Pani od pp mnie zabije, bo jutro jest sprawdzianik
Lalala ale się podziało
Nie jest jakieś specjalnie długie, ale jest
Lalala ale się podziało
Nie jest jakieś specjalnie długie, ale jest
Postanowiłam dodawać takie estetyczne obrazeczki do rozdziałów kk
Opowiadanie: Wszystkie kruki mogą latać
Tytuł/rozdział: Triste / XIV
Pairing: J-Hope & Jungkook, Suga & V
Gatunek: romans, komedia :/
Typ: fluff,
Tytuł/rozdział: Triste / XIV
Pairing: J-Hope & Jungkook, Suga & V
Gatunek: romans, komedia :/
Typ: fluff,
Enjoy ladies
Długo zajęło mi ogarnięcie się z lekcjami, przez nieobecność, spowodowaną chorobą. Do tego kilka razy w tygodniu chodziłem na hiszpański, żeby kiedyś w przyszłości móc poderwać jakiegoś Hiszpana.
-Me gusta John Snow.
-Mi tambien.
Zaśmialiśmy się razem z panem Kimem sprawiając, że po całej sali echem odbiły się nasze głosy.
Nie miałem lepszego nauczyciela niz tego wysokiego blondyna. Miał do mnie więcej cierpliwość niż własna matka, przy cxym nie brał też dużo.
Zrobiliśmy jeszcze jedno zadanie, po czym pożegnałem się z panem od española. Postanowiłem, że wpadnę do Hoseoka, ponieważ przez nadrabianie zaległości i zdobycie czterech jedynek na geografii, mama ograniczyła mi wolność i zastosowała kare, w postaci ustalenia godzin mojego powrotu.
Furtkę otworzyłem kluczykiem, który Hoseok podarował mi kilka dni po incydencie z tajemniczym pokojem, który swoją drogą, nie dawał mi spokoju.
W czasie trwania mojej krótkiej wizyty w nim, jak sobie później przypomniałem, dopatrzyłem się w nim co najmniej kilku dziwactw, a w szczególności tego, że łóżko było rozwalone tak, jakby ktos dopiero chwilę wcześniej z niego wstał, a mimo kurzu na szkle ramek, w pokoju nie było duszno. Oprócz kamerdynera i szofera w domu nie pracował nikt inny i nikogo obcego, oprócz tych dwóch osób też nie widziałem. Chciałem spytać Hoseoka o co chodzi, ale kiedy tylko próbowałem, ten szybko mnie zbywał, racząc mnie, jakże kochanym 'To nie Twój interes'.
Otworzyłem drzwi po cichu, bo na parkingu przed domem zobaczyłem jakieś czarne audi. Wpełzłem od strony kuchni, drzwiami tarasowymi, żeby nie robić problemu Jungowi. Jeśli w środowisku biznesmenów dowiedziliby się, że Pan Prezes po nocach rucha nastolatka, zapewne jego kariera skończyłaby się z niemałym zamieszaniem.
Pomysł z wejściem od tamtej strony dobry nie byl, bo tylko kiedy przekroczyłem próg domu, poczułem na sobie spojrzenia, nie jedno, a dwa. Ukłoniłem się starszemu mężczyźnie, po czym powiedziałem ciche powitanie.
-A to kto? Czemu nie mówiłeś, że masz współlokatora?
-To jest mój kuzyn, jest tu tylko na kilka dni, więc nie widziałem potrzeby, żeby Cię informować, Min.
Obcy uśmiechnął się, a ja w oczach Hobiego wyczulem cos w deseń 'won na górę, bo robisz wioche, więc tez schowałem sie w sypialni i zadzwoniłem do Taehyunga.
-Elo.
-Elo elo trzy dwa zero. Hoseok Cię już nie kocha, że dzwonisz? Mam pocieszyć Twoją pedalską dupe?
