. Nie mógł oderwać od niego wzroku. Jego malinowe usta były lekko rozchylone i aż prosiły się o złożenie pocałunku na nich. Nie uchodziły go już głosy tych debili. Teraz chciał całą swoją uwagę zwrócić na tą kruchą postać przed sobą. Tae delikatnie otworzył oczy po czym szybko spuścił głowę na dół. "Menda jedna najpierw mnie seksualnie prowokuje, a teraz się peszy."- pomyślał Jimin.
- Dziękuję.- szepnął tak cichutko jakby starszy miał mu coś za to zrobić. Nerwowo bawił się rąbkami swojej białej koszuli i miął ją dłońmi.
- Wolałbym, żebyś podziękował mi troszeczkę inaczej.- Jiminnie zadziornie się uśmiechnął robiąc przy tym eye smile. Kim zrobił jeden nieśmiały krok do przodu nadal nie odkrywając wzroku od butów. Bardzo leniwie podnosił głowę do góry, aż wreszcie spotkał wzrok Jimina. Wpatrywał się w jego czekoladowe oczy wstrzymując oddech. Park był przystojny. Nie tylko on tak myślał. Ale on był zły. Szalał, ćpał, woził się i wywyższał, choć zawsze przy Tae zachowywał się inaczej. To dlatego, że tylko jemu nie imponowało to, co Park robił. W tym swoim całym chorym świecie narkomani, hajsu i lansu Jimina istniało jeszcze jedno dobre światełko. Światełko nosiło imię Kim Taehyung.
Taetae przybliżył się bliżej do Jimina i nieśmiało dotknął swoimi wargami jego. Nigdy jeszcze się nie całował, więc przez jego ciało przeszedł słodki dreszcz. Park objął jego talie rękami i przysunął bliżej siebie. Chwilę jeszcze po skończonym pocałunku Tae kurczowo trzymał się szyi chłopaka, aż w końcu spuścił ręce wzdłuż szwów u spodni. Szeroko uśmiechnął się do Parka i otworzył drzwi do pomieszczenia. Jimin podążył za rudzielcem.
- Co robisz?- zapytał Kim.
- Odprowadzam Cię do domu.
- A jeżeli po drodze mnie zgwałcisz? Wywieziesz na Syberię? Sprzedasz na targu rumunów? Mama mówi, że nie wolno rozmawiać z obcymi.- w swoim monologu był naprawdę uroczy. Park uśmiechał się, widząc tylko jak chłopak mówi o tych wszystkich rzeczach, z zadowoleniem wypisanym na twarzy.
- Zrobię to wszystko na raz.
- Można się było spodziewać.- odpowiedział rudzielec, a kąciki jego ust uniosły się ku górze.
Niestety czarnowłosy nie przypuszczał, że dom Taehyunga będzie zaledwie dwieście metrów od szkoły.
- Ummm. Do zobaczenia jutro.- rzekł Kim. Jimin nie chciał sobie iść. Przy Taehyungu było mu jakoś inaczej. Sama jego osoba powodowała miłą atmosferę wokół. Szatyn tylko przytakiwał głową jakby uciekł z psychiatryka.
- Oooo, patrzcie się chłopcy! To nasza mała sierotka.
Jimin usłyszał głos Yoongiego za sobą.  Widział panikę w oczach swojego światełka. Raz kozie dupa, jak to się mówi. Jednym szybkim ruchem złapał Taehyunga i przekręcił ich tak, że byli bokiem do tamtej zgrai debili. Napadł usta rudzielca swoimi, przyciskając jego ciało jak najbliżej swojego. Czuł intensywne bicie w klatce piersiowej TaeTae kiedy odwzajemniał pocałunek. Reszta chłopaków stała w osłupieniu, myśląc "co do cholery". Tylko Hoseok nie był zaskoczony. Wpatrywał się w nich z głupim uśmieszkiem.
- Dobra, starczy już tego miziania ludzie. Tu są dzieci, Jungkook zasłoń oczy.
Ten komentarz rozśmieszył Parka i nie był w stanie się opanować. Oderwał swoje usta od Tae i lekko go otulił.
- A wy co tu robicie sieroty?- Jimin wreszcie był w stanie mówić, choć uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- Hoseok mówił, że to z Tae byłeś w tym schowku, a my mu nie wierzyliśmy.- Jin odpowiedział i wyjął z kieszeni pomięty banknot. Wręczył go Hoseokowi z zawiedzeniem.- Przez was straciłem dychę, no dzięki.
Jung z na wpół zamkniętymi oczami przyglądał się Kimowi. Speszony chłopak zaczął bawić się dłonią Jimina, z którą splecione były jego palce. Hoseok przybliżył się do rudzielca i ręką zmierzwił mu włosy.
