Dzień dobry, wieczór!
Uhh, to mój pierwszy fanifik jaki napisałam. Przeraża mnie ten fakt, ale Dzik mówił, że każdy pisał kiedyś po raz pierwszy :3 Trochę się umęczyłam nad tym, choć efekt mojej pracy wydaję mi się w miarę dobry ;w; Z góry przepraszam za wszystkie błędy, przecinki i ten 1 komentarz w nawiasie, ale musiałam XD
Tak więc zapraszam na I część!
Duszący zapach papierów dotarł do moich nozdrzy. Przez wpół zamknięte powieki widziałem dziko poruszające się sylwetki ludzi. Prawdopodobnie wszyscy wypili dzisiaj za dużo. Trzymałem już prawie wypalonego papierosa w ustach. Zakręciło mi się w głowie i traciłem czucie w nogach. Jedyną moją ostoją, aby się nie przewrócić był mężczyzna za mną. Stał za moimi plecami i otaczał moje ramiona ręką. Czułem jego zapach. Słodki, męski i przyciągający. Sprawiał wrażenie silnego i stanowczego, choć delikatnego z tym co robił. Wtulił swoją twarz w moje włosy. Przyjemne uczucie ogarnęło moje ciało. Jego nos przejechał po mojej szyi, wywołując u mnie uśmiech. W pewnej chwili puścił moje ramiona i zaprowadził mnie do jego, jak przypuszczałem, samochodu. Dopiero kiedy ruszyliśmy zobaczyłem jego twarz. Był naprawdę przystojny. Ciemne oczy kontrastowały z jasnobrązowymi włosami, które opadały mu na czoło. Miał wyraziste kości policzkowe i cienkie usta. Odwrócił głowę w moją stronę szeroko się uśmiechając. Wyglądał na naprawdę zadowolonego z obecnej sytuacji. Wpatrywałem się w ten piękny uśmiech, nie mając siły odwrócić wzroku. Przymknąłem powieki, upajając się delikatnym zapachem panującym w samochodzie. Nie był jak wszyscy inni, przynajmniej nie sprawiał takiego wrażenia. Jechaliśmy jeszcze chwilę oświetloną drogą, aż do momentu, w którym zatrzymaliśmy się przed wielkim domem. Czarna brama otworzyła się wpuszczając nas na teren posiadłości. Chyba jeszcze nigdy nie byłem w takim miejscu. Zielony ogród oświetlony był przez lampy ogrodowe. Za pewne nie pielęgnował go sam. Ktoś otworzył drzwi samochodu pozwalając mi wysiąść. Moje ręce się trzęsły, choć nie czułem strachu. Z trudem odpiąłem pas i stanąłem na podłożu z kostki brukowej. Nadal nie czułem się za dobrze, choć ta przejażdżka trochę uspokoiła mój organizm. Wysoki chłopak chwycił mnie za rękę powtórnie pokazując ten zniewalający uśmiech. W tamtej chwili mogłem iść z nim nawet na koniec świata, gdyby tylko moje nogi mnie słuchały. Za chłopakiem znajdowały się drzwi i schody do tego wielkiego domu. Białe schody wyglądały trochę przereklamowanie. Może chciał poczuć się jak księżniczka? Zacząłem chichotać z tego co przyszło mi do głowy. Dzisiejszy dzień wydawał się nazbyt zabawny. Wnętrze domu było bogate, co mnie nie zdziwiło. Pokonywałem schody na piętro z wielkim trudem. Trzymałem się poręczy, żeby nie upaść. Wreszcie dotarliśmy do dużych, drewnianych drzwi. Wszystko wydawało się tutaj takie dziwne i idealne: ogród, dom, on, nawet głupim drzwiom było bliżej do perfekcji niż mi. Chłopak brutalnie wepchnął mnie do ciemnego pokoju. Spokojna muzyka leciała z radia leżącego na komodzie. Lekko ogłuszony rozglądałem się po miejscu, w którym się znajdowałem. Przestrzenne pomieszczenie , z białymi ścianami sprawiało wrażenie miłego i ciepłego. Zupełnie jak w domu, przy rodzinie, rodzicach... Z zamyślenia wyrwał mnie ostry pocałunek. Zostałem rzucony na ścianie i przyciśnięty jego rękoma. Przez chwilę nawet nie wiedziałem co się dzieję. Nadal w szoku złapałem w swoje małe dłonie jego twarz i przybliżyłem do siebie. Jego delikatne usta ocierały się o moje wargi silnie je naciskając. Czułem się otępiały i zahipnotyzowany jego pocałunkami. Jeszcze nikt nigdy nie robił tego w taki sposób. Jego dłonie zaczęły rozpinać moją białą koszulę. Czułem opuszki palców na mojej klatce piersiowej. Na jednym z nich miał pierścionek. Może był żonaty? Może miał dzieci? Coś sprawiało, że nie chciałem się dowiedzieć. Jakaś wewnętrzna siła targała moim sercem, jak lalkarz marionetką. Oderwał się ode mnie, aby zaczerpnąć powietrza. W jego oczach mogłem dostrzec ogniki. Mimowolnie uśmiechnąłem się, ponieważ to ja byłem ich powodem. Ściągnął swoje spodnie jednocześnie rzucając mnie na łóżko usłane satynową pościelą.