-Nie trzeba, wolałbym, żebyś wpadł do niego, bo na dole siedzi jakiś gościu, a mnie sie nudzi.
-No dobra, kupię słodycze, opanuje testosteron i za chwilę jestem.
Rozłączyłem się, żeby przygotować się na ponad godzinę samotnością, bo właśnie to dla Taesia znaczyło "za chwilę'.
~*~
<Taehyung pov>
Kto by pomyślał, że moje 'wychodzę na pięć minut, idę do slepu' skończy się dwoma orgazmami, jednym oglądniętym filmem i późniejszym przytulaniem do Yoongiego. Szykowałem sie mentalnie na Sajgon, jaki urządzi mi moja matula, kiedy wreszcie odważe się od niej odebrać.
-Yoonmiś, muszę iść do Kooka, bo mnie teraz potrzebuje.
-Nie ma mu kto tyłka ze spermy umyć, przecież ma jakiegoś chloptasia, to niech on mu pomoże.
-Ajć, jaki Ty jesteś beznadziejny.
-Jeśli ja jestem beznadziejny, to Twoja mama ubiera się w kożuch z mleka.
-Au, zabolało.
Udawanie się skrzywiłem, żeby wreszcie podnieść się z łóżka i założyć czyste dresy. Nie mogłem niestety sięgnąć po koszulkę, bo dlon hyunga mocno trzymała mnie za łydkę.
-Puść, proszę.
Kiedy nie usłyszałem odzewu, wolną nogą kopnąłem Mina w rękę, na co ten zasyczał i nazwał mnie 'wredotą'.
-Zawieźć Cię?
-Nie trzeba, to jest kilka domów stąd.
-Liczyłem, że tak powiesz.
Uśmiechnąłrm się, zgarniając plecak z krzesełka i zakładając kaptur na głowę, posłałem Yoongiemu buziaka i juz mnie nie było.
Po drodze kupiłem kilka paczek pianek, czekoladę i wodę, ponieważ Kookiemu ostatnio odwaliło i postanowił nie pić coli.
Jeszcze przed wyjściem od Mina, dostałem smsa 'wejdź głównym, bo są w kuchni'. Byłem święcie przekonany, że wcale w kuchni nie siedzą, ale postanowiłem kierować się wskazówkami Jeona. Uchyliłem drewno, żeby w wąską szczelinę, wsunąć czubek głowy.
Teren był czysty, więc cały wsunąłem się do środka i akurat kiedy stawialem nogę na pierwszym szczeblu schodów, usłyszałem:
-O! A to też kuzyn?
Przymknąlem oczy i lekko odwróciłem głowę. Kiedy je otworzyłem, zorientowałem się, że stoi przede mną Tata Yoongiego, który miło sie do mnie uśmiecha.
-To Ty tez znasz Pana Junga, synku?
Kiwnąłem głową, starając się wyszukać jakiś informacji na twarzy Hosoeka, ale widać bylo, że był tak samo zdezorientowany jak ja.
-A skąd wy sie znacie?- mężczyzna odwrócił głowę w stronę Junga, z którego ust wyleciały słowa.
-Jest chłopakiem mojego syna.
-I koleguje się z moim kuzynem Jungkookiem, jaki ten świat mały.
Sarkazm i udawany uśmiech wyczułem juz z początkiem literki 'i', więc szybko pożegnałem Pana Mina i wbiegłem po schodach, ledwo nie rozwalając sobie o schody zębów.
Wpadłem do pomieszczenia, przez co Kooki prawie spadł z łóżka.
-Co tu robić Tata Yoongiego?
-Ten facet to jest Tata Twojego chłoptasia?
-Tak, tylko co on tu robi?
Usiadłem na materacu po czym z plecaka wyciągnąłem kupione słodycze.
-Nie wiem, pewnie interesy.
-Aaa, no tak, chyba nawet kiedyś Yoongi o nim wspominał.
Kooki pokręcił głową, a w tym samym czasie dostałem smsa.
