Opowiadanie: Today I love you
Tytuł/rozdział: O tym, jak przypadki chodzą po ludziach/ IV
Pairing: VKook, Jikook (?), Yoonkook (?)
Gatunek: romans, drama
Typ: fluff, angst
Tytuł/rozdział: O tym, jak przypadki chodzą po ludziach/ IV
Pairing: VKook, Jikook (?), Yoonkook (?)
Gatunek: romans, drama
Typ: fluff, angst
Przez cały tydzień, Jungkook chodził do pracy spięty jak struna. Mimo tego, że obiecał sobie, jak i Jiminowi, że pojawi sie na zajęciach grupy, a nawet zorganizuje jedno z ćwiczeń, zbierał się naprawdę długo. Przez dziesięć minut cały czas wyjmował, po czym chował do swojej szuflady notatnik i długopis.
Dni były ciepłe, a serce Jeona czuło się zupełnie na odwrót. Już nawet nachodziła go myśl, że to on powinien zająć miejsce pacjenta, bo przez nerwy i stres, nie spał po nocach.
Kiedy w końcu chłopak się zebrał, minął schody i w końcu pojawił się w sali numer 14, która pełniła funkcję pracownii artystycznej. Farby, sztalugi, płótna mniejsze i większe walały się po półkach szaf, z ciemnego drewna.
Zauważył czuprynę swojego przyjaciela, który rozmawiał z kruchą brunetką, chorą na bulimie. Chciał mu powiedzieć cześć, lecz przeszkodziło mu w tym szarpnięcie za nadgarstek. Brunet ugiął się, lądując na kolanach, obok skulonej postaci, która znów miała na sobie ten wściekle różowy sweterek.
-Co robimy?- Jungkook bardzo polubił tą psotną nastolatke. Dziewczyna miała humor, nieustannie dogryzała Parkowi.
-Jimin oppa kazał nam namalować krajobraz, a mi się nie chcę, bo to idiotyczne, więc sie chowam, żeby nie kazał mi malować.
-Wiesz, że Oppa to słyszy?
Dziewczyna skrzywiła się na głos starszego z lekarzy, który stał obok biurka, będącego ich kryjówką.
-Szlag.- pacjentka wywrócila oczami, po czym podniosła się do pionu, ciągnąc za sobą rozbawionego Jeona. Usiadła na stołku, wreszcie puszczając jego nadgarstek. Kooki przeprosił ją, po czym odszedł w stronę teczki, z konspektem zajęć. Jimin przyszedł chwilę później, prosząc go o obejście każdego z pacjentów, w celu sprawdzenia, na jakim etapie pracy są.
Jungkook przytaknął, wcale nie zadowolony z pomysłu. Wolał zostać na swoim miejscu i do końca życia przeglądać ten jeden, głupi dokument.
Kątem oka zauważył chłopca, w trakcie przemówienia którego zwiał z zajęć grupy. Starał sie nie myśleć o tym, że w końcu nadejdzie kolej na rozmowę również z nim. Przez dłuższą chwilę rozmawiał z chłopakiem, o granatowych włosach, jakiego koloru ma byc strumyk, będący centrum namalowanego krajobrazu. W końcu, wspólnie zmieszali biały z odpowiednią ilością 'morskiej bryzy', 'nieba na zaharze' i 'lodowej kałuży', dzięki czemu uzyskali kolor, podobny do habrów. Jungkook namalował kilka plam na kremowym płótnie, jeżdżąc włosiem pędzla po zaznaczonym wcześniej konturze strumyka. Nigdy nie miał talentu do prac plastycznych, więc poklepał granatowołosego i udał sie do następnego pacjenta.
Przez miłą rozmowę, przeprowadzoną z wcześniejszym chorym, zapomniał, że następnym stanowiskiem do obskoczenia jest to, przy którym siedział chłopak, z palcami brudnymi od ciemnozielonej farby, chłopak, z którym spotkania tak bardzo unikał.
Jungkook zacisnął mocno pięsci. Kilka kropel potu pojawiło się na jego bładych skroniach, kiedy kilka razy powtórzył sobie w głowie "bądź dzielny'. Niepewnie stawiał stopy na miękkim dywanie, przykrytym folią malarską.
