czwartek, 27 sierpnia 2015

Suga Zanim moje serce da Ci odejść III

Krótki rozdzialik. Nie, to jeszcze nie koniec dramatyzmu xd Ten part jest wyjątkowo "wysłodzony", ale jak to się mówi: to tylko cisza przed burzą c;



Opowiadanie: Zanim moje serce da Ci odejść
Tytuł/Rozdział: Powiedz, dużo straciłeś? /III
Typ: angst, part
Gatunek: Dramat
Ilość słów: 1719

HOPE YOU LIKE IT
Chwyciłem kolejną butelkę ze stołu, przy okazji strącając kilka opakowań po żarciu z mikrofaliówki, które jadłem tamtej nocy. Przykryłem się kocem, a do głowy przyszła mi myśl, ze należałoby się ogarnąć, bo gdybym leżał tak dłużej, to prawdopodobnie przyrósłbym do kanapy. Może i było wygodnie, ale z czasem robiło się nudno. Wstałem i na chwiejnych nogach ruszyłem do łazienki. Chwyciłem szampon i ustawiłem go w kabinie, a wchodząc pod prysznic straciłem równowagę, co skutkowało upadkiem na posadzkę. Zasyczałem z bólu, po czym dostrzegłem sporą ranę od łokcia do ramienia, z której sączyła się krew. Potarłem przedramię, a kiedy dotarłem do nadgarstka, uświadomiłem sobie, że nie mam bransoletki. Bransoletki z muliny, którą dostałem około półtorej roku od tamtego zdarzenia. Nie zważając na krew na podłodze, zacząłem jej szukać, błądząc dłońmi po posadzce. Zostawiałem czerwone ślady, a kiedy wreszcie znalazłem moją bransoletkę, która była za koszem na pranie, chwyciłem ją i przytuliłem do twarzy. Przymknąłem oczy, starając się zapomnieć o jej chwilowym braku. Ledwo co wstałem, a już usłyszałem domofon. Założyłem bransoletkę, a nawet przez chwile poczułem się szczęśliwy. Odebrałem, otworzyłem bramę nieznajomemu głosowi i uchyliłem drzwi, czekając na mojego gościa.
Jeżeli wtedy się uśmiechałem to zapewne przestałem widząc niewysokiego bruneta, który patrzył mi w oczy, z obrzydzeniem wypisanym na twarzy. Podszedł do mnie i chwile stał, tasując mnie wzrokiem od góry do dołu. Wiem, nie wyglądałem najlepiej z dłońmi ubrudzonymi krwią, a kiedy próbowałem zetrzeć czerwoną ciecz z twarzy, tylko ją rozmazałem.
- Yoongi.- Chłopak przede mną delikatnie się zachwiał, po czym podszedł do mnie z wyciągniętą dłonią. Chciał mnie dotknąć, ale się odsunąłem. - Czemu masz krew na twarzy?
- A ty czemu masz czelność, żeby tutaj przychodzić?
- Bo jestem Twoim bratem i nawet jeżeli Ty nie odzywasz się do swojej rodziny-
Odwróciłem się na pięcie i kompletnie przestałem go słuchać. Jakaś cząstka mmie cieszyła się, że go widzi, ale cała reszta prosiła mnie, żebym go wygonił. Przypominał mi o wszystkich okropieństwach, przez które przechodziłem w domu.
Mój dom był "normalny" według wszystkich standardów. Mieszkałem z mamą, ojczymem i przyrodnim bratem. Moi rodzice dobrze zarabiali nikt mnie nie bił i pozornie niczego nam nie brakowało.  Mówię "pozornie", bo w mojej rodzinie nigdy nie dostałem miłości.
Ani mama, ani ojczym, ani brat nie akceptowali tego, że jestem gejem. Uważali mnie za dziwaka, odludka, który nie pasuje do ich wizji idealnej rodziny, dlatego wyprowadziłem się i odizolowałem. Nie miałem pojęcia jak Seokjin mnie znalazł. Zadbałem o to, żeby nikt nie wiedział dokąd się przeprowadziłem.
Usiadłem na kanapie, chwytając za pilota. Nie miałem zamiaru go słuchać. Był taki sam jak matka.
- Nawet nie wiesz ile mi zajęło, żeby Cię znaleźć.- Chłopak chwycił poduszkę z ziemi, po czym usiadł obok mnie.