- Nie bój się już, nie zrobimy Ci krzywdy Tae.- szatyn rzekł czule uśmiechając się do Kima. Ten delikatnie odwzajemnił uśmiech. Nie miał jakiegoś wielkiego żalu do nich o to wszystko. Ludzie, których się bał, mieli zostać teraz jego przyjaciółmi. Świat jest dziwny.
- Długo już jesteście razem?- z założonymi rękami wtrącił Jungkook. Wydawało się, że cała ta sytuacja mu przeszkadza. W rzeczywistości nie miał nic do Taehyunga. Rudzielec był naprawdę uroczy.
- Od dzisiaj.- z dumą odrzekł brunet czule spoglądając w brązowe oczy swojego chłopaka. Ten romantyczny moment przerwał Jin. Zrobił minę pełną obrzydzenia i powiedział:
- Chyba już nigdy nie chwycę żadnej rzeczy, która była w tym schowku.

sobota, 10 maja 2014

Wszystkie kruki mogą łatać III

Na początku muszę was przeprosić. Najpierw poleciałam z 2 rozdziałami, a teraz nic nie wstawiałam ;;; Jeszcze dodaje wam coś tak krótkiego. Napisałam to już jakieś 2 tygodnie temu, ale z przyczyn niezależnych ode mnie publikuje dopiero dziś.
Ten rozdział dedykuje Jowitce. Za wytrzymałość w przyjaźni ze mną.
Tak więc zapraszam na III rozdział!


 Opowiadanie: Wszystkie kruki mogą latać
Tytuł/Rozdział: Głupi jesteś, ale dziękuję/III
 Pairing: V & Suga,
Gatunek: romans, komedia
 Typ: fluff
 Ilość wyrazów: 2382 słowa


HOPE YOU LIKE IT
Już od godziny stałem przed szafą szukając czegoś odpowiedniego do ubrania. Nie włożę przecież zwykłej koszulki na randkę z Sugą. Kto w ogóle powiedział, że to jest randka! Idziemy po prostu na zwykle spotkanie. Tak, to zwyczajne, koleżeńskie spotkanie. Ukryłem twarz w dłoniach histerycznie się śmiejąc. Czemu wszystko jest dzisiaj przeciwko mnie?! Postanowiłem zadzwonić do Kookiego po poradę. On zna się na takich rzeczach.
- Hej Jungkook! Masz chwilę?
- hmm... Co-o? A no hej.- jego głos był bardzo zaspany.
- Jeżeli Cię obudziłem...
- Nie, nie, w porządku. Co się stało?
- Zastanawiałem się co ubrać na spotkanie z Yoongim i myślałem, że może mi pomożesz.
- Um, no pewnie. Przestań.- dość podenerwowanym tonem powiedział.
- Co?
- Nie nic, to nie do Ciebie Tae. Może ubierz jakiś sweterek, albo o! Kupiłem Ci koszulę, której jeszcze nie włożyłeś.- wydawał się tym trochę rozbawiony.
- Oke. Widzisz, ona właśnie na to czekała.
- Czekała na randkę z Sugą.-śmiejąc się dopowiedział.- No przestań!
- To nie jest randka.
- Wmawiaj sobie, wmawiaj.
- Głupi jesteś, ale dziękuję.
- Nie ma za co.
- Chciałbym rozmawiać, ale muszę się jeszcze ubrać i...
- Oke, oke. Pa Tae, baw się dobrze.
- Będę, pa.- z uśmiechem na ustach zakończyłem rozmowę. Zastanawiało mnie z kim teraz jest mój przyjaciel. Ten chłopak pod szkołą wyglądał na porządnego. Mam nadzieję, że nie zrobił mu krzywdy.
