czwartek, 10 listopada 2016

Today I love you I

Przychodzę do Was z nową Vkookową serią
Kuki doktor
Ogólnie będzie fajnie, dużo fluffu, ale tez angsta, moze czasem będzie śmiesznie


Opowiadanie: Today I love you
Tytuł/rozdział: O tym jak szaleństwo bawi/ I
Pairing: VKook, Jikook (?), Yoonkook (?)
Gatunek: romans, drama
Typ: fluff, angst
Ostrzeżenia: Porusza sprawy chorób psychicznych

Enjoy
-Wystarczy, że złoży pan podpis w tym miejscu i witamy w klinice.
Młody brunet uchwycił pomiędzy długie palce długopis i machnął nim parafkę na jeszcze ciepłym papierze ksero. Odłożył mazak, po czym wstał, uściskał dłoń ordynatora i z uśmiechem opuścił pomieszczenie.
Nie wiedział czemu był aż tak podekscytowany pracą w tym miejscu. Nie miał zarabiać dużo, a tak właściwie jego pensja miała starczać mu na rachunki, jedzenie, podstawowe artykuły do życia i drobne wydatki. Tak drobne, że na wyjście do klubu ze swoim przyjacielem Jiminem musiałby odkładać trzy miesiące. Nie przeszkadzało mu to, wręcz czuł się szczęśliwy z powodu uzyskanej posady. Jego rodzice wreszcie mogli odetchnąć i nie musiał już być pasożytem. Co prawda, Państwo Jeong nie mieli mu tego za złe, dla nich mógł nie pracować nigdy. Mieli wystarczająco duży majątek, żeby utrzymywać Jungkooka do końca życia.
Brunet wręcz wystrzelił z budynku kliniki, nie chcąc spóźnić się na autobus. Lekkim truchtem dotarł na przystanek, orientując się, że nie potrzebnie biegł, bo do przyjazdu jego środku transportu zostało mu jeszcze dziesięć minut.
Wyciągnął z kieszeni blado-różowe słuchawki, podpiął je do telefonu i aż do drzwi mieszkania ich nie zdejmował.
Lokum chłopaka nie było duże. Jedna sypialnia, łazienka i mini salon połączony z kuchnią. Żadnego luksusu, zwykłe szare mieszkanie w bloku, na które mógł pozwolić sobie trzydziestolatek.
Jungkook zrzucił wszystkie ubrania jakie tego dnia miał na sobie, po czym nagi skierował się pod prysznic. Wszedł do kabiny i odkręcił gałkę z ciepłą wodą. Ta wylała się ze słuchawki prysznica, smagając kroplami gorąca umięśnione ciało bruneta.
Jeon przetarł powieki, pozwalając cieczy spływać po mięśniach, rozluźniając je. Kręgosłup bolał go niemiłosiernie, przypominając o niewygodzie jaką serwowało mu jego łóżko, lecz i to nie zmąciło jego dobrego humoru. Myjąc dolne części ciała, chłopak delikatnie pobudzał swojego penisa dotykiem jego czubka. Przygryzł wargę, wsuwając fragment paznokcia w szczelinę żołędzia.
Oparł głowę o zimne kafelki, a wolną dłonią chwycił się metalowej rurki, na której zawsze zawieszone były gąbki i myjki.
Brunet chwycił penisa w całą dłoń i zaczął energicznie poruszać nadgarstkiem. Czuł sie taki żałosny.
Przez całe swoje życie nie miał kontaktu seksualnego z nikim innym, tylko swoją dłonią. No, może raz zrobił loda Jiminowi, ale to był tylko jeden, jedyny raz, poza tym, był wtedy młody i co on w ogóle wiedział o życiu.
Był prawiczkiem w wieku trzydziestu lat, mało tego, od dwudziestego-czwartego roku życia był tylko na dwóch randkach, i o ile jedna z nich okazała się ciepłym kolesiem, z którym można powiedzieć, zaprzyjaźnił się, to druga, którą zaaranżował mu Jimin była porażką. Jego drogi przyjaciel, umówił go z obleśnym zboczeńcem po czterdziestce, który już na pierwszym, które było też ostatnim, spotkaniu mówił mu o tym, jak to lubi być szczypany po sutkach. Kooki, miał wtedy za mało pewności siebie, żeby po prostu wyjść, więc po prostu poczekał do końca tego fatalnego zdarzenia, nakłamał, że mieszka daleko od miasta; żeby tamten przez przypadek nie chciał go odprowadzić, po czym zakopał to wspomnienie bardzo głęboko w swojej głowy i udawał, ze tamten dzień spędził sam, pijąc kakao pod kocykiem, na kanapie w swoim mieszkaniu.