- Po co przylazłeś?- Skakałem po kanałach, nie racząc mojego rozmówcy nawet spojrzeniem
- Yoongi, do cholery, martwie się o Ciebie.- Wyrwał mi pilota z ręki, odrzucając go na podłogę.- Nie widzieliśmy się tyle lat-
- I stęskniliście się za mną, bo przecież zawsze mnie kochaliście, mimo traktowania mnie jak trędowatego.- Zaśmiałem się, sarkastycznie odpowiadając.
- To Ty się przed nami zamknąłeś! Nie chciałeś nawet z nami rozmawiać!-
- Może dlatego, że nie chcieliście słuchać? Za każde słowo jakie powiedziałem słyszałem jakim to jestem okropnym dzieckiem, jak bardzo macie mnie dość. Co miałem zrobić? Co Ty byś zrobił na moim miejscu? Nie miałem siły udawać, że jestem szczęśliwy.- Popatrzyłem w jego oczy, widząc...współczucie i nutkę czegoś w rodzaju poczucia winy.
- Nigdy nie mówiłeś, że tak bardzo Ci z nami źle. Gdybyśmy wiedzieli-
- To nadal robilibyście to samo.- Seokjin spuścił głowę, po czym przetarł kark dłonią.
- Przepraszam.
- Nie chce Twoich przeprosin, po prostu nie mów matce, że mnie znalazłeś.
Hyung wstał z kanapy i skierował się do drzwi. Postanowiłem go odprowadzić, więc ruszyłem za nim.
- Jeżeli byś czegoś potrzebował, chciał porozmawiać, czy coś, to mój stary numer jest nadal aktywny.
Popatrzył mi w oczy, kąciki jego ust uniosły się ku górze, tworząc przyjazny uśmiech.
Hyung chwycił mnie za rękę i przyciągnął do ciasnego uścisku. Zrobił to tak szybko, że nawet nie miałem czasu się odsunąć. Objąłem go w pasie i jakoś dziwnie się poczułem. Nie przytulałem nikogo od kilku lat już nawet zapomniałem jak to jest, zapomniałem jak okazuje się uczucia.
- Przepraszam, Yoongi, tak strasznie Cię przepraszam.- Poczułem jak łzy Jina moczą mi koszulkę, więc przytulilem go mocniej. Tak dziwnie było próbować kogoś pocieszyć, w jakiś sposób chcieć pomóc. Mimo tego jaki wielki żal do niego czułem, nie mogłem go teraz wyrzucić. Był moim bratem. Budowaliśmy zamki z piasku, robiliśmy kawały nauczycielom, znaliśmy swoje największe sekrety.
Aż do chwili, w której go zobaczyłem nie spodziewałem się, że tak bardzo będzie mi go brakowało.
~*~
- Jeżeli chcesz, to możesz już iść.- Oznajmił mój szef, siadając przy swoim biurku. Kiwnąłem głową, zabrałem kurtkę i skierowałem się w stronę wyjścia.- Chociaż fajnie by było jakbyś został. Nie chodzi mi tu o pracę, ale moglibyśmy porozmawiać.
Popatrzyłem na niego, delikatnie się uśmiechając.
- Przykro mi, ale śpieszy mi się.
Musiałem jakoś się z tego wyplątać, bo nie miałem najmniejszej ochoty na rozmowę z nim. Znów użalałby się nad tym, że żona go zostawiła.
- Skoro tak, to idź już.
Ukłoniłem się i opuściłem pocztę. Była piąta rano, a na ulicy panował mrok. Jedynym źródłem światła były latarnie, które ledwo co oświetlały chodnik. Skręciłem w mniejszą alejkę, bo tamtędy było szybciej do domu. Nie była długa, więc od razu mogłem dostrzec dwie osoby stojące przy ścianie. Palili coś, ale z mojego położenia nie mogłem nic zobaczyć.
Do głowy przyszły mi różnorakie opowieści o gwałtach, pobiciach i morderstwach w takich miejscach, ale tamci chłopcy niekoniecznie musieli się tym zajmować.
Zbliżałem się do nich coraz bliżej, aż w końcu byłem w odległości kilku metrów od nich. Stali na przeciwko siebie, a ja chciałem przejść przez środek uliczki. Kiedy już mijałem ich zakapturzone twarze, jeden z nich złapał mnie za ramię. Odwróciłem się, strącając jego łapę ze swojej ręki. Nie lubię jak ktoś tyka mnie po ramionach, więc trochę się wkurzyłem. Popatrzyłem się na jego twarz. Był młody, młodszy ode mnie i miał całkiem ładną twarz.