Wyciągnąłem niebieskie pudełko z górnej półki szafy. Zabrałem białe buty za kostkę, czarne spodnie i rozłożyłem wszystko na łóżku. Uśmiechnąłem się sam do siebie. To będzie dobry strój na nasz wspólne wyjście. Ciekawe w co ubierze się Yoongi. Pewnie będzie wyglądał ładnie, tak jak zwykle. Ciężko westchnąłem i udałem się do łazienki. Czas ogarnąć to siano, które nazywam włosami. Rude kosmyki opadały mi na czoło. Wziąłem grzebyk do ręki i próbowałem je jakoś ułożyć. Na daremnie, bo one i tak żyły własnym życiem. Powoli zaczęło mnie to denerwować. W końcu, z pomocą pianki i prostownicy udało mi się je okiełznać. Spojrzałem w lustro. Nie wygląda to nawet tak źle. Zrobiłem jeszcze kreskę eyelinerem i gotowe. Mam jeszcze dwadzieścia minut czyli idealnie. Przebrałem się w przygotowane wcześniej ubrania, umyłem zęby i byłem gotowy. Przez kilka minut nerwowo chodziłem w kółko. A co jeżeli mnie wystawi? Kiedy już myślałem o najgorszym usłyszałem dzwonek do drzwi. Kamień spadł mi z serca. Chwyciłem telefon, portfel oraz klucze i zbiegłem na dół. Delikatnie przygładziłem włosy ręką i otworzyłem drzwi. Zobaczyłem przed sobą mój ideał. Chłopak ubrany był w ciemnoniebieską koszulę zapięta tylko pod szyją. Pod nią miał białą koszulkę z jakimś nadrukiem. Jasne jeansy i buty za kostkę zdobiły jego nogi. Przez chwilę wpatrywałem się w niego z otwartymi ustami. Moją ekscytacje przerwał cichy śmiech. Otrząsnąłem się i zamknąłem buzię. No super. Jeszcze nawet się nie odezwałem, a już wychodzę na debila.
- Proszę.- chłopak wręczył mi bukiet czerwonych róż. Podziękowałem próbując się nie zarumienić.
- Gdzie idziemy?- zapytałem cicho spuszczając głowę.
- Myślałem o wesołym miasteczku, ale to zależy od Ciebie. Jeżeli chcesz możemy iść gdzieś indziej.- miał taki miły głos kiedy o tym mówił. Niski z delikatną chrypką, który powodował u mnie ciarki.
- Nie, wesołe miasteczko będzie w porządku.
Pogoda była ładna, więc postanowiliśmy pójść tam na nogach. Ciepłe promienie słoneczne ogrzewały moje ciało. W powietrzu dało się wyczuć delikatny zapach kwiatów. Na początku rozmowa jakoś nam się nie kleiła. Suga o coś mnie pytał, a ja krótko odpowiadałem. Wraz z czasem coraz bardziej się rozluźniałem, choć nadal to on prowadził rozmowę. Był miły, zabawny, szarmancki, czarujący... Tak, ma dużo zalet. Dziwne, że wszyscy mają o nim takie złe zdanie. Kiedyś mieszkaliśmy obok siebie i mieliśmy całkiem dobry kontakt. Kiedy zobaczyłem go na rozpoczęciu roku ucieszyłem się. Chciałem podejść, powiedzieć mu tyle rzeczy, ale się bałem. Co jeżeli by mnie nie pamiętał? Co jeżeli już nie jest taki jak dawniej? Wtedy naprawdę tak myślałem. Wstyd mi za siebie, że mogłem mieć o nim takie złe zdanie.
Wracając do dnia dzisiejszego. Właśnie doszliśmy do wesołego miasteczka.
- To gdzie chcesz iść najpierw?- zapytał oplatając moje ramiona ręką.
- Tam.- wskazałem palcem kolejkę wodną. Hyung przytaknął mierzwiąc moje włosy dłonią. Nadąłem policzki w wyrazie zdenerwowania.
- Jesteś uroczy.
- Chodźmy już.- pociągnąłem go za rękę, żeby nie widział moich rumieńców.
Po kolejce wodnej nadszedł czas na strzelanie do celu. Mi nie poszło za dobrze, a Yoongiemu wręcz przeciwnie. Strzelał jak zawodowiec.
- Woo, gdzie nauczyłeś się tak strzelać?
- Tata często zabiera mnie na strzelnice.- odpowiedział z tajemniczym uśmiechem. Ten fakt wydał mi się bardzo dziwny. Zapamiętałem jego tatę jako zupełnie inną osobę.
- Strzeliłeś 6/6, więc masz do wyboru wszystkie nagrody z górnej półki.- oznajmił pan za ladą. Pech chciał, że do wyboru były same miśki.
- Którego chcesz TaeTae?
- Ale co?
- Wybierz sobie nagrodę.
- Ale to ty ją...
- Ale i tak będzie dla Ciebie.
Nie chciałem dłużej się kłócić, więc wybrałem pluszową pandę. Odburknąłem ciche dziękuję i ruszyłem dalej. Odwiedziliśmy jeszcze kilka kolejek, po czym poszliśmy do domu strachów. Dostaliśmy latarkę i plan labiryntu. Suga prowadził, bo ja raczej nie byłbym w stanie. Muszę przyznać, że boidupa ze mnie.
- Jezus Maria!- krzyknąłem kiedy ze ściany wyskoczył jakiś upiór. Odruchowo przytuliłem się do jego ramienia. Chłopak zaczął się śmiać. Ja tu prawie umieram, a on się śmieje, no super. Chciałem odsunąć się od niego odsunąć, ale zatrzymała mnie jego ręką na mojej tali.
