sobota, 26 grudnia 2015

Jimin & Jungkook Elvis's song

Tytuł: Elvis song
Pairing: Jimin & Jungkook
Gatunek: romans 
Typ: fluff, one shot
Ilość wyrazów: 2700

HOPE YOU LIKE IT
Poprawiłem włosy, odgarniając poszczególne kosmyki z twarzy. Po trzech miesiącach koncertów za granicą wreszcie dotarliśmy do Korei. Nie to, że nie cieszyły mnie koncerty w Meksyku, czy Niemczech, ale byłem już zmęczony tymi wszystkimi podróżami z jednego miejsca do drugiego.
Wysiadłem z samolotu jako pierwszy,od razu biorąc głęboki oddech. Powietrze Seulu nie należy do najczystszych na świecie, ale przynajmniej pachnie domem.
Jak się tego spodziewałem, przy bramkach czekały już nas nas nasze armys. Kocham te dziewczyny, ale czasami drą się tak, że nie mogę usłyszeć nawet własnych myśli.
Miło uśmiechnąłem się do koreanek, kilku nawet odmachałem, po czym udałem się w stronę wskazaną mi przez ochroniarza. Marzyłem wtedy, żeby być już w swoim pokoju, rzucić się na łóżko i w końcu, po 12 godzinach lotu iść spać.
~*~
-Oddaj mi!
-Nie drzyj się, bo obudzisz Jimina.
-Ale hyung, to jest moje!
Nawet gdybym nie słyszał tej rozmowy, a tylko czytał ten dialog, mógłbym się domyslić kto śmiał się kłócić, w czasie mojego snu.
-No daj mi, hyu-
-Do jasnej cholery, czy naprawdę musicie się kłócić kiedy ja śpie?!
Jungkook i Tahyung popatrzyli na mnie, po czym spuścili głowy.
-Bo hyung, on mi zabrał tą bluzę, którą mi pożyczyłeś.
-Bo chciałem ją wyprać!
-Ale mi będzie bez niej zimno!
Ignorując dalsze kłótnie dongsaengów, chwyciłem za swoją bluzę , leżącą na oparciu krzesła, po czym rzuciłem nią w Kookiego. Odwróciłem się plecami do tych debili, zakryłem głowę kołdrą i zasnąłem, otulony błogą ciszą.
~*~
Usiadłem na kanapie, wlepiając spojrzenie w telewizor, który ostatnio pokazywał tylko programy historyczne, kiedy Jin hyung był przy pilocie lub programy muzyczne, kiedy pilota przejmował Hoseok hyung.
Gapiłem się w grające pudło na szafce, ale jakoś nie mogłem się skupić. Miałem za dużo czasu na myślenie, ze względu na to, że dostaliśmy kilka dni wolnego. “Wolnego”, znaczy poświęconego na rozwój własny, ale  żadnemu z nas nie chciało się nawet ruszyć po szklankę wody do kuchni, a co dopiero śpiewać, a tym bardziej tańczyć.
Przesiedziałem kilka godzin, siedząc na sofie i tylko skacząc po kanałach.
- Zostaw na tym wcześniejszym, hyung.
Popatrzyłem w prawo, skąd dochodziło źródło dźwięku. Zdziwiony, wpatrywałem się w Kookiego, który w tamtym momencie uroczo śmiał się z bajki, którą oglądał. Nie miałem nawet pojęcia kiedy przyszedł.
Chłopiec uchwycił z komody szklankę, biorąc kilka łyków przez słomkę. Jego usta delikatnie zaciskały się na rurce, a jabłko Adama poruszało się w rytm połykania napoju. Palce zaciskał na szklance, jedynie mały trzymał w górze.
Otrząsnąłem się dopiero w momencie, w którym poczułem, że skierował na mnie swój pytający głos. Spłonąłem rumieńcem, ale nadal wpatrywałem się w usta Jungkooka. Dobrze, że siedziałem na tyle daleko, że nie mógł dokładnie wiedzieć co jest obiektem mojego zainteresowania.