Pacjent nadal dotykał obrazu umoczonymi w farbie opuszkami palców, jakby w ogólnie ogóle nie słyszał zbliżającego się lekarza.
Jeon stanął za chłopakiem, a jego serce ledwo dawało radę z pompowaniem krwii. Biło tak mocno, że Kook miał wrażenie, że dostanie zawału i umrze. A nie chciał umierać, miał tylko trzydzieści lat i kupę życia przed sobą.
Nie odzywał się, po prostu stał i patrzył na zgrabne dłonie artysty. Prawie przestał oddychać kiedy tamten przyciągnął do siebie drugie krzesło i poklepał je dłonią.
-Przecież nie gryze.
~*~
Dzień zapowiadał się ładnie, kiedy Jungkook otworzył oczy. W trakcie robienia śniadania, zobaczył za szybą kuchennego okna, czarne, burzowe chmury, więc po obwiązaniu grubego, czarnego szalika wokół szyii, z komody w przedpokoju wyciągnął składaną parasolkę.
Wyszedł pół godziny przed spotkaniem, żeby być troszeczkę wcześniej przed umówionym miejscem. Na nogach doszedł do Lotte Worldu, widząc pod jego bramą młodego chłopaka. Oprócz niego nie było pod budynkiem nikogo innego, więc Jungkook pewnym krokiem skierował się w jego stronę. Nawet nie wiedział, czy to on, bo oprócz miejsca i godziny spotkania, znalazca nic mu o sobie nie powiedział, wobec czego nie wiedział nawet po czym go rozpozna.
-Hej, Taehyung?- Brunet podniósł głowę, marszcząc gęste brwii.
-Niestety.
Kook przeprosił, stając w bezpiecznej odległości od nieznajomego. Najchętniej wróciłby do domu, położył sie pod łóżkiem i już nigdy stamtąd nie wychodził, tak mu bylo wstyd.
Po piętnastu minutach, Jeon usiadł na krawężniku, obok bramy głównej Lotte, zmęczony czekaniem.
Kiedy Kook był już w trakcie przeglądania drugiego folderu memów, na telefonie Jimina, poczuł czyjąś obecność obok siebie, a konkretnie nad sobą.
-To Ty zgubiłeś telefon?- Jeon podniósł wzrok, a to co zobaczył przygniotło to mentalnie. Piękne, delikatnie rozsunięte powieki, pod którymi kryły się tęczówki, czarne niczym węgielki.
-Tak... tak, to ja.- Jungkook szybko się podniósł, po czym strzepał z ud i pośladków kurz. Wystawił w kierunku nowopoznanego dłoń, którą ten anemiczne, zupełnie bez chęci i siły, uściskał.- Jestem Jungkook, czy Kooki, jak tam wolisz.
-Taehyung, po prostu Taehyung.
Jeon spuścił głowę, wkładając ręce do kieszeni kurtki. Nie było mu zimno, a raczej niezręcznie.
Tae też nie wiedział co powiedzieć, ale w jednej chwili zapaliła mu sie nad głową czerwona lampka, przypominająca mu o celu tego spotkania. Z tylnej kieszeni spodni wyjął telefon, podając go Jungkookowi. Ten cicho podziękował, a czując na skórze pierwsze krople zimnego deszczu, wyciągnął dłoń do przodu. Z każdą minioną chwilą, krople zaczynały padać na rękę Kookiego, z coraz większą intensywnością. Rejestrując to, Jungkook rozłożył czarną parasolkę. Dopiero kiedy deszcz przestał moczyć jego ciało, zwrócił uwagę na Taehyunga. Ten tylko założył na blond czuprynę kaptur czarnej bluzy.
-To co? Skoro juz tu jesteśmy, może dasz mi sobie podziękować i pójdziemy do Lotte?- Jeon wyjątkowo miło sie uśmiechnął, delikatnie rozkładając ręce w zachęcający geście, sam nie wiedział czemu to zrobił.
-Byłem juz na wszystkim w Lotte. Możemy iść na jakieś jedzenie albo cos słodkiego, bo zaczyna padać coraz bardziej.- Tae ukazał Jungkookowi swoje proste zęby, ułożone w ciepłym uśmiechu. Jaki on był rozkoszny!