"Przyjadę po Ciebie, nie chcę siedzieć sam :<'
Więc mu odpisałem "Możesz byc za pół godziny, chyba to tego czasu się uwine'
"Tylko wyślij mi adres"
Karmiony paluszkami Kookiego, który wpychał mi do buzi coraz więcej pianek, wpisałem adres. Na odpowiedź nie musiałem długo czekać, ponieważ chłopak do mnie zadzwonił.
-Ty naprawdę tam jesteś? Powiedz mi, że to żart, błagam Cię, Taehyung, Jezu, wyjdź stamtąd jak najszybciej, proszę Cię, Tae-
-Ej, spokojnie, już dobra, dobra. Jeny, co Cię napadło?
-Już jestem w aucie, szybko chodź, Taesiu, błagam, chodz tu.
-Idę, idę.
Wstałem z ziemi i schowałem telefon do tylniej kieszeni spodni. Kooki patrzył na mnie, zapewne byl tak samo oszołomiony jak ja.
-Nie wiem o co mi chodzi, ale brzmiał panicznie , więc wolę do niego iść. Pa, keksiu.
Ucałowałem swojego przyjaciela w usta i wyszedłem z pokoju. Sprintem zleciałem ze schodów i wybiegłem z domu i chwilę później posesji.
Samochód Yoongiego juz na mnie czekał, więc szybko do niego wsiadłem. Chłopak ruszył bez słowa, dopiero po chwili zatrzymaliśmy się na uboczu, a ten wysiadl z auta, więc zrobiłem to samo. Kiedy juz otwierałem usta, żeby cos powiedzieć, hyung objął mnie ciasno w pasie. Jedną z dłoni położyłem na jego plecach, a drugą wplątałem w jego włosy.
-Yoongi, powiesz mi, czemu tak panikowałeś?
-Do każdego domu, tylko nie tam.
-Ale o czym Ty mówisz?
-On..Ja go znam, Hoseoka, ja go znam i on zna mnie, ale to jest o wiele bardziej skomplikowane i ja nie chcę o tym mówić, proszę po prostu nie chodź tam więcej.
Chłopak odchylił się Tak, aby móc spojrzeć mi w oczy. Przytaknąłem zmartwiony.
Jeszcze przez kilkanaście minut tak staliśmy, nie odzywając sie do siebie ani słowem, a z każdą sekundą w mojej głowie pojawiało się coraz więcej pytań i coraz mniej odpowiedzi.
-Me gusta John Snow.
-Mi tambien.
Zaśmialiśmy się razem z panem Kimem sprawiając, że po całej sali echem odbiły się nasze głosy.
Nie miałem lepszego nauczyciela niz tego wysokiego blondyna. Miał do mnie więcej cierpliwość niż własna matka, przy cxym nie brał też dużo.
Zrobiliśmy jeszcze jedno zadanie, po czym pożegnałem się z panem od española. Postanowiłem, że wpadnę do Hoseoka, ponieważ przez nadrabianie zaległości i zdobycie czterech jedynek na geografii, mama ograniczyła mi wolność i zastosowała kare, w postaci ustalenia godzin mojego powrotu.
Furtkę otworzyłem kluczykiem, który Hoseok podarował mi kilka dni po incydencie z tajemniczym pokojem, który swoją drogą, nie dawał mi spokoju.
W czasie trwania mojej krótkiej wizyty w nim, jak sobie później przypomniałem, dopatrzyłem się w nim co najmniej kilku dziwactw, a w szczególności tego, że łóżko było rozwalone tak, jakby ktos dopiero chwilę wcześniej z niego wstał, a mimo kurzu na szkle ramek, w pokoju nie było duszno. Oprócz kamerdynera i szofera w domu nie pracował nikt inny i nikogo obcego, oprócz tych dwóch osób też nie widziałem. Chciałem spytać Hoseoka o co chodzi, ale kiedy tylko próbowałem, ten szybko mnie zbywał, racząc mnie, jakże kochanym 'To nie Twój interes'.