-Coś się stało, hyung?
-Ładna pogoda,no nie? To ja może zrobię pranie?
-Hyung, ale-
-Albo się przejdę. tak, spacer to dobry pomysł.
Wstałem z kanapy, tyłem kierując się do korytarza. Po drodze zawadziłem biodrem o stół i mimo tego, że chciało mi się krzyczeć i płakać z bólu jaki sprawiło mi uderzenie, uśmiechnąłem się do Kookiego, po czym jak najszybciej wybiegłem z dormu.
Oparłem się o ścianę budynku, biorąc kilka głębokich wdechów. Musiałem się uspokoić.
Przyłożyłem rękę do klatki piersiowej, bo miałem wrażenie, że serce mi zaraz wyskoczy.
- Nie, nie, nie, nie możliwe!
Krzyknąłem sam do siebie, bo do głowy wpadł mi najgorszy scenariusz.
Kiedy już oddychałem w pełni, postanowiłem zrobić test. Znów ułożyłem dłoń na miejscu serca, po czym przywołałem w myślach obraz Jungkooka. Otworzyłem szeroko oczy, czując uderzenie, jakie moje serce wywołało. W podbrzuszu poczułem nieprzyjemne mrowienie, a po moim ciele przeszła fala ciepła.
Głęboką wzdychnąłem, uświadamiając sobie co to oznacza. Postanowiłem wrócić do środka.
Zanim nacisnąłem klamkę od drzwi, z moich ust wyszło kilka prostych słów:
-Pięknie kurwa, brawo. Zakochałeś się.
~*~
Czekaliśmy w garderobie już około pół godziny, ale nadal nie zapowiadało się, że w najbliższym czasie mielibyśmy wejść na scenę. Rozejrzałem się po pomieszczeniu, ale kiedy tylko kątem oka zauważyłem Kookiego, skierowałem całą swoją uwagę właśnie na niego. Młody grzebał coś w telefonie, co jakiś czas się uśmiechając. Chciałem wiedzieć z czego się śmieję, a najlepiej śmiać się z tego razem z nim, ale nie miałem wystarczająco odwagi.
Starałem się zachowywać w stosunku do maknae tak jak kiedyś, ale nie było łatwo kiedy on był taki jak zawsze. Odpychał mnie, kiedy go przytulałem i gdybym nie czuł do niego tego, co  czułem, to nic bym sobie z tego nie robił, bo Kooki po prostu nie lubi skinshipu, ale nie potrafiłem być obojętny, kiedy coraz bardziej mnie od siebie odsuwał.
Tak właściwie to nie rozumiałem jego zachowania. Ostatniej nocy przyszedł do mnie i chciał ze mną spać. Gdyby nie to, że światła były zgaszone, chłopiec mógłby zobaczyć rumieńce na mojej twarzy,kiedy odpowiadałem “T-tak, jasne”. Kooki nawet sam się do mnie wtedy przytulił. Ułożył głowę w zagłębieniu pomiędzy szyją, a obojczykiem. Czułem na szyi jego gorący oddech i cieszyłem się tak bardzo, że przez północy nie mogłem zasnąć i tylko głaskałem maknae po głowie. Następnego dnia, kiedy chciałem go przesunąć ze środka korytarza, lekko pociągnąłem go za ramię. Nie długo cieszyłem się dotykaniem jego miękkiej skóry, bo Jungkook natychmiast się wyrwał i mimo tego, że nie powiedział ani słowa, po wyrazie jego twarzy mogłem odczytać, że nie był zadowolony z tego, że śmiałem go dotknąć. “Mało zadowolony”, to minimalne określenie, bo wydawał się wręcz wściekły. Nie mogłem nic na to poradzić, więc po prostu odwróciłem się i mimo tego, że cholernie bolało mnie serce, unikałem go do końca dnia.
~*~
-Jimin, mówię do Ciebie.
-Tak, wiem, przecież Cię słucham, Tae.
