środa, 31 grudnia 2014

V & J-Hope Horny Santa Claus

Feliz navidad! Feliz navidad! Feliz navidad prospero año i felicidad!
Co prawda święta już przeminęły, ale jestem uzależniona od tej piosenki i nic na to nie poradzę.
Napisałam to, bo Sungii mnie zmusiła. Powiedziałam jej "piszę fluffa", ona odpowiedziała "napisz smuta" i mniej więcej taka jest jego historia~
Chciałam wam również podziękowac za tyle wejść i większą liczbę komentarzy, nawet nie wiecie jak to cieszy c:
To chyba tyle z ogłoszeń parafialnych. Jeszcze wspomnę, że ciężko i topornie idzie mi pisanie takiego czegoś. Tak właściwie jest to mój debiut jeżeli chodzi o erotyki.
Nie przedłużając, mam nadzieję, że się spodoba ^^.



Tytuł: Horny Santa Claus
Pairing: V&J-Hope
Ilość słów: 2980 słów
Gatunek: Romans
Typ: One shot, yaoi, smut


HOPE YOU LIKE IT
Idealnie ustawione świeczuszki, ładnie nakryty stół, przyozdobiona choinka. Gęsty śnieg sypiący za oknem, światełka na ścianach. Mosty ozdobione w świecidełka. Wystawy sklepowe pełne czerwonych dodatków, cukiernie wydające pierniki.
Ah, święta.
Poprawiłem krzywo ustawione sztućce i delikatnie się uśmiechnąłem. Zostało tylko poczekać aż Hoseok wróci z pracy. Jak zwykle pewnie przetrzymają go dłużej. Właśnie przez to nie trawie jego szefa. Znaczy, nie tylko przez to, leci też na mojego chłopaka, a przy okazji jest zarozumiałym dupkiem. Mam wiele powodów, aby nie pałać do niego sympatią.
Coś puchatego otarło się o moją nogę, a zaraz potem popatrzyło na mnie swoimi dużymi oczami. Ukucnąłem i pomiziałem zwierzaka pod brodą.
- No i widzisz Jaeji, tak to jest. Tatusia jeszcze nie ma, a wszystko jest gotowe.
Pupil jakby spłoszony moimi słowami szybko mnie minął i wskoczył na drapak. Zawiedziony upadłem na kolana. Nawet kot mnie nie kocha. Popatrzyłem na wielki bordowy zegar, wiszący na ścianie. Wskazywał 20:26, a Hoseokkiego nadal nie było. Przewróciłem się na plecy i teatralnie westchnąłem. Martwiłem się, że jedzenie będzie zimne, świeczki się wypalą. A miało być tak milutko.
Na dywanie było wygodnie, był miękki i czysty. No chyba, że Jaeji go zasika, ale to już mu się nie zdarzało. Spojrzałem na swoje zniekształcone odbicie w czerwonej bombce choinki. Wyszczerzyłem zęby, ciesząc się jak pięciolatek. Moja twarz była nieco rozciągnięta, nos wyglądał jak ziemniak.
Ręką wymacałem pilota i włączyłem to pudło na szafce. Czy ten zasrany Kevin musi uprzykrzać mi życie co święta? No błagam, ile można ekscytować się bachorem, który został sam na święta? Przełączyłem trafiając na kilku typów bijących się w gigantycznej sali.
- Tajwański parlament.
Chwilę jeszcze patrzyłem jak wysoki chudzielec zalicza spotkanie bliskiego stopnia z podłogą, aż w końcu zmieniłem kanał. Zaklaskałem w dłonie widząc tańczącego pingwina. Poruszałem dłońmi w rytm rytmu jaki wystukiwał nóżkami, aż do momentu, w którym usłyszałem "Ulepimy dziś bałwana?..." świadczące o tym, że ktoś do mnie dzwonił.
- No choć zrobimy tooo. Tak dawno nie widziałam Cię, nie chowaj się. Uciekłaś gdzieś czy coooooo?
Śpiewałem do momentu przerwania piosenki. W końcu zerwałem się na równe nogi, żeby popatrzeć kto taki nawiedzał mnie w wigilię.