Otworzyłem drzwi po cichu, bo na parkingu przed domem zobaczyłem jakieś czarne audi. Wpełzłem od strony kuchni, drzwiami tarasowymi, żeby nie robić problemu Jungowi. Jeśli w środowisku biznesmenów dowiedziliby się, że Pan Prezes po nocach rucha nastolatka, zapewne jego kariera skończyłaby się z niemałym zamieszaniem.
Pomysł z wejściem od tamtej strony dobry nie byl, bo tylko kiedy przekroczyłem próg domu, poczułem na sobie spojrzenia, nie jedno, a dwa. Ukłoniłem się starszemu mężczyźnie, po czym powiedziałem ciche powitanie.
-A to kto? Czemu nie mówiłeś, że masz współlokatora?
-To jest mój kuzyn, jest tu tylko na kilka dni, więc nie widziałem potrzeby, żeby Cię informować, Min.
Obcy uśmiechnął się, a ja w oczach Hobiego wyczulem cos w deseń 'won na górę, bo robisz wioche, więc tez schowałem sie w sypialni i zadzwoniłem do Taehyunga.
-Elo.
-Elo elo trzy dwa zero. Hoseok Cię już nie kocha, że dzwonisz? Mam pocieszyć Twoją pedalską dupe?
-Nie trzeba, wolałbym, żebyś wpadł do niego, bo na dole siedzi jakiś gościu, a mnie sie nudzi.
-No dobra, kupię słodycze, opanuje testosteron i za chwilę jestem.
Rozłączyłem się, żeby przygotować się na ponad godzinę samotnością, bo właśnie to dla Taesia znaczyło "za chwilę'.
~*~
<Taehyung pov>
Kto by pomyślał, że moje 'wychodzę na pięć minut, idę do slepu' skończy się dwoma orgazmami, jednym oglądniętym filmem i późniejszym przytulaniem do Yoongiego. Szykowałem sie mentalnie na Sajgon, jaki urządzi mi moja matula, kiedy wreszcie odważe się od niej odebrać.
-Yoonmiś, muszę iść do Kooka, bo mnie teraz potrzebuje.
-Nie ma mu kto tyłka ze spermy umyć, przecież ma jakiegoś chloptasia, to niech on mu pomoże.
-Ajć, jaki Ty jesteś beznadziejny.
-Jeśli ja jestem beznadziejny, to Twoja mama ubiera się w kożuch z mleka.
-Au, zabolało.
Udawanie się skrzywiłem, żeby wreszcie podnieść się z łóżka i założyć czyste dresy. Nie mogłem niestety sięgnąć po koszulkę, bo dlon hyunga mocno trzymała mnie za łydkę.
-Puść, proszę.
Kiedy nie usłyszałem odzewu, wolną nogą kopnąłem Mina w rękę, na co ten zasyczał i nazwał mnie 'wredotą'.
-Zawieźć Cię?
-Nie trzeba, to jest kilka domów stąd.
-Liczyłem, że tak powiesz.
Uśmiechnąłrm się, zgarniając plecak z krzesełka i zakładając kaptur na głowę, posłałem Yoongiemu buziaka i juz mnie nie było.
Po drodze kupiłem kilka paczek pianek, czekoladę i wodę, ponieważ Kookiemu ostatnio odwaliło i postanowił nie pić coli.
Jeszcze przed wyjściem od Mina, dostałem smsa 'wejdź głównym, bo są w kuchni'. Byłem święcie przekonany, że wcale w kuchni nie siedzą, ale postanowiłem kierować się wskazówkami Jeona. Uchyliłem drewno, żeby w wąską szczelinę, wsunąć czubek głowy.
Teren był czysty, więc cały wsunąłem się do środka i akurat kiedy stawialem nogę na pierwszym szczeblu schodów, usłyszałem:
-O! A to też kuzyn?