Pomyślałem, że nie chce mu jej niszczyć, dlatego kopnąłem go w brzuch tak, że chłopak przewrócił się i upadł.
- Patrz, kocurek ma pazurki.
Drugi chłopak zaśmiał się, pomagając mu wstać. Zobaczyłem jego twarz, to był ten chłopak, którego kiedyś widziałem wśród książek w kawiarni.
- A ja znam tego kocurka. Chodzi do mojej kawiarni.
Zmarszczyłem brwi, przysłuchując się ich rozmowie. Obaj wbijali we mnie swoje spojrzenia. Byli strasznie rozbawieni, ale nie wyglądali na naćpanych.
- Jestem Jeongguk, a to Chanyeol.- Mniejszy wskazał najpierw na siebie, a zaraz na drugiego chłopaka.
Parsknąłem, po czym odwróciłem się z zamiarem powrotu do domu, ale znów zatrzymał mnie uścisk, tym razem delikatniejszy.
- A Ty jak masz na imię? Nie zostaniesz tu z nami?
Chwilę wahałem się z odpowiedzią
- Yoongi.
- To co, Yoongi, nie chcesz z nami zostać?
Przewróciłem oczami, widząc przed sobą ich twarze. Nie mam pojęcia co mnie wtedy do tego popchnęło, ale zgodziłem się.
~*~
- Dobra, mam następny: Dwóch Łotyszy patrzy na chmury. Jeden widzi zimnioka, a drugi niespełnione marzenia. Obaj patrzą na tą samą chmurę. Ale chmury nie ma, to tylko halucynacje z niedożywienia.
Zaśmialiśmy się, słysząc ten żart. Nie był nawet śmieszny, ale o szóstej rano wszystko wydaje się zabawne. Nie mogłem uwierzyć w to, że na chwilę o wszystkim zapomniałem i tak po prostu się śmiałem.
- A Ty hyung, znasz jakiś?
- Nie jestem w tym dobry.
- Nie wszyscy mają taki talent jak ja.- Odpowiedział dumny z siebie Chanyeol. Słyszałem jak Jeongguk kilka razy mówi do niego happy virus i zakładam, że wzięło się to od tego, że chłopak był po prostu żywą komedią.
- Dobra, muszę isć, bo mama się wkurzy. Yeollie, śpisz u mnie?- Starszy pokiwał głową, a kosmyki jego grzywki lekko podskakiwały.- Ty też możesz u mnie spać hyung, chcesz?
Jeongguk był tak bardzo niewinny, żeby zapraszać dopiero co poznaną osobę do domu. Z jednej strony było to urocze, a z drugiej koszmarnie nieodpowiedzialne.
- Hyung ma swoje mieszkanie.
- Okej.- Tu cichutko się zaśmiał.- To do zobaczenia jutro.
Pomachałem im dłonią, po czym odwróciłem się i wyszedłem z alejki.
Umówiłem się z nimi na następny dzień, to prawie tak jakby byli moimi przyjaciółmi.
~*~
- Hyung, pomóż mi!- Jeongguk wlepił we mnie swoje małe oczka, mocniej ściskając długopis. Siedzieliśmy w kawiarni, jak codziennie od kilku dni. Już od tygodnia nie miałem żadnego ataku paniki, czy nagłej histerii, co w moim przypadku było wielkim sukcesem.
Czułem się...szczęśliwy? Tak właśnie, szczęśliwy. Dzwoniłem kilka razy do Jina, rozmawialiśmy jak kiedyś. Nawet zdobyłem przyjaciół, ale nadal jedna, ta najgorsza rzecz nie dawała mi spokoju. Nadal była jedna, nie załatwiona sprawa.
- Możesz napisać coś o Katarzynie drugiej.
- Ale co?
- Że budowała pałace, ścinała głowy i takie tam. Nie wiem, jeny, wiesz ile ja już nie chodze do szkoły?- Uśmiechnąłem się do Kookiego, bo tak mówił na niego Chanyeol, upijając łyk mojego shake'a. Smakowałem go pierwszy raz od szkoły średniej.
- Ale jesteś mądry, więc miałem nadzieję, że mi pomożesz.
- A Chan- ugryzłem się w język, widząc jak ten wsadza sobie słomki do nosa i próbuje pić przez nie Cole.
- No właśnie.
Zaśmialiśmy się, widząc zdezorientowane spojrzenie Parka.
