UWAGAUWAGAUWAGA
W tym rozdziale się prawie wszystko wyjaśni, to już trzy i pół roku od początku ficzka, omg, ostrzegam alertalert
JESZCZE RAZ OSTRZEGAM
-Nie miałem nawet czasu zrobić tego zadania, bo zabrała mi kartkę, twierdząc, że ściągam. A potem na religii, powiedziałem księdzu, że jestem gejem. Chciał nasłać na mnie egzorcyste, więc wyszedłem z sali, bo chciało mi się płakać z nerwów. Za to na biologii-
Hoseok wcale nie zwracał uwagi na to, co mówi do niego Jungkook. Odciął sie juz po pytaniu "Jak było w szkole?" I choć naprawdę chciał posłuchać o tym, jak kolega wrzucił petarde do kosza na śmieci, jego myśli krążyły wokół nierozwiązanej sprawy z Yoongim. Minem- skurwysynem- Yoongim.
Wiedział, że Jeon był wart wyjaśnień, ale nie mógł zebrać się w sobie, żeby wyznać mu prawdę. W dodatku młodszy nie naciskał, za co Jung był mu ogromnie wdzięczny. Miał tylko nadzieję, że ten nie będzie więcej zapędzał go w kozi róg, aranżując "podwójną randkę".
-Słuchasz Ty mnie w ogóle?- Jungkook szturchnął łokciem starszego, biorąc kolejny widelec, pełen sałatki warzywnej do ust.
-Przepraszam, zamyśliłem się.- Kook tylko potrząsnął głową, uśmiechając się delikatnie i dopiero wtedy Hoseok zobaczył, jak przez te kilka miesięcy zmienił sie młodszy. Budowa ciała stała sie bardziej męska, a bicepsy urosły, dodając chłopakowi wyglądu sportsmana. Także ilość kolczyków w uszach sie zmieniła i właśnie wtedy Jung miał przeczucie, że musi mu powiedzieć. Czas płynął, zmieniał się Jungkook, zmieniało się otoczenie, a Hosoek nadal stał w miejscu, roztrząsając przeszłość. Chciał żyć, a nie tylko byc fizycznie. Czuł sie pełen emocji, o których nikomu, oprócz właścicielowi pustego pokoju nie mówił. A te kumulowaly sie w nim, skłaniając go do złych decyzji, których nawet nie miał sił żałować. To właśnie poczuł, patrząc na mały krzyżyk błyszczący sie w chrząstce swojego mężczyzny.
-Przepraszam Cię, Jungkook, ale muszę juz iść. Przypomniałem sobie, że zostawiłem dokumenty do dzisiejszego spotkania w biurze.- Jung zaczął zapinać guziki starannie dopasowanej marynarki. Nie patrzył Kookiemu w oczy, będąc zbyt zdenerwowanym. I pierwszy raz poczuł strach, a niczego nigdy nie bał sie bardziej.
-Jeśli musisz, to idź, ale ktoś nie może Ci ich przywieźć?
-Nie chcę nikogo wykorzystywać, mają dziś dużo na głowie.
Hoseok włożył telefon do przedniej kieszeni, po czym zabierając pod pache kurtkę, ucałował chłopaka w głowę. Jungkook niemrawie pomachał mu na pożegnanie, dalej jedząc zamówiony posiłek. Wiedział, że Jung zadzwoni. Zawsze dzwonił.
~*~
Telefon Taehyunga dzwonił ciągle i nieprzerwanie od piętnastu minut. Miał nadzieję, że to nie Yoongi, którego spławił rano, mówiąc, że źle sie czuje i nie ma ochoty nigdzie iść. Spojrzał na wyświetlacz, prezentujący obraz Van Gogh'a, ze zdziwieniem rejestrując, że osobą, która się do niego dobijała był jego przyjaciel. Zobaczył też kilka wiadomości, a kiedy zobaczył wiadomość o treści "Ty siusiaku", nie musiał nawet zgadywać, bo tylko jedna osoba używała takiego słowa.
"Kukson: Ty Siusiaku
Kukson: Nie odbierasz
Kukson: a ja mam ważny problem
Kukson: Ty siusiaku
Kukson: S I U S I A K
Ty: Co sie stało?"
Taehyung nie musiał czekać długo, żeby dostać odpowiedź. W końcu, Jungkook cały czas był na telefonie, no chyba, że grał w jakąś grę komputerową.
Kukson: Możesz przyjść i kupić po drodze czekoladę? Mam na nią wielką ochotę.
Palce młodszego o cztery miesiące chłopaka stukały w ekran komórki, wzdychając coraz szybciej z każdą literką.
