niedziela, 29 listopada 2015

Miłość nie istnieje Jimin

Mam dla was coś trochę innego. Trochę inny styl pisania, dużo pogmatwania.

17.10.2015

List, jeden z wielu

Miłość nie istnieje.

Zastanawiam się, czym jest miłość? Myślisz, mój drogi, że może pomocą w trudnej chwili? Drugą szansą, może.

Kiedyś, to już dawno temu było, rozmawiałem z pewnym księdzem, bardzo mądrym księdzem, który tłumaczył mi moje uczucia do Ciebie.
- Jeżeli tylko chcesz go mieć obok siebie. Jeżeli możecie mówić bez słów. Wtedy go kochasz.
-Miłości nie ma, to tylko takie Einsteiny, wymyślone przez marnych poetów.
-W takim razie powiedz mi, czym jest zło, jeśli nie brakiem miłości.
Kilka miesięcy później, dzwoniłem do Ciebie z tej budki obok domu Twojej mamci. Ty chyba nie chciałeś rozmawiać. Nigdy nie chciałeś do końca wysłuchać tego, co ja mam do powiedzenia. Jak wtedy wysłałem Ci kasetę z nagraniem dla Ciebie, które sam wtedy układałem też nic nie mówiłeś. W zasadzie nigdy nie mówiłeś dużo.
Stałem przy tej budce i nawet już się nie udziłem, że powiesz mi, żebym przyjechał. Wtedy rzadko się spotykaliśmy, bo mówiłeś mi, że masz mnie dość. Zawsze tak mówiłeś i jakoś tak mnie to wkurzało.
Był taki jeden dzień, kiedy zadzwoniłeś z prośbą, żebym przyjechał. Byłem wtedy tak bardzo daleko od naszego miasta. Nie chciałem dawać Ci tej satysfakcji, że będę na zawołanie. Miałem już powoli dość tego, że ciągałeś mną jak kundlem, ale nie mogłem mieć o to pretensji. Sam założyłem sobie obróż.
Kiedy zapukałem do drzwi, Ty przez długi czas mi nie otwierałaś. Słyszałem jak tupiesz i śpiewasz sam do siebie. I mimo to mi się wydawało, naprawdę mi się wydawało, że chcesz, żebym słyszał. Kazałeś mi czekać na otwarcie swoich drzwi. W efekcie nigdy drzwi dla mnie nie otworzyłeś.
Jak jeszcze byłem w tej melinie, do której tak lubiłeś mnie porównywać, miałem tak kumpla. Kumpla jak kumpla, co na niego wołali Decha, bo był taki chudy, wysoki i zniszczony jakby go korniki objadały. On mnie zaprowadził raz do tych jego punkowych znajomych. Ludzie byli z nich fajni, mieli dużo towaru, chcieli rozmawiać o życiu i miłości, której rzecz jasna, nie ma. Mówiłem im też o Tobie, bo chcieli słuchać.
- Zostaw go. On zniszczy siebie i Ciebie. Dasz się mu spalić, jak gównianej zapałce.
- Za dużo mam z nim problemu, ale nie chcę iść gdzieś z myślą, że nie będę mógł wrócić
- Skoro on mówił Ci to wszystko, to zapewne już dawno nie chciał, zebyś wracał.
I to była, mój drogi, prawda. Nie chciałeś, żebym wracał. Tolerowałeś tylko tą moją desperacje gonienia za Tobą.
Tego samego wieczoru do Ciebie przyjechałem. Krzyczałeś, że nie chcesz mnie słychać.
- Wynoś się!
- Nie, nie wyniosę się!
- Idź stąd, to jest mój dom!
- A to jest moje życie, którym Ty gówniarzu się bawisz!

Pamiętam jak to było, jak wtedy czekałem na Ciebie pod szkołą. Te wszystkie małolaty w Twoim wieku tak się na mnie złośliwie patrzyły. I widziałem wtedy jak idziesz w swoich tych czarnych porozdzieranych spodniach i widziałem jak oni Ci zazdroszczą. Jak patrzą i chcą umieć być tacy jak Ty.
Wtedy zaczepił Cię jakiś koleś. Ja go znałem, bo to był kumpel tych moich punkowych znajomych. I Ty go pocałowałeś w usta. Kątem oka patrzyłeś na mnie i go tak mocno całowałeś.
Jak wtedy zadzwonił mi telefon i powiedziałem, że muszę iść, wtedy co miałeś taki dobry humor, że mogłem u Ciebie być to pamiętam jak Cię zawiodłem. Kazałeś mi wypierdalać i nigdy nie wracać.
- Jeden pocałunek.
- Nie dziś
- A kiedy?
- Nieee wieeeem
To przedłużanie słów, tym monotonnym tonem zawsze najmocniej uderzało.
- Tylko raz.
I pamiętam jak się wtedy cieszyłem jak mnie pocałowałeś. Bo to było inaczej niż z tymi gowniarzami z meliny. W Twoim pocałunku było coś tak rozpaczliwego i taka desperacja też była, że miałem ochotę odejść i już nigdy nie wracać.
Ta noc, którą z Tobą spędziłem jak była wiosna, zawsze będzie mi się kojarzyć z dobrą stroną Ciebie. Płakałeś wtedy i nawet nie krzyczałeś kiedy Cię objąłem. Mówiłeś mi, że Cię nie rozumiem, bo ja nawet sam siebie nie rozumiem. I dotknąłaś mnie wtedy po policzku i ja pamiętam jak to miejsce piekło. I patrzyłeś w moje oczy z tym swoim utęsknieniem, ktore zawsze pragnąłem rozumieć.
Chciałem znać Twoje myśli i wchłonąć każdą z nich. Być Ciebie pełen. Zebym aż nie mógł sam myśleć, tak Cię chciałem.

Jeżeli napiszesz kiedy ten list do Ciebie przyjdzie to ja się zjawie. Może wtedy zdąże na otwarte drzwi.

2 komentarze:

  1. Wiem jest to akt desperacji, ale... błagam cię, dodaj nowy rozdział "Wszystkie Kruki Mogą Latać"! ;-;

    OdpowiedzUsuń
  2. wow! to jest takie smutne i piękne jednocześnie *_* ślicznie opisujesz uczucia. Aż się wzruszyłam :'( <3

    OdpowiedzUsuń