- Po co się uczyć, wystarczy zdać, to już dużo.- Virus patrzył na nas, wyczekującą potwierdzenia swojej hipotezy.
- A właśnie, hyung. Czemu nie studiujesz?- Zapytał młodszy, rysując margines na kartce kancelaryjnej.
- Studiowałem. Skończyłem czwarty rok teatrologii.- Oczy obu chłopców otworzyły się że zdumienia. Mało osób w ogóle kiedykolwiek słyszało o czymś takim.
- To czemu nie pracujesz w teatrze?
- Bo nie skończyłem kierunku.
- Czemu?
- Tak jakoś wyszło.- Spuściłem wzrok, kręcąc słomką w truskawkowej papce. Nie chciałem im mówić dlaczego, bo bałem się, że mogą mnie za to odrzucić. Mało osób rzuca studia z takich powodów jak ja.
- Ja też rzucę szkołę. Zamieszkam z Tobą, hyung.
Chanyeol szeroko wyszczerzył ząbki, opierając brodę o moje ramię.
- Tylko wtedy płacisz połowę czynszu.
- Ale wtedy to Ty sprzątasz.
- Okej.
- Hyung, ale ja nie chce pracować.
Zaśmiałem się, klepiąc go po czole. Ja też nie chciałem pracować.
- A właśnie, to przyjdziecie jutro?
- No jasne.
Chłopcy uśmiechali się do mnie, a mi zrobiło się miło na sercu.
Polubiłem ich. Moich przyjaciół.

sobota, 22 sierpnia 2015

Vhope Mleczyk

Shot napisany dla Herbatki ☕ Chciała Vhopa to ma Vhopa :^ 
+wygląd został zmieniony, więc mam nadzieję, że tło już nie będzie przeszkadzało was w czytaniu ^^


Tytuł: Mleczyk
Pairing: V&J-Hope
Gatunek: Romans, komedia
Typ: one shot, yaoi, fluff

HOPE YOU LIKE IT
Był miły wieczór. Właśnie robiłem sobie kolacje i szykowałem się do mycia. Miałem być ostatni w kolejce, bo nie było mnie w pokoju, kiedy ustalali kolejność. Mieszkam w pokoju z Hoseokiem i Jiminem, ale tamtego dnia czarnowłosy miał spać w pokoju z Jungkookiem i Namjoonem, a za to nasz lider całą noc miał przesiadywać w pokoju nagrań. Hoseoka nie widziałem przez pół dnia, co w moim przypadku było tragedią. Wielkim plusem posiadania chłopaka w tym samym zespole jest to, że można z nim spędzać całe dnie i noce, przytulać się, dotykać, całować i kochać, kochać, kochać. Kochać go lubię najbardziej. Poza tym, Hobiego nie da się nie lubić. Jest tak cudną istotką, że pierwszy raz jak go poznałem już wiedziałem, że to mój ideał. I tak właśnie od półtorej roku jestem zakochany w nim po uszy.
- Idziesz się myć?- usłyszałem Jimina, który wparował do kuchni bez żadnych ubrań. Wycierał włosy ręcznikiem i gdybym nie był z Hobim, to uznałbym ten widok za seksowny. Mój wzrok zjechał wprost na długość Parka, która swoją drogą była we wzwodzie. Wpatrywałem się w jego penisa, do momentu, w którym usłyszałem śmiech. Na mojej twarzy pojawiły się rumieńce, które natychmiast starałem się zakryć dłońmi. Kiedy pomyślałem o tym, że właśnie wpatrywałem się w członka swojego przyjaciela, dałem sobie mentalnego kopa.
- Taehyunggie, jak tak lubisz na mnie patrzeć, kiedy jestem bez ubrań-
- Nah, to nie prawda, a Ty idź coś na siebie załóż- powiedziałem, po czym rzuciłem w niego ściereczką, leżącą na blacie.
- Dobra, dobra, tylko idź się myć, bo jest późno.
Kiwnąłem głową, na znak, że rozumiem, po czym chwyciłem swoje płatki i w pośpiechu je zjadłem. Rzeczywiście było już późno, dochodziła dwunasta.
~*~
Umyłem się, ubrałem i umyłem zęby, po czym wyszedłem z toalety, Ruszyłem do swojego pokoju, a raczej powlokłem się tam. Po kilkunastu godzinach tańczenia i  czterech godzinach snu naturalne, że jest się zmęczonym, ale nie narzekałem. Zmęczenie, w zamian za nieopisane szczęście występowania na scenie to nic. Jak to mówi nasz lider "Bycie gwiazdą ma wady i zalety". Zaśmiałem się, słysząc jego głos w swojej głowie.