Uhh, to mój pierwszy fanifik jaki napisałam. Przeraża mnie ten fakt, ale Dzik mówił, że każdy pisał kiedyś po raz pierwszy :3 Trochę się umęczyłam nad tym, choć efekt mojej pracy wydaję mi się w miarę dobry ;w; Z góry przepraszam za wszystkie błędy, przecinki i ten 1 komentarz w nawiasie, ale musiałam XD
Tak więc zapraszam na I część!
Opowiadanie: Wszystkie kruki mogą latać
Tytuł:/Rozdział: Na dzisiejszą noc/I
Pairing: Jeongguk & J-Hope
Tytuł:/Rozdział: Na dzisiejszą noc/I
Pairing: Jeongguk & J-Hope
Gatunek: romans,komedia
Ilość słów: 1491
Typ: fluff
Duszący zapach papierów dotarł do moich nozdrzy. Przez wpół zamknięte powieki widziałem dziko poruszające się sylwetki ludzi. Prawdopodobnie wszyscy wypili dzisiaj za dużo. Trzymałem już prawie wypalonego papierosa w ustach. Zakręciło mi się w głowie i traciłem czucie w nogach. Jedyną moją ostoją, aby się nie przewrócić był mężczyzna za mną. Stał za moimi plecami i otaczał moje ramiona ręką. Czułem jego zapach. Słodki, męski i przyciągający. Sprawiał wrażenie silnego i stanowczego, choć delikatnego z tym co robił. Wtulił swoją twarz w moje włosy. Przyjemne uczucie ogarnęło moje ciało. Jego nos przejechał po mojej szyi, wywołując u mnie uśmiech. W pewnej chwili puścił moje ramiona i zaprowadził mnie do jego, jak przypuszczałem, samochodu. Dopiero kiedy ruszyliśmy zobaczyłem jego twarz. Był naprawdę przystojny. Ciemne oczy kontrastowały z jasnobrązowymi włosami, które opadały mu na czoło. Miał wyraziste kości policzkowe i cienkie usta. Odwrócił głowę w moją stronę szeroko się uśmiechając. Wyglądał na naprawdę zadowolonego z obecnej sytuacji. Wpatrywałem się w ten piękny uśmiech, nie mając siły odwrócić wzroku. Przymknąłem powieki, upajając się delikatnym zapachem panującym w samochodzie. Nie był jak wszyscy inni, przynajmniej nie sprawiał takiego wrażenia. Jechaliśmy jeszcze chwilę oświetloną drogą, aż do momentu, w którym zatrzymaliśmy się przed wielkim domem. Czarna brama otworzyła się wpuszczając nas na teren posiadłości. Chyba jeszcze nigdy nie byłem w takim miejscu. Zielony ogród oświetlony był przez lampy ogrodowe. Za pewne nie pielęgnował go sam. Ktoś otworzył drzwi samochodu pozwalając mi wysiąść. Moje ręce się trzęsły, choć nie czułem strachu. Z trudem odpiąłem pas i stanąłem na podłożu z kostki brukowej. Nadal nie czułem się za dobrze, choć ta przejażdżka trochę uspokoiła mój organizm. Wysoki chłopak chwycił mnie za rękę powtórnie pokazując ten zniewalający uśmiech. W tamtej chwili mogłem iść z nim nawet na koniec świata, gdyby tylko moje nogi mnie słuchały. Za chłopakiem znajdowały się drzwi i schody do tego wielkiego domu. Białe schody wyglądały trochę przereklamowanie. Może chciał poczuć się jak księżniczka? Zacząłem chichotać z tego co przyszło mi do głowy. Dzisiejszy dzień wydawał się nazbyt zabawny. Wnętrze domu było bogate, co mnie nie zdziwiło. Pokonywałem schody na piętro z wielkim trudem. Trzymałem się poręczy, żeby nie upaść. Wreszcie dotarliśmy do dużych, drewnianych drzwi. Wszystko wydawało się tutaj takie dziwne i idealne: ogród, dom, on, nawet głupim drzwiom było bliżej do