wtorek, 7 marca 2017

Comin' home trochę Vkook

Trzecioosobowa narracja Kookiego, który czuje naturą, ale tęskni sercem.

Słodka muzyka płynącą z radia miło koiła serce Jungkooka, które nie było w stanie uspokoić się od kilku godzin, a nawet od kilku dni. Chłopak stukał palcami o oparcie na drzwiach samochodu, ignorując wszystkie dźwięki, jakie wydawali z siebie koledzy. Za oknami zbierało się na deszcz. Porywisty wiatr szarpał gałęziami drzew, czarując je tak, że wyglądały jak tancerki w cyrku.
Jeon uchylił szybę, przymykając oczy, kiedy poczuł chłód na policzkach. Uśmiechał się, czując się wolnym. Codownie, pięknie wolnym.

Stapiał się z dzwiękami przyrody, jakby zawsze był jej częścią. Ta już tyle razy tuliła go do snu, leżącego na zimnym, wilgotnym mchu.

Brązowe, skórzane rękawy od pilotki wbijały mu sie w ucho. Nie były takie jak kiedyś, nie było w nich juz kolczyków, tuneli, żadnych ozdób.
Żadnych pierścionków, otoczek, aury, tylko Jungkook wyglądający zwyczajniej niż zwyczajnie.

Czarne włosy, przezedzone, podcięte, najdłuższe kosmyki sięgały do brwii.

Na twarzy tylko oznaka zmęczenia, w połączeniu ze strachem i nutą rozbawienia. Szczęście, szczerze goszczące w gestach. Upragnione szczęście.

Zero makijażu, czysta cera, z jedną blizną na policzku i trzema przy prawej powiece.

Powieki opadające z emocji, jednocześnie tak spragnione ich szerokiego otwierania. Krótkie rzęsy, otulające migot w czarnych, smolistych oczach. Pięknych.

Droga zostaje w tyle
I światła miasta.
Wyłączam sie na chwile
Do siebie wracam.
Zostanę dzisiaj tu.
Nie potrzebuje słów

Droga dłużyła się, postój także.

Zatrzymani w hotelu, w którym Jeon zarządał własnego pokoju, ciszy i spokoju. Ułożył sie na łóżku, zdejmując kurtkę i kładąc ją na oparciu krzesła. Uśmiech nadal tlił sie na jego twarzy, niczym płomyki skaczące po rozgrzanych gałązkach watry. Był tak jasny, ciepły i szczery.

Sen nie był dla niego, nie wtedy, nigdy. Nie mógł spać, zawsze miał z tym problem. Nie lubił spać sam, nie lubił samotności.

Otworzył drewniane okno, robiąc przy tym odrobinę hałasu. Wyskoczył na dach werandy, po czym zsunął się z niego, boleśnie lądując na mokrej trawie. Padało, a mimo tego pogoda, w porównaniu do serca Jungkooka, tańczyła. Szczęśliwie, lecz smutno. Była tak odwrotna.

Jeon zaśmiał się, widząc rozdarty łokiec, z którego sączyła sie brunatna, burgundowa ciecz. Wspomniał drzewo, z którego często spada.

Podniósł się, rejestrując jezioro w zasięgu wzroku.
Kostka bolała, ale to juz nie miało znaczenia.

Jak sarna, spokojnie, melancholijnie stąpająca po ziemi, Jungkook taki był. Pasujący do natury.
Wilgoć przyjęła to spokojnie, kojąc stopy zmęczone wędrówką. Deszcz padał bardziej, krople wchłaniały się w skórę Jeona, dając mięśniom chwilę wytchnienia.

I zanim Jungkook dotarł do jeziora, upadł na lepkim podłożu. To znów utuliło go jak syna.

Ranek był ciężki, emocje zdawały się ważyć jeszcze więcej, kiedy wkładał na ubrudzone błotem stopy masywne buty.

Samochód przejechał przez miasto, a Jungkook chwalił za to Boga. Z każdym minionym blokiem, kamienicą, kolorowym sklepem czuł się lepiej, pełniej.

Dzień, dwanaście godzin zajęła droga, dwanaście godzin ledwie jednego dnia.

Samochód zaparkował przy wydeptanej ścieżce, obok zamazanej tablicy z nazwą wsi.