Przez długie leżenie zamroczyło mi się przed oczami. Nie patrząc pod nogi, wlazłem na pilota. Straciłem równowagę, w wyniku czego chwyciłem się stołu, a tak właściwie prawie stołu. Trafiłem akurat na talerz. Włożyłem w niego dłoń, a on przechylił się brudząc resztę mojej ręki. Nie byłem w stanie utrzymać się czegoś takiego, więc chwyciłem obrus. Materiał ważył trochę mniej niż ja, więc zamiast mnie podtrzymać, poleciał razem ze mną. Wszystko z wielkim hukiem zleciało na podłogę.
 Przetarłem twarz czystą dłonią, nie wierząc w to co widziałem. Na naszych kremowych panelach znajdowały się uszka, makaron, plama z barszczu, potłuczone kawałki talerzy, szklanki, widelce i wiele innych rzeczy. Za pewne gdzieś w tym wszystkim była też moja godność. Udawanie zaszlochałem uświadamiając sobie, że ubrudziłem też siebie.
Właśnie kiedy próbowałem strzepnąć makaron ze swetra usłyszałem od kluczanie drzwi. Z desperacji rzuciłem się za kanapę. Chciałem się ukryć i siedzieć w swojej kryjówce do końca tej nocy.
- Taeś, przepraszam, że tak długo. Zaciągnął nas na kolację, a nie mogłem mu odmówić... Tae, gdzie jesteś?
Słyszałem jak Hoseok ściągnął płaszcz, po czym wszedł do salonu. Mocno zacisnąłem powieki i starałem się oddychać jak najciszej.
- Co tu się stało? Armagedon?
Brunet przechadzał się po pokoju. W końcu chyba stanął i przestał się poruszać.
- Bu.
Podskoczyłem czując szept przy swoim uchu. Leżałem tak chwilę nie mówiąc ani słowa. Bałem się, że Hoseok będzie zły albo coś w tym rodzaju.
W końcu otworzyłem oczy. Moja twarz była cała czerwona, ze wstydu jaki czułem. Hyung kucał obok mnie. Na głowie miał czerwoną czapkę mikołaja. Oprócz tego ubrany był normalnie: koszula, garniak. Uniósł moją brodę, zmuszając mnie abym na niego spojrzał. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Kiedy otworzył usta, mocno zacisnąłem pięści. Spodziewałem się, że mnie skarci. On jednak jak gdyby nigdy nic wplótł swoje palce w moje włosy i delikatnie głaskał mnie po głowie. Uśmiechnąłem się kącikiem i i dość niezgrabnie uniosłem się na klęczki. Czystą ręką dotknąłem jego policzka. Uśmiechał się tym swoim wspaniałym uśmiechem, jednocześnie kiwając głową. Pocałowałem jego czerwone wargi, które smakowały nikotyną w połączeniu z szampanem, ale głównie miały w sobie smak Hoseoka.
- Powiesz mi co tu się stało?
- No bo... To jego wina!- palcem wskazałem na kota, bawiącego się piankową piłką.
- A co tak konkretnie jest jego winą?
- Poczekaj, rozpracowuje to.
Chłopak trochę zbyt spontanicznie objął mnie dłońmi w pasie. Zaraz je odsunął, widząc na nich kawałki mięsa.
- Co do...
- Poślizgnąłem się.
- Ale nic Ci się nie stało?- energicznie zaprzeczyłem głową.
- Jestem tylko brudny. Muszę zdjąć mój ukochany sweterek.
Chłopak przysunął się do mnie. Chwycił moją prawą dłoń i przystawił ją do swoich warg. Wysunął koniuszek języka i delikatnie oblizał opuszek mojego kciuka. Po kolei wkładał moje palce do ust. Z pod przymrużonych powiek patrzyłem jak giną i wyłaniają się z jego warg. Cholera, jakie to było przyjemne. Mocno się na nich zasysał, nadal pracując językiem. Na chwilę, przysięgam na chwilę, wyobraziłem sobie, że moje palce są moim członkiem. Nie muszę chyba mówić jak bardzo mnie to podnieciło.
Kiedy skończył z palcami zajął się środkową częścią dłoni. Cichutko jęknąłem kiedy przejechał po liniach papilarnych. Moje dłonie są wyjątkowo podatne na dotyk, szczególnie i wyłącznie Hoseoka.