-To o czym mówiłem?
-O tym jak to jeden chłopiec z anime obściskiwał się z jakąś dziewuchą, a drugi chciał go za to wyzwać na magiczny pojedynek.- Taehyung podniósł brwi w górę, a na mojej twarzy wykwitł tryumfalny uśmiech. Chłopak myślał, że jeżeli nie koncentruje całej swojej uwagi na nim, to nie mam pojęcia o czym tak kolorowo mi opowiada.
-Ale jesteś jakiś nie obecny.
-Cały czas przecież na Ciebie patrzę i Cię słu-
-To, że na mnie patrzysz nie oznacza, że mnie widzisz. - Wywróciłem oczami,biorąc ze stołu puszkę coli i pociągnąłem z niej łyk niszczyciela szkliwa.- Kooki aż tak Ci w głowie zawrócił?
Wyplułem całą zawartość moich ust, kierując swoje spojrzenie na Aliena. Nie wiedziałem jakim sposobem się domyślił, przecież nie robiłem nic co miałoby pokazywać na moje uczucia.
-Nie martw się, nikomu nie powiem.
-Ale jakim sposobem się-
-Jakby to powiedzieć, jaki jedyny nosisz dwa swetry w stosunku do Jungkooka.- Nie miałem pojęcia o co mu chodzi. Ostatnio mówił tylko takimi zdaniami-zagadkami, filozofował i we wszystkim szukał głębszego znaczenia, ale to nic. Taehyung czasem lubi zrobić z siebie Arystotelesa.- Chodzi o to, że wszyscy swobodnie go dotykają, drażnią się z nim, a Ty albo robisz to rzadko, albo specjalnie się od niego odsuwasz i zamiast coś zrobić, patrzysz na niego z tym utęsknieniem, czekając na cud.
-Ale co mam zrobić, jak nie czekać na cud? Myślisz, że najbardziej męski facet jakiego znam, nagle zmieni orientacje, bo jego kumpel się w nim zakochał? Nie bądź śmieszny.- Westchnąłem, po czym podrapałem się po karku. Naprawdę byłem bezsilny w stosunku do swoich uczuć. Bałem się, że mnie odrzuci, dlatego wolałem nie spać po nocach, marząc o tym, że kiedyś odwzajemni moją miłość, niż podejść, wyznać co czuje i przyjąć odrzucenie, jak prawdziwy facet.
-Z tego co wiem, to dla tego “męskiego faceta”, nie jesteś obojętny.
-Czyli?
-Lubi Cię, to wiem na pewno.
-Co mi z tego, że mnie lubi? Lubi Ciebie, makijażystki, menagera, ale ja nie chcę być dla niego po prostu jedną z wielu osób, które lubi.
-Wiem,Jiminnie.- Rudzielec objął mnie ramieniem, ciepło do siebie tuląc. On też nie wiedział co robić, więc nic nie mówił.
~*~
Zbliżały się święta. Zapach pierników roznosił się po dormie i był prawie tak wyczuwalny jak głośne były krzyki chłopców, wnoszących choinkę do domu. Oprócz wyzwisk jakimi w siebie rzucali,było całkiem sympatycznie.
-Jak to nie ma stojaka? Nie no fajnie, że ktoś mnie o tym poinformował wcześniej, kiedy byliśmy w sklepie z choinkami. Naprawdę chłopaki, można na was polegać.- Namjoon hyung kręcił swoją różową głową,zaraz potem ciągnąc Suge hyunga i Hoseoka hyunga za kurtki, po czym razem wyszli, zapewne po stojak.
-Jiminnnie, ubierzesz choinkę?-  Przed moimi oczami stanął Taehyung, nakładający niebieską czapkę w króliczki na uszy.
-A Ty gdzieś idziesz, czy co robisz?
-Nie no, tak wiesz, ubieram się, żeby było mi gorąco.- Może i zadałem głupie pytanie,zważając na to, że Tae stał przede mną w zimowych ubraniach, ale obeszłoby się bez tego sarkazmu.- A tak serio to idę odebrać Jina hyunga z uczelni, a potem idziemy po słodycze i jedzenie na święta.