perfekcji niż mi. Chłopak brutalnie wepchnął mnie do ciemnego pokoju. Spokojna muzyka leciała z radia leżącego na komodzie. Lekko ogłuszony rozglądałem się po miejscu, w którym się znajdowałem. Przestrzenne pomieszczenie , z białymi ścianami sprawiało wrażenie miłego i ciepłego. Zupełnie jak w domu, przy rodzinie, rodzicach... Z zamyślenia wyrwał mnie ostry pocałunek. Zostałem rzucony na ścianie i przyciśnięty jego rękoma. Przez chwilę nawet nie wiedziałem co się dzieję. Nadal w szoku złapałem w swoje małe dłonie jego twarz i przybliżyłem do siebie. Jego delikatne usta ocierały się o moje wargi silnie je naciskając. Czułem się otępiały i zahipnotyzowany jego pocałunkami. Jeszcze nikt nigdy nie robił tego w taki sposób. Jego dłonie zaczęły rozpinać moją białą koszulę. Czułem opuszki palców na mojej klatce piersiowej. Na jednym z nich miał pierścionek. Może był żonaty? Może miał dzieci? Coś sprawiało, że nie chciałem się dowiedzieć. Jakaś wewnętrzna siła targała moim sercem, jak lalkarz marionetką. Oderwał się ode mnie, aby zaczerpnąć powietrza. W jego oczach mogłem dostrzec ogniki. Mimowolnie uśmiechnąłem się, ponieważ to ja byłem ich powodem. Ściągnął swoje spodnie jednocześnie rzucając mnie na łóżko usłane satynową pościelą.
Zimny powiew dotknął mojej skóry
wywołując dreszcz. Przez chwilę nie otwierałem oczu napawając się chwilą
odpoczynku. Nie trwało to długo, bo wraz
z pierwszą próbą rozciągnięcia się poczułem ogromny ból w dolnych częściach
ciała. Zgiąłem się przysparzając sobie jeszcze więcej cierpienia. Uniosłem się
do pozycji siedzącej nadal mając wielki grymas na twarzy. Przeczesałem włosy
ręką i przetarłem oczy. Po chwili dotarła do mnie spokojna melodia. Ktoś grała
na pianinie. Oczywistym było, że to ten chłopak, głupi nie jestem. Rzuciłem się
do drzwi, zapominając o jednym- nadal nie miałem na sobie ubrań. Na szczęście
wszystkie części mojej garderoby leżały tak jak je wczoraj zostawiliśmy.
Podniosłem je i założyłem na siebie. Po
cichu zszedłem po schodach na dół, zbliżając się do źródła dźwięku. Jego
zgrabne palce naciskały klawisze białego pianina. Usłyszałem słowa, wydobywające
się z jego ust:
If I die young bury me in satin
Lay me down on a bed of roses
Sink me in the river at dawn
Send me away with the words of a love song
Nigdy wcześniej nie słyszałem ten piosenki. Chłopak śpiewał z wielkim zaangażowaniem i miał talent. Jego głos idealnie komponował się z instrumentem, na którym grał. Choć wydawał się załamany, to wyglądał pięknie. W białej koszuli i ciemnych, obciśniętych spodniach, z widocznymi śladami problemów ze spaniem na twarzy. Z jak najmniejszą ostrożnością usiadłem na chodach, aby dalej obserwować chłopaka. Zamknąłem oczy i oparłem się o ścianę, wsłuchują się w słowa. Kiedy piosenka dobiegła końca ogarnęło mnie uczucie pustki. Chciałem, żeby chłopak grał ją i grał, i grał. Huk przewróconego przedmiotu wyrwał mnie z transu. Szatyn wyszedł na balkonu i oparł ręce o barierkę spuszczając głowę. Nawet z mojego położenia mogłem usłyszeć jego nieregularny oddech. Korzystając z okazji postanowiłem powiadomić go o mojej pobudce.