Kiedy chłopak skończył z moimi kończynami oblizał wargi i uśmiechnął się kącikiem. Ręką chwycił mnie za kark i delikatnie do siebie przyciągnął. Przelotnie mnie pocałował i uniósł się do pionu. Zdziwiony patrzyłem jak otrzepuje spodnie z kurzu, którego tak naprawdę tam nie było, a potem siada na kanapie. Zmarszczyłem brwi i postanowiłem pójść w jego ślady, wcześniej biegnąc do sypialni po prezent.
Z dużej drewnianej szafy wyciągnąłem pakunek, przewiązany kokardą. Nie było może zapakowany najpiękniej, ale starałem się. Nie moja wina, że nie mam talentu do takich rzeczy.
Jak najszybciej przybiegłem do salonu. Rzuciłem się na Hoseoka, natychmiast okupując jego kolana.
- Wesołych świąt, hyung. Życzę Ci żebyś mnie kochał, zarabiał pieniądze, dużo pieniędzy. Żeby szef nie podrywał Twojego pedalskiego tyłka. Zdrowia, dużo szczęścia, dobrego seksu i nie palenia moich garnków.- Objąłem go jeszcze mocniej, wtulając głowę w jego szyję.
- No to ja Ci życzę, żebyś miał mało obowiązków. Żeby Jaeji zaczął Cię kochać i nie sikał na dywan. Dużo zdrówka, rozwijania talentów. Kochania mnie bardzo mocniutko, tyłka z tytanu. Żebyś dużo jadł a nie tył i został taki jaki jesteś do końca życia.
Ręce hyunga wylądowały na moim pasie i mocno mnie ścisnęły. Kiwaliśmy się tak chwilę, aż do momentu, w którym Hoseok wyciągnął małe pudełko ze swoich spodni.
- To teraz czas na prezenty od Mikołaja.
Brunet nakazał mi zamknąć oczy, po czym chwycił moją dłoń. Poczułem coś zimnego wślizgującego się na mój serdeczny palec. Z wielkim uśmiechem otworzyłem oczy, nie żebym nie domyślił się, że to pierścionek.
- Podoba Ci się?
Pokiwałem głową, przyglądając się ozdobione na palcu. Byłem mocno zszokowany takim prezentem. Spodziewałem się skarpet albo czegoś takiego. Upominek naprawdę bardzo mi się podobał. Niby nic takiego, zwykły złoty czy nie złoty pierścionek, a jak cieszy.
Chwyciłem czerwoną paczkę spoczywającą obok nas i wręczyłem ją chłopakowi.
- Teraz mój.
Patrzyłem jak ze świecącymi oczami rozrywa papier. Otworzył pudełko i wyjął czerwono-białe buty.
- Jejku, a myślałem, że już nigdzie nie ma dziewiątek. Dziękuję.
- Przeglądaj dalej.
W pudełko znajdowały się jeszcze bokserki i słodycze. Brunet znów mi podziękował po czym odłożył je na poprzednie miejsce.
- Wszystko jest super, ale chyba zapomniałeś o jednym z prezentów.
- Tak, a o jakim?
- Tym najprzyjemniejszym.
Chłopak przyssał się do mojej szyi, tworząc na niej malinowy ślad. Parsknąłem śmiechem powoli łapiąc iluzję.
- Mikołaj nie powinien być taki napalony. Jeszcze byś kazał niegrzecznym dzieciom zlizywać śmietanę z kolan.
- Od tego są księża. Ja jestem tylko i wyłącznie Twoim napalonym Mikołajem.
- No nie wątpię, że tylko moim.
Nie wątpię też, ze napalonym- dopowiedziałem już w myślach. Z szerokim uśmiechem chwyciłem dłońmi jego policzki. Przybliżyłem swoją twarz do jego tak, że nasze usta prawie się stykały. Kiedy chłopak chciał mnie pocałować od razu się odsuwałem. Wystawiłem koniuszek swojego języka i jak najwolniej przejechałem nim po jego wargach.  Sfrustrowany chłopak coraz mocniej zaciskał palce na moim milutkim sweterku, nie przejmując się już tym, że był brudny.