"Ty: Pierdol się
Ty: Frajerze
Ty: Nigdzie nie idę"
Tae mogl sobie wyobrazić pełną pogardy minę Kooka, który fuczał na ekran telefonu. Przypominając sobie ten nieziemski widok, uznał, że warto będzie zobaczyć ją na żywo, więc napisał smsa do Jungkooka.
"Ty: Dobra, mogę byc za godzinę."
Seria odpowiedzi przyszła po kilku sekundach.
"Kukson: Wiedziałem, że napiszesz!
Kukson: !!!
Kukson: Ale Hoseok był pierwszy (brzmiał strasznie tragicznie, więc chyba nie będzie chciał jeść ze mną czekolady)
Kukson: Więc trzymaj za mnie kciuki ( Siusiaka też możesz!)
Taehyung miał złe przeczucie, szkoda tylko, że te lubiły się sprawdzać.
~*~
Jungkook wszedł do domu Hosoeka, po drodze ściągając buty. Krzyknął jeszcze "już jestem", nim odstawił swoją torbę Imagine Dragons na mały stolik, obok kanapy. Zaglądnął go kuchni, a kiedy nie zauważył tam obecności Junga, skierował się na piętro. Wchodząc na pierwszy schodek, zobaczył stojącego obok parapetu Hosoeka, który opierał sie o niego tyłkiem, w dłoniach obracając kluczyk do zakazanego pokoju. Z zamyślenia wyrwał sie dopiero kiedy młodszy stanął tuż przed nim i odkaszlnął, aby zwrócić na siebie uwagę.
-Nie spodziewałem się, że zadzwonisz, dlatego nie byłem wyszykowany i wyglądam, jak wyglądam, bo chciałem byc szybko, wybacz.- Jung tylko pokręcił głową, racząc młodszego spojrzeniem. Jeon mógł dostrzec, że coś bylo nie tak.
-Nie chce już dłużej tych wszystkich podchodów odnośnie mnie i Yoongiego. Dzisiaj zrozumiałem, że nie mogę dłużej uciekac, bo to zaczyna mnie przytłaczać i-
-Hosoek, nie musisz- młodszy przestał mówić, w momencie kiedy zauważył dłoń Junga, która zatrzymała się w drodze do jego nadgarstka. Sięgnął po rękę binesmena, chcąc dodać mu tym otuchy. - Przepraszam, mów, nie bede Ci juz przerywał.
Hosoek oderwał się powoli od parapetu, dziękując Bogu, że strach nie odebrał mu władzy nad konczynami. Włożył mały kluczyk do zamka, po czym przekręcił go dwa razy. Kiedy usłyszał charakterystyczne kliknięcie, przymknął oczy, chcąc zatrzymać kumulujące się pod powiekami łzy. Obiecywał sobie, ze nie będzie płakał.
Pogładził okrągłą klamkę i popchnął malowane na jasny brąz drzwi. Nie otwierał oczu, a po omacku złapał za puszczoną chwilę wcześniej dłoń Jungkooka.
Jeon sam wzdrygnął się, czując mocny uścisk. Wiedział, że to będzie trudne dla Junga, ale nie byl w stanie nic poradzić na jego smutek, więc po prostu odwzajemnił czułość. Miał świadomość, jak bardzo starszy tego potrzebował.
Nie rozglądał sie po pomieszczeniu, uznając, że byłoby to niegrzecznie, więc ruszył do przodu dopiero kiedy starszy pociągnął go w głąb pokoju. Było w nim ciemno, ale nie na długo, bo juz po chwili Hosoek zaświecił górne światło, małym włącznikiem w kształcie nietoperza, który wisiał nad biurkiem.
Dopiero wtedy Jungkook miał okazje przyjrzeć sie pomieszczeniu. Poprzednim razem, nie zwracał uwagi na szczegóły, ponieważ tylko zdjęcia zwróciły jego uwagę.
Odwrócił głowę do Junga, kiedy poczuł, że dłoń starszego wyślizgnęła się z jego własnej. Ten usiadł na łóżku, po czym położył plecy na pościeli. Przykrył oczy wierzchem dłoni, chcąc ochronić oczy przed rażącym światłem.
Jungkook zrobił krok w kierunku zasłon, za których wystawał duży, biały elementem, przyklejony do szyby. Szarpnął za firanke, odsuwając tym samym przyozdobione sztucznym śniegiem, zakurzone okna. Biały proszek był starty w niektórych miejscach, ale nie wyglądał tak, jakby ktos zrobił to specjalnie, a raczej tak, jakby ten sam odpadł ze starości. Na zakurzonym, czerwonym parapecie leżało lusterko, kilka gumek do włosów i opakowanie po gumie, również do stylizacji włosów.
