niedziela, 11 września 2016

Love yourself Jimin


Tytuł: Love Yourself
Pairing: Jimin & Yoongi (?)
Gatunek: romans, dramat
Typ: angst, one shot

Zaczęło się tak zwyczajnie, że nigdy nie pomyślałbym, że to początek.
Lekki wiatr, przyjemny deszcz i Ty. Siedzący na przeciwko mnie w swojej ulubionej czarnej bluzie. Miałeś podkrążone oczy, a na imprezę wpadłeś, bo były to urodziny Twojego najlepszego kumpla. Wtedy jeszcze najlepszego.
Siedzieliśmy w obszernej altance, którą kiedyś znalazłem. Stała sama, zaniedbana, pusta. Była zupełnie jak ja.
Piłem cole z wódką, mimo, że nie lubię ani jednego, ani drugiego. Nie chciałem się wyróżniać, znowu słyszałbym za plecami 'Myśli, że jest lepszy, bo przyjechał z innego miasta, żałosne.'
Przechyliłem plastikowy kubeczek, dopijając resztki drinka, ze świadomością, że przez ten mdły smak nie zasnę, przez kolejne kilka dni.
Zawsze miałem problem ze snem. Byłem zmęczony, ale nie mogłem zasnąć, jakby mną coś wewnętrznie targało, jakby jakaś sprawa niewyjaśniona była. Więc tak leżałem, czasem nawet do rana, ze skutkiem daremnym.
Wszyscy kręcili się wokół, tańcząc na poplątanych nogach, tylko Ty siedziałeś na krześle obok stołu z jedzeniem. Gdybym tylko wtedy nie sięgnął po czekoladową babeczkę, wszystko byłoby inne, ale sięgnąłem, przy okazji rozlewając jakiś trunek w kubeczku. Rozbawiłeś mnie wtedy, bo tylko zmarszczyłeś brwi, kiedy ciecz spłynęła z blatu, plamiąc Twoje dżinsowe spodnie w okolicach ud. Popatrzyłeś na mnie, racząc mnie uśmiechem. Miłym, jakby ktoś zabrał wszystkie promienie słońca i umieścił je w Twoich ustach. Byłeś tak piękny, nieosiągalny, a jednak siedzący metr przede mną.
-Przepraszam.
-Nic nie szkodzi, akurat było mi gorąco, trochę ochłody się przyda.
Czemu nie tańczysz?
-Nie mam z kim.- nachyliłeś się wtedy bliżej mnie, myślałem, że za pewne przez muzykę nie słyszałeś co powiedziałem, teraz wiem, że wszystko słyszałeś.-Nie lubię za bardzo, nie umiem też.
-Ja lubię, tylko, że wyglądam wtedy dziwnie, więc sobie odpuściłem.
Kiwnąłem głową, obracając się do kubeczków z piciem. Uparcie szukałem wody, zwykłej niegazowanej.
Pojawiła się ona sama, w butelce przez moimi oczami.
-Pewnie chodzi Ci o to.- zabrałem z Twojej, zimnej jak sople lodu, dłoni plastik, niemo dziękując. Uśmiechnąłeś się znów, chowając ręce do kieszeni kurtki. Dopiero później dowiedziałem się, że Twoje ręce zawsze są zimne. Mówią, że dłonie to odzwierciedlenie serca.
Rozmawiałem z Tobą do rana. Mówiłeś tak pięknie o swoich marzeniach, o uczuciach, ja tylko wspominałem o tym, że chcę wyjechać daleko, najlepiej do Alberty. Tam są lasy, góry, strumienie. Wtedy, tego w życiu pragnąłem najbardziej.
Około ósmej rano, kiedy deszcz ustępował miejsca słońcu, zebraliśmy sie do domu. Okazało się, że nie mam kluczy, więc będę musiał jechać po nie do właściciela, trzy godziny drogi od mieszkania albo poczekam do wieczora, a wtedy właściciel sam przyjedzie.
Zaproponowałeś mi, że mnie przygarniesz na te kilka godzin. Wahałem się i jaki ja wtedy byłem naiwny, że uległem.
Oglądaliśmy filmy, pozwoliłeś mi posłuchać jak grasz na keyboardzie. Potem pokazałeś mi prostą melodię, nauczyłeś mnie ją grac, do tej pory umiem. Klawisze były zimne jak Twoje dłonie.
Spotkaliśmy się jeszcze osiem razy, zanim chwyciłeś mnie za rękę. Poszliśmy na obiad, później jak zwykle zjedliśmy deser.
Przy jedenastej randce, pocałowałeś mnie. Twoje usta były ciepłe, rozgrzane i delikatne, muskając je nadal myślałem o twych zimnych dłoniach.
Raz poznałem Cię z moją mamą, miałem tylko ją, ojciec odszedł zanim się urodziłem. Była taką ciepłą kobietą, jedyną, ktora zawsze we mnie wierzyła.
Uczyła koreańskiego w pobliskiej szkole, ale spełniała się w poezji. Pisanie, czytanie, interpretacja wierszy, kochała to, czym jakiś czas po moich osiemnastych urodzinach mnie zaraziła.
Jedliśmy obiad, raczyłeś nas opowieścią, a kiedy wyszedłes do łazienki, ona popatrzyła na mnie smutnymi oczami i powiedziala mi 'Twe oczy tak tęsknię za nim patrzą, lecz jego nie obserwują Cię wcale'.
Nie lubiła Cię, wręcz się Tobą brzydziła i gdybym nie był wtedy wplątany w Twoje sidła, może i bym zauwazyl to, co ona. Ostrzegała mnie tyle razy, a ja jak zwykle nie chciałem słuchać.
Raz, zapoznałem Cię z moimi znajomymi. Zaprosiłem Ciebie i ich do siebie. Miałeś być wtedy wcześniej, żeby mi pomóc, ale spóźniłeś się, a ja wyczułem od Ciebie innego mężczyznę, obcy, słodki zapach.
Nie odezwałem się, miałem nadzieję, że sam mi powiesz, niestety milczałeś.
Chłopcy zebrali się około północy, tylko kiedy drzwi się zamknęły przeklinałeś pod nosem.
-Kurwa, co za idioci.
-Nie mów tak o nich, to mili ludzie.
-Idiotyczni, dawno nie spotkałem takich wieśniaków.- zacisnąłem palce na talerzach, które niosłem do zlewu.
-Ja też jestem takim 'wieśniakiem', są z mojego miasta.
Machnąłeś ręką, kierując się do łazienki.
-Pomożesz mi posprzątać?
-Przykro mi, słoneczko, idę się umyć, muszę jutro wstać.
Innego razu, po kolacji, na którą mnie zabrałeś całowaliśmy się na łóżku, zdjąłeś ze mnie koszulkę, potem spodnie i bokserki. Zrobiliśmy to, oddałem Ci siebie.
Potem zabrałes mnie na imprezę do Twoich przyjaciół. Był tam chłopak, któremu się podobałem i on Ci to powiedział. Usmiechnąłeś się wtedy, kiwnąłes na niego głową i wciągnąłeś mnie na piętro domu do swojej sypialnii. Kilka sekund później ten chłopak wszedł do pokoju. Przybliżył się do mnie, uciekałem wgłąb łóżka, bliżej Ciebie, ale Ty nie reagowałeś. Kiedy położył dłoń na moim udzie, strzepnąłem ją, miałem łzy w oczach, przerażenie odbierało mi mowę. 
Uspokajałeś mnie, że on nie zrobi mi krzywdy, że będziemy się bawić we trójkę.
Klęczałem na ziemi, podpierając się na łokciach, kiedy razem z nim dewastowałeś moje ciało. Mimo zimna, czułem jak Twoje dłonie wypalały gorące ślady w moich biodrach.
Po tym wszystkim on wyszedł, Ty zostałeś. Objąłeś mnie, owinąłem swoje nagie, brudne ciało Twoją bluzą, a drgawki, które wstrząsały moim ciałem, nie chciały przejść jeszcze kilka kolejnych tygodni.
 Przepraszałeś mnie za tamto, ogarnął mnie żal i poczucie winy, wyglądałeś tak niewinnie. Musiałem Ci wybaczyć, chciałem Ci wybaczyć.
Kiedy pewnego dnia zobaczyłem Cię na mieście z jakimś niskim chłopakiem, którego przytulałeś i smiałeś się do niego, jak nigdy do mnie, wróciłem do naszego wspólnego domu i ze spakowanymi rzeczami czekałem na Ciebie. Czekałem na ostatni widok Twych zimnych dłoni.
Kiedy zobaczyłeś mnie i spakowane torby, przetarłeś policzki i powiedziałeś mi 'A więc już wiesz'.
Kiwnąłem głową.
'Przecież Cie kocham'
Zabrałem wszystkie torby i odpuściłem mieszkanie, na odchodne rzucając 'Kochasz siebie, nie mnie'.
Wyjechałem do Alberty. Zatrudniłem się przy farmie kóz. Pilnowałem ich, karmiłem je, myłem.
I wreszcie spałem spokojnie.