- Jeżeli się boisz to możemy zostać tak do końca.- powiedział.
Przytaknąłem głową i dałem się prowadzić. Jeszcze kilka razy przeżyłem mini zawał serca. Suga cały czas się śmiał, więc było mi trochę głupio. Na tej randce było mi już głupio z 647447 razy. Naprawdę się ośmieszam.
- Haha to było zabawne.- powiedział, kiedy wychodziliśmy z domu strachów.
- No ciekawe dla kogo! Ja tam prawie umarłem!
- Mam nadzieję, że pomogłem w przezwyciężeniu strachu.- powiedział przyciągając mnie do siebie. Zaśmiałem się odpychając go. Nie powiem mu przecież, że ma rację. Też mam swoją męską dumę, nie? Spuściłem głowę i poszedłem za Hyungiem. Nie zrobiłem 5 kroków, a już wpadłem na bruneta. Stał zapatrzony w wielki Diabelski Młyn. Kąciki jego ust były wysoko uniesione, a w jego oczach dało się wyczuć podniecenie.
- Ty chyba nie myślisz, ze ja...- właśnie kiedy chciałem zaprotestować chwycił moją dłoń i prowadził nas w stronę obiektu jego zainteresowania. Chciałem się przeciwstawić, ale widząc jego zapał kiedy kupował bilety nie byłem w stanie. Głupi goryl i jego cholerne aegyo.
- Cieszysz się jak małpa dynamitem.- lekko rozbawionym tonem powiedziałem do bruneta, kiedy ciągnął mnie w kierunku wagoniku. Wsiedliśmy do niego, a on zatrzasnął czerwone drzwiczki. Wagon jak wagon, nic specjalnego. Siedzenie przy ściankach i szyba wokół. Zająłem miejsce i myślałem, że Yoongi usiądzie na przeciwko mnie. Myliłem się. Usiadł dość blisko mnie i sięgnął do kieszeni swoich spodni. W tym samym czasie głaskałem mojego misia. Postanowiłem, że nazwę go Sugar. W końcu jest uroczy ma dużo białego futerka i dostałem go od Sugi. Pocałowałem pandę i odłożyłem na miejsce obok. Nie zauważyłem, że brunet się na mnie patrzy. Uniosłem ramiona w górę, by chwilę później je opuścić. Zawsze całuję pluszaki i nie widzę w tym nic dziwnego. Chłopak przysunął się bliżej mnie i uniósł swój telefon w górę.
- Nie chcę zdjęć.- wymamrotałem zakrywając twarz dłońmi.
- Jeju no. To będzie pamiątka naszej pierwszej randki.- mówiąc to próbował odsłonić moją twarz... Zaraz, zaraz. On powiedział "naszej pierwszej randki"? W mojej głowie działy się teraz nie wyobrażalne rzeczy. Jestem z chłopakiem moich marzeń na randce. To mi przypomina historię, które często układa moja chora wyobraźnia.
Zdjąłem ręce i uśmiechnąłem się do Yoongiego. Znów uniósł telefon i zrobił kilka zdjęć. Zabawę w fotografa zepsuł nam huk. Światło w naszym wagoniku zgasło. To samo stało się w pozostałych. Z przerażeniem w oczach popatrzyłem na Sugę. Chciałem zacząć panikować, ale jego  głos mnie wyprzedził.
- Pewnie jakaś awaria. Nie ma prądu w całym parku- powiedział patrząc przez szybę.- Znając życie, za chwilę coś z tym zrobią.- Yoongi uśmiechnął się do mnie, dodając mi tym otuchy.
- Uh, w porządku.
Siedzieliśmy tam już dobre 10 minut, a między nami panowała niezręczna cisza. Myślę, że teraz moja kolej na odezwanie się. Kiedy już chciałem coś powiedzieć Hyung przysunął się bliżej mnie. Nasze ramiona stykały się ze sobą. Chwycił moje dłonie i dostawił do swoich ust. Patrzyłem na niego lekko zszokowany. Ucałował je bardzo delikatnie po kostkach. Nadal trzymając moje dłonie opuścił ręce. Miałem otwartą buzię i nie mogłem nic z siebie wykrztusić. Jego twarz była niebezpiecznie blisko mojej. Brunet patrzył mi w oczy, a później na moje usta. Jedną ręką ujął mój podbródek i uniósł go w górę. Serce zaczynało mi coraz szybciej bić. Za każdym dotykiem na mojej skórze pojawiały się ciarki. W końcu jego usta dotknęły moich. Zaczął nimi poruszać powoli, jakby chciał, żebym go odwzajemnił. Przymknąłem oczy i oddałem czułość. Splotłem ręce na jego karku, przyciągając go bliżej siebie. Jego ręce spoczęły na mojej talii. Kiedy już jego język miał wpełznąć do moich ust, kolejka ruszyła. Niechętnie się od niego oderwałem i zacząłem poprawiać koszulę. Brunet złożył jeszcze krótki pocałunek na moich ustach. Jego zimne palce dotykały mojego policzka.