Przymknąlem oczy i lekko odwróciłem głowę. Kiedy je otworzyłem, zorientowałem się, że stoi przede mną Tata Yoongiego, który miło sie do mnie uśmiecha.
-To Ty tez znasz Pana Junga, synku?
Kiwnąłem głową, starając się wyszukać jakiś informacji na twarzy Hosoeka, ale widać bylo, że był tak samo zdezorientowany jak ja.
-A skąd wy sie znacie?- mężczyzna odwrócił głowę w stronę Junga, z którego ust wyleciały słowa.
-Jest chłopakiem mojego syna.
-I koleguje się z moim kuzynem Jungkookiem, jaki ten świat mały.
Sarkazm i udawany uśmiech wyczułem juz z początkiem literki 'i', więc szybko pożegnałem Pana Mina i wbiegłem po schodach, ledwo nie rozwalając sobie o schody zębów.
Wpadłem do pomieszczenia, przez co Kooki prawie spadł z łóżka.
-Co tu robić Tata Yoongiego?
-Ten facet to jest Tata Twojego chłoptasia?
-Tak, tylko co on tu robi?
Usiadłem na materacu po czym z plecaka wyciągnąłem kupione słodycze.
-Nie wiem, pewnie interesy.
-Aaa, no tak, chyba nawet kiedyś Yoongi o nim wspominał.
Kooki pokręcił głową, a w tym samym czasie dostałem smsa.
"Przyjadę po Ciebie, nie chcę siedzieć sam :<'
Więc mu odpisałem "Możesz byc za pół godziny, chyba to tego czasu się uwine'
"Tylko wyślij mi adres"
Karmiony paluszkami Kookiego, który wpychał mi do buzi coraz więcej pianek, wpisałem adres. Na odpowiedź nie musiałem długo czekać, ponieważ chłopak do mnie zadzwonił.
-Ty naprawdę tam jesteś? Powiedz mi, że to żart, błagam Cię, Taehyung, Jezu, wyjdź stamtąd jak najszybciej, proszę Cię, Tae-
-Ej, spokojnie, już dobra, dobra. Jeny, co Cię napadło?
-Już jestem w aucie, szybko chodź, Taesiu, błagam, chodz tu.
-Idę, idę.
Wstałem z ziemi i schowałem telefon do tylniej kieszeni spodni. Kooki patrzył na mnie, zapewne byl tak samo oszołomiony jak ja.
-Nie wiem o co mi chodzi, ale brzmiał panicznie , więc wolę do niego iść. Pa, keksiu.
Ucałowałem swojego przyjaciela w usta i wyszedłem z pokoju. Sprintem zleciałem ze schodów i wybiegłem z domu i chwilę później posesji.
Samochód Yoongiego juz na mnie czekał, więc szybko do niego wsiadłem. Chłopak ruszył bez słowa, dopiero po chwili zatrzymaliśmy się na uboczu, a ten wysiadl z auta, więc zrobiłem to samo. Kiedy juz otwierałem usta, żeby cos powiedzieć, hyung objął mnie ciasno w pasie. Jedną z dłoni położyłem na jego plecach, a drugą wplątałem w jego włosy.
-Yoongi, powiesz mi, czemu tak panikowałeś?
-Do każdego domu, tylko nie tam.
-Ale o czym Ty mówisz?
-On..Ja go znam, Hoseoka, ja go znam i on zna mnie, ale to jest o wiele bardziej skomplikowane i ja nie chcę o tym mówić, proszę po prostu nie chodź tam więcej.
Chłopak odchylił się Tak, aby móc spojrzeć mi w oczy. Przytaknąłem zmartwiony.
Jeszcze przez kilkanaście minut tak staliśmy, nie odzywając sie do siebie ani słowem, a z każdą sekundą w mojej głowie pojawiało się coraz więcej pytań i coraz mniej odpowiedzi.