piątek, 23 grudnia 2016

Today I love you V

Ajm bek
Wesołych świąt, bez samobójstw i takie tam



Opowiadanie: Today I love you
Tytuł/rozdział: O królu łez/ V
Pairing: VKook, Jikook (?), Yoonkook (?)
Gatunek: romans, drama
Typ: fluff, angst

Gdy ktoś pytał Jungkooka, czy jest coś, czego się w życiu boi, zawsze mówił, że nic go nie przeraża. Pomyślał o tym w momencie, w którym serce biło mu jak oszalałe, krew pulsujacają w żyłach odczuwał nawet w dłoniach, w momencie, w którym zasiadał na małym plastikowym krzesełku obok pacjenta kliniki.
-Myślisz, że jeśli namaluje zwierzęta, będzie w porządku?- chłopak odwrócił wzrok w kierunku Jungkooka, który zaciskał dłonie na kolanach tak mocno, że kostki mu pobielały.
-Myślę, że to świetny pomysł. Jakie zwierzęta miałeś zamiar namalować?- spokoj w głosie lekarza zaskoczył nawet jego samego.
-Może jakiegos lisa albo psa? Lubię psy, tylko dawno żadnego nie widziałem.
Jungkook pokiwał głową, starając się nawet nie zerkać na swojego rozmówcę.
Szybko pomógł mu namalować wspomnianego wcześniej zwierzaka, po czym juz chciał odejść, dumny z tego, że był w stanie utrzymać emocje w ryzach, kiedy pacjent złapał go za nadgarstek. Jeon bezmyślnie skierowal wzrok na oczy Taheyunga, w których nie widział nic. Były jakby puste, zaćmione, nieobecne.
-Dzięki za pomoc... Jung, tak?
-Jeon.
~*~
Jak trudno bylo utrzymać łzy, kiedy dawno zranione serce dawało o sobie znać. Bolało, kiedy Jungkook myślał o przeszłości, kiedy myślał o teraźniejszości, bolało nieustannie. Nie był nawet w stanie wstać z podłogi, na którą upadł po powrocie z kliniki. Krztusił sie łzami, z trudnością łapiąc powietrze w płuca. Mial nadzieję, ze wszystkie ataki paniki, jakie nawiedzały go jeszcze kilka lat temu, zniknęły bezpowrotnie, jednak te w końcu dały o sobie znać.
Ślina skapywała po brodzie, żałośnie łkającego, jak małe dziecko trzydziestolatka.
Chciał wstać, otrząsnąć się, wyjść z domu i udawać, że wszystko jest okej. Czuł sie jakby umierał. Jakby umierał z miłości.
~*~
-Jeny, jestem pełen podziwu, ja nie miałbym tyle odwagi, żeby pracować w szpitalu.- Taheyung nawet nie zdawał sobie sprawy, jak uroczo wygląda, zakładając bombki na choinkę, w kolorze butelkowej zieleni.
-Mama chciała, żebym to robił.
-Ja tam nigdy nie słuchałem rodziców, po co oni komu? Nic nie rozumieją i starają sie wtrącać do naszego życia, niewazne, czy masz pięć, czy piędziesiąt lat.
- Nie mow tak. To im zawdzięczasz, że żyjesz.
-To nie ja sie prosiłem, żeby być na tym świecie.-  mniejszy uśmiechnął się, zakładając dwie różowe ozdoby na uszy Jungkooka.
-Rodzice są ważni i doceniasz ich, dopiero kiedy znikają i nigdy nie wracają. Moj ojciec tak zrobił. Nawet nie zdążyłem go poznać.
Kook popatrzył na zdezorientowaną twarzyczkę Kima, która niemo przepraszała. Niby niespecjalnie wpędził Tae w poczucie wstydu, ale miał w tym odrobinę satysfakcji. Chciał tylko, zeby Taehyung docenił to, czym go obdarowano.
-Nieważne, wieszajmy bombki.
-Wiesz co mówi bombka do bombki? Chyba zaraz nas powieszą.
Jungkook lekko sie zaśmiał, zaraz kładąc swoją dużą dłoń na tlenionych włosach Kima. Poczochrał je, na co mniejszy zmarszczył nosek. Jeon uwielbiał to robić, przecież Tae Tak uroczo sie złościł.
-Będę się już zbierał. Jak kupię choinkę, to tez masz mi pomóc ją udekorować.
-Tak jest, kapitanie.- blondyn przyłożył dłoń, do czoła, salutując młodszemu.
-Więc odezwij się, jak ją kupisz. Mam nadzieję, że zrobisz to jak najszybciej.
Jungkook przytaknął, pożegnał sie z mniejszym i opuścił mieszkanie, po drodze prawie wywracajac się o pudelko z 'magnetic sand'.
Znali się z Taehyungiem dwa tygodnie, a w tym czasie zdążyli spotkac się z pięć razy. Młodszy sam nie wiedział, jak to jest, że ten chlopak, od ktorego charakter miał tak różny, zawrócił mu w głowie. Mimo, że Tae był po prostu dziwny, miał w sobie urok. Nawet to, ze kiedy wciskał przyciski w pilocie, za każdym razem mówił 'pup' lub jego 'podryw' znaczy zaczepianie ludzi na ulicy i mówienie 'pachniesz jak mydło', Kook uważał za cudowne. Nawet dekorowanie choinki w połowie września.
Nie mógł powiedzieć, że sie zakochał, bo było to za wcześnie, poza tym jako student medycyny uważał 'zakochanie' za szereg procesów w organizmie, a nie za głęboko zakorzenione w sercu uczucie, ale zdecydowanie był zauroczony całym Kimem Taehyungiem.
~*~
-A jak tam z robieniem za tatusia?
-Zależy co masz na myśli.-Kook miał ochotę uderzyć Jimina, za ten beznadziejny żart, który nie był nawet realny, ponieważ Park był bottomem.
-Moje maleństwo jest cudowne, wiesz, że ją kocham.
-A jak z Hoseokiem?
-Nie mówiłem Ci? Rozstaliśmy sie.- Kook o miało co nie wypluł kawy, której łyk upił kilka sekund wcześniej.
-Żartujesz? Taka przykładna para jak wy?
Jungkook przez całe swoje trzydziestoletnie życie nie poznał bardziej przykładnej pary, niż Jimin i Hosoek. Nigdy się nie kłócili, rozumieli bez słów i dali by sie pociąć za siebie nawzajem.
-Hoseok powiedział, że nudzi mu sie takie życie  i, że brakuje mu adrenaliny, więc powiedziałem mu, że nie bede tęsknił. Wyprowadził sie tego samego dnia, palant.
Kook już chciał podejść, aby przytulić przyjaciela, lecz ten powstrzymał go, otwierając usta.
-Nie ma co tego rozdrapywać. Przynajmniej nie zabrał ze sobą naszego psa.

2 komentarze:

  1. Super prezent na swieta :)❤ Wesolych swiat!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyjemnie się czytało choć nie powiem że trochę mi mało 😁 Wesołych świąt!

    OdpowiedzUsuń