- Dzień dobry- powiedziałem do chłopaka. Ten odwrócił się i radośnie do mnie uśmiechnął.
- Pan śpiąca królewna już się obudził?- zapytał ironicznie zamykając drzwi balkonowe. Przewróciłem oczami na pytanie chłopaka i zacząłem wkładać buty.
- A ty gdzie JungKook?- chłopak podszedł do mnie i posadził mnie na blacie. Czułem się tą sytuacją trochę zażenowany, bo nikt nigdy nie robił takich rzeczy. Nikt nigdy tak do mnie nie mówił. Odepchnąłem go lekko i znów stanąłem na zimnych płytkach.
- Po uno: Skąd wiesz, jak mam na imię? Po dos: Daj mi moje pieniądze, a ja stąd wyjdę.
Chłopak zaczął się śmiać, czym całkowicie zbił mnie z tropu. Sięgnął do kieszeni spodni i wyciągnął plik banknotów.
- Powiedziałeś mi wczoraj, niedorajdo. Ja jestem Hoseok, czego pewnie nie pamiętasz. Nie dziwie się, skoro byłeś tak pijany.- chłopak głęboko westchnął- Dam Ci te pieniądze, ale musisz tutaj podejść.
Dobra, okej, ten chłopak miał coś z głową. Dlaczego wszyscy bogaci ludzie muszą być takimi dupkami? Niechętnie podszedłem do niego z zamiarem szybkiego wyrwania mu mojej własności.
Ku mojemu zdziwieniu nawet nie musiałem się szarpać. Hoseok dobrowolnie oddał mi pieniądze. Chłopak znowu się uśmiechnął po czym obrócił mnie plecami do siebie i uwięził w uścisku. Pomyślałem, że może jeżeli poprzytula mnie chwilę, to wreszcie da mi odejść. Nie reagowałem dopóki nie zaczął delikatnie całować mnie po szyi. Nawet jeżeli był dupkiem, to był w tym świetny. Jego dłoń obróciła moją twarz ku jego, a jego usta już były przy moim. Jego język przejeżdżał po moim ustach, drażniąc je. Coś trzymało mnie przy tym, a ja sam chyba nie chciałem przestawać. Czułem się tak pierwszy raz. Oni wszyscy zawsze mnie obrzydzali, a on był inny. Miał cos czego pragnęła każda napalona nastolatka i każdy napalony gej. Po kilku sekundach oderwałem się od jego malinowych ust.
Hoseok nadal mnie nie puszczał. Zbliżył się do mojego ucha i zaczął szeptać.
- Spotkamy się jeszcze kiedyś? Jutro? Pojutrze? Codziennie?
- Nie wiem czy będę miał czas. Poza tym kto powiedział, że chcę się z tobą spotkać?
- To, że dajesz mi się całować, jest wystarczającą odpowiedzią.
Westchnąłem teatralnie i zacząłem uwalniać się z jego uścisku. Chłopak mnie puścił, ale nadal trzymał moją dłoń w swojej. Zrobiłem krok do przodu myśląc, że mnie puści. Zamiast tego on zaczął iść za mną. Czy już mówiłem, że to kretyn? Kiedy się na niego popatrzyłem ten zaczął się głupkowato uśmiechać. Szarpnąłem rękę i przykucnąłem, żeby ubrać buty.
- Pozwól mi.- chłopak przyjął taka pozycję jak ja i chwycił moje sznurówki w dłonie. Patrzyłem na niego jak na kretyna, bo kto normalny tak robi?