- Tęskniłem za tobą Taehyung- szepnął kilka milimetrów przy moich ustach.
- Ja za tobą też Yoongi.
Nawet nie wiesz jak bardzo.

czwartek, 24 kwietnia 2014

Wszystkie kruki mogą latać II

Na wstępie chciałam powiedzieć, że jestem zadowolona. Pisałam to z chęcią, ale jakoż opornie mi szło. Miało być słodkie randewu, a wyszło... no coś innego xd  Miałam na to dużo pomysłów i w końcu zmieniłam plan całej części ;;; Mam nadzieję, że moje wypociny wam się spodobają. Z góry przepraszam za wszystkie błędy i powtórzenia. Tak więc zapraszam na drugą część!



Opowiadanie: Wszystkie kruki mogą latać
Tytuł/Rozdział: To dlaczego to robisz?/II

Pairing: Jeongguk & J-Hope, V & Suga
Gatunek: romans, komedia
Długość: 2107 słów
Typ: fluff,smut


HOPE YOU LIKE IT
W nocy nie mogłem spać. Moje dolne partie ciała nadal strasznie bolały. Kręciłem się na każdą stronę, ale nie mogłem znaleźć odpowiedniej pozycji. Boże, jak ja jutro będę chodził?
Nie zażyłem nawet nic przeciwbólowego, bo apteka była zamknięta. W końcu odwróciłem się na brzuch i właśnie w takiej pozycji zasnąłem. W moich snach widziałem urywki z wczorajszej nocy. Duże dłonie Hoseoka przejeżdżające po moim ciele. Jego ciche westchnienia do moje ucha. Zgrabne palce pieszczące mój wzwód. Jego język drażniący moje sutki. Aż wreszcie jego członek w moim wnętrzu. Jego brutalne i mocne pchnięcia, które doprowadziły mnie do orgazmu. Jego sperma rozlewająca się w moim wnętrzu...
Obudziłem się cały spocony, a mój penis aż błagał o uwagę. Jak najszybciej chciałem pozbyć się problemu. Wstałem z łóżka trochę zataczając się po drodze. Kiedy dotarłem do łazienki ostrożnie zdjąłem ubrania i stanąłem pod prysznicem. Ciepła woda kojąco działała na moje obolałe mięśnie. Wrzątek delikatnie obmywał całe moje ciało. Wycisnąłem trochę żelu pod prysznic na rękę i zacząłem rozprowadzać po skórze. Dokładnie przejeżdżałem po obojczykach, ramionach, brzuchu, aż dotarłem do źródła mojego  podenerwowania. Objąłem członka tuż przy jądrach i powoli poruszałem ręką w górę i w dół. Z moich ust wydobywały się ciche jęki przyjemności. Nadal nie przerywając poprzedniej czynności, drugą ręką chwyciłem jądra i delikatnie zacząłem je ściskać.  Byłem naprawdę podniecony, a temperatura panująca w pomieszczeniu jeszcze bardziej mnie nakręcała. Odchyliłem głowę do tyłu zamykając oczy. Coraz intensywniej ściskałem jądra, doprowadzając się do większego szału. Moja ręka przybrała dzikiego tępa, wpadłem w trans. Ściskałem palce na członku coraz mocniej i mocniej. Lubię ten rodzaj bólu. Czułem, że dochodzę, a mój penis drży. Po chwili uczucie ekstazy ogarnęło moje ciało. Biały płyn wystrzelił, brudząc moją rękę. Zrobiłem jeszcze kilka spokojnych ruchów, aby cały ejakulat wyciekł.  Stałem tak dopóki mój oddech się nie uspokoił. Obmyłem ciało z płynu i resztek spermy. Wyszedłem spod prysznica i stanąłem na zimnych, łazienkowych płytkach. Wytarłem swoje ciało ręcznikiem i wysuszyłem włosy, po czym ubrałem mundurek szkolny. Zabrałem plecak z pokoju i zszedłem na dół. Chciałem zjeść śniadanie, ale przez długi prysznic nie zdążyłbym do szkoły. Tak więc opuściłem dom głodny.
Lekcje mijały mi zwyczajnie. Na przerwie chciałem odłożyć książki do szafek, ale zaczepił mnie Taehyung. TaeTae jest moim przyjacielem od dziecka. Razem robiliśmy babki z piasku i bawiliśmy się na placu zabaw. Znam go bardzo dobrze i z wzajemnością. 