Miał w życiu jednego chłopaka na poważnie, którego kochał całym sercem, który był dla niego wszystkim. Nie raz przyłapywał się na chęci wyciągnięcia z kartonu, schowanego pod łóżkiem, ich wspólnego zdjęcia, ale szybko odganiał tamte myśli. Co było, nie wróci, więc nie ma co rozdrapywać starych ran.
Po skończonym akcie samogwałtu, chłopak wyszedł z pod prysznica, ubrał się i skierował w stronę sypialni, po drodze zgarniając z niej paczkę papierosów, pudełko ciastek i niesłodzoną herbatę.
Rozłożył sie na łóżku, włączył telewizor i pogrążył się w relaksie. Było mu błogo, pod kilkoma kocami, z ulubionym filmem przed oczami. Ostatnio takie uczucie przyjemności czuł, kiedy razem z Jiminem jechali tramwajem i ten karmił go waniliowymi lodami.
Czuł się wtedy tak, jakby znów miał trzy lata, jakby znów wrócił do czasów, kiedy problemy nie istniały.
Wypalił jeszcze jednego, czy dwa papierosy i postanowił pójść spać, aby rano wstać na pierwszy dzień w klinice. W końcu musiał obudzić się o siódmej czterdzieści, żeby zdążyć ogarnąć włosy, twarz, ubrać się i być w centrum medycznym na dziewiątą.
Przez ekscytacje, nie mógł spać, w efekcie czego następnego dnia obudził się wykończony, jakby przebiegł co najmniej dziesięciokilometrowy maraton.
Jego odbicie w lustrze dawało wiele do życzenia. Oczy miał spuchnięte, sine od niewyspania, a grzywka akurat wtedy nie chciała się ułożyć tak, jak Jungkook by tego chciał.
Przez nadmierną ilość poprawek i kilka, jeśli nie kilkanaście, zbędnych przeglądnięć w lustrze, chłopak spóźnił się na autobus, przez co musiał załapać się na dwa razy droższy przejazd metrem. W efekcie przybył do kliniki spóźniony tylko o dwie minuty, cały spocony od  biegania i stresu.
Nie chciał narobić sobie wstydu już pierwszego dnia, bo niby nie przejmował się opinią innych, a taką przynajmniej maskę zakładał, ale tak naprawdę chciał wypaść dobrze. Chciał być podziwiany, chciał zostać najlepszym psychiatrą w całej klinice. Nie po to uczył się tyle lat, żeby teraz zaprzepaścić swoją szansę na sukces.
Brunet wszedł do windy, wjechał na trzecie piętro, po czym skierował się do pokoju lekarzy. Od tamtej chwili, również jego pokoju.
Pokój lekarzy, był małym, przytulnym salonem, w którym rezydowało średnio trzech pracowników. Na każdym piętrze, były takie dwa, jeśli coś, broń Boże, miałoby się stać.
Po przekroczeniu progu pomieszczenia, pierwsze co rzuciło się w oczy bruneta, to dziwny, drażniący nozdrza zapach leków, ale czego mógł się spodziewać po Kinice uzależnień i leczenia chorób psychicznych? Zapachu fiołków lub woni świeżej kawy?
-Jungkookie! Maleństwo, już jesteś.-  brunet uśmiechnął się na zdrobnienie swojego imienia. Poczuł ciepłą dłoń, oplatającą go w pasie, po czym został lekko szarpnięty, w stronę swojego przyjaciela.
-Cześć, hyung, nie spóźniłem się za bardzo?
-Nie, oddziałowy nie robił jeszcze obchodu.- brunet oderwał się od sylwetki Parka, stając w odległości metra od swojego rozmówcy.-Ale zgadnij, kto załatwił Ci towarzystwo przy wtorkowej grupie wsparcia, którą prowadzi najfajniejszy gość, jakiego znasz?
Jimin czasem zachowywał się jak dzieciaczek, nie żeby Kookiemu to przeszkadzało, lubił tą ciepłą stronę starszego, tak jak lubił odpowiadać na jego jakże trudne zagadki, tylko po to, aby hyung poczuł się szczęśliwy. Jimin miał faceta, z którym wychowywał swoją siostrzenicę, ponieważ jej matka gdzieś się ulotniła. Miał podejście do dzieci, wszystkie maluchy bo uwielbiały.
-No nie wiem. Może królowa Elżbieta.
-Bingbing, niestety, odpadasz.