Pokiwałem głową, poprawiając bluzę, która cały czas spadał mi z ramienia.
-Kooki będzie za godzinę, Namjoon hyung i jego gang mają jeszcze jechać odebrać prawo jazdy dla iguany, więc z ubieraniem naszej jodełki zostajesz sam.
-Gdzie są ozdoby?
-Były gdzieś u Rapmona,poszukaj.
Chłopak jeszcze całkiem uroczo mi pomachał i w kilka sekund byłem sam w mieszkaniu. Postanowiłem najpierw zrobić sobie coś do picia,przecież nigdzie się nie paliło, żebym musiał się śpieszyć.
Na szczęście w czajniku zostało jeszcze trochę wrzątku, więc wlałem go do wcześniej przygotowanego kubka z piramidką herbaty. Poczekałem chwilę, aż ciecz przyjmie mocno herbacianego koloru, po czym wyrzuciłem saszetkę do kosza. Zabrałem kubek do pokoju, w którym rzekomo miały leżeć ozdoby, po czym zacząłem ich szukać. Byłoby prościej gdyby Jungkook i Rapmon hyung umieli po sobie sprzątać i nie zostawiali bokserek w każdym miejscu pokoju.
Pozbierałem wszystkie brudne ubrania walające się po podłodze, pościeliłem łóżko hyunga, poukładałem na półkach, a kiedy strzepywałem śmieci z kołdry maknae, przez przypadek zwaliłem coś z komody. Usłyszałem trzask rozbijanego szkła, co oznaczało, że zbiłem zapewne jakąś szklankę.
Jak się okazało,zrzuciłem ramkę ze zdjęciem. Był na nim Kooki i jego mama. Uśmiechnąłem się,przywołując w głowię obraz z mojego spotkania z panią Jeong. Jest naprawdę przemiłą kobietą,która traktuje nas wszystkich jak swoje dzieci.
Pozbierałem rozbite szkło, zostawiając ramkę wraz ze zdjęciem bez szybki. Pomyślałem, że następnego dnia pójdę po taką samą.
Po końcu sprzątania zabrałem się za szukanie tych przeklętych ozdób. Otworzyłem szafę, na dole której stały dwa kartony. Pociągnąłem za jeden, w rezultacie znajdując tam tylko stare pisaki, kilka zeszytów i jakieś mało potrzebne pierdoły. Sięgając po drugie pudło, usłyszałem, jak ktoś wchodzi do dormu.
-Czego zapomniałeś, sieroto?
-Czemu miałbym czegoś zapomnieć?- Odwróciłem się zdziwiony, rejestrując wzrokiem Kookiego, który jak gdyby nigdy nic stał przede mną. Kątem oka zauważyłem, że powinien przyjść za dwadzieścia minut. Chłopak miał spuszczoną głowę, przez co nie mogłem zobaczyć jego twarzy, ale miałem złe przeczucie, że coś się stało.
- Nie miałeś być za pół godziny?
-A co to? przesłuchanie?- Chłopak zrzucił z siebie kurtkę, razem z czapką i szalikiem,po czym położył się plecami na łóżko. Przedramię trzymał na oczach, ale mimo tego mogłem zobaczyć, że jego oko jest fioletowe i podpuchnięte.
Szybko wstałem i szarpnąłem go za dłoń, aby wstał. Chłopak mimo tego, że był widocznie zdziwiony, pozwolił mi pociągnąć się do siadu. Na wszelki wypadek trzymałem jego dłonie w uścisku, kto wie, czy nie przywaliłby mi w jakimś nagłym, niekontrolowanym napadzie złości.
Z troską przejechałem po powiece Kookiego kciukiem, na co dzieciak cicho parsknął.
Ściągnąłem brwii, wpatrując się w kpiące spojrzenie tego gówniarza.