Jeon naprawdę myślał, że przez całą drogę będzie się męczył, tą przygnębiająca ciszą. Jednak jego prośby zostały wysłuchane, a ż każdym kolejnym zdaniem, chłopcy mieli coraz więcej wspólnych tematów. Od filmów, do gier, po ulubioną książkę, rozmawiali o wszystkim, jakby byli starymi przyjaciółmi.
-Nie chcieli mi sprzedać piwa. Ja rozumiem, że nie wyglądam na swoj wiek, ale przecież nie mam czternastu lat!- Taehyung dzięki gestykulował, co chwilę racząc Jeona ślicznym śmiechem.
-Na swój, czyli jaki?
-Zgaduj.- Jungkook nie lubił zgadywnanek, ale chłopak prezentował się tak uroczo, że nie mógł przerwać mu zabawy.
-No nie wiem. Czternaście?
Taehyung zmarsczył nosek, który drgał, prawie niedostrzegalnie. Zaraz uśmiechnął się, nie mogąc być spokojnym, kiedy Kook miał minę, jakby chciał, ale nie mógł.
-Dwadzieścia cztery, mój drogi.
-W takim razie mam Ci mówić hyung?- starszy, z szeroko otworzonymi oczami spojrzał na Jeona, którego ego ucierpiało, dowiadując się, że ta kulka radości jest starsza od niego. Lubił mieć kontrolę, a ze starszymi rzadko mógł tego dokonać.
-Żartujesz? Myślałem, że jesteś co najmniej dwa lata straszy.
-Dwa lata tak, ale nie starszy.
Podejrzenia Taehyunga, patrząc na wygląd Jungkooka byly jak najbardziej do przyjęcia. W porównaniu z chudym ciałkiem starszego, mógł chwalić sie wyrobionymi mięśniami.
Może nie wszystkim, bo ćwiczeń na brzuch nie robił już z pół roku, ale i tak prezentował się bardziej męsko niż Tae.
Kiedy w końcu chłopcy dotarli do kawiarnii, Kooki przepuścił Taehyunga, przez co na policzkach starszego pojawiły się delikatnie rumience, chłopcy usiedli przy stoliku w rogu. Zamówili po szarlotce z bitą śmietaną, w duecie z gorącą czekoladą, po czym zaczęli zajadać się deserem.
-Jejku, kocham jabłecznik bardziej niż wszystko inne.
-Ta jest wyjątkowo dobra, ale osobiście wolę Brownie.- Jungkook otarł kąciki ust chusteczką, po czym zamiast zabrać sie za dalsze jedzenie, wlepił wzrok w uroczą postać przed sobą. Miał wrażenie, że mógłby spędzić resztę życia w towarzystwie blondyna. Był uroczy, zajadając się deserem. Ogólnie był uroczy.
-Słodycze są pyszne. Nie rozumiem ludzi, którzy nie wpierdalają jedzenia.- Kook zaśmiał sie odrobinę za głośno, na wspomnienie zabawnego filmiku z Internetu. Starszy aż otworzył oczy ze zdumienia, nie sądził, że brunet doszedł do końca internetu.
-To stary mem, Taehyung.
-Memy się nie starzeją, to ludzie dorastają.
Jeon odsunął talerzyk, zakładając na twarz ciepły uśmiech, już chciał uraczyć starszego jakimś tekstem z internetu, kiedy jego telefon zaczął dzwonić. Przeprosił Tae, wyciągając urządzenie z kieszeni i odszedł od stolika, kierując sie na zewnątrz lokalu.
-Czego?
-Co masz taki zły humor? Nie dał Ci sie dobrać do swojego tyłeczka?
-Zazdrosny?
-Może, w każdym razie nie ważne. Przypominam, że o dwudziestej masz byc w domu, bo idziemy na bajlando.
-Wiem, ale przecież mam dużo czasu.
-Nooo, piętnaście minut.
Jungkook zakrztusił się powietrzem. Nie chciał zostawiać Taehyunga, ale jednocześnie naprawdę chciał iść na tą imprezę.
Wrócił do kawiarni, wcześniej klnąc pod nosem.