Żadne słowa nie są w stanie wyrazić, jak bardzo lubiłem go prowokować, szczególnie w miejscach publicznych. Hoseok wtedy zagryzał wargę i wyginał sobie palce we wszystkie strony.
Kiedy znowu wystawiłem język, hyung lekko mnie w niego ugryzł. Zmarszczyłem brwi i przykładając rękę do ranki, odsunąłem się od niego. Hoseok wywrócił oczami i natychmiast zdjął dłoń z moich ust. Mocno do nich przywarł ssąc dolną wargę. Ugryzł mnie w nią na co ja otworzyłem usta, co ta żmija od razu wykorzystała i wsunęła swój język do środka.
Nie lubię kiedy hyung nie daję mi chociaż poczuć jak to jest być na górze. Chciałbym, żeby kiedyś dał mi prowadzić nasze zabawy, ale to jest jedno z życzeń, które można zapisać na listę "Prędzej rozłożysz parasol w dupie niż się spełnią". Także, szansę są nikłe.
Brunet badał wnętrze moich ust, jeżdżąc językiem po zębach, podniebieniu i policzkach. Śmiało odwzajemniłem pieszczotę. Przysunąłem się bliżej tak, że nasze przyrodzenia się ze sobą stykały. Przyciskałem je do siebie, wsłuchując się w ciche posapywania z jego strony.
Zadowolony zdjąłem dłonie z jego policzków. Sunąłem nimi po obojczykach, ramionach i brzuchu,na co otrzymywałem ciche pomruki z ust Hoseoka, aż w końcu zatrzymałem się między jego nogami. Wyciągnąłem koszulę ze spodni i podciągnąłem ją do góry. Głaskałem ciepłą skórę na jego brzuchu, kreśląc na niej małe kółeczka paznokciem.
Wreszcie oderwałem się od niego, żeby zaczerpnąć powietrza. Ścisnąłem go w talii po czym chwyciłem za kołnierz od marynarki. Z niemałą trudnością w końcu udało nam się jej pozbyć. Przymrużyłem powieki, dostrzegając czerwone wypieki na jego policzkach. Może i mówi się, że rumieńce są niemęskie, ale jemu pasują bardziej niż spongebobowi spodnie.
Spoglądając to na niego to na jego krocze, zacząłem odpinać guzik od spodni. Czułem jak napina mięśnie, a jego oddech staje się płytki. Odpiąłem rozporek, starając się jak najmocniej docisnąć palec do materiału. Zaśmiałem się kiedy Hoseok uniósł się do góry, żeby pomóc mi ściągnąć jego spodnie. Po trzech zamaszystych ruchach leżały już gdzieś na podłodze. Wraz z nimi poleciały też buty i skarpetki.
Popatrzyłem w oczy kochanka, które pałały do mnie zarówno podnieceniem jak i miłością. Lubię w nie patrzeć. Zawsze są pełne zrozumienia i troski. Są takie trochę mamusiowate, ale też nie do końca. W końcu, która mama pieprzy swojego synka?
Przelotnie pocałowałem bruneta, po czym wstałem z jego kolan. Uniosłem skrawek swetra do góry tak, aby odsłaniał mój brzuch i fragment bokserek. Leniwie unosiłem go coraz wyżej. Ściągnąłem go przez głowę, niszcząc sobie ułożenie włosów.
Nadal stojąc przed chłopakiem pozbyłam się reszty ubrań, zostając w bokserkach. Jedną dłonią pocierałem swojego członka dając sobie niemożliwą przyjemność, a drugą gładziłem się po wewnętrznej stronie uda. Kątem oka zauważyłem jak Hoseok wierci się na kanapie. Prawie niedostrzegalnie uniosłem kąciki ust.
Lubię kiedy hyung pokazuje mi, że to co robię go rusza. To daje mi +10 do śmiałości.
W końcu pozbyłem się bokserek, odsłaniając swojego przyjaciela, który stał już jak żołnierz na warcie. Paznokciem przejechałem po jego główce i skierowałem się w kierunku swojego kochanka. Dość niezgrabnie upadłem na kolana przed przyrodzeniem hyunga. Hoseok rozszerzył nogi mniej więcej na szerokość moich ramion, spodziewając się tego co chciałem zrobić.