Jungkook starał się nie tykać wspomnianych przedmiotów, ponieważ te wyglądały jakby dawno nikt tego nie robił.
Odwrócił się w stronę łóżka, rejestrując, że Hosoek nadal leżał w tej samej pozycji, z tym, ze teraz spoglądal w strone sufitu, na którym przywieszone były zielone piórka, które tworzyły mały pokój bardzo przytulnym.
Szafa, do której chłopak podszedł w następnej kolejności miała odtworzone jedno skrzydło drzwi. Była jasna i przestronna, z czarną klamką i naklejką klubu sportowego na płaskim drewnie.
Ubrania miały różne kolory, ale nie bylo ich dużo. Kilka par jeansów, koszulek oraz kurtek i koszul, powieszonych na wieszakach. Na samym dole leżały lekko zniszczone, brudne od zaschniętego błota, czarne trampki. Takie same dostał od Hosoeka, kilka tygodni wcześniej.
Wreszcie skierował sie do biurka, na którym juz z daleka widać było bałagan. Kilka książek, które Jungkook kojarzył z pierwszej klasy liceum, sterta zeszytów, kolczyki porozrzucane po całym blacie, szkatułka, z kilkoma drobnymi monetami wrzuconymi do środka. Na krzesełku z czerwonym obiciem, które stało obok leżał plecak, w nim portfel i biały materiał, którego Jungkook nie byl w stanie zidentyfikować. Na tablicy, która wisiała nad biurkiem, obok kilku medali za osiągnięcia w piłce nożnej, zawieszone było zdjęcie, a zaraz przy nim list, napisany starannym pismem. Fotografia przedstawiała Yoongiego i czarnowłosego chłopaka, którego Kook miał wrażenie kojarzyć. Obejmowali sie ramionami, w tle mając ścianę, przy której ustawione było łóżko.
Jeon zamarł, czytając słowa, zapisane na kartce, przybitej czerwoną szpilką do tablicy.
" Dalekiś mi, daleki,
Jak radość szczęścia cicha
Serce me czeka
Usycha
Lecz bliskiś ty mi, bliski
Jak żałość niezgłębiona
Serce się ściska
I kona
Pamiętaj, że zawsze w Ciebie wierzę i kocham Cię ponad wszystkie twory świata. Nie poddawaj się, nie dzisiaj."
Chłopak nie wiedział co ma myśleć. Starał sie skupić na innych zdjęciach, lecz tylko na chwilę zawieszał na nich wzrok. Na kilku fotografiach widniał sam czarnowlosy w różnych sytuacjach, za to zawsze uśmiechnięty, na paru pojawiał się Hosoek, ale z pewnością większoźcią były te, z wizerunkiem Yoongiego, czy to z nieznajomym dla Jungkooka mężczyzną, czy też samego Mina.
W jedynej czarnej ramce widniał zmięty i poniszczony kawałek papieru, który nie przypominał wydruku zrobione fotografii, lecz nim był. Przedstawiał on rodzinę. Młodą, brązowowłosą kobiete, mężczyzne w podobnym wieku, z lekkim zarostem i dwóch chłopców. Jeden z nich, widocznie starszy, przytulał mniejszego, który uśmiechał się szeroko, pokazując uśmiech, w którym brak było jednego z zapewne mlecznych kłów.
Kiedy Jeon odwrócił się w stronę Hosoeka, zarejestrował, że ten nie leży już na łóżku, a stoi obok. Wydawał sie spokojniejszy, co wywołało ulgę u Jungkooka.
Starszy chwycił za czarną ramkę, zdjął ją i trzymał w dłoniach. Delikatnie sie uśmiechnął, nim zaczął mówić.
-Jimin, chłopak, w którego pokoju jesteśmy, miał na imię Jimin. Urodził się osiem lat po mnie, jako drugie dziecko państwa Jung. Pamiętam dzień, w którym pierwszy raz go zobaczyłem, chyba nigdy nie zapomnę.
Jeon skrzywił sie lekko, czując sie dziwnie. Nie rozumiał, dlaczego ten mówił o niejakim Jiminie w czasie przeszłym. Przełknął śline, nawet nie mial pomysłu, co mógłby powiedzieć, więc pozwolił Hosoekowi kontynuować.