- Zadowolony?- zapytałem wstając z ziemi. Ten tylko pomachał głową znów się uśmiechając. Ja nie wiem, on ma chyba jakąś chorobę z tym ciągłym uśmiechem.
- Odwiozę cię.
- Jeżeli nalegasz.- po raz pierwszy to ja się uśmiechnąłem. Rozbawiony Szatyn chwycił mnie za rękę i pociągnął ku drzwiom wejściowym. Zeszliśmy po schodach, a on otworzył mi drzwi do samochodu. Zakryłem twarz, żeby ten nie widział moich rumieńców. Hoseok usadowił się na swoim siedzeniu i odpalił samochód.
- Gdzie mam jechać?- zapytał unosząc brwi do góry.
- Deul 14.- odpowiedziałem spuszczając głowę.
- Bogata dzielnica.- stwierdził
- Taa.
Chłopak delikatnie przytaknął głową, po czym zaczął się kierować do mojego domu. Podróż nie trwała długo, co mnie przeraziło. Fakt, że mieszkam niedaleko tego psychopaty, nie był fajny.
- To gdzie idziemy jutro?-szatyn zbliżył się do mnie, zwilżając usta językiem.
- Jutro nie mogę.- silnie odpowiedziałem.
- Wiem, że możesz Kookie.- musnął moje usta swoimi- i wiem, że chcesz.
Wywróciłem oczami i wysiadłem z samochodu. Hoseok jeszcze mi pomachał i udał się do swojego domu. Lekko się uśmiechnąłem kręcąc głową- co z nim nie tak? Otworzyłem drzwi wejściowe, a kiedy przekraczałem próg domu usłyszałem pikanie. Spojrzałem na wyświetlacz telefonu:
„Nie mogę się doczekać naszego jutrzejszego spotkania. Już tęsknie xx ”
If I die young bury me in satin
Lay me down on a bed of roses
Sink me in the river at dawn
Send me away with the words of a love song
Nigdy wcześniej nie słyszałem ten piosenki. Chłopak śpiewał z wielkim zaangażowaniem i miał talent. Jego głos idealnie komponował się z instrumentem, na którym grał. Choć wydawał się załamany, to wyglądał pięknie. W białej koszuli i ciemnych, obciśniętych spodniach, z widocznymi śladami problemów ze spaniem na twarzy. Z jak najmniejszą ostrożnością usiadłem na chodach, aby dalej obserwować chłopaka. Zamknąłem oczy i oparłem się o ścianę, wsłuchują się w słowa. Kiedy piosenka dobiegła końca ogarnęło mnie uczucie pustki. Chciałem, żeby chłopak grał ją i grał, i grał. Huk przewróconego przedmiotu wyrwał mnie z transu. Szatyn wyszedł na balkonu i oparł ręce o barierkę spuszczając głowę. Nawet z mojego położenia mogłem usłyszeć jego nieregularny oddech. Korzystając z okazji postanowiłem powiadomić go o mojej pobudce.
- Dzień dobry- powiedziałem do chłopaka. Ten odwrócił się i radośnie do mnie uśmiechnął.
- Pan śpiąca królewna już się obudził?- zapytał ironicznie zamykając drzwi balkonowe. Przewróciłem oczami na pytanie chłopaka i zacząłem wkładać buty.
- A ty gdzie JungKook?- chłopak podszedł do mnie i posadził mnie na blacie. Czułem się tą sytuacją trochę zażenowany, bo nikt nigdy nie robił takich rzeczy. Nikt nigdy tak do mnie nie mówił. Odepchnąłem go lekko i znów stanąłem na zimnych płytkach.
- Po uno: Skąd wiesz, jak mam na imię? Po dos: Daj mi moje pieniądze, a ja stąd wyjdę.
Chłopak zaczął się śmiać, czym całkowicie zbił mnie z tropu. Sięgnął do kieszeni spodni i wyciągnął plik banknotów.
- Powiedziałeś mi wczoraj, niedorajdo. Ja jestem Hoseok, czego pewnie nie pamiętasz. Nie dziwie się, skoro byłeś tak pijany.- chłopak głęboko westchnął- Dam Ci te pieniądze, ale musisz tutaj podejść.