Jungkook najserdeczniej pożegnał kilku kolegów, z którymi miał okazję wracać. Zabrał plecak z bagażnika terenówki, wsadzając do niego zieloną bluzę i pilotkę, które wcześniej zdjął. Popatrzył na nią pełen żalu, aby ostatni raz powiedzieć im "żegnajcie".

Pomachał kolegom, zakładając plecak na ramię. Zdjął grube buty, chwytają je w dłoń.

Letni piasek swoją strukturą pięścił skórę Jeona, jednocześnie przyjemnie raniąc je kawałkami zbitego żwiru i ostrych kamieni.

Droga była długa, ale Jungkook znał ją na pamięć. Pagórek, pole różowe, w którego wzdłuż przespacerował, pozornie czyszcząc skórę.

Drzewo na szczycie kopca, z huśtawką zawieszoną na grubej dębowej gałęzi uderzyło w Jeona, powodując dreszcz wzdłuż ramienia, przez który torba i buty spadły na ziemię.

Huśtawka kołysała się w przód i w tył, przez siedzącego na niej chłopaka.
Tego który też był dzieckiem natury.

Jungkook stracił siłę, kiedy ten odwrócił w jego stronę głowę. A jego serce uśmiechnęło się pięknie.

Kroki były powolne, chaotyczne w swej melodii. Ziemia trzęsła się niemiło.

A Jungkook ujął twarz drobniejszego chłopaka w swoje dłonie i z łzami tulącymi policzki przyłożył  jego głowę do swojej klatki piersiowej.
Wrócił tam, gdzie był on. Wrócił tam, gdzie był dom.

- Noc wita dzień, księżyc słońce całuje tylko raz tak czule.

-Tylko kiedy ten czeka z kubkiem dawno zaparzonych uczuć.

Gdzie byłaś gdy nie bylo
Wokół nikogo.
Nie mów mi tego nigdy
Bądź dla mnie sobą

Zostane dzisiaj tu
Nie potrzebuje słów.

Dom brzmi słodko. Dom brzmi imieniem. Dom czuje miłością. Dom wita beztroską. Dom koi. Dom przyjmuje. Dom czeka. Dom powoduje powroty. Dom tęskni. Bo Dom brzmi imieniem.

Domem Jungkooka był on. Drugi syn natury, z którym wspólnie brudził stopy w strumieniu. Który glaskał go po zmęczonych ramionach. Z którym razem leżał na wzgórzu. Z którym był, który był domem.

Dwadzieścia jeden miesięcy rozłąki, powitań miasta, tęsknoty, bez grama natury. Bez słodkiego uśmiechu, rąk plątających się wśród jego palców.

Słózba w wojsku była ciężka, ale jeszcze cięższy byla myśl, że Taheyung jest sam. Tęsknota bolała bardziej, niz zmęczone biegiem stopy.
Bo ze wszystkich można sobie poradzić, ale nie z tęsknotą.

Ale Jungkook wrócił do domu, którym był Taheyung. Tylko miejsce, w którym był on było domem. Tam chciał zostać, tam chciał umierać, tam chciał być.

Nigdy nie jest za późno, aby znaleźć dom. Trzeba tylko znaleźć odwagę, a wtedy znajdzie sie i czas.

Wracam do domu
Dom to tam gdzie jesteś Ty.
To takie proste
Tylko tam chce teraz być.
Zostane dzisiaj tu.
Nie potrzebuje słów.

4 komentarze:

  1. w sumie przez przypadek tu trafiłem ale przyznam, nawet fajnie się to czyta;p czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow, to opowiadanie mnie wbiło w fotel. Aż mam ochotę wyjść na spacer, pobiegać, cokolwiek. Cudownie ujęłaś to uczucie Kookiego do Taehyunga, ich miłoś była naprawdę wyczuwalna! Świetne... ❤

    OdpowiedzUsuń
  3. Osobiście uważam że dzisiaj najbardziej ważna w motoryzacji jest ekonomiczność danego pojazdu. Producenci prześcigają się w nowinkach technologicznych często zapominająć o redukcji spalania auta, a potem celowo fałszują wyniki spalania. Przykładem dość głośnym był w ostatnich latach Volkswagen. Pozdrawiam serdecznie :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy będzie Beauty and Horse?

    OdpowiedzUsuń