Wparowałem do pokoju, ze zdumienia otwierając oczy. To co zobaczyłem wstrząsnęło mną tak, że aż odskoczyłem i uderzyłem głową o drzwi.
- Kurwa.-Pomasowałem bolące miejsce, lekko się krzywiąc. Następnego dnia będzie tam gigantyczny siniak.- Wypad, ja tu śpię.
Jimin oderwał się od ust Kookiego, siadając na łóżku i ciągnąc za sobą maknae. Młodszy zaczerwienił się, kładąc głowę na ramieniu wokalisty.
- To też mój pokój, Taehyunggie.
- Ale to nie uprawnia was do robienia rzeczy niemoralnych w obrębie lokum, w którym ja egzystuje. Poza tym, Twój ukochany nie skończył jeszcze osiemnastu wiosen.
- Nie prawda, ja tego nie zrobiłem.
- Zrobiłeś.
- Nie.
- Tak.
- Nie mogłem tego zrobić, bo ja nie wiem co to znaczy.
- Chodziło mi o to, że macie się nie mizdrzyć w moim pokoju.
- To nie zmienia faktu, że nie zrobiłem tego o co Ci chodziło.
- Zrobiłeś!
- Nie wiem co to znaczy.
Wypuściłem powietrze, powoli licząc do dziesięciu. Ja sie dziwię, że jeszcze nie udusiłem tego chłopaka gołymi rękami. Jego debilizm, nawet udawany, czasem kładł człowieka na kolana.
- Won spać do siebie.
- Co to za różnica, skoro Hobiego hyunga i tak nie ma?
Rozejrzałem się po pokoju i rzeczywiście, Hoseoka w nim nie było. Podrapałem się po głowie, w myślach tasując możliwości miejsc, w których moje słoneczko mogło być.
- Idę go poszukać, a wy jak chcecie się obmacywać to nie u mnie na łóżku. Jest na nim dużo spermy Hoseoka- puściłem im oczko, a wychodząc, słyszałem jak wynoszą się z mojego pokoiku.
Po kolei odwiedzałem wszystkie pomieszczenia, ze smutkiem stwierdzając, że nigdzie go nie ma. Nie mógł przecież wyparować. Nie bez powiedzenia mi o tym.
Zrezygnowany wracałem do sypialni, kiedy usłyszałem śmiech Nadziejki, dochodzący z pokoju nagrań. Pchnąłem drzwi, dostrzegając Suge hyunga, Namjoona hyunga i Hoseoka hyunga, siedzących przy biurku, które zawalone było papierami. Raper line odwrócili się w moją stronę z pytającym spojrzeniem, a mnie nagle zrobiło się głupio. Zespół wiedział o mnie i Jungu, ale nadal krępowałem się w ich obecności go przytulać, czy całować. Może to dlatego, że Jung jest moim pierwszym chłopakiem.
- Idziesz spać?- Powiedziałem, rysując palcem kółeczka na ramieniu mojego rapera.
- Jeszcze nie, mleczyku. Pracujemy nad piosenką. Jesteś już śpiący?
Na mojej twarzy zagościł uśmiech, gdy usłyszałem to urocze słowo, padające z jego ust. Uwielbiam, kiedy mnie tak nazywa.
- "Już"? Jest pierwsza w nocy.
- Jest czterdzieści minut po północy- wtrącił Suga, patrząc na zegarek.
- Jeszcze pracujemy, kochanie-
- W porządku, tylko nie śpij tutaj znowu- zaśmiałem się przywołując obraz Hobiego, który pewnego razu usnął na stole.
Chłopak kiwnął głową, a kąciki jego ust uniosły się do góry. Nie byłem zły, rozumiem, że Opi chcę pracować nad muzyką i nie będę mu tego utrudniał. Wychodziłem z pomieszczenia, kiedy naszła mnie ochota na czułość. Odwróciłem się i w kilka sekund byłem przy swoim chłopaku, obejmując jego ramiona dłońmi, i całując jego policzek. Usłyszałem jeszcze jak życzy mi kolorowych snów, po czym wróciłem do swojej sypialni.
Wszedłem do pokoju, z radością stwierdzając, że Jimin i Kooki poszli do siebie. Przebrałem się w piżamę i chwyciłem laptopa, z zamiarem oglądania serialu na łóżku. Położyłem komputer na pościeli, ale zapomniałem o myszce do niego. Musiałem wstać i po nią podejść. To były aż trzy metry do przejścia!