Położyłem ręce na jego kolanach, z każdą sekundą przesuwając je po jego mlecznej skórze coraz wyżej. Kiedy opuszkami wyczułem wypukłość, delikatnie ją pogłaskałem i skierowałem się dalej.
Wydostałem jego twardego członka, zdejmując z niego bokserki i wsłuchując się w ciche jęki bruneta kilka razy przejechałem po nim w dół i w górę. Nie spodziewałem się, że takie zwykłe kuszenie podnieci go do takiego stopnia.
Przybliżyłem do jego penisa swoje usta i zassałem się na główce, która z każdą chwilą stawała się coraz większa. Włożyłem język w rozwarcie na czubku, a do moich uszu dotarł stłumiony krzyk kochanka. Uśmiechnąłem się i patrząc w jego oczy obcałowywałem różne miejsca na jego członku. Czułem jak od nadmiaru emocji hyung zaciska palce u stóp i drżą mu kolana.
Zadowolony z siebie włożyłem jego członka do ust, chcąc dać kochankowi jak najwięcej przyjemności. Chyba podziałało bo jego ręką znalazła się w moich włosach i zaczęła je przeczesywać. Jego przyjaciel powoli zagłębiał się we mnie coraz głębiej, aż zniknął cały w moich ustach. Hoseok chciał się odsunąć, ale gestem dłoni zatrzymałem go. Niech choć raz da mi pokazać , co potrafię. Ssałem go z całych moich drobnych sił, a moja druga ręką powędrowała na jego jądra. Masowałem je opuszkami palców, co chwilę delikatnie przygniatając.
- Taehyung...TaeTae...
Chłopak nerwowo powtarzał moje imię, leniwie szarpiąc mnie za rude kosmyki włosów.
W końcu oderwałem się od jego przyjaciela, po czym wyjąłem go z ust. Paznokciem kreśliłem rozmaite wzory na żołędziu jego penisa, a drugą dłoń skierowałem na swój problem. Mój członek stał już sztywno i bolał, więc postanowiłem się nim zająć. Objąłem go dłonią i zacząłem zaspokajać również siebie.
Kiedy poczułem jak penis chłopaka drży, objąłem trzon ustami i przyjąłem całe jego nasienie. Grzecznie wszystko połknąłem i starłem resztki z kącików warg wierzchem dłoni. Szeroko uśmiechnąłem się do bruneta, znów wdrapując się na jego kolana. Pocałowałem go, dając mu do spróbowania swojej własnej spermy. Hoseok musiał jeść ananasy, bo była zadziwiająco słodka. Językiem penetrowałem jego wargi, liżąc je i na przemian gryząc. Oderwałem się od chłopaka i położyłem głowę na jego wystającym obojczyku. Już z daleka widać, że Hoseok jest chudy, ale najbardziej jest to widoczne właśnie na ramionach i obojczykach.
Zjechałem dłonią do swojego członka i mocno go ścisnąłem. Z moich ust wydobył się prowokujący jęk, skierowany wprost do jego ucha. Bezwstydnie masturbowałem się przy kochanku na przemian jęcząc i wzdychając. Uśmiechnąłem się kiedy chłopak odtrącił moją dłoń, a swoje ułożył na moich pośladkach, wcześniej śliniąc palce. Wziąłem głęboki oddech, kiedy wsunął we mnie jeden i powoli zaczął nim ruszać. Kręciłem się na wszystkie strony, chcąc poczuć go jeszcze bardziej. Hoseok widocznie zrozumiał moje intencję, bo dołożył do niego drugi. Skrzyżował je i przyspieszył tempa. Po moim ciele przeszły dreszcze, spowodowane wielką rozkoszą. Ah, taak...więcej...
Jęknąłem niezadowolony kiedy Hoseok wyjął palce. Położył jedną ze swoich dłoni na moim karku i obrócił moją twarz w stronę swojej. Moje policzki były całe czerwone, a w kącikach oczu znajdowały się łezki od penetracji palcami. Szeroko się uśmiechnąłem dając mu znak, że jestem już wystarczająco rozciągnięty na coś większego. W odpowiedzi, brunet pokiwał głową, nadymając policzki.