Jungkook był gówniarzem i  mimo, że nic na to nie wskazywało to naprawdę był cholernie upartym bahorem. Kłócił sie z nami, komentował i miał w dupie część słów, które do niego kierowaliśmy, ale, że oprócz Rapmona i Jina hyungów wszyscy tacy byliśmy, nikt nie zwracał na to uwagi.
-Jesteś cholernie bezczelny-
-Uczę się od najlepszych- Kooki uśmiechnął się, ale tym razem już bardzo przyjaźnie, więc odwzajemniłem gest.
-Będzie trzeba to zamalować jakoś.- Podszedłem do komody, a po chwili poszukiwań miałem już w ręce rozświetlasz na cienie pod oczami.
Wylałem dość dużą ilość na gąbeczkę do makijażu, po czym zacząłem wklepywać gęstą ciecz we fioletową skórę.
Nie trzeba było dużo, a oko maknae
wyglądało znacznie lepiej.
-Teraz wygląda tylko tak jakbyś się o coś uderzył, a nie jakby ktoś Cię pobił. Możesz powiedzieć hyungom, że wpadłeś w otwartą szafkę.
Jungkook pokiwał głową, z lekko uchylonymi ustami. Natychmiast spuściłem wzrok, wiedząc, że gdybym patrzył na niego sekundę dłużej, dzieciak skończyłby obcałowywany przeze mnie, a tego byśmy nie chcieli. Znaczy, ja bym chciał, ale on nie.
-Hyung, podasz mi ukulele?
Kooki wskazywał palcem na róg pokoju, z którego chwyciłem instrument i szybko mu podałem.
Chłopiec zaczął grać i widziałem jak powoli się rozluźnia. Na jego twarzy rozkwitała ulga, którą przypieczętował piękny uśmiech jego malinowych ust.
Z uśmiechem na ustach zabrałem karton z pomieszczenia, kierując się do choinki. Mogłem ubierać ją spokojnie, wiedząc, że Jungkook czuje się dobrze.
~*~
-Hyung!- usłyszałem wołanie z pokoju na końcu korytarza, a jako, że Jin hyung spał, Taehyung się mył, a reszta szlajała się po mieście, czułem się zobowiązany zajrzeć do pokoju Kookiego.
- Co się stało?- chłopiec siedział na łóżko, wystawiając w moją stronę swoje ukulele.
- Nauczyłem się tej piosenki co ją ostatnio tak lubisz.
- Jungkookie, jest dużo piosenek, które lubię.
- Hyung, to posłuchaj.
Nastolatek był strasznie roztrzepany, więc zostało mi tylko usiąść i wysłuchać co chce mi zagrać.
-Wise men said only fools rush in- doskonale znałem utwór, który grał. Kiedy go
słuchałem miałem w myślach obraz tego dzieciaka, do którego coś czułem. Tego samego, który siedział przede mną, muskając opuszkami palców ukulele. Tego, który właśnie śpiewał pieprzoną piosenkę, opisującą moje uczucia do niego.
-Shall I stay? Would it be a sin? If I can’t help falling in love with you- nastolatek nie raczył mnie nawet jednym małym spojrzeniem, podczas gdy ja nie odrywałem od niego wzroku. Patrzyłem jak przesuwa palcami po gryfie instrumentu. Obserwowałem sposób w jaki układają się jego wargi, przy wymawianiu poszczególnych słów.
Dla mnie ten obraz był idealny. Mój Jungkook znów wyglądał tak jak dawniej, jak kruchy i niewinny chłopiec, którego chciałbym mieć przy sobie kiedy będę zasypiał i kiedy będę się budził.
Kiedy moje oczy na ułamek sekundy spotkały się z jego, uśmiechnąłem się, starając się powstrzymać łzy.
-Take my hand, take my whole life too. Cause I can’t help falling in love with you.- Jungkook spojrzał mi w oczy, nie przestając śpiewać. Odłożył ukulele, muskając swoją dłonią kilka moich palców.