-Jimin był moim młodszym bratem, osobą, dla której mogłem zrobić wszystko. Nasi rodzice zginęli w pożarze, kiedy miał trzynaście lat, więc stałem się jego opiekunem prawnym i zamieszkał ze mną, w tym domu. Tutaj też mieszkaliśmy razem z rodzicami. Jakoś sobie radziliśmy, chociaż w pierwszy rok po pogrzebie, Jimin często sie załamywał.
Jung odłożył ramke na jej poprzednie miejsce, ścierając spływającą po policzku łze. Serce łamało mu sie coraz bardziej, jednocześnie odsłaniając wszystko, co było w jego środku.
-Zapisałem go na piłkę nożną, żeby się odstresował, znalazł kolegów i nie myślał o tym wszystkim. Miał tylko trzynaście lat, był dzieckiem, niemożliwe było, żeby szybko sobie z tym poradził. Z dnia na dzień zostaliśmy sierotami, które miały tylko siebie.- Hosoek westchnął, dotykając złotych i srebrnych medali obok tablicy korkowej.- Kupiłem mu wtedy te buty, które leżą w szafie. Był w nich na każdym treningu, a trenował dużo, bo naprawdę mu się spodobało. Nie dość, że znów zaczynał być taki jak kiedyś, wiesz, wesoły, z chęcią do życia, to wygrywał zawody i znalazł sobie przyjaciół.
Zapłakane spojrzenie spoczęło na brązowych oczach Jungkooka, który stresował sie bardziej niz nigdy. Poczuł, że ta historia nie ma szczęśliwego zakończenia. Chciał stamtąd uciec, ale ciekawość i miłość do Hosoeka, kazały mu zostać.
-Wtedy, w pierwszej klasie gimnazjum, przyprowadził do domu Yoongiego. Poznał go na zawodach, tyle, że Yoongi jechał w kategorii strzelców, a nie piłkarzy. Dostali na tych zawodach wspólny pokój i strasznie sie polubili, więc w krótkim czasie Yoongi bywał z Jiminem dłużej niż Jiminiie ze mną. Nie byłem zazdrosny, cieszyłem się, ze kogoś ma. Teraz sobie myślę, że gdybym wtedy zabronił mu sie z nim spotykać, to byłoby inaczej... ale czasu nie cofne.- Ręka Junga powędrowała do różnokolorowych karteczek, leżących na biurku- Jimin strasznie lubił czerwony, pamiętam, jak na mnie krzyczał, ze są kolorowe, a nie czerwone, kiedy mu je kupiłem.
Hosoek zaśmial się, wracając do głównego wątku, nadal wertując karteczki. Nie potrafił siedzieć spokojnie, musiał chociaż przebierać palcami.
-Rok później, kiedy Jimin miał piętnaście lat, powiedział mi, że chyba jest gejem, nie miałem nic przeciwko, jakbym mógł.- Jung delikatnie sie zaśmiał.- Miałem jedynie lekkie zarzuty do tego, że to akurat z Yoongim pragnie być, nasi rodzice zawsze robili interesy z panem Minem, dlatego widziałes go niedawno u mnie. Nadal współpracujemy.- Hosoek westchnął, znów zmieniając pozycję, Ale nadal stawiając na zkaurzonych panelach bardzo ostrożnie.- Jimin był strasznie zakochany w Yoongim. Zrobiłby dla nie wszystko. Yoongi tez wydawał sie w porządku, ten list który tu wisi- palcem wskazał na korkową tablicę- był od niego. Napisał mu go przed zawodami, Jimin zawsze twierdził, że to dzięki niemu wygrał. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że trochę zaczynało sie między nimi psuć. Yoongi był zazdrosny, czasem nawet za bardzo, ale Jimin był zbyt zakochany, żeby mu to wypominać.
Jednego dnia, była taka sytuacja, to był wtorek, dwudziestego-szóstego sierpnia.
Hosoek usiadł, żeby choc trochę powstrzymać łzy. Te jednak leciały mu z oczu potokiem. Jungkook usiadł obok niego, gładząc go po plecach i przyciskajac go do swojej piersi. Miał wrażenie, że nie minie chwila, a on również się rozpłacze.
-Byli na strzelnicy, bo Jimin lubił tam chodzić z Yoongim. Mój Jiminnie chciał isc gdzieś z jakimś kolegą, ale Yoongi mu nie pozwalał. Kłócili się, ale Yoongi nadal strzelał do tej pieprzonej tarczy. W jednej chwili sie obrócił, ale nie przestał strzelac, on...
Jungkook nie chciał znać końca, bał sie tego, co powie Hosoek. Miał w głowie najciemniejszy scenariusz, w którym Yoongi był mordercą. Co gorsze, był mordercą i tym samym chłopakiem jego najlepszego przyjaciela.