Jungkook przewrócił oczami na te durną gierkę starszego i już chciał zapytać o pacjentów, którymi będzie się zajmował, lecz przeszkodził mu w tym huk otwieranych drzwi.
-Wszyscy już są?- w przejściu stał wysoki blondyn o koślawym uśmiechu, z dołeczkami.
-Kooki przyszedł, Seokjin na salach, więc wszystkich mam.
-Okej, skoro tak, to tu masz listę na dziś. Faceta z czwórki przenieśli na inne piętro, więc nie macie już nikogo na nimfomanii.
-Więc robią podział pięter na oddziały?- Park uważnie tasował strony skoroszytu, z danymi pacjentów.
-Nie wiem, ordynator coś gadał, Ale kto go tam słuchał? Lecę, bo mam resztę pokoi do obskoczenia.
Jimin kiwnął głową na pożegnanie blondyna, więc zagubiony Jungkook zrobił to samo. Wciąż był trochę zestresowany pierwszym dniem pracy, a najbardziej bał się o to, że któraś z tych sprzątających wredot wypapla wszystkim o jego spóźnieniu. Już w głowie układał sobie cały plan przeprosin ordynatora, w końcu chciał zostać w tej pracy ponad wszystko. Nawet, jeśli miałby dać się wyruchać i to dosłownie.
Dzień w pracy minął Kookiemu zadziwiająco szybko. Razem z Jiminem odskoczył kilka pokoi pacjentów, a potem przyglądał się posiedzeniu grupy wsparcia z napadami lękowymi. Mimo wiedzy zdobytej na studiach, notował prawie cały jej przebieg. To, czego nauczył go uniwersytet, nijak miało się do rzeczywistości.
Spotkania były o wiele bardziej niepokojące niż mówili. Najgorsze było to, że nikt się nie kłócił, nie dyskutował, a praktycznie jedynymi głosami jakie słyszał był ten Jimina, kiedy pytał o coś zgromadzonych, dwóch kobiet-alkoholiczek i jednego młodego chłopaka z fobią społeczną. Zadziwiające, że to akurat on, na ośmioosobową grupę odzywał sie najwięcej.
Potem starszy wytłumaczył mu, że to tylko przez to, że akurat we wtorki przypada dzień comiesięcznych testów, które miały określić na jakim etapie leczenia są pacjenci, a dla większości z nich jest to po prostu bardzo nieprzyjemne.
Po obiedzie, Jungkook sam wybrał się do sali jednej z anorektyczek ich oddziału, która podczas zajęć grupy bardzo go zaintrygowała, niestety kiedy wszedł do jej sypialni, ta spała. Obok łóżka leżało kilka kromek pieczywa, z kilkoma ugryzionymi kęsami. Brunet uśmiechnął się. Kilka chwil wcześniej dokładnie przestudiował jej kartę, z której wynikało, że jej choroba ustępuje, a dziewczyna zaczyna jeść.
Jungkook, tamtego dnia, z nudów wypił jeszcze dwie kawy, po czym został zwolniony do domu wcześniej przez Jimina. I mimo tego, że Jungkook miałby tylko przez pozostałe mu dwie godziny siedzieć i dopijać kolejne kawy, zrobiło mu się przykro. Naprawdę chciał pomoc, tylko nawet nie miał komu. Ludzie byli o wiele spokojniejsi, niż to wydaje się w filmach, czy książkach. Nie krzyczeli histerycznie, nie chodzili po suficie. Cześć z nich pi prostu leżała, druga czytała książki, trzecia zaś korzystała z "rozrywek" kliniki, w postaci wspólnego telewizora w salonie dla pacjentów. Wiedział to tylko dlatego, że w pokoju lekarzy znajdowały się monitory, pokazujące obraz z kamer w pokojach lokatorów.
Jeon wrócił do domu około szesnastej, zaprosił do siebie Yoongiego, swoją wcześniej wspomnianą udaną randkę, którą stała się jego przyjacielem. Pograli razem na konsoli, pośmiali się, a ponieważ Min postanowił zostać na noc, chłopcy umyli się i położyli razem na niewygodnym łóżku Jungkooka. Zasnęli gdzieś koło północy.

1 komentarz:

  1. http://kaludiamojapieknadziewczyna1234.blogspot.com/ chej saraz przedżytam twuj post a ty morzesz zobaczyc muj nowy blog!!!!!!!!!! CHEJ! POZDARAWIAM!!!!!!!!!! FIFI!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń