środa, 13 kwietnia 2016

Zanim moje serce da Ci odejść IV


 
Opowiadanie: Zanim moje serce da Ci odejść
Tytuł/Rozdział: Powiedz /IV
Typ: angst, part
Gatunek: Dramat
Ilość słów: 1208

-Hyung, a może pójdziemy się napić?
-Nie możemy napić się kawy?
Chanyeol wziął głęboki oddech. Jego twarz delikatnie poczerwieniała od wstrzymywanego powietrza.
-Hyung, no proszę, nam nie sprzedadzą takich rzeczy.
Dwie pary brązowych oczu wierciły mi dziurę w głowie, prosząc o spełnienie ich zachcianki.
Kiwnąłem głową, zabierając rzeczy z blatu. Dzieciaki biadoliłyby mi później jaki to jestem zły i okropny, a ja nie miałem ochoty tego słuchać.
Zabrałem chłopców do siebie. Bałem się, że jeżeli wstawiliby się w klubie, miałby potem problemy za kupowanie alkoholu nieletnim.
Ostatnio zdarzało mi się być szczęśliwym. Czasem nawet śmiałem się. Zmieniłem tapetę na moim telefonie, dzięki czemu mogłem swobodnie z niego korzystać i dzwonić do moich nowych przyjaciół.
Jungkook chwycił butelkę piwa. Przez chwilę wpatrywał się w kapsel, po czym skierował na mnie swoje chłopięce oczka.
Kooki był uroczy. Miał miły humor, który w połączeniu z chłopięcym chichotem dawał przyjemne odczucie, ale ono nie chwytało mnie za serce. Już prawie nic nie chwytało mnie za serce, oprócz tęsknoty.
Chwyciłem butelkę z rąk Junga, otwierając ją kluczem, który miałem w dłoni, to samo zrobiłem z tą Chanyeola, jak i ze swoją.
Włączyliśmy telewizor, a po długiej debacie stwierdziliśmy, że oglądamy teleturniej, szkoda, że trafiliśmy na show ala MTV.
-Chodźmy do takiego teleturnieju. Ja wygram!
-Chanyeol, zalicz Ty najpierw pierwszy semestr, to potem pogadamy.
Yeolie parsknął śmiechem, biorąc kolejny łyk z butelki.
-Jeszcze wygram i będzie wam głupio.
-Tak, tak.
Dzieciaki śmiały się z niedoli Chanyeola, ale ja byłem myślami gdzie indziej. Słabo wychodziło mi uśmiechanie się, kiedy wspomnienia gnębiły moją głowę.
-Hyung. A co jeśli jestem w ciąży? Wtedy moje dzieci będą upośledzone?- Jungkook wypił już drugie piwo, przez które był już lekko wstawiony i gadał głupoty.
-Pewnie będą. Twoja mama też piła w ciąży?
Chanyeol przewrócił się na bok, kładąc się na dywanie. Śmiał się jakimiś takimi czkaniami. Pokręciłem głową, bo nie mogłem uwierzyć w to, jakich debili trzymam w domu.
Kiedy w telewizorze pojawiło się pytanie o teatr, dzieciaki podekscytowane, zwróciły swoje oczka na mnie.
-Hyung, Hyung! Ty to pewnie wiesz!
-Nie wiem, o teatrze współczesnym jest dopiero na piątym roku.
Chłopcy wyraźnie posmutnieli. Możliwe, że moja osoba trochę straciła w ich oczach tym, za nie znałem odpowiedzi na pytanie.
-Powiesz nam w końcu, czemu zrezygnowałeś? Przecież widzimy jak podobają Ci się teatry, cała ta sztuka.
-To nie jest dobry moment, żeby o tym mówić.
-To kiedy będzie dobry? Powiedz nam, chcemy wiedzieć!
Jungkook uchwycił za rękawy mojej koszulki i szarpał za nią delikatnie. Nie byłem przyzwyczajony do czyjegoś dotyku, więc wyrwałem swoją dłoń.
-Nie chce o tym mówić.
-No powie-
-Nie, i temat skończony. Chcecie jeszcze piwa?
Chłopcy kiwnęli głowami. Wstałem od stołu, zabrałem z lodówki kilka zimnych butelek, otworzyłem je i wróciłem do salonu. Dzieciaki puściły jakiś program muzyczny i tańczyly do piosenek girlsbandów. Szło im całkiem dobrze, gdyby nie to, że nie mieli oni bioder, których przy okazji koreankom też brakuje, no ale przecież chodzi o to, żeby w zachęcającym tańcu ruszać biodrami.
Na stole, oraz pod nim tworzyła się coraz większa kupka śmierdzących butelek, a dyskoteka nadal trwała. Przybieraliśmy energii z każdą nową dawką alkoholu, dzięki czemu wyliśmy coraz głośniej. Miałem w głowie pustkę, zwyczajny czarny pusty dół. Nawet nie skupiałem się na swoich ruchach, po prostu kręciłem się w kółko jak wróżka- a przynajmniej Kooki uważał, że wyglądam jak wróżka.
Kiedy po pokoju rozniosła się melodia wolnej piosenki na chwilę stanąłem w miejscu. Chłopcy chcieli wkręcić mnie do wspólnego wolnego tańca, ale wyrwałem im się, ledwo utrzymując pion. Kąciki moich ust powoli opadały, a obraz zaczął tracić na barwach, kiedy słyszałem tekst piosenki.
-Zaraz wracam- powiedziałem po chwili i wyszedłem z mieszkania. Skierowałem się e dobrze znanym mi kierunku, nawet na ślepo bym tu trafił. Stanąłem pod kremowym blokiem, z ironicznym uśmiechem wpatrując się w trzecie od prawej okno na trzecim piętrze.
--Taehyung! Taehyung!- krzyczałem raz za razem, ale nadal nikt nie pojawił się w oknie. Chwyciłem mocniej butelkę, którą ze sobą wziąłem, odchyliłem się, biorąc zamach, po czym rzuciłem nią w blok. Nie trafiła tam gdzie chciałem, żeby poleciała, ale ważne, że w którymś z pokoi zaświeciło się światło.
-Wiesz co?! Ja już Cię nie potrzebuje! Radzę sobie sam! Bez Ciebie!- Podrapałem się po karku, chciałem się na nogach.- Ja już Cię nie kocham, wiesz?! Tęskniłem za Tobą! Nadal mam rzeczy, które mi Ciebie przypominają! Mam tą głupią bransoletkę nawet!- odpiąłem zwitek muliny, na którym widniał napis “Taehyung”- I nie potrzebuje jej już tak bardzo, jak nie potrzebuje Ciebie!- rzuciłem bransoletką w okno chłopaka, ale w efekcie mojego braku siły upadła pod drzwiami bloku.- Nauczyłem się! Nauczyłem się żyć bez Ciebie, mimo tego, że nie mogę już oddychać! Owinąłeś mi  pętle wokół szyi!
Zobaczyłem jak roleta podnosi się do góry, a okno zostaje otwarte. W nim, ze spokojnymi wyrazem twarzy stanął Taehyung.- Więc czemu, kurwa, jej teraz nie zdejmiesz?!
Chłopak nie odezwał się nic. Tępo patrzył się w moje mokre od łez oczy. W jednej chwili z pewnego siebie faceta zamieniłem się w małego chłopca.
-Potrafię się pozbierać! Nie będziesz już wszystkim o czym myślę, rozumiesz?!
Parsknąłem śmiechem, mówiłem słowa, które cisnęły mi się na usta, od naszego ostatniego spotkania. Z każdym zdaniem robiło mi się lżej, jakby ktoś zdejmował ciężar z moich barków. Tym kimś, byłem ja sam.
-Taehyung! Ja chcę odejść! Nie, nie, że chcę, ja odchodzę, słyszysz?!
Chłopak kiwnął głową,
“Idź”.
-Żyj dobrze, Kim Taehyung! Tak żebyś na końcu nie żałował, że to koniec!
Odwróciłem się, z łzami spływającymi po policzkach wróciłem do mieszkania.
Położyłem się na dywanie, chłopcy już spali.
Przyłożyłem dłoń do swojej piersi. To był koniec. Byłem wolny. Udało mi się odciąć tą tęsknotę, którą czułem, odkąd mnie zostawił.
Westchnąłem. Skończyłem ten etap nazwany jego imieniem.
~*~
Chwyciłem telefon w dłoń, po czym wszedłem w galerie zdjęć. Na ekranie wyświetlały się nasze zdjęcia. “usunięto 97%”. Później wyczyściłem całą komórkę z kontaktów, smsów, zostawiłem tylko numery do Kookiego, Yeola i mojego brata.
Odłożyłem telefon na blat. Wszystko było łatwiejsze. Łatwiej było myśleć, chodzić, żyć, kiedy byłem wolny od Taehyunga.
Roślinkę, która leżała na parapecie, oddałem mojemu bratu.
Mój cypisek, bo tak go nazwaliśmy, był alegorią mojej miłości. Dał mi go na 1 rocznicę. Pielęgnowałem go cały czas, a kiedy mnie zostawił opiekowaniem się nim jeszcze bardziej. Wreszcie się go pozbyłem, oddałem osobie, która miała się mną zająć.
Jin wprowadził się do mnie, dzięki niemu jem regularnie, przytyłem kilka kilo. Dba o to, żebym był na czas w domu, żebym nie szlajał się po klubach. Znalazł mi też pracę, więc nie muszę pracować u tamtego zboczeńca.
Zbliżyłem się też do Kookiego, jesteśmy parą, ale nic sobie nie obiecujemy. Nie wiem, czy będę w stanie go kochać, to pokaże czas. Nadal spotykamy się we trójkę, razem z Yeolem.
Wróciłem też na studia, z których zrezygnowałem z powodu tęsknoty za Taehyungiem. Kiedy ustaliliśmy, że on będzie aktorem, a ja jego teatrem. Teraz miałem być teatrem, ale dla sztuki noszącej tylko moje imię.
Potrafię już nawet się uśmiechać. Czasami też sprawia mi przyjemność przebywanie z innymi ludźmi.
Od kiedy wyzbyłem się Taehyunga jest mi lepiej, nie myślę o nim. Dbam o to co jest tu i teraz. Żyje jutrem, nie dniem wczorajszym.
Tak właśnie żyje. Po 7 miesiącach 24 dniach moje serce wreszcie jest wolne od Taehyunga, moje serce wreszcie dało mu odejść.