-Taehyung, przepraszam, ale muszę wracać do domu, mój przyjaciel ma jakiś problem.- Jeon brzydził się kłamstwem, nie lubił go, a jednak oszukał nowo poznanego. Był cholernym hipokrytą.
-Nie ma sprawy, idź jeśli musisz.- Taehyung uśmiechał się miło, wycierając dłonie w chusteczkę.
-Napiszę.- brunet pomachał telefonem, pożegnał się i juz go nie było.
Naprawdę miał zamiar się odezwać.
Dni były ciepłe, a serce Jeona czuło się zupełnie na odwrót. Już nawet nachodziła go myśl, że to on powinien zająć miejsce pacjenta, bo przez nerwy i stres, nie spał po nocach.
Kiedy w końcu chłopak się zebrał, minął schody i w końcu pojawił się w sali numer 14, która pełniła funkcję pracownii artystycznej. Farby, sztalugi, płótna mniejsze i większe walały się po półkach szaf, z ciemnego drewna.
Zauważył czuprynę swojego przyjaciela, który rozmawiał z kruchą brunetką, chorą na bulimie. Chciał mu powiedzieć cześć, lecz przeszkodziło mu w tym szarpnięcie za nadgarstek. Brunet ugiął się, lądując na kolanach, obok skulonej postaci, która znów miała na sobie ten wściekle różowy sweterek.
-Co robimy?- Jungkook bardzo polubił tą psotną nastolatke. Dziewczyna miała humor, nieustannie dogryzała Parkowi.
-Jimin oppa kazał nam namalować krajobraz, a mi się nie chcę, bo to idiotyczne, więc sie chowam, żeby nie kazał mi malować.
-Wiesz, że Oppa to słyszy?
Dziewczyna skrzywiła się na głos starszego z lekarzy, który stał obok biurka, będącego ich kryjówką.
-Szlag.- pacjentka wywrócila oczami, po czym podniosła się do pionu, ciągnąc za sobą rozbawionego Jeona. Usiadła na stołku, wreszcie puszczając jego nadgarstek. Kooki przeprosił ją, po czym odszedł w stronę teczki, z konspektem zajęć. Jimin przyszedł chwilę później, prosząc go o obejście każdego z pacjentów, w celu sprawdzenia, na jakim etapie pracy są.
Jungkook przytaknął, wcale nie zadowolony z pomysłu. Wolał zostać na swoim miejscu i do końca życia przeglądać ten jeden, głupi dokument.
Kątem oka zauważył chłopca, w trakcie przemówienia którego zwiał z zajęć grupy. Starał sie nie myśleć o tym, że w końcu nadejdzie kolej na rozmowę również z nim. Przez dłuższą chwilę rozmawiał z chłopakiem, o granatowych włosach, jakiego koloru ma byc strumyk, będący centrum namalowanego krajobrazu. W końcu, wspólnie zmieszali biały z odpowiednią ilością 'morskiej bryzy', 'nieba na zaharze' i 'lodowej kałuży', dzięki czemu uzyskali kolor, podobny do habrów. Jungkook namalował kilka plam na kremowym płótnie, jeżdżąc włosiem pędzla po zaznaczonym wcześniej konturze strumyka. Nigdy nie miał talentu do prac plastycznych, więc poklepał granatowołosego i udał sie do następnego pacjenta.
Przez miłą rozmowę, przeprowadzoną z wcześniejszym chorym, zapomniał, że następnym stanowiskiem do obskoczenia jest to, przy którym siedział chłopak, z palcami brudnymi od ciemnozielonej farby, chłopak, z którym spotkania tak bardzo unikał.
Jungkook zacisnął mocno pięsci. Kilka kropel potu pojawiło się na jego bładych skroniach, kiedy kilka razy powtórzył sobie w głowie "bądź dzielny'. Niepewnie stawiał stopy na miękkim dywanie, przykrytym folią malarską.
Pacjent nadal dotykał obrazu umoczonymi w farbie opuszkami palców, jakby w ogólnie ogóle nie słyszał zbliżającego się lekarza.
Jeon stanął za chłopakiem, a jego serce ledwo dawało radę z pompowaniem krwii. Biło tak mocno, że Kook miał wrażenie, że dostanie zawału i umrze. A nie chciał umierać, miał tylko trzydzieści lat i kupę życia przed sobą.