Wstałem i chwyciłem ją w dłonie, a w pewnej chwili górne światło zaczęło migać.  Było tak od dłuższego czasu, podejrzewam, że Namjoon hyung je zepsuł. Prosiłem Hobiego, żeby je naprawił, ale najwidoczniej nie miał na to czasu. Tak właściwie po co go prosiłem, przecież mogłem to zrobić sam.
Wygrzebałem nową żarówkę z szuflady, ustawiłem krzesełko pod żyrandolem i zgasiłem światło Każdy głupi wie, że mógłbym się oparzyć, gdybym tego nie zrobił. Stanąłem na mojej chwilowej drabinie, wykręciłem starą żarówkę, zamieniając ją na nową. Byłem z siebie dumny, ale kiedy zaświeciłem światło, okazało się, że nie mam z czego. Lampa nadal migała. Przekląłem w myślach, znów stając na krześle. Jak się okazało po chwilowych oględzinach, żarówka nie była dokręcona wystarczająco. Chwyciłem ją w dłoń, ucieszony, że za chwile będé mógł położyć się w spokoju. Nagle lampka strzeliła mi w dłoni, w skutek czego straciłem równowagę. To była chwila, nim  poczułem pod sobą podłogę i okropny ból w prawej ręce.
~*~
*Hoseok*
- Może by tą partie trochę przyśpieszyć?
Pokiwałem głową, zmieniając informacje na rozpisce nowej piosenki. To miał być najlepszy album, więc musieliśmy nad nim długo pracować.
- Idę się odlać, a wy pomyślcie nad ostatnią zwrotką.
- Ma być w innej melodii?- Zapytałem, tak dla pewności.
- To Twoja część, rób co chcesz.
Yoongi miło się do mnie uśmiechnął, po czym zniknął za drzwiami, a ja i Namjoon zostaliśmy sami w pokoju.
Ani ja, ani Rapmonie nie odzywaliśmy się przez jakiś czas. Nie to, że nie mieliśmy pomysłu na tą piosenkę, bo mieliśmy, ale trudno jest ubrać myśli w słowa tak, aby wyrażały to, o co nam chodzi.
- A może by tak...- Już miałem się odezwać, kiedy przed oczami zrobiło mi się ciemno. Wyjebało prąd akurat w momencie, w którym wpadłem na najgenialniejszy wers na świecie.
- Na brodę z sandała, znowu?- Lider wstał z miejsca i podszedł do drzwi, zapewne z zamiarem przywrócenia prądu. Kiedy chwycił klamkę, drzwi otworzyły się i uderzyły w niego z wielkim hukiem. Namjoon zachwiał się, po czym wylądował tyłkiem na podłodze, masując się po czole. Wyglądało to śmiesznie, ale Kim się nie śmiał, powiedział bym, ze bliżej mu było do płaczu.
- Jejku, przepraszam!- Suga pomagał wstać poszkodowanemu, łapiąc go pod ramiona.- Nawet nie mogłem się odlać, bo jak już go wyciągnąłem, to nie wiedziałem gdzie jest kibel, a bałem się, że będziecie krzyczeć za osikanie deski.
- Byłoby cudnie, gdybyś lał tylko na deskę. Chłopie, czy Ty zamykasz oczy, jak celujesz?- Zapytałem, szczerząc się do Mina.
- Czasem, ale tylko jak jestem zmęczony.
Zaśmialiśmy się z Rapmonem. Yoongi czasem nie wie co mówi. - A właśnie, Hoseok, czemu Twój kochaś płacze?
Serce mi wtedy stanęło, przysięgam.
- Nie wiem, pójdę sprawdzić.
Tak szybko jak to powiedziałem, byłem już za drzwiami i kierowałem się do naszego pokoju. Zmartwiło mnie to, że Taehyung płakał. Tylko raz w życiu widziałem jak to robi i oczywistym jest, ze nie chciałem tego powtarzać.
Wpadłem do pomieszczenia, prawie wyłamując drzwi z zawiasów. Tae siedział na ziemi, z kolanami przyciągniętymi do klatki, ale dłonie opierał o podłogę. Zrobiło mi się przykro, kiedy patrzyłem na niego w takim stanie.
- Co się stało?
Taehyung podniósł głowę, przy okazji ścierając łzy z policzków. Dongsaeng był okropnie roztrzęsiony, nie umiał nawet poprawnie złożyć zdania.