Przyłączyłem się do śpiewu, nadal nie odrywając od niego swoich oczu.
Myślałem, że moje serce wyskoczy kiedy Jungkook śpiewał, że nic nie poradzi na to, że się we mnie zakochuje.
-Can’t hell falling in love with you- wyszeptaliśmy koniec piosenki, nadal trzymając nasze dłonie splecione.
Przez chwilę panowała cisza, którą przerwał delikatny śmiech Kookiego.
-Twoje serce.- nastolatek pokazał swoje urocze ząbki, zaraz potem kładąc dłoń na mojej klatce piersiowej.- Taehyung miał rację. Ty naprawdę mnie kochasz.
Nie wiedziałem co powiedzieć, więc tylko przytaknąłem. Są takie chwilę, że nie trzeba już nic mówić.
-Hyung, ja nie zaśpiewałem Ci tej piosenki przez przypadek. Lubie Cię i nie wiem co z tym zrobić.- Delikatnie głaskał moją dłoń swoim kciukiem.
- W porządku. Nie oczekiwałem od Ciebie, że odwzajemnisz to uczucie.
- Czemu się boisz mówić “miłość”? Nie to do mnie czujesz?
- Jak mogę mówić o miłości, kiedy nie ma mnie przy Tobie cały czas? Jeśli nie pomagam Ci w każdej sprawie? Kiedy nie jestem taki, jakim chciałbyś, żebym był? Mógłbym mówić, że Cię kocham, ale dopóki Ty nie poczujesz się kochany, to będą tylko słowa.
-Hyung, jeżeli chcesz, możesz być ze mną zawsze, mogę przychodzić do Ciebie ze wszystkim, możesz być wszystkim czego zapragnę, jeśli tylko chcesz.
Ze zdziwienia otwarłem usta. Miałem w głowie kilkanaście myśli, powoli analizujących jego słowa.
-Hyung, chciałbym tego spróbować i przekonać się, czy naprawdę będziemy umieć kochać.
Nie odpowiedziałem nic, ale w zamian chwyciłem Jungkooka za szyję i najdelikatniej jaj potrafiłem, pociągnąłem go w swoją stronę. Zasmakowałem jego delikatnych ust, składając na nich pocałunek. Jeden, krótki, ale najbardziej czuły na jaki byli mnie stać. Chciałem, żeby oddał wszystkie moje emocje.
Odrywając się od niego, nie mogłem się powstrzymać i jeszcze raz zaśpiewałem w jego usta mój ulubiony wers piosenki.
Take my hand, take my whole life to you.
Cause I can’t help falling in love with you… ~
The end.

8 komentarzy:

  1. To było takie piękne! :')
    Dlaczego wszystko co piszesz tak łatwo potrafi zawładnąć moim sercem!? :3
    Życzę miłego dnia ;**
    Weny ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Strasznie mi się podobało ^^
    Nadal czuć ten świąteczny klimat haha
    Takie uroczee~~
    Weny~~

    OdpowiedzUsuń
  3. Już nie mówię o tym, jak piękny był ten szocik, lecz zapytam się, cóż to za piosenka *być może znam, tylko nie kojarzę słów, nie bij*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Can't help falling in love with you- Elvisa Presleya

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. O mój Boże. Ten one shot to istne arcydzieło! Czytałam tego już tyle.. ale muszę przyznać, że to mój absolutny faworyt. Bardzo przyjemnie się czyta, ciekawie rozmyśla, lekko wyobraża

    OdpowiedzUsuń
  6. Czuje. Czuje to xD od serca do końca prawej nogi. Każdy dreszcz, który mnie przeszył kiedy to czytałam był cudowny!! Liczę na więcej~~♥ Weny życzę~

    OdpowiedzUsuń
  7. Czuje. Czuje to xD od serca do końca prawej nogi. Każdy dreszcz, który mnie przeszył kiedy to czytałam był cudowny!! Liczę na więcej~~♥ Weny życzę~

    OdpowiedzUsuń