Nie odzywał się, po prostu stał i patrzył na zgrabne dłonie artysty. Prawie przestał oddychać kiedy tamten przyciągnął do siebie drugie krzesło i poklepał je dłonią.
-Przecież nie gryze.
~*~
Dzień zapowiadał się ładnie, kiedy Jungkook otworzył oczy. W trakcie robienia śniadania, zobaczył za szybą kuchennego okna, czarne, burzowe chmury, więc po obwiązaniu grubego, czarnego szalika wokół szyii, z komody w przedpokoju wyciągnął składaną parasolkę.
Wyszedł pół godziny przed spotkaniem, żeby być troszeczkę wcześniej przed umówionym miejscem. Na nogach doszedł do Lotte Worldu, widząc pod jego bramą młodego chłopaka. Oprócz niego nie było pod budynkiem nikogo innego, więc Jungkook pewnym krokiem skierował się w jego stronę. Nawet nie wiedział, czy to on, bo oprócz miejsca i godziny spotkania, znalazca nic mu o sobie nie powiedział, wobec czego nie wiedział nawet po czym go rozpozna.
-Hej, Taehyung?- Brunet podniósł głowę, marszcząc gęste brwii.
-Niestety.
Kook przeprosił, stając w bezpiecznej odległości od nieznajomego. Najchętniej wróciłby do domu, położył sie pod łóżkiem i już nigdy stamtąd nie wychodził, tak mu bylo wstyd.
Po piętnastu minutach, Jeon usiadł na krawężniku, obok bramy głównej Lotte, zmęczony czekaniem.
Kiedy Kook był już w trakcie przeglądania drugiego folderu memów, na telefonie Jimina, poczuł czyjąś obecność obok siebie, a konkretnie nad sobą.
-To Ty zgubiłeś telefon?- Jeon podniósł wzrok, a to co zobaczył przygniotło to mentalnie. Piękne, delikatnie rozsunięte powieki, pod którymi kryły się tęczówki, czarne niczym węgielki.
-Tak... tak, to ja.- Jungkook szybko się podniósł, po czym strzepał z ud i pośladków kurz. Wystawił w kierunku nowopoznanego dłoń, którą ten anemiczne, zupełnie bez chęci i siły, uściskał.- Jestem Jungkook, czy Kooki, jak tam wolisz.
-Taehyung, po prostu Taehyung.
Jeon spuścił głowę, wkładając ręce do kieszeni kurtki. Nie było mu zimno, a raczej niezręcznie.
Tae też nie wiedział co powiedzieć, ale w jednej chwili zapaliła mu sie nad głową czerwona lampka, przypominająca mu o celu tego spotkania. Z tylnej kieszeni spodni wyjął telefon, podając go Jungkookowi. Ten cicho podziękował, a czując na skórze pierwsze krople zimnego deszczu, wyciągnął dłoń do przodu. Z każdą minioną chwilą, krople zaczynały padać na rękę Kookiego, z coraz większą intensywnością. Rejestrując to, Jungkook rozłożył czarną parasolkę. Dopiero kiedy deszcz przestał moczyć jego ciało, zwrócił uwagę na Taehyunga. Ten tylko założył na blond czuprynę kaptur czarnej bluzy.
-To co? Skoro juz tu jesteśmy, może dasz mi sobie podziękować i pójdziemy do Lotte?- Jeon wyjątkowo miło sie uśmiechnął, delikatnie rozkładając ręce w zachęcający geście, sam nie wiedział czemu to zrobił.
-Byłem juz na wszystkim w Lotte. Możemy iść na jakieś jedzenie albo cos słodkiego, bo zaczyna padać coraz bardziej.- Tae ukazał Jungkookowi swoje proste zęby, ułożone w ciepłym uśmiechu. Jaki on był rozkoszny!
Jeon naprawdę myślał, że przez całą drogę będzie się męczył, tą przygnębiająca ciszą. Jednak jego prośby zostały wysłuchane, a ż każdym kolejnym zdaniem, chłopcy mieli coraz więcej wspólnych tematów. Od filmów, do gier, po ulubioną książkę, rozmawiali o wszystkim, jakby byli starymi przyjaciółmi.