- Hej Kook.- rudzielec podbiegł do mnie z uśmiechem na twarzy. Mimowolnie kąciki moich ust uniosły się ku górze. 
- Cześć Taehyng.- zbliżyłem się do chłopaka, co było błędem.
- A ty co? Znowu nie możesz chodzić? Jak oni wszyscy cię traktują? Mówiłem Ci żebyś to przerwał. Za każdym razem jesteś w coraz gorszym stanie…
- Już, spokojnie, bo się spocisz V.- za pewne chłopak dalej kontynuowałby swój monolog, gdybym mu nie przerwał.
- Po prostu się o Ciebie martwię.- powiedział spuszczając głowę. No i jak go nie kochać?
- Nie potrzebnie.- zmierzwiłem jego włosy ręką, za co uzyskałem słodki chichot.- Tak nie do tematu, ale co z Sugą?
- A co ma być z Yoongim?-zarumienił się. 
- Nadal tylko się w niego wpatrujesz?- chłopak pokręcił głową.
- Kookie… Możesz mi pomóc?- zapytał spuszczając głowę.
- Nie pomogę CI go poderwać, sam musisz coś wymyślić.- odpowiedziałem z  uśmiechem na twarzy.
- Nie o to chodzi. On-n.. Zaprosił m-mnie gdzieś..
- No to super! W czym ja mam CI pomagać, przecież nie pójdę tam z tobą.
- Ja wiem, no ale.. Zawsze się przy nim stresuję i nie wiem co powiedzieć, a w dodatku nie wiem w co się ubrać….- chłopak nerwowo przeskakiwał z nogi na nogę
- Ględzisz jak rozhisteryzowana nastolatka. Mogę pomóc Ci coś wybrać, ale z tym drugim sam musisz sobie poradzić. Skoro Ci się podoba to zachowuj się normalnie, a  na pewno Cię polubi.- Tae szeroko się uśmiechnął. 
- Tak myślisz? Boję się, że coś zepsuję.
- Zepsuć to on może tylko i wyłącznie twój tyłek. Słyszałem, że w tych sprawach jest strasznie brutalny. Wiesz, krew, łzy i te sprawy. Wtedy to ty nie będziesz mógł chodzić…
- Kookie!- przerwał mi oburzony V, na co chciało mi się śmiać. Kiedy się wkurza jest jeszcze bardziej uroczy.
Rozmawialiśmy tak jeszcze chwilę, po czym Taehyung oznajmił, ze musi iść oddać książki od biblioteki. Pożegnałem się z chłopakiem i udałem się do klasy, w której miałem następną lekcje. Znowu zwyczajnie nudna lekcja. Dobrze, że ostatnia dzisiaj.  Zabrałem swoje rzeczy i wyszedłem ze szkoły. Było dziś ciepło, więc zdjąłem szarą marynarkę od mundurka. Podwinąłem rękawy białej koszuli i zacząłem kierować się w stronę domu. Nie zrobiłem 5 kroków kiedy zobaczyłem czerwony, sportowy samochód i znajomą mi przed nim osobę. Miał na sobie białą koszulę w jakieś wzorki, krawat, granatową marynarkę z podwiniętymi rękawami i ciemnogranatowe, obcisłe spodnie. Mało widziałem z tej odległości.  Skąd on wie, gdzie chodzę do szkoły? No pięknie, jeszcze jego mi tutaj brakowało. Hoseok uśmiechał się głupkowato patrząc się na mnie. Jak najszybciej podszedłem do niego popychając go do samochodu.
- Ej JungKook, co tak agresywnie?- powiedział chłopak łapiąc moje ręce i przyciskając moje ciało do boku samochodu. Nawet przez spodnie mogłem wyczuć, że jego penis jest pobudzony.
- Skąd ty do cholery wiesz gdzie jest moja szkoła? Po co żeś tu w ogóle przyjechał? Myślisz, że wolno robić Ci takie rzeczy, kiedy ludzie się patrzą?- byłem zdenerwowany. Chyba miałem prawo być. No kto normalny robi coś takiego?
- Powiedziałem Ci wczoraj, że dzisiaj gdzieś Cię zabieram. Nie chcę się z tobą szarpać, ale jeżeli będzie trzeba to siłą wciągnę Cię do tego samochodu.- wnioskując z jego miny, chłopak mówił całkiem poważnie. Dobra, przyznaję. Trochę się przestraszyłem. Wyszarpałem swoje ręce z jego uścisku i skierowałem się w stronę drzwi pasażera.