5 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej,czyli ktoś jednak je czytał xD Hm,skoro jednak komuś się podobało, to myślę, że napiszę b&h w tym lub przyszłym tygodniu ^^

      Usuń
    2. Mi się podoba wkml jakby co :D

      Usuń
  2. Od dłuższego czasu zbieram się na jakiś konstruktywny komentarz, bo skoro czytam i nawet strasznie mi się podoba, to powinnam dać znak ;__; No więc - w twoim warsztacie jest wiele do poprawienia, chodź im dalej, tym zdecydowanie lepiej (w sensie, twoje teraźniejsze posty różnią się stylem od początkowych na lepsze). Ale ważniejsze - niezależnie od warsztatu, masz to coś. Pomysły i jakąś charyzmę pisarską, która zwyczajnie sprawia, że zajebiście dobrze czyta się twoje opowiadania. Przeczytałam chyba wszystko na blogu, naprawdę. Kocham sposób, w jakim piszesz Yoongim, zawsze robisz go takiego, że staje się bohaterem, o którego się martwię i trzymam kciuki. Uwielbiałam serię "Kolekcjoner", wydawała się mi się bardzo ironiczna w swoim wydźwięku (właśnie za to cię lubię, widać, że próbujesz nie iść sztampowym romansem, ale kombinujesz).
    No dobra, obiecuję, że następnym razem napiszę bardziej na temat.
    Swoją drogą - proszę, napisz coś kiedyś z Namjoonem. Z nim jest tak mało dobrych opowiadań. Życzę weny i czekam na cokolwiek, co wstawisz :v

    OdpowiedzUsuń