Dobra, okej, ten chłopak miał coś z głową. Dlaczego wszyscy bogaci ludzie muszą być takimi dupkami? Niechętnie podszedłem do niego z zamiarem szybkiego wyrwania mu mojej własności.
Ku mojemu zdziwieniu nawet nie musiałem się szarpać. Hoseok dobrowolnie oddał mi pieniądze. Chłopak znowu się uśmiechnął po czym obrócił mnie plecami do siebie i uwięził w uścisku. Pomyślałem, że może jeżeli poprzytula mnie chwilę, to wreszcie da mi odejść. Nie reagowałem dopóki nie zaczął delikatnie całować mnie po szyi. Nawet jeżeli był dupkiem, to był w tym świetny. Jego dłoń obróciła moją twarz ku jego, a jego usta już były przy moim. Jego język przejeżdżał po moim ustach, drażniąc je. Coś trzymało mnie przy tym, a ja sam chyba nie chciałem przestawać. Czułem się tak pierwszy raz. Oni wszyscy zawsze mnie obrzydzali, a on był inny. Miał cos czego pragnęła każda napalona nastolatka i każdy napalony gej. Po kilku sekundach oderwałem się od jego malinowych ust.
Hoseok nadal mnie nie puszczał. Zbliżył się do mojego ucha i zaczął szeptać.
- Spotkamy się jeszcze kiedyś? Jutro? Pojutrze? Codziennie?
- Nie wiem czy będę miał czas. Poza tym kto powiedział, że chcę się z tobą spotkać?
- To, że dajesz mi się całować, jest wystarczającą odpowiedzią.
Westchnąłem teatralnie i zacząłem uwalniać się z jego uścisku. Chłopak mnie puścił, ale nadal trzymał moją dłoń w swojej. Zrobiłem krok do przodu myśląc, że mnie puści. Zamiast tego on zaczął iść za mną. Czy już mówiłem, że to kretyn? Kiedy się na niego popatrzyłem ten zaczął się głupkowato uśmiechać. Szarpnąłem rękę i przykucnąłem, żeby ubrać buty.
- Pozwól mi.- chłopak przyjął taka pozycję jak ja i chwycił moje sznurówki w dłonie. Patrzyłem na niego jak na kretyna, bo kto normalny tak robi?
- Zadowolony?- zapytałem wstając z ziemi. Ten tylko pomachał głową znów się uśmiechając. Ja nie wiem, on ma chyba jakąś chorobę z tym ciągłym uśmiechem.
- Odwiozę cię.
- Jeżeli nalegasz.- po raz pierwszy to ja się uśmiechnąłem. Rozbawiony Szatyn chwycił mnie za rękę i pociągnął ku drzwiom wejściowym. Zeszliśmy po schodach, a on otworzył mi drzwi do samochodu. Zakryłem twarz, żeby ten nie widział moich rumieńców. Hoseok usadowił się na swoim siedzeniu i odpalił samochód.
- Gdzie mam jechać?- zapytał unosząc brwi do góry.
- Deul 14.- odpowiedziałem spuszczając głowę.
- Bogata dzielnica.- stwierdził
- Taa.
Chłopak delikatnie przytaknął głową, po czym zaczął się kierować do mojego domu. Podróż nie trwała długo, co mnie przeraziło. Fakt, że mieszkam niedaleko tego psychopaty, nie był fajny.
- To gdzie idziemy jutro?-szatyn zbliżył się do mnie, zwilżając usta językiem.
- Jutro nie mogę.- silnie odpowiedziałem.
- Wiem, że możesz Kookie.- musnął moje usta swoimi- i wiem, że chcesz.