- Dobre dziecko.- powiedział znowu się uśmiechając. Hoseok zajął miejsce za kierownicą i odpalił silnik samochodu. Zapiąłem pas i odwróciłem głowę w stronę okna. Nie wiedziałem gdzie jedziemy, ale chyba wywoził mnie na obrzeża. Chłopak nic nie mówił, pewnie skoncentrował się na drodze. Ale mnie nadal gnębiło kilka pytań. Odwróciłem głowę w jego stronę marszcząc brwi. Szatyn patrzył się na mnie pytająco.
- Stało się coś?
- Skąd wiesz gdzie chodzę do szkoły?.- Hoseok zaczął się śmiać. Nie rozumiem. Czy w tym pytaniu było coś śmiesznego? 
- Powiedzmy, że mam swoje źródła.
- Kto Ci powiedział?- zapytałem lekko podniesionym głosem. 
- Popatrzyłem na listę uczniów ze szkoły, najbliżej twojego domu.
Dobra, na to nie wpadłem. Speszony odwróciłem głowę. Moja pewność siebie trochę zmalała. 
- Już jesteśmy.
Popatrzyłem się na niego zdziwionym wzrokiem. Wywiózł mnie do jakiegoś lasu. Pójdziemy na grzyby? Zgwałci mnie? Szatyn wysiadł z samochodu. Zrobiłem to samo, żeby znowu nie otwierał mi drzwi. Podszedłem do niego, a ten kazał mi się odwrócić. Zawiązał mi czarną przepaskę na oczach i chwycił moją dłoń. Szedłem za nim niedługo po wydeptanej ścieżce. Chłopak w pewnym sensie dobrze się mną opiekował. Cały czas trzymał moją dłoń i nie dawał mi upaść. Było to w pewien sposób miłe, ale to nadal był Hoseok. 
- Już jesteśmy.- chłopak zdjął mi przepaskę z oczu. Zobaczyłem obraz jak z dramy. Stolik przy morzu, 2 krzesła i domek letniskowy. Szatyn patrzył się na mnie jakby zachęcał mnie do powiedzenia czegoś. Spuściłem głowę i zasłoniłem twarz rękami. Chciałem ukryć uśmiech, który cisnął mi się na usta, ale on chyba to zauważył. Nie powinien robić takich rzeczy, dopóki jest moim klientem. Chłopak lekko chwycił mnie za koszulę, przyciągając do stołu. Usiadłem na krześle i wpatrywałem się w widok przed sobą. Tak właściwie, po raz pierwszy ktoś zrobił dla mnie coś takiego. Nasze talerze przykryte były pokrywkami, za pewne, żeby jedzenie nie było zimne. Na środku stołu stał wazon z czerwonymi różami. Może to dziwne, ale podobał mi się ten widok. Szatyn podniósł pokrywkę z nad mojego talerza. Za pewne domyślił się, że sam tego nie zrobię. Nie, żebym był divą, ale po prostu nadal byłem zaskoczony. 
- Zamierzasz to zjeść dzisiaj? Później będzie zimne.- moje rozmyślania przerwał głos Hoseoka. Wpatrywałem się w niego przez chwilę, aż w końcu skinąłem głową. Nie znam się na kuchni, więc nie wiem co to było, ale było pyszne. Przez większość czasu chłopak patrzył się na mnie w kieliszkiem w dłoniach. Podniósł widelec do ust może z 3 razy. To dziwne, bo MNIE to onieśmielało. Kiedy skończyłem jeść wytarłem usta chusteczką. Mój talerz był prawie pusty, w końcu od rana nic nie jadłem.
- Chcę Ci się pić?- zapytał mnie wyciągając butelkę z wiaderka z lodem.
- Trochę, ale ja nie pijam win.
- Jeżeli chcesz coś mocniejszego, to możemy iść do domku.- pokiwałem głową i wstałem od stolika.  Chłopak otworzył przede mną drzwi pozwalając wejść do środka. W środku było bardzo ładnie. Przy ścianie stało duże, małżeńskie łózko, zaścielone satyną. Dwie komody, szafa, barek i drzwi, jak przypuszczam, do łazienki. Hoseok kazał mi usiąść, a sam poszedł po alkohol. Wręczył mi kieliszek z szampanem i położył się obok mnie, opierając się na łokciu. 
- Czemu nie pijesz wina?- niespodziewanie zapytał.
- Po prostu nie lubię tego smaku.
- Po prostu jeszcze nie dorosłeś do tego smaku.- z uśmiechem powiedział.
- Ha. Ha. Ha.
- Tak właściwie, to ile ty masz lat, moje drogie dziecko?- chłopak zabrał mój kieliszek i znowu napełnił do końca.
- Szesnaście.
- Masz 16 lat, bogatych rodziców, chodzisz do dobrej szkoły. To dlaczego to robisz?
- A ty dlaczego z tego korzystasz?- ostro popatrzyłem na chłopaka. Nie lubię, kiedy ktoś o to pyta.