-Nie chcieli mi sprzedać piwa. Ja rozumiem, że nie wyglądam na swoj wiek, ale przecież nie mam czternastu lat!- Taehyung dzięki gestykulował, co chwilę racząc Jeona ślicznym śmiechem.
-Na swój, czyli jaki?
-Zgaduj.- Jungkook nie lubił zgadywnanek, ale chłopak prezentował się tak uroczo, że nie mógł przerwać mu zabawy.
-No nie wiem. Czternaście?
Taehyung zmarsczył nosek, który drgał, prawie niedostrzegalnie. Zaraz uśmiechnął się, nie mogąc być spokojnym, kiedy Kook miał minę, jakby chciał, ale nie mógł.
-Dwadzieścia cztery, mój drogi.
-W takim razie mam Ci mówić hyung?- starszy, z szeroko otworzonymi oczami spojrzał na Jeona, którego ego ucierpiało, dowiadując się, że ta kulka radości jest starsza od niego. Lubił mieć kontrolę, a ze starszymi rzadko mógł tego dokonać.
-Żartujesz? Myślałem, że jesteś co najmniej dwa lata straszy.
-Dwa lata tak, ale nie starszy.
Podejrzenia Taehyunga, patrząc na wygląd Jungkooka byly jak najbardziej do przyjęcia. W porównaniu z chudym ciałkiem starszego, mógł chwalić sie wyrobionymi mięśniami.
Może nie wszystkim, bo ćwiczeń na brzuch nie robił już z pół roku, ale i tak prezentował się bardziej męsko niż Tae.
Kiedy w końcu chłopcy dotarli do kawiarnii, Kooki przepuścił Taehyunga, przez co na policzkach starszego pojawiły się delikatnie rumience, chłopcy usiedli przy stoliku w rogu. Zamówili po szarlotce z bitą śmietaną, w duecie z gorącą czekoladą, po czym zaczęli zajadać się deserem.
-Jejku, kocham jabłecznik bardziej niż wszystko inne.
-Ta jest wyjątkowo dobra, ale osobiście wolę Brownie.- Jungkook otarł kąciki ust chusteczką, po czym zamiast zabrać sie za dalsze jedzenie, wlepił wzrok w uroczą postać przed sobą. Miał wrażenie, że mógłby spędzić resztę życia w towarzystwie blondyna. Był uroczy, zajadając się deserem. Ogólnie był uroczy.
-Słodycze są pyszne. Nie rozumiem ludzi, którzy nie wpierdalają jedzenia.- Kook zaśmiał sie odrobinę za głośno, na wspomnienie zabawnego filmiku z Internetu. Starszy aż otworzył oczy ze zdumienia, nie sądził, że brunet doszedł do końca internetu.
-To stary mem, Taehyung.
-Memy się nie starzeją, to ludzie dorastają.
Jeon odsunął talerzyk, zakładając na twarz ciepły uśmiech, już chciał uraczyć starszego jakimś tekstem z internetu, kiedy jego telefon zaczął dzwonić. Przeprosił Tae, wyciągając urządzenie z kieszeni i odszedł od stolika, kierując sie na zewnątrz lokalu.
-Czego?
-Co masz taki zły humor? Nie dał Ci sie dobrać do swojego tyłeczka?
-Zazdrosny?
-Może, w każdym razie nie ważne. Przypominam, że o dwudziestej masz byc w domu, bo idziemy na bajlando.
-Wiem, ale przecież mam dużo czasu.
-Nooo, piętnaście minut.
Jungkook zakrztusił się powietrzem. Nie chciał zostawiać Taehyunga, ale jednocześnie naprawdę chciał iść na tą imprezę.
Wrócił do kawiarni, wcześniej klnąc pod nosem.
-Taehyung, przepraszam, ale muszę wracać do domu, mój przyjaciel ma jakiś problem.- Jeon brzydził się kłamstwem, nie lubił go, a jednak oszukał nowo poznanego. Był cholernym hipokrytą.
-Nie ma sprawy, idź jeśli musisz.- Taehyung uśmiechał się miło, wycierając dłonie w chusteczkę.
-Napiszę.- brunet pomachał telefonem, pożegnał się i juz go nie było.
Naprawdę miał zamiar się odezwać.