- Nie panował nad sobą i strzelił mu w kostkę. Niby kostka to nic takiego, ale zranił moje maleństwo... mojego braciszka... Jimin trafił do szpitala na dwa miesiące, miał dwie operacje, dzięki którym mógł chodzić, ale nie mógł juz grac w piłkę. Yoongi zabrał mu coś, dzięki czemu był szczęśliwy, dzięki czemu przestał myśleć o tym, że w domu nie czekał na niego mamusia z obiadkiem i tatuś z gazetą, a starszy brat, który też ledwo się trzymał!- ostatnie zdanie, Jung niemalże wykrzyczał. W tym krzyku nie było złości. Ten krzyk byl głośny, ale pusty, jednocześnie wyrażający cały ból, jaki Hosoek w sobie tłumił
-Po tym jak wyszedł ze szpitala, czyli w grudniu, zabroniłem sie mu spotykać z Yoongim. Jimin krzyczał, że go kocha, że nie mam prawa rządzić jego życiem, że skoro nie ma rodziców, to nikt nie ma prawa mu zabronić. On ta strasznie za nimi tęsknił, był tak strasznie zranionym i niedojrzałym dzieckiem i to wszystko było przeze mnie.
-Hoseok, nie mów tak.-Jungkook dopiero wtedy nabrał śmiałości, żeby cokolwiek powiedzieć. Nie mógł słuchać, jak ten wini się za coś, czego nie zrobił. Hosoek zaopiekował się swoim trzynastoletnim bratem, chciał stworzyć mu dom, mimo tego, ze samemu było mu ciężko. Dla Jungkooka, był bohaterem.
- Następnego dnia po tej kłótni, kiedy wszedłem rano do pokoju, żeby obudzić Jimina do szkoły, jego nie było. Nie bylo jego, kilku ubrań, paszportu i telefonu, ale karta została wyjęta, leżała wtedy na stole. Jimin zniknął i nadal nie wiem gdzie jest. Szukali go wszyscy, w każdy stanie, w każdym miejscu na świecie. I to Yoongi to zrobił, przez niego zniknął, nawet nie wiem, czy Jimin żyje, czy Yoongi go nie zamordował. Już dwa lata, a ja nic w tym pokoju nie ruszyłem, nie jestem w stanie przestawić czegokolwiek.
Jungkooka opanował strach, pomieszany ze złością. Chciał pomóc Hoseokowi, który opierał łokcie o kolana, raz po raz ocierając twarz, z gorących łez. Cicho szlochał, dając upust każdej zebranej w sobie, przez dwa lata nieobecności Jimina, emocji. Tęsknił za nim tak bardzo, ze już kilka razy myślał o śmierci, tracił nadzieję na to, że jego brat w ogóle żyje. Ale wtedy jakby słyszał śmiech swojego braciszka i musiał wstać, ogarnąć się i żyć, aby Jimin, kiedy się odnajdzie, nie znalazł pustego domu.
-Yoong zniknął kilka dni później, wrócił na ten rok szkolny, próbowałem coś od niego wydobyć, ale on ciągle twierdzi, że to nie jego wina.
Hosoek zaczynał się uspakajac, jego oddech stawał się regularny, jego serce przywracało spokojny rytm. Jungkook czując to, sam rozluźnil nieświadomie spięte mięśnie. Olśniło go, kiedy zobaczył kalkulator, leżący pod poduszką.
-Przypomniałem sobie, Jimin byl ze mną na roku, kiedyś pożyczył mi kalkulator na matematyke.
-Tak, był w klasie równoległej. Gdyby ktoś, nawet obcy go poprosił, to oddałby mu całe swoje jedzenie i wszystkie ubrania. Miał takie dobre serce.- kiedy już dłoń Junga zbliżała się do jego twarzy, znów w celu ukrycia łez, Jeon zatrzymał go i pociągnął w swoją stronę. Chwycił jego twarz w swoje dłonie, patrząc mu w oczy. Chciał znowu zobaczyć w nich szczęście, chciał zobaczyć prawdziwego Hosoeka. Hoseoka, jakim był przed zniknięciem Jimina.
-Hosoek, znajdę go, obiecuje, że go znajdę. Wydobędę wszystko z Yoongiego i go znajdę. Nigdy tak naprawdę nie podziękowalem mu za ten kalkulator.
Jung zaśmiał się lekko, ale tak, jak jeszcze nigdy tego nie robił. A Jungkook nawet nie mial pojęcia, że to wszystko bylo dzięki niemu.