- Hobi...bo ja....ja chciałem naprawić światło, ale żarówka spaliła się w mojej ręce i ja spadłem, ja spadłem z tego krzesełka i teraz tak bardzo boli mnie prawa ręka, Hoseok ona mnie boli i ja nie wiem co zrobić.
V patrzył na mnie swoimi dużymi oczami i nawet jeżeli panowała ciemność, mogłem dostrzec w nich łezki. Pogłaskałem go po policzku, delikatnie całując go w czoło. Chciałem, żeby się uspokoił.
- Jedziemy do szpitala. Dasz radę wstać?
- Chyba tak.
Pomogłem mu wstać, po czym wyszliśmy na korytarz.
- Ubierz buty, pójdę po Yoongiego.
~*~
Kiedy zajechaliśmy do szpitala, od razu podszedłem do recepcji i powiedziałem pani co się stało. Skierowała nas na salę segregacji. Dopiero w normalnym świetle mogłem zobaczyć jak bardzo ręka Kima była poturbowana.
Normalnie ludzie mają łokieć na zewnątrz rąk. Łokieć Taehyunga był wybity w drugą stronę, skóra naokoło była sina, wręcz ciemno fioletowa. Mało mi brakowało, żeby zejść tam na zawał, ale nie przez to, jak obrzydliwie to wyglądało. Taetae musiało to tak bardzo boleć, a to wyłącznie dlatego, że zbywałem go, kiedy prosił mnie o naprawienie tej cholernej lampy. Gdybym zajął się tym wcześniej, Mleczyk nie miałby złamanej ręki, nie płakałby. A przecież tak okropnie jest patrzeć, jak osoba, której oddaliśmy serce płacze.
Podszedłem z Taehyungiem do pierwszego lepszego lekarza, od razu mówiąc mu, co się stało.
- Pójdziemy ją poskładać i od razu zagipsujemy. Pan jest rodziną?
- Ja? Nie, nie...
- Więc musi pan zostać tutaj.
Pokiwałem głową, rzucając okiem na moją sierotkę . Po jego oczach mogłem stwierdzić, że był już spokojny. Delikatnie się uśmiechnął, jakby chciał dodać mi otuchy. To on złamał rękę, a i tak ja zostałem tym, który spanikował.
Usiadłem na krześle, rozglądając się po pomieszczeniu. W poczekalni było sporo ludzi: dzieci, dorośli, starsze osoby. Jakiś pan przyszedł z tak poobijaną twarzą, jakby go dresy z huty dorwały*.
Bawiłem się palcami, co jakiś czas ścierając kropelki potu z czoła. Byłem cholernie zdenerwowany całą tą sytuacją.
Taehyung przyszedł do mnie szybciej niż przypuszczałem, bo po około pół godziny znów mogłem dotykać jego gładkiego policzka. Podziękowałem lekarzowi i chwyciłem dłoń Tae, kierując się do wyjścia że szpitala. Wyciągnąłem komórkę z kieszeni, z zamiarem zatelefonowania po Suge hyunga, ale moje ręka została zatrzymana przez dongsaenga.
- Ładne niebo. Przejdziemy się?- Kim wpatrywał się we mnie pytająco, a delikatny uśmiech widniał na jego mordce.  Może i do domu nie było aż  tak daleko, ale był środek nocy, a my właśnie wyszliśmy ze szpitala.
- W porządku.
Nie umiem mu odmówić, nie ważne jak głupi pomysł wpada mu do głowy.
Ruszyliśmy w drogę, nadal trzymając się za ręce. Noc nie była zimna, wiał przyjemny wietrzyk, który muskał nas po twarzach, wprawiając nasze włosy w nieład. Na niebie mogłem dostrzec miliony gwiazd, co u nas ma miejsce bardzo rzadko, że względu na to, ze mamy duże zanieczyszczenie powietrza.
Spojrzałem na rękę Taehyunga, nie wyglądała już tak tragicznie, ale w głowie cały czas siedział mi obraz z łokciem na drugą stronę.
- Hyung, to nawet fajnie, że mam ten gips. Będziecie mi mogli się podpisać i ominą mnie treningi.
- Wiesz, ze jeżeli któryś z nich narysuje Ci na nim kutasa, to tego nie zakryjesz?
- Wiem, hyung.
Mleczyk zaśmiał się, czym sprawił ze po moich plecach przeszły dreszcze. Jego głos odbił się od koron drzew, tworząc echo, stąd było widać nasz dom.