Wywróciłem oczami i wysiadłem z samochodu. Hoseok jeszcze mi pomachał i udał się do swojego domu. Lekko się uśmiechnąłem kręcąc głową- co z nim nie tak? Otworzyłem drzwi wejściowe, a kiedy przekraczałem próg domu usłyszałem pikanie. Spojrzałem na wyświetlacz telefonu:
„Nie mogę się doczekać naszego jutrzejszego spotkania. Już tęsknie xx ”
No ja pierdole.
asdfghjkl
OdpowiedzUsuńAle od początku. Przepraszam, że zacznę od błędów. Nie "otwarła się", nie "otwarł", tylko otworzył. Nie wiem także, o co Ci chodziło w "Fakt, że nie mieszkam nie daleko tego psychopaty, nie był fajny". Powinno być "fakt, że mieszkam niedaleko psychopaty nie był fajny", no ale zgaduje, że napisałaś tak z rozpędu. Poza tym to jeszcze wkradła Ci się literówka w etykietach: napisałaś yaio, nie yaoi. Skoro jesteśmy przy etykietach, to co tam robi tag "prostytucja"? XDDDDDD Co do samej fabuły, to zapowiada się świetnie, naprawdę. Mogłabyś jeszcze na początku posta zawsze pisać takie "podsumowanie", tak jak tu: http://exo-yaoi.blogspot.com/2013/09/10080.html (tytuł, długość, i tak dalej, i tak dalej). Rozwalił mnie też ten Twój nawias, fiat 126p, ahahahahha XD Więcej zastrzeżeń nie mam. A nie, jednak mam. Błagam Cię, zrób coś z wyglądem bloga ;___________; Buziaczki, @pennbury aka Penis B)
+ dodaj do bloga gadżet "obserwatorzy, bo nie ma jak follownąć. Jak nie wiesz, jak to się robi, to napisz, ciocia Kinga Ci pomoże 8D
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńZacznę trochę po twitterowemu: SRAM, SPAZMY, UMIERAM, FEELS OVERLOAD.
OdpowiedzUsuńPoczątek niezły, szarpnę się i powiem, że dobry, malutkie błędy, ale wszystko idzie szybko poprawić!
Pierwszy raz czytam ff z BTS, a na dodatek dałaś paring z moim biasem ^^
Wiedziałam, że dobrze ci pójdzie, wiedziałam, pisałam na twitterze, wiedziałam! xD I NIE ŻAŁUJĘ, ŻE TO SOBIE WCISKAŁAM DO GŁOWY, BO MIAŁAM RACJĘ XD
Będę śledzić na bieżąco twoje dzieło/dzieła. Właśnie! Czekam na kolejne party, ale i w ogóle kolejne ff od ciebie :D
Nie wiem, o jeszcze mam napisać, czuję się za głupio na komentowanie kogoś haha
Zaczyna się ciekawie + ta piąta etykieta...
Hwaiting hard!
omo <33 Dziękuję unni! Jak już mówiłam, bałam się reakcji moich mentorek w świecie ff. Co wy tak wszyscy do tej 5 etykiety? xd Postaram się pisać więcej, ale wczoraj straciłąm wenę nawet na Huhhana :c Ale to nic!
OdpowiedzUsuńHwaitinguje ostro <3
Kinga zaczęła od błędów, ja zacznę od tego, że rzuciłam przez Ciebie telefonem! XD początek powodowal, ze wyłączałam co chwila przeglądarkę i takie "no chyba nie, nope, wychodze z kosmosu nooope" - czyli przeżywanie aka Dzik. Mówiłaś, że to bydzie długi ficzek, więc czekam na kolejne chaptery ;-; daj mnie ;-; daj ;-;
OdpowiedzUsuń#Dzikout hahahaha nooope xd
OdpowiedzUsuńBędzie długi. Jeżeli około 20 rozdziałów znaczy długi xD
Nigdy nie czytałam nic z BTS, bo nawet ich dobrze nie znam. Muszę się zmobilizować i nauczyć, bo chociażby powodem będzie Twój ff. XD
OdpowiedzUsuńJa nie patrzę na błędy czy są, czy ich nie ma. Ja patrzę na treść. Ciekawie się zaczyna. Zazwyczaj w pierwszym rozdziale jeszcze nic się nie dzieje, a u Ciebie już jakaś akcja jest. No. Podoba mi się!
Czekam na kolejne rozdziały, hwaiting! :3
skojarzyło mi się trochę z kuroszem, bo hoseok zachowywal się nie wiem, jak lokaj? XD fajnie to wyszlo. Dopiero pozniej się skapnelam, ze jungkook byl dziwką hshs
OdpowiedzUsuńod początku bylo supi, wiec nie mam do czego się doczepic c:
lecę czytać drugą część