Hoseok ma manię na temat "Boli Cię coś? Matko, ja robię Ci krzywdę!". Z początku bardzo trudno było go namówić na takie, według niego, niestosowne rzeczy, ale po jakimś czasie sam się przekonał, że przyjemność z tego jest nieziemska, a mnie krzywda wcale się nie dzieję.
Chłopak sięgnął do komody, stojącej obok kanapy, i wyciągnął z niej małą paczuszkę. Rozdarł ją, trzymając róg w zębach po czym założył na swojego penisa. Nie jestem wielkim fanem prezerwatyw, ale trzeba dbać o zdrowie.
Uniosłem biodra do góry i wtopiłem się w usta Hoseoka. Całowałem je dopóki nie poczułem główki jego członka pomiędzy pośladkami.  Mocno zacisnąłem powieki, kiedy delikatnie się we mnie wsunął. Niby nie boli tak bardzo, ale to uczucie, które nadchodzi wraz z nim jest bardzo intensywne. Wziąłem głęboki oddech i powoli opuszczałem się na dół. Brunet nie poruszał się nawet o milimetr, tylko uspokajająco głaskał mnie po głowie. Przygryzłem wargę  próbując powstrzymać się od jęku jaki cisnął mi się na usta.
Dźwignąłem się do góry, dając chłopakowi znak, że jest w porządku. Poruszałem się wolno, chcąc dać nam obu jak najwięcej przyjemności. Hoseok złapał mnie za biodra i pomagał mi się unosić, obcałowując moje wargi.
- Aish...aleś ty ciasny.
Cicho zaśmiałem się na te uwagę z jego strony, czując, że chłopak ma pewien problem w poruszaniu się we mnie. Z moich ust wydobył się przeciągły jęk, skierowany do jego ust, kiedy uderzył w moją prostatę. O tak, taak...
Mój oddech stał się płytki i czułem jak kropelki potu spływają po moim karku. Za każdym razem kiedy jego penis wsuwał się we mnie, aby za chwilę powrócić na swoje wcześniejsze miejsce, czułem coraz więcej przyjemności gromadzącej się w podbrzuszu. Objąłem swojego członka dłonią, energicznie ruszając nadgarstkiem. Kiedy mój penis zadrżał, przez chwilę się nie ruszając, odchyliłem głowę w tył. Wyrzuciłem nasienie, plamiąc swoją rękę i ubranie hyunga. Zacisnąłem mięśnie na penisie Hoseoka, a chwilę potem poczułem jak jego sperma się we mnie rozlewa. Z cichym jękiem, chłopak wysunął się ze mnie.
Położyłem głowę na jego obojczyku, głośno dysząc. Uczucie jakiego doznałem było zbyt emocjonujące, żebym teraz mógł cokolwiek z siebie wydusić.
Nagle, ni z tego ni z owego, Jung zrzucił mnie ze swoich kolan na sofę, po czym wstał i zebrał z ziemi swoje bokserki. Ubrał je na siebie, po czym położył się między moimi nogami. Pocałował moje sztywne usta kilka razy, ale nie widząc reakcji pytająco uniósł brwi do góry.
- Coś się stało, Taeś? Nie podobało Ci się?
- Co? Nie, nie, podobało, nawet bardziej niż podobało, ale czemu się ubrałeś?
- Bo teraz chce sobie poleżeć, a bez bokserek może być mi trochę zimno.
- Będziemy sobie obchodzić święta leżąc?
- Ale to ja będę leżał, ty masz do posprzątania cały ten syf.
- Ale hyuuuung.
Celowo przeciągnąłem literkę, żeby zabrzmieć bardziej uroczo. Chłopak pokiwał głową, szeroko się uśmiechając. Pocałowałem jego nos i mocno go objąłem.
- Wiesz hyung, kocham Cię.- Kręciłem małe kółeczka na jego ramieniu, czując, że moje policzki robią się czerwone.
- Też Cię kocham, nigdy nie zapominaj.
- Nie zapomnę. Wesołych świąt, hyung.
- Wesołych świąt, Taeś.