- Hoseok, od razu idziemy spać jak wrócimy? Lubię jak jesteś obok, kiedy zasypiam.- Ostatnie zdanie ledwo co usłyszałem, bo chłopak wypowiedział je szeptem. Miał spuszczoną głowę, więc mogłem być pewien, ze jego policzki płoną czerwienią. Złapałem za jego podbródek, unosząc go do góry. Tae wydął dolną wargę, a wyglądał przy tym jak mała stokrotka. Przez ciemność, nie widziałem dokładnie jego twarzy, ale i tak czułem się, jakby ktoś oblał mnie lukrem, dodatkowo posypując cukierkami. Złożyłem całusa na jego prawej kości policzkowej, szeroko się uśmiechając.
~*~
- Taehyung ma gips!- Krzyknął uradowany, nie wiem czemu, Jimin.
- Zatkaj japę, Jungkook śpi.- Skarcił go Jin, przykładając palec do jego ust. Najstarszy Kim był jak matka. Tyle, że z wąsem i bez macicy, choć takie mamy też się zdarzają. - Może coś zjecie? Mogę wam zrobić-
- O tej godzinie to się raczej śpi, a nie je, więc dzięki, ale sobie odpuścimy- odpowiedziałem za nas obu, bo byłem okropnie zmęczony, a moim jedynym marzeniem było ciepłe łóżeczko.
Delikatnie szarpnąłem Taehyunga za koszulkę. Musieliśmy się szybko znaleźć w pokoju, żeby ominąć natrętne pytania o stan zdrowia Mleczyka.
Kiedy mijaliśmy pokój nagrań usłyszeliśmy kłótnie dochodzącą że środka.
- To Ty tego nie przegrałeś na dysk!
- No i widzisz?! I to jest właśnie to czego uczą Cię te Twoje pornosy- zawsze zwalać na innych!
- Uświadom mi coś, bo chyba czegoś nie rozumiem-
Na szczęście nie musieliśmy słuchać dalszej części tej dyskusji, bo zarówno i ja i on, czuliśmy się nie zręcznie będąc świadkami tej rozmowy.
- Hyung, pomożesz mi zdjąć ubrania?
V stał przede mną, a oczy same mu się kleiły. Musiał być bardziej zmęczony, w końcu dostał leki przeciw bólowe.
Delikatnie, uważając na uszkodzoną rękę, zsunąłem z jego ramion bluzę. Chłopak cicho zasyczał, a ją natychmiast go przeprosiłem. Tak się bałem, że zrobię mu krzywdę, że całe dłonie mi się trzęsły.
Z resztą ciuchów poszło sprawniej, aż w końcu Tae został w samych bokserkach i oczywiście swoim nowym przyjacielem- panem gipsem.
Ja też pozbyłem się zbędnego materiału, układając się obok niego na łóżku. Spanie w ubraniach jest niewygodne, a bez nich człowiek czuje się od razu wolny. Delikatnie objąłem Taehyunga w talii, tuląc się do jego pleców. Pachniał jak połączenie szpitala, mydła i świeżej ziemi. Ten ostatni zapach był najbardziej pociągający, bo zawsze można go było wyczuć od mojego mleczyka. Wiem, że to trochę dziwny fetysz, ale lepsze to niż gdybym chciał ruchać drzewa na przykład, czy inne rośliny.
- Hoseokie, jesteś taki cieplutki.- Powiedział Taehyung, wtulając się w moje ciało.
- Wiesz czemu?
- Czemu?- Z ciekawością zapytał, patrząc w moje oczy.
- To przez to, że przy mnie jesteś. Twoja miłość rozpala ogień w moim sercu, a skoro mam gorące serce to cały muszę być ciepły.- Lekko się zaśmiałem, całując go w nos.
- Tylko co, jeżeli ona kiedyś Cię spali?
- Wtedy nie będę ciepły, ale nadal będę kochał.
Popatrzyłem w jego oczy i już byłem pewien, że płomień w moim sercu nigdy nie zgaśnie, a to dlatego, ze istnieje światełko miłości.
Moje ma na imię Kim Taehyung.

jakby go dresy z huty dorwały*- panuje taki Krakowski stereotyp, że w jednej z dzielnic Krakowa- Nowej Hucie, jeżeli wejdziesz z portfelem, to wyjdziesz bez. Ogólnie mówi się, że Huta jest pełna patologii i dresów.