- Jestem sam, więc chcę bliskości.- odpowiedział jakby spodziewał się mojego pytania.
- Czemu po prostu sobie kogoś nie znajdziesz?
- Być z kimś to sam problem. Poza tym, wszyscy lubią moje pieniądze nie mnie. 
Rozmawialiśmy tak przez kilka godzin, jednocześnie pijąc. Opowiadał mi wiele historii z jego życia. Nawet kilka razy mnie rozśmieszył. Nie czułem do niego niechęci. Był miły i nie mówił o żadnych obrzydliwych rzeczach. Kiedy ja byłem już nieźle wstawiony chłopak w ogóle nie wyglądał na pijanego. 
Byłem oparty o ścianę, a Hoseok leżał obok mnie. Poczułem jak jego ręka przejeżdża po mojej klatce piersiowej. Odłożył nasze kieliszki na komodę i kazał mi się położyć. Zrobiłem co kazał. Szatyn pochylił się nade mną, kładąc łokcie po obu stronach mojej głowy. Delikatnie pocałował moje usta, ssąc dolną wargę. Podobał mi się sposób w jaki to robił. Oplotłem jego kark rękami, przyciągając go bliżej. Jego zwinny język ocierał się o mój. Kolanem drażnił moje krocze. Jęczałem do jego ust. Chłopakowi widocznie się to podobało, bo zaczął się uśmiechać.   Było mi cholernie dobrze i robiłem się coraz bardziej twardy. Mój entuzjazm osłabł, kiedy pomyślałem, że jutro będzie mnie wszystko boleć. Poczułem duże dłonie Hoseoka pod moim plecami. Uniósł mnie do góry tak, że siedziałem na jego kolanach klęcząc. Z pocałunkami zaczął schodzić na szyję. Teraz moje ręce spoczywały na jego plecach. Obracałem głową i lekko pomrukiwałem. To lubię chyba najbardziej. Chłopak ugryzł mnie wywołując jęk. Lizał to miejsce, sprawnie pracując językiem. Poruszał biodrami, drażniąc mojego członka. Jego dłonie były już pod moją koszulką.
- Nie-e… Hoseok, ja-a dzisiaj nie-e chcę.
- Czemu kochany?- zapytał, nie przerywając poprzednich czynności.
- P-po wczoraj wszystko mn-mnie boli.- Jego pocałunki nie ułatwiały mi mówienia.
- W porządku, dzisiaj będę delikatniejszy.- przycisnął mnie bliżej swojego ciała.
- Powiedziałem, że nie chcę.- zacząłem się wyrywać, odpychając go od siebie. Normalnie bym tego nie zrobił, ale wypity alkohol dodawał mi śmiałości. 
- Dobra, już spokojnie. Nic nie będzie.- w jego głosie dało się słyszeć podenerwowanie. Odłożył mnie  na plecy i wstał z łóżka.- Chcesz iść spać?
- Mhm.
- Nie chcesz się przebrać?
- Nie mam ubrań.- odpowiedziałem przewracając się na bok.
- Chodź, dam Ci moje.- Hoseok wyjął dla mnie ubrania z szafy. Poszedłem do łazienki i zamknąłem zamek w drzwiach. Wszystko co dostałem było na mnie za duże. Czarna ksozulka sięgała mi prawie że do kolan, a szare dresy zakrywały połowy moich stóp. Nie myślałem, że szatyn jest aż takim dębem.  Ale lepiej spać w tym, niż męczyć się w koszuli. Załatwiłem jeszcze swoją potrzebę i opuściłem pomieszczenie. Hoseok patrzył mnie na mnie i uśmiechał. Pocałował mnie w usta i sam poszedł ubrać piżamę. Odłożyłem swoje ubrania na komodę i spojrzałem przez okno. Księżyc odpijał się od powierzchni wody, tworząc naprawdę piękny widok. Szatyn Wrócił ubrany w szare dresy i czarną koszulkę bez rękawów. Wyglądał gorąco. Zacząłem się zastanawiać, czy nie zmienić zdania i dać mu się posuwać. No i znowu pieprzę głupoty. Alkohol źle na mnie wpływa. Chłopak chwycił mnie za biodra i zaczął lekko popychać w stronę łóżka. Odwróciłem się plecami do niego i wszedłem pod pościel. Ułożyłem się na boku i zamknąłem oczy. Hoseok zgasił lampkę i objął mnie w tali. Szepnął jeszcze dobranoc i pocałował mój policzek. Poczułem przyjemne uczucie w okolicy podbrzusza. Dzisiaj zdarzyło się za dużo. 
Zdecydowanie za dużo.



P.S.: Mam dla was suchara. 
Po co kłódka